Opowiadanie
Sky
Autor: | Olka136 |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Romans |
Dodany: | 2012-03-11 16:40:23 |
Aktualizowany: | 2012-03-11 20:05:23 |
Tekst, który tu zmieściłam jest tylko i wyłącznie mój, więc zastrzegam sobie wszystkie prawa. Proszę nie kopiować ani nie udostępniać tego tekstu lub jego części bez mojej ewentualnej zgody.
Dzisiaj jak zwykle chciałam iść na dach szkoły oglądać niebo. Wszyscy mówią, że to nic specjalnego, jednak ja tak nie uważam. Dlatego nie spodziewałam się, że spotkam kogoś innego na dachu. Kiedy tylko otworzyłam drzwi na dach zobaczyłam chłopaka. Siedział na prosto drzwi. Zdziwiłam się, dlaczego przed drzwiami skoro dach był taki wielki, ale nie wnikałam w to. Jego włosy były krótkie, koloru brązowego, a oczy czarne. Nikt nigdy tu nie przychodził, więc byłam bardzo zdziwiona. Chwilę wpatrywałam się w niego, jednak dość szybko mnie zauważył. Kiedy tak na mnie patrzył zauważyłam, że jego oczy nie mają w sobie żadnego entuzjazmu. Nie wiem dlaczego, ale poczułam, że w pewien sposób jesteśmy do siebie podobni. W końcu pierwszy spytał:
- Kim jesteś?
- Jestem Olivia, a ty? - przedstawiłam się, a on dalej na mnie patrzył. Moje rude włosy „tańczyły” na lekkim wietrze, a zielone oczy wpatrywały się w chłopaka.
- Nazywam się Alex - przedstawił się. Przez chwilę wydawało mi się, że jest bardzo miłym i energicznym chłopakiem, jednak moje przeczucie zbił jego lodowaty wzrok.
- Dlaczego tutaj jesteś? - spytałam, mając nadzieję, że zaczniemy ze sobą normalnie rozmawiać i, że się uśmiechnie.
- Jestem tutaj żeby zapomnieć o moich problemach - opowiedział - Kiedy patrzę w niebo jakoś dziwnie się uspokajam.
- Ja też - odparłam z uśmiechem, po czym usiadłam obok niego. - Codziennie mam jakieś problemy, więc przychodzę tu żeby się odprężyć.
- No to chyba jesteśmy podobni. - Alex wydawał się być miły, ale ten jego wzrok.... Bardzo mnie to dziwiło.
- Hej - Alex odwrócił się w moją stronę - wydajesz się być taki miły, więc dlaczego masz takie chłodne oczy?
- „Chłodne” mówisz? - Zastanowił się chwilę. - Może dlatego, że dzisiaj napotkałem jeden z większych „codziennych problemów”? - O dziwo, uśmiechnął się lekko.
- Może jestem zbyt nachalna, ale mogę ci jakoś pomóc? - spytałam.
- Nie sądzę - odpowiedział i znów lekko się uśmiechnął. Jego uśmiech był taki... kojący... chyba. - Przychodzisz tutaj codziennie? - Zmienił temat.
- Tak - odpowiedziałam krótko. - A dlaczego pytasz?
- Bez powodu. Ja też przychodzę tu codziennie - powiedział, mimo że nie zapytałam go o to.
- Kiedy tu siedzę i patrzę w niebo, wydaje mi się, że moje problemy znikły albo, że czas się zatrzymał. Szkoda tylko, że to jest niemożliwe. - Uśmiechnęłam się, jednak nie był to uśmiech przepełniony szczęściem. Nie byłam szczęśliwa. Byłam rozczarowana.
- Tak - poparł mnie. - Czasami mam wrażenie, że nikt mnie nie rozumie. Ale jak widzę jest tu jedna osoba, która ma tak samo. Cieszę się. - Alex znów się uśmiechnął. Nagle chłód z jego oczu zniknął. Poczułam się dziwnie szczęśliwa. Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy dość długo, ale w końcu poszliśmy do domów.
Następnego dnia powiedziałam o Alexie mojej najlepszej przyjaciółce Rosette. Rose (tak ją nazywam, bo dla mnie Rosette to za długie imię) jest naprawdę ładną dziewczyną. Gdyby nie była taką chłopczycą pewnie chłopcy uganialiby się za nią. Ma krótkie, jasnobrązowe włosy i piękne złote oczy, co jest bardzo niespotykane. Jak zawsze miała na sobie jeansy i T-shirt. Nigdy nie ubrała się „dziewczęco”. Bardzo różni się ode mnie, jednak mimo wszystko zawsze mogę się jej wygadać, zwierzyć ze swoich problemów - za to ją kocham.
