Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Dragon Ball AF - recenzja

Autor:Szaman Fetyszy
Korekta:Avellana
Kategorie:Dragon Ball
Dodany:2011-06-01 23:26:20
Aktualizowany:2011-06-01 23:43:20

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Ilustracja do artykułu

Recenzja jest oczywiście naszym primaaprilisowym żartem zamieszczonym swego czasu na Anime-Tanuki. Seria Dragon Ball AF nie powstała, nie powstaje i zapewne nigdy nie powstanie, ale ku potomności postanowiliśmy udostępnić recenzję na stałe szerszemu gronu czytelników.

This review is obviously an April Fool's Day joke. The (in)famous Dragon Ball AF series, contrary to popular belief, has never been made (and never will be).

Prawie nikt nie wierzył, że kiedykolwiek to się stanie. Akira Toriyama rozwiał wątpliwości niedowiarków i oto światło dzienne ujrzało najmłodsze dzieło w historii mordobić - Dragon Ball AF!

Gdzieś daleko w Kosmosie doktor Ogura - najwybitniejszy naukowiec w (byłej) armii Freezera osiąga coś niewyobrażalnego - udaje mu się wyhodować hybrydy Saiyanina i Tsufuru. Istoty te, łączące siłę pierwszej oraz mądrość drugiej rasy, wymykają się spod kontroli, odsyłają nieszczęsnego naukowca w zaświaty, po czym udają się na Ziemię w poszukiwaniu żyjących potomków Saiyan. Odnalezionym Goku i Vegecie juniorom oraz sędziwej już Pan dają wybór: albo dołączą do nich i razem z nimi będą panować nad kosmosem, albo zginą. Przed niechybną śmiercią ratuje ich sam Goku, który, zmieniając się w stadium przejściowe między supersaiyaninem czwartego i piątego poziomu, przegania napastników, turbując ich niemiłosiernie. Zmuszone do odwrotu Hybrydy przysięgają wrócić i zemścić się. Najpotężniejszy wojownik kosmosu nie zamierza się oczywiście tym martwić - do czasu, kiedy Król Kaio alarmuje go, iż przebudzili Sirufa - swojego przywódcę, na tyle potężnego, by moć dokonać inwazji na zaświaty i wykraść wiedzę zawartą w Boskiej Bibliotece. Co więcej, Hybrydy zdobywają nameczańskie kule i przywracają do życia Freezera, Cella oraz Bojacka. Zaniepokojony o los bliskich Goku postanawia postawić wszystko na jedną kartę: zbiera Smocze Kule i sprowadza z zaświatów (a także odmładza) całą swoją rodzinę, przyjaciół, oraz byłych saiyańskich wrogów, takich jak Nappa i Brolly. Czy wszyscy razem będą w stanie pokonać nowych przeciwników?

Ilustracja do artykułu

Po wielu latach seria Dragon Ball AF, uważana przez wiele osób (w tym i mnie) za mit, w końcu ujrzała światło dzienne. I powiem jedno - w porównaniu do poprzednich serii zrywa kask, wgniata człowieka w ziemię i przebija do Chin jak po ciosie supersaiyanina dziesiątego poziomu. Genialnym posunięciem było zaangażowanie w jej produkcję samego Akiry Toriyamy. Jego kunszt w dziedzinie mordobitek osiągnął w serii AF poziom zaiste genialny. Co prawda mistrz Toriyama początkowo miał wątpliwości, czy kontynuowanie Dragon Balla ma sens, jednakże ostatecznie pod wpływem rzeszy fanów zgodził się napisać ciąg dalszy legendarnej serii.

Ilustracja do artykułu

Akcja osadzona jest w parę lat po wspominanym w końcówce GT turnieju młodzików, w którym wzięli udział praprawnukowie Goku i Vegety. Fabuła, owszem, nie należy do najambitniejszych, ale ostatecznie nastawionej na okładanie się po buziach "uambitnianie" wyszłoby zdecydowanie na minus. Tak czy owak, w porównaniu do poprzednich części, AF wypada zdecydowanie najlepiej. Zawiera to, co w Dragon Ballu najlepsze: efektowne walki i charakterystyczny, rubaszny, toriyamowski humor, a co więcej, mimo pokaźnej liczby odcinków nie uświadczymy dłużyzn, z których słynęła seria Z. Co więcej wprowadzono całe mnóstwo zaskakujących wątków i zwrotów akcji, sprawiających, że widz z całą pewnością będzie wpatrywał się w ekran z zapartym tchem.

