Opowiadanie
Wspomnienia
Autor: | ISKIERKA |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Przygodowe, Romans |
Dodany: | 2011-09-06 08:00:29 |
Aktualizowany: | 2011-09-05 21:03:29 |
To opowiadanie to druga strona dobrze znanej wszystkim historii. Dedykuję je wszystkim, którzy tak jak ja są fanami pary X/L.
Choć znał ją doskonale to i tak zawsze potrafiła go zadziwić, jej bystrość umysłu i niesamowita siła sprawiały, że nie była zwykłym człowiekiem. Zawsze potrafiła wybrnąć nawet z ciężkiej sytuacji i nigdy nie składała broni, to nie w jej stylu, poddawać się gdy tylko okaże się, że przeciwnik jest silniejszy, lepiej umrzeć na placu boju niż stchórzyć i poddać się, okrywając się hańbą. Tak, zawsze go zadziwiała, potrafiła z łatwością dojrzeć rzeczy, których inni nie potrafią zobaczyć, bardzo szybko składała porozrzucane elementy układanki, tworząc z nich całość, choć na początku mogło się wydawać, że nie mają ze sobą nic wspólnego. I jeszcze jej charakter, jej zachowanie, którego w żaden sposób nie dało się przewidzieć, zawsze tak łatwo wpada w szal i potrafi rzucać zaklęciami bez opamiętania, jest wyniosła i władcza, nie uznaje sprzeciwu i lepiej by było spotkać na swej drodze wygłodniałego wilkołaka niż mieć do czynienia z wkurzoną Liną.
Doskonale pamiętał ich pierwsze spotkanie, ona w środku nocy, rozbijająca bandę rabusi w poszukiwaniu manuskryptu, jej zdyszani przyjaciele, którzy przygnali na miejsce obudzeni odgłosami walki i on obserwujący ją z daleka. Już wtedy jak tylko spojrzał w jej oczy, wiedział, że nie jest zwyczajną czarodziejką, już wtedy wiedział, że jest kimś więcej. Wtedy ujrzał w jej oczach siłę i żar, jakiego jeszcze nie widział, jakiego jeszcze nie poczuł, energię tak potężną, że prawie mógł jej dotknąć. Już wtedy wydał mu się dziwnie bliska, tak różna od niego, a zarazem tak podobna. To zadziwiające z jaką łatwością przychodziła mu rozmowa z nią, wzajemny szacunek, którym się darzyli i zrozumienie, które na dobrą sprawę nie powinno istnieć.
Nawet nie zauważył jak szybko stała się częścią jego życia, jeżeli to w ogóle można nazwać życiem, monotonna egzystencja pozbawiona uczuć i emocji, sprowadzona do wykonywania powierzonych mu zadań. A jednak w tej pustce w jakiej żył przez setki lat pojawiła się iskierka, która już samą swoją obecnością potrafiła wypełnić jego szare istnienie. Na początku starał się niczego po sobie nie pokazywać, nie chciał żeby ktokolwiek, a zwłaszcza ona domyśliła się, że coś do niej czuje. Ale ile można udawać? Ile można grać? Mógł oszukiwać wszystkich, nawet ją, ale siebie nie był w stanie oszukiwać. Każda chwila z nią spędzona, każda przygoda, każda walka były najpiękniejszymi chwilami w jego życiu. Powoli, bardzo powoli i ostrożnie zaczął okazywać to co tak skrywał, przez proste gesty, które niewiele mówiły, ale stawały się znakiem, symbolem jego skrywanego uczucia.
Pamięta kiedy pierwszy raz ją pocałował, to było zaraz po przygodzie w wieży, do której weszli ubrani w dziwaczne kostiumy podarowane przez starca, u którego gościli noc wcześniej. Miała wtedy tyle pytań, pewnie domyślała się kim jest i chciała tylko potwierdzić swoje przypuszczenia, zbliżyła się do niego i patrzyła prosto w oczy. On nachylił się lekko tak, że mógł dostrzec tańczące w nich iskierki i delikatnie ją pocałował, natychmiast spłonęła rumieńcem i usiadła z powrotem na ziemi. Tak to był ich pierwszy pocałunek, tak dziecinny i delikatny, a tak zapadł mu w pamięć, że za każdym razem, kiedy wraca do niego pamięcią, uśmiecha się pod nosem. Mógł przecież położyć palec na ustach tak jak to robił za każdym razem, kiedy pytano go o coś ważnego i powiedzieć swoje ‘”to tajemnica”, ale nie zrobił tego, chociaż wiedział, że uszanowałaby to, że nie chce nic mówić na ten temat. Innym razem uratował ją przed atakiem wroga, kiedy byli w środku świątyni, w której spisano oryginalny cały tekst starożytnych manuskryptów, których szukała. Stała wtedy przed czarną tablicą, którą pokazała jej babeczka, opiekująca się manuskryptem, po jej policzku płynęła łza, ponieważ przed chwilą zobaczyła efekt wymykającego się z pod kontroli Giga Slave. Tuż przed atakiem chwycił ją i uniósł w powietrze, była zaskoczona i bezbronna, wtedy wydawało mu się, że poczuł ciepło jej ciała, przez tę krótka chwilę trzymał ją w ramionach, przez chwilę była tylko jego. Postawił ją bezpiecznie na ziemi i oddał medaliony, które od niego wydębiła. Kto wie co by się stało gdyby wtedy jej nie uratował, gdyby przybył kilka sekund później, być może zastałby ją martwą lub ciężko ranną. Chwilę później wiedziała już kim jest i kto wydaje mu rozkazy, ale czy wiedziała czy domyśliła się, że to wszystko, co robił do tej pory, nie było jedynie ślepym wypełnianiem rozkazów, ale czymś więcej. Czy przeszło jej chociaż przez myśli, że starał się być jak najbliżej niej nie po to by wypełnić ten cholerny rozkaz, ale by ją chronić, by być obok, kiedy tylko będzie potrzebować pomocy. Czy ktokolwiek to zauważył?