- Przedstawisz mi go? - spytała Rose kiedy skończyłam mówić.
- Tylko, ja nie wiem czy go jeszcze kiedykolwiek spotkam - odpowiedziałam mając nadzieję, że sobie odpuści. Czasami jest trochę zbyt nachalna i tak naprawdę w środku jest trochę dziewczęca, ale tylko, jeżeli chodzi o wybór filmów czy przygotowania do randek - zawsze pomaga dziewczynom z klasy.
- No to trudno. - Udawała, że jest jej smutno. Znałam już tę minę. Kiedy zobaczyła, że się na to nie nabiorę, temperament znów do niej wrócił. - W takim razie dzisiaj idę z tobą na dach.
- Po co? - Myślałam, że moja głowa zaraz wybuchnie. Czasami Rose zachowuje się jak dziecko i to ja muszę się nią „opiekować”. Za co?!
- No żeby zobaczyć czy ten twój Alex tam jest. - Uśmiechnęła się dziwnie. Pewnie myślała, że się w nim zakocham. Zawsze tak myśli, nieważne, jakiego chłopaka spotkam.
- On nie jest „mój” - poprawiłam ją. - Ale dobrze. Chodź - zgodziłam się.
Poszłyśmy tam razem. Dość szybko doszłyśmy do drzwi prowadzących na dach. Otworzyłam je, a przede mną pojawił się chłopak. Alex znów tam był. Kiedy usłyszał kroki odwrócił się w naszą stronę. Myślałam, że uśmiechnie się jak wtedy, gdy rozmawialiśmy, ale na jego twarzy nie było żadnej radości, wręcz przeciwnie - na jego twarzy znów malował się smutek. Przywitał się z nami, a później nastąpiła trochę niezręczna cisza. W końcu ja jako pierwsza przerwałam tę wkurzającą ciszę i przedstawiłam Alexowi Rose. Trochę razem porozmawialiśmy, znów lepiej się poznaliśmy. Po chwili Rose popatrzyła na swoją komórkę i krzyknęła:
- Kurcze! Już piętnasta?! Muszę już iść! Sorki - przeprosiła i pobiegła w stronę drzwi. Kiedy już jej nie było, znów razem z Alexem rozmawialiśmy o wielu rzeczach. Tak było już codziennie. Z dnia na dzień poznawaliśmy się coraz lepiej. W końcu mogliśmy nazwać się „przyjaciółmi”. Kiedy już to wiedziałam, mogłam spytać dlaczego wtedy jego oczy były bez wyrazu, dlaczego był smutny, a on odpowiedział:
- Tamtego dnia zobaczyłem jak moja dziewczyna jest na randce z moim najlepszym przyjacielem. Nie wiem czy mnie zauważyli, ale już mnie to nie obchodzi. Następnego dnia zobaczyłem ją na szkolnym korytarzu. Próbowała ze mną normalnie rozmawiać, jakby nic się nie stało. Coś we mnie wrzało. Powiedziałem jej, że widziałem ją na randce z nim. A ona próbowała się tłumaczyć. Nie chciałem jej słuchać, więc uciekłem. - Westchnął. - Jestem beznadziejny, nie? - Uśmiechnął się ale dobrze wiedziałam, że to nie był szczery uśmiech.
- Nieprawda - zaprzeczyłam. - Ja bym pewnie się w szkole nie pokazała. Jesteś silny. - Próbowałam go pocieszyć. - Mam dla ciebie jedną radę, jeśli chcesz.
- Jaką? - spytał zaciekawiony.
- „Jeśli zgubisz coś po drodze, zawsze możesz to stworzyć znowu” - zacytowałam. - Rose zawsze tak mówi. To naprawdę pomaga. - Uśmiechnęłam się.
- Ale jak stworzyć coś, co się utraciło? - spytał Alex, myśląc nad tym co powiedziałam.
- Nie wiem. Każdy rozwiązuje to na swój własny sposób. Musisz po prostu znaleźć swój - powiedziałam, a on otworzył szeroko oczy.
- Już wiem! - Wstał gwałtownie. - Pójdę do niej i spróbuję jej wybaczyć.
- Dobrze. - Zdobyłam się na uśmiech. Nie wiem, dlaczego ale w środku czułam smutek. Chciało mi się płakać. - Powodzenia - powiedziałam, kiedy był już przy drzwiach. Kiedy wychodził usłyszałam coś jakby mówił „dziękuję”. Kiedy wyszedł nie mogłam już powstrzymać łez. Same cisnęły mi się do oczu. Wtedy przyszła do mnie Rose.
- Co się stało? - spytała zatroskanym głosem.
- Alex... poszedł wybaczyć swojej dziewczynie - powiedziałam cicho. Moja twarz była mokra od łez. - Powiedziałam mu żeby to zrobił.
- Ale dlaczego?! - spytała Rose nie mogąc mnie zrozumieć. - Przecież go kochasz!
- Właśnie dlatego! - krzyknęłam - Kocham go! Dlatego chcę żeby był szczęśliwy! - powiedziałam, a po mojej twarzy spłynęły kolejne łzy. „Dlaczego nie zorientowałam się wcześniej, że go kocham?”, pytałam samą siebie. Rose próbowała mnie uspokoić. Jednak nie szło jej to zbyt dobrze. Długo płakałam, ale w końcu Rose zdołała mnie uspokoić. Tę noc spędziłam u niej. Nie chciałam wracać do domu z moimi czerwonymi od płaczu oczami. Rodzice nie daliby mi spokoju. U Rose rozmawiałyśmy naprawdę długo. Dopiero po północy zasnęłyśmy.
Następnego dnia postanowiłam iść na dach jak zwykle. Jednak nic już nie będzie jak zwykle. Otwierając drzwi na dach chciałam zobaczyć Alexa. Jednak nie było go tam. Poczułam jakby wszystkie te chwile, które razem spędziliśmy znikły. Znowu poczułam smutek, a po mojej twarzy znów spłynęły słone kropelki wody. Znów zaczęłam płakać.
Nic nie mówiłam, upadłam na kolana, a twarz skryłam w dłoniach. Nawet nie wiedziałam, kiedy ktoś mnie objął od tyłu. Poczułam przyjemne ciepło.
- Znalazłem odpowiedź - powiedział. Wiedziałam, że to był Alex.
- Hę? Nie wiem, o czym mówisz - powiedziałam próbując zwyciężyć łzy.
- Wiem jak mogę stworzyć znowu to, co straciłem.
Milczałam.
- Będąc z tobą - powiedział łagodnym głosem. - Jestem pewny, że nic nie straciłem. Tylko zyskałem.
- Raany! - Odsunęłam się od niego. - W ogóle cię nie rozumiem. Poszedłeś w ogóle do tej dziewczyny?
- Nie - opowiedział.
- Czemu? - Nie mogłam go zrozumieć.
- Bo ona kocha mojego przyjaciela.
- Aha... - Zastanowiłam się chwilę. - Ale nadal nie rozumiem jak mogłeś niczego nie stracić tylko zyskać?!
- Bo moi przyjaciele są szczęśliwi i my też, prawda? - Po ostatnich uśmiechnął się do mnie. Znów mnie przytulił, nigdy nie czułam się szczęśliwsza. Niebo było wtedy... - no właśnie, jakie? Nie pamiętam. Tamtego dnia moje oczy były zwrócone na osobę, którą kocham najbardziej. Nawet w najśmielszych snach nie myślałam, że w tym miejscu spotka mnie coś takiego. Na pewno będę dalej kochać niebo...
,,Dzisiaj jak zwykle chciałam iść na dach szkoły oglądać niebo. Wszyscy mówią, że to nic specjalnego, jednak ja tak nie uważam. Dlatego nie spodziewałam się, że spotkam kogoś innego na dachu. Kiedy tylko otworzyłam drzwi na dach zobaczyłam chłopaka. Siedział na prosto drzwi. Zdziwiłam się, dlaczego przed drzwiami skoro dach był taki wielki, ale nie wnikałam w to. ''
Zbyt wiele razy powtarzasz słowo ,,dach''
Co do tekstu to mnie nie powaliło ale nie było też źle. Takie coś do poczytania gdyż nie jest to żaden oryginalny temat, sposób pisania też nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym. W jednej chwili nawet natrafiłam na zdanie, które przewija się w większości tego typu tekstach. No ale ni jest tak źle wystarczy popracować. Trochę pracy i może wyjść coś naprawdę dobrego! Wierzę w ciebie! :]
Hmmm...
Intrygujące...