Bardzo mocną stroną Dragon Ball AF są postacie, zarówno pozytywne, jak i negatywne. Widz będzia miał do czynienia z całą wesołą gromadką, znaną z poprzednich serii, a także "rewelacjami", jakie mogą wyniknąć z Fusion Dance. Ten nieszczęsny taniec staje się źródłem całej masy zabawnych gagów. Nie spoilerując za bardzo: wyobrażacie sobie, co by powstało z fuzji Kamesennina i Mr Satana? No właśnie. Sporo uwagi autorzy poświęcają rodzince Goku - biedna Chi Chi poznaje między innymi teścia w osobie Bardocka, a Goku... ojca, bo jak wiemy, nie miał go nawet jak poznać. Scenki humorystyczne biją serię Z, GT, a nawet klasycznego Dragon Balla na głowę - pan Toriyama nabrał przez lata doświadczeń - i to widać.

Ilustracja do artykułu

Do tej pory istniało wiele spekulacji na temat wyglądu supersaiyanina piątego poziomu. Teraz wszystko jest jasne - tak, Goku osiągnie ten poziom i nie - nie będzie miał białego futerka, tylko szare. Nie wiem, co na to rzesze fanów, ale mnie osiągnięty efekt jak najbardziej satysfakcjonuje - chociaż złośliwi pewnie powiedzą, że wszystko jest lepsze od słodkiej różowiutkiej sierści Goku SSJ4...

O bohaterach negatywnych, a dokładniej czworgu Hybryd z Sirufem na czele, można równie dużo dobrego powiedzieć. Owszem, są przepakowani niczym postaci z serii Z i GT - bo po prostu muszą. Dzięki saiyańskiej krwi potrafią zmieniać się w tak zwane Superhybrydy. Co więcej, mogą osiągnąć czwarty, a podobno i piąty poziom mocy. Oprócz siły używają także mózgów - dziedzictwo Tsufuru do czegoś zobowiązuje. Dzięki temu zaskakują widza co chwilę niezwykłymi pomysłami, pułapkami oraz podstępami. Wykradziona z zaświatów wiedza pozwala im między innymi zsyntetyzować komórki Buu i połączyć je np. z komórkami Freezera. Potęga ich umysłów nieraz sprawia, że wielka siła Saiyan nie wystarcza. A wtedy muszą wkroczyć do akcji takie postacie jak Bulma, czy Gohan - nieliczni równający się ilorazem inteligencji z Hybrydami.

Ilustracja do artykułu

Odnośnie oprawy graficznej - autorzy zdecydowali się na śmiałą zagrywkę i pozostawili ją na poziomie serii GT. Co więcej, nie "ulepszono" graficznie postaci, znanych z Dragon Ball Z - prawdopodobnie z sentymentu, a może dlatego, że poprawki wyszłyby po prostu idiotycznie. Muszę przyznać (choć to moja subiektywna opinia), że to posunięcie było wręcz genialne w swojej prostocie. Poprawiono zaś zdecydowanie animację. Sceny walki zapierają dech w piersiach. Nieraz oglądałem je po kilkanaście razy, by podziwiać ich maestrię i choreografię. Muzyka zaś jest bardzo klimatyczna, doskonale pasująca zarówno do scen humorystycznych, jak i dynamicznych starć.

Dawniej patrzyłem na fanów, wierzących w powstanie Dragon Ball AF, z politowaniem. Teraz kajam się i błagam o przebaczenie. Ostatnia seria należy do najlepszych osiągnięć spod sztandaru Smoczych Kul oraz do czołowych mordobitek wszechczasów. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam fanom tego typu anime. Genialne walki, świetne gagi, zwalające z krzesła (może ktoś już pozwał do sądu twórców za uszczerbek na zadniej części ciała - kto wie) i pomysłowe rozwiązania fabularne czynią z Dragon Ball AF serię niewątpliwie ponadprzeciętną i godną zapisania na kartach historii anime. Pozostaje tylko czekać na premierę Dragon Ball AF w Polsce.

