Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Wampirzyca Edyta

Rozdział 7: Róża

Autor:manna
Korekta:Dida
Serie:Zmierzch
Gatunki:Fantasy, Komedia, Romans
Dodany:2011-12-11 19:11:30
Aktualizowany:2011-12-11 19:11:30


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

- Mów!

Edyta ziewnęła i wróciła do drzemki.

- Gadaj! Już!

- Sadystka... - mruknęła Edyta.

- Ale podobno byłaś u Swampów na Nowy Rok! - Upierała się Ruth. - Jacy są? Czy ten... Tom jest w porządku?

- A co? - Edyta oparła brodę na rękach. - Jack wyjechał?

Ruth zarumieniła się.

- Nie tak głośno! - syknęła. - To co robię z Jackiem, to moja sprawa.

- To co robię z Izydorem to moja sprawa.

- Ha! - Ruth wstała i zaczęła krążyć nad koleżanką. - Więc do czegoś jednak doszło?

- Nie.

Ruth oklapła.

- Wiesz, nie każdy ma tak bogate życie nocne jak ty - dodała Edyta.

- Właśnie mnie uświadomiłaś - mruknęła zawiedziona Ruth. - Czekałam na historię o kajdankach i pejczach.

- Naprawdę myślisz, że bym ci o tym opowiedziała? - zapytała rozbawiona Edyta.

- No nie, ale nadzieja umiera ostatnia.

W tym momencie nadszedł Izydor i podszedł do Edyty. Ta zachłannie przyciągnęła go do siebie i ucałowała gorąco, komunikując wszystkim wokół, że chłopak należy do niej.

Ruth uśmiechnęła się, sama tworząc sobie dynamiczne obrazy Sylwestra u Swampów.


Po szkole Edyta postanowiła odprowadzić Izydora do domu. Zastanawiała się właśnie, czy nie zboczyć na chwilę w ciemną uliczkę, gdy potrąciła ją przypadkowa dziewczyna. Edyta odwróciła się i zawołała za nią odruchowo. Dziewczyna odwróciła się, a wampirzyca zamarła. Serce zabiło jej szybciej.

Dziewczyna tymczasem skłoniła głowę i przeprosiła szczerze, po czym ruszyła w swoją stronę. Izydor musiał szturchnąć ukochaną, by oprzytomniała. Kontynuowali spacer, ale myśli Edyty krążyły tylko i wyłącznie wokół nieznajomej piękności. Nagle Edyta zorientowała się, że myśli o dziewczynie. Czyżby została lesbijką? Od kiedy?!

Nie dając nic po sobie poznać, gorąco pożegnała Izydora i poszła w kierunku domu. Po drodze spotkała Alinę.

-A nie mówiłam? - odezwała się niespodziewanie dziewczyna, a Edyta przystanęła. - Siedem lat nieszczęść.

Edyta zignorowała ją, choć poczuła niepokój. Zaczęła obawiać się dziwnej Aliny. Czuła na plecach wzrok panny Swamp dopóki nie skręciła. Była tylko jedna osoba, do której Edyta mogła się zwrócić o pomoc i liczyć na zrozumienie.


- No i?

Edyta aż sapnęła. „No i”?!

- Mistrzu, to poważna sprawa! - zawołała urażona. - Zabujałam się w dziewczynie!

- No i? - powtórzył Walenty, nie okazując zrozumienia.

- Nie jestem lesbijką! - krzyknęła Edyta. - Chyba wiedziałabym, gdybym była!

- Prawo połówkowe, Edyto - powiedział spokojnie Walenty.

Wyjaśnił przerażonej wampirzycy, że krwiopijcy mogą mieć wiele połówek, jedną lub też żadnej, niezależnie od płci. Edyta analizowała chwilę tę informację i doszła do wniosku, że w takim razie to wszystko jest całkiem sympatyczne. Dwie połówki, dwa razy więcej krwi. Pozostawało tylko odnaleźć tajemniczą nieznajomą.


Kiedy Edyta rozmyślała nad swoją orientacją seksualną, Róża dopadła Izydora. Zaciągnęła brata do swojego pokoju, upewniła się, że nikt nie podsłuchuje, po czym odwróciła się do niego, skrzyżowała ręce na piersi i zaczęła wykład.

- Zdajesz sobie sprawę, że Edyta jest wampirem - powiedziała i zaraz kontynuowała, nie dając Izydorowi czasu na protesty: -Jesteś jej połówką, prawda? Ta krwiopijczyni podbiera ci krew. Słuchaj, to jest toksyczny związek. Wiem, co mówię. Jeśli nie dasz rady jej rzucić, to miej chociaż kołek w rękawie! Nóż, czosnek, krzyż, wodę święconą, cokolwiek!

Urwała, by nabrać tchu. Izydorowi zabrakło słów. Skąd Róża wiedziała o takich rzeczach?

- Ona cię wykorzysta i porzuci - podjęła Róża. - Chcesz zostać jej niewolnikiem? Nie łudź się, że wampiry posiadają uczucia. To pozbawione skrupułów potwory, wszystkie bez wyjątku!

- Edyta taka nie jest! - zaprotestował Izydor.

- Skąd wiesz? Skąd masz pewność, że nie wodzi cię za nos?

- Róża, przestań!

- One są bezwzględne! Zdolne do wszystkiego! A nade wszystko - Róża przygotowała cios ostateczny - nie będziesz miał z nią dzieci!

Izydor rozdziawił usta.

- Patrząc od strony racjonalnej, ona będzie żyła dłużej od ciebie - mówiła dalej Róża. - I wiesz co? Założę się, że nie uroni po tobie łzy. Nie będzie żadnego romantycznego samobójstwa z miłości.

Mówiła jeszcze, ale Izydor nie słuchał siostry. Minął ją i wyszedł z pokoju. Nie chciał wierzyć w te straszne rzeczy. Edyta była inna. Edyta potrafiła kochać, był tego pewien.

Ziarno zwątpienia, które próbowała zasiać w bracie Róża, padło na jałową ziemię.


Choć Izydor chciał szczerze wierzyć w ukochaną, jedno nie dawało mu spokoju. Właściwie dwie rzeczy nie dawały mu spokoju. Kiedy więc następnego dnia przybiegł do szkoły o wiele za wcześnie i, ku swojemu zadowoleniu, zastał tam już Edytę, bez namysłu zadał jej pytanie. Jedno jej spojrzenie wystarczyło, by chłopak zarumienił się jak piwonia.

- Jak to nie mogę mieć dzieci? Kto ci to powiedział?

Edyta patrzyła na Izydora szczerze zaskoczona.

- No... tak słyszałem... - wymamrotał Izydor.

- Oczywiście, że mogę mieć dzieci! - zawołała Edyta. - Ile tylko zechcę!

- A więc gdybyśmy kiedyś... - zaczął Izydor. - No wiesz... Zeszli się tak porządnie... Moglibyśmy mieć dzieci?

- W sensie, że ty ze mną? - odparła Edyta. - Nie. Tylko sama mogę mieć dzieci. Wprawdzie mistrz uważa, że jestem na to za młoda. Ale za parę lat powinnam być wystarczająco silna.

- Przecież nie urośniesz - zauważył Izydor.

- Owszem. A co to ma do tego? - Edyta nie rozumiała chłopaka. - Nawet nielegalne wampiry, wieczne dzieci, mogą mieć pisklęta.

- Mówisz o zamienianiu ludzi w wampiry? - Upewnił się Izydor.

- Tak! A niby o czym?

Izydor oklapł. Od dziecka wpajano mu trzy najważniejsze cele w życiu człowieka: mieć dom, posadzić drzewo i spłodzić dzieci. Ale jak powiedzieć to delikatnie wampirzycy, która stoi przed tobą i może urwać ci głowę w ułamku sekundy?

- No... ładny wisiorek. - Zmienił temat Izydor.

- Hm? To świństwo? - Edyta wzięła do ręki złowrogi wisiorek. - To od Aliny. Nie wierzę w zabobony, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Chciałabym jeszcze troszkę pożyć. Długo i szczęśliwie.

Izydor otworzył usta, by rozwiązać drugi problem, problem wspólnej śmierci, ale zmienił zdanie. Nie mógł prosić Edyty o coś tak egoistycznego, miał przynajmniej na tyle rozumu.

Edyta, nie zwracając uwagi na zamyślenie chłopaka, zaciągnęła ukochanego w ustronne miejsce, gdzie wykorzystała biedaka. A jednak kłamstwem byłoby stwierdzenie, że „biedak” miał coś przeciwko temu i nie czerpał z tego przyjemności.

Żadne z nich nie miało jednak pojęcia, że ich „szczęście” zostanie wkrótce zakłócone.


Mniej więcej w połowie drugiej lekcji Edyta zajęła się wyglądaniem przez okno. Monotonny głos nauczycielki działał nawet na nią usypiająco. Jednak zaraz potem rozbudziła się i skoczyła na równe nogi. Wszyscy spojrzeli na nią zaskoczeni.

- Ym... Absolutnie się z panią zgadzam! - zawołała Edyta. - To naprawdę ciekawe!

- No cóż... Cieszę się, że chociaż ciebie interesują „Cierpienia młodego Wertera” - wykrztusiła nauczycielka.

- Tak! Ale wie pani, głowa mnie boli. Mogę pójść do pielęgniarki i wziąć jakieś leki?

- T-tak. Idź.

Jednak Edyta nie poszła do pielęgniarki. To na zewnątrz szkoły dostrzegła tajemniczą dziewczynę...

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.