A potem? Widział ją rzucającą najpotężniejsze zaklęcie czarnej magii, robiła to by ratować swoich przyjaciół zamkniętych w kryształowych trumnach. Robiła to choć wiedziała czym to grozi, zdobyła się na tak ogromne poświęcenie nie dla siebie, ale ludzi, którzy jeszcze do niedawna byli jej całkiem obcy, a teraz ryzykowała dla nich życie. Ciężko powiedzieć, co wtedy czuł, widząc jak jedyna osoba, na której mu zależy, poświęca się dla innych. Gdyby wtedy zginęła, gdyby coś poszło nie tak, pragnąłby umrzeć wraz z nią. Ale przeżyła, żyje i nadal walczy, nigdy się nie poddaje.
Kiedy go potem zobaczyła, biegła za nim, zostawiając przyjaciół osłaniających Filię, aż znikł oglądając się za siebie. Stała wtedy zdezorientowana i nie wiedziała co ma zrobić, ale w głębi duszy czuła radość, choć doskonale wiedziała, że jego przybycie oznacza kłopoty, czuła radość. W ciągu tej misji, którą przyjęła od Filii, pojawiał się i znikał i za każdym razem czuła ulgę, że mogła go znowu zobaczyć, a on mógł być z nią choć przez chwilę. Czasem starał się zbliżyć, jak wtedy w ruinach, które okazały się środkiem transportu starożytnych smoków, był tak blisko, że mało jej nie pocałował, szkoda, że tego nie zrobił. I chociaż na początku ich cele wydawały się różne, to i tak potem walczyli ramię w ramię. Wtedy chyba się już domyślała, w końcu znali się już dosyć długo, tak już wtedy wiedziała, że to jest coś więcej niż tylko kolejne zadanie. No i ta rozmowa z Valgaavem, kiedy dla nich to była zwyczajna rozmowa, dla niego to wojna psychologiczna potrafiąca znacznie go osłabić. To ona to zauważyła, odwróciła się i krzyknęła: Xellos!!! Wszyscy doskonale wiedzieli, jak takie słowa, połączone z przekonaniem i wiarą w ich słuszność, na niego działają, ale tylko ona rudowłosa czarodziejka przejęła się jego losem. Chwilę potem trzymał ją na rękach, by mogła rzucić Dragon Slave, połączone z mocą broni Dark Stara. Wtedy w tej chwili oboje już wiedzieli co czują, odnaleźli się na polu bitwy i tam zjednoczyli swoje siły. Ta wspólna walka rasy ludzi, smoków, bogów i mazoku nie była zwykłą bitwą, poza walką o losy świata, o przetrwanie i ocalenie była również walką o nich samych. Wtedy to po raz pierwszy zjednoczyły się siły tak wielu ras by wspólnie bronić świata, w którym przyszło im żyć. To wtedy zrozumieli, że skoro ludzie i mazoku mogli wspólnie walczyć to mogą razem żyć.
Przecież to było takie oczywiste, że aż trudno uwierzyć, że żadne z jej przyjaciół niczego nie zauważyło. A może zauważyli, ale nie chcieli nic mówić, może jego gesty nie były aż tak skryte jak mu się wydawało. Teraz to i tak nie ma znaczenia, teraz patrząc w przeszłość przypomina sobie sytuacje, jak ta kiedy położył jej palec na ustach, a ona odskoczyła jak oparzona. Przez cały czas, przez całe swoje życie dopóki jej nie poznał te wszystkie jakże ludzkie zachowania wydawały mu się śmieszne, a nawet głupie. Nie rozumiał jak można poświęcać się dla innych, ryzykować życie w obronie własnych przekonań. Choć żył tak długo nie dane mu było poznać wszelkich pozytywnych uczuć, znał tylko nienawiść, ból, strach, którymi się żywił.
A teraz? Teraz na polanie płonie ognisko, noc jest wyjątkowo ciepła, słychać tylko pohukiwanie sowy i szum wodospadu, na ciemnym niebie świeci srebrny księżyc. Przy ognisku siedzi para kochanków. On gładzi ją po rudych włosach, w jej oczach odbija się blask ogniska, ona wtulona w jego ramiona czuje się bezpiecznie.
Teraz pierwszy raz w życiu czuje, czuje szczęście.
Mimo najszczerszych chęci nie potrafiłam dać wyższej oceny. Ale to nie jest zły tekst, tylko banalny i nie najlepiej sprawdzający się jako samodzielne opowiadanie. Niby jest klamra, która spina początek z końcem, ale po prostu chciałoby się więcej. Sporo w nim było też naiwności, ale podejrzewam, że to wina jego wieku.
Styl był w porządku, przyjemnie się czytało. Większych zgrzytów nie zauważyłam, choć raziło użycie słowa "babeczka" - zupełnie nie pasuje do stylu reszty wypowiedzi. W sumie - przyjemne, choć nie wolne od drobniutkich wad. Widzę potencjał.
Pomysł fajny
Pomysł fajny ale... miałam wrażenie, że chcesz jak najszybciej skończyć. Początek jest piękny ale czytając zakończenie miałam wrażenie, że już ci się nie chce. Mimo wszystko tekścik jest bardzo fajny. :) Gratuluję