Oceny:

Bohaterowie: 8

Fabuła: 6

Grafika: 7

Muzyka: 9

Całość: 9


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • Lothar : 2013-08-11 01:58:19
    recenzja AF

    gdyby nie wzmianka o oaywieniu swoich wrogow(ktorzy przylaczyliby sie do wroga by rzadzic wszechswiatem) jak i brolyego ktory zreszta wcale nie zginal bo 1. jest praktycznie niezniszczalny, 2. nawet nie bylo go w serii tylkow kinowce, to moze bylbym sklonny uwierzyc w ten scenariusz :P

  • Szaman Fetyszy : 2011-06-28 13:04:27
    Kilka ciekawostek dotyczących recenzji DB AF

    Muszę przyznać, że kiedy pisałem (a było to w 2006 roku) pierwszą w Polsce (a kto wie czy i nie w Europie) recenzję Dragon Ball AF nie spodziewałem się, że to będzie taki mega hicior. W miesiąc po publikacji nabiła (o ile mnie pamięć nie myli) ponad 14 tys. odsłon (a wówczas Tanuk był mniej odwiedzalny niż teraz), co do dziś jest tanukowym rekordem wszechczasów. Co ciekawe utrzymywała się w Top 3 aż do czasu jej zdjęcia z portalu i oceniło ją prawie 300 osób.

    Co więcej, pisząc recenzję nie sugerowałem się żadną twórczością fanowską, której było od groma w sieci. To był po prostu spontan stworzony przez moją wyobraźnię. Starałem się recenzję pisać tak, żeby stworzyć wokół tytułu aurę epickości i pokazać, że to DB ostateczny, najlepszy i mityczny jak podawały miejskie legendy. Fakt, że dowcip się udał udowadnia, że moje zamierzenia zostały w dużej mierze zrealizowane.

    Zrzutki to natomiast temat na inną bajkę. Powstały one z popularnych w internecie fake'ów wstawionych w tła kinówek i odcinka specjalnego DB GT. Fake Goku SSJ5 pierwotnie miał białe futerko, zmieniliśmy je w programie graficznym na szare. Co więcej, stworzyłem autorską fałszywkę. Jest nią Kamesatan z czwartej zrzutki. Muszę przyznać, że jak zobaczyłem efekt końcowy (jestem noga w obsługiwaniu programów graficznych, zrzutki obrabiał Tilk) to omal nie spadłem z krzesła ze śmiechu. Tło pochodzi (tu już nie ręczę) z jednej z kinówek, Kamesatan został zaś wstawiony w miejsce Krillana.

    To na razie tyle ciekawostek w kwestii największego przekrętu w dziejach Tanuki. Może w przyszłości pokuszę się o jakiś większy artykuł na ten temat gdzie uchylę rąbka jeszcze paru tajemnic (np. skąd wziąłem imię dla szefa Hybryd oraz jakie były pierwotne zamierzenia, które potem zarzuciłem). Tak czy owak, miłej lektury ^^.

  • Slova : 2011-06-03 15:23:25

    Maximum trolling.

  • Ariel-chan : 2011-06-02 20:36:01

    Niekoniecznie xD

    Recenzja jest zbyt "chwalebna", jakby autor był zbyt wielkim fanem DB, albo jakby anime nie posiadało absolutnie żadnych wad, tudzież maleńkie - jako że to drugie jest mało prawdopodobne w dzisiejszych czasach (w sumie pierwsze też, bo nawet gorliwy fan dostrzeże wady w przedmiocie swego uwielbienia xD), raczej kapłabym się z łatwością, że coś tu jest nie tak (gdybym zobaczyła recenzję po raz pierwszy pierwszego kwietnia, oczywiście :P) O.o xD

  • Grisznak : 2011-06-02 20:14:53

    Największy przekręt w dziejach Tanuki. Niektórzy mogliby się uczyć, jak wciskać kit na najwyższym poziomie.

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze