Opowiadanie
...Halo, gdzie jesteś?
XXIV
Autor: | Taco |
---|---|
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Dramat, Komedia, Obyczajowy, Romans |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Yaoi/Shounen-Ai, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2014-09-05 08:00:32 |
Aktualizowany: | 2014-08-15 15:11:32 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Proszę nie kopiować.
Siedziałem akurat z Karolem na klatce schodowej, kiedy napadła nas Maryjka.
-Cześć! - rzuciła, obejmując nas ramionami.
Odpowiedzieliśmy powitaniem.
-Gdzie byłaś wczoraj? Szukałem cię, myślałem, że chcesz wiedzieć co z psem? - zwróciłem się do niej.
-Ach, no tak, tak! Musiałam coś załatwić... Więc! Co z nim? - odparła.
-Z kim? - udałem zdziwienie.
-Nie drocz się!
-Wszystko dobrze - uciszyłem ją - Za dwa dni możesz go odebrać. Już się goi, ale trochę potrwa zanim odrośnie mu sierść.
Uśmiechnęła się od ucha do ucha i usiadła między nami.
-Zaraz, ty go chcesz do siebie wziąć? - zapytał Karol.
-Tak, a co?
Spojrzał na nią znacząco.
-No co?! Dam radę. Będę z nim chodzić na spacery... i wy też - wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.
-Chyba żartujesz! Ja nie znoszę psów - sprzeciwił się.
-Ale tego będziesz kochać!
-Ty się na to godzisz? - spytał mnie.
Przekrzywiłem głowę, dając w delikatny sposób do zrozumienia, że nie mam większego wyboru. Pokręcił tylko głową i poczochrał Maryjkę po włosach.
Przytuliła się do niego, nagle posmutniała.
-Co jest? - zdziwił się.
-Nic.
-To czego się przytulasz?
-Nie mam co ze sobą zrobić, to się przytulam. Dlaczego faceci nie mogą tego zrozumieć?
Westchnęła, przewracając oczami. Zaczęła się intensywnie wpatrywać w moje nogi, co zrobiło się denerwujące.
-Wiesz, mógłbyś sobie kupić nowe spodnie - powiedziała z niewinną miną - te są w strasznym stanie.
Uniosłem brwi zdziwiony.
-Jakoś mi nie przeszkadzają. Poza tym, po co marnować kasę.
-Ale wyglądają jakby miały się rozsypać pod najlżejszym dotykiem. Musze cię zabrać na zakupy - parsknęła śmiechem, klepiąc mnie w udo. Przewróciło mi się przez to w żołądku.
-Jezu, nie patrz tak na mnie... - uśmiech zszedł jej z ust.
-Jak?
-Jakbyś miał mi przyłożyć - wymamrotała. Karol się nam przyglądał bez słowa.
-Nie mam takiego zamiaru.
-Ale tak wyglądałeś - wtrącił.
Zamrugałem ze zdziwienia. Otworzyłem usta, po czym je zamknąłem.
-Nie biję ludzi bez powodu - warknąłem wstając.
-Okeeej... Ej, a ty gdzie idziesz? - zdziwił się Karol.
-Umówiłem się.
-A.
Następnego dnia obudziłem się w nieznanym mi miejscu. Leżałem płasko, wpatrując się w lampę. Leżałem w czyimś łóżku, a ten ktoś leżał obok, odwrócony do mnie plecami.
Usiadłem powoli i oparłem się o zimną ścianę. Zbierałem się do kupy. Przetarłem oczy, po czym z ust wyrwało mi się nie za ciche „Och”, kiedy przypomniałem sobie poprzedni wieczór. Chyba coś wziąłem, bo były to tylko fragmenty.
Mężczyzna obok, przeciągnął się i przekręcił głowę w moją stronę. Otworzył oczy.
-Cześć - powiedział z sennym uśmiechem, patrząc mi w oczy.
-Cześć - odpowiedziałem mechanicznie.
Ale jak on ma na imię?
Wtedy jego wzrok przesunął się na mój brzuch i zrobił wielkie oczy.
-O kurwa - szepnął. Przypomniałem sobie o bliznach.
-Chyba już mnie widziałeś, co? - zapytałem.
-... Ciemno było... - szybko odwrócił wzrok, niepewny co ma zrobić.
Westchnąłem i wygrzebałem się z łóżka.
-Mogę skorzystać z kibla?
-Tak, jasne - odpowiedział szybko - Jest po lewej...
Czułem na sobie jego wzrok, kiedy zgarniałem rzeczy z podłogi. Nie pofatygowałem się ich zakładaniem a od razu poszedłem we wskazanym kierunku. Na korytarzu jak i w jego pokoju leżały książki. Odnalazłem łazienkę, co nie było trudne i od razu wszedłem pod prysznic. Puściłem wodę prosto na głowę. Nie zamykając kabiny, rozglądałem się po pomieszczeniu. Była dość duża i nie wyglądała, żeby należała do przeciętnego studenta, z przeciętnym budżetem. Poza tym na umywalce leżały kobiece kosmetyki. Więc albo to nie było jego mieszkanie, albo zwyczajnie miał współlokatorkę. Nad umywalką wisiało duże lustro. Stałem tak chwilę, przyglądając się swojemu odbiciu w obłokach pary wodnej, wypełniającej łazienkę. Nie dziwię się, że się przestraszył, nie wyglądałem najlepiej. Przechyliłem głowę, moje odbicie zrobiło to samo. Cóż, byłoby dziwne, gdyby tak się nie stało, prawda?
Kiedy wyszedłem, skierowałem się intuicyjnie do wyjścia. Po drodze natknąłem się na niego.
-Ah, hej... Masz ochotę na kawę? - zagadał niezręcznie.
Uniosłem kącik ust, mając nadzieję, że wyszło to jak uśmiech.
Przeszliśmy w prawo, do przestronnej kuchni. Meble jak wszędzie, były jasne. Z wizerunkiem „dobrego domu” kłóciły się butelki po alkoholu na blatach i podłodze. Za drewnianym stołem spała drobna dziewczyna, opierając głowę i ramiona na blacie.
-Basia, chcesz kawę? - zwrócił się do niej. Nie otrzymał odpowiedzi.
-Baśka! - walnął nogą w stół. Dziewczyna się wzdrygnęła i powoli uniosła głowę.
-Czego, kurwa? - warknęła. Wyglądała przy tym na naprawdę wkurzoną.
-Chcesz kawy? - powtórzył.
-Chcę - wyprostowała się na krześle - A to kto? - spytała zauważając mnie.
-To jest... - zawahał się - znajomy.
-Aaaa. A gdzie jest Darek?
-Skąd mam wiedzieć? - zapytał wstawiając wodę.
Usiadłem koło dziewczyny, nazwanej Basią. Miała rozmazany makijaż, tworzący ciemne sińce pod oczami. Opierała się swobodnie o oparcie krzesła i śledziła ruchy chłopaka, który właśnie szukał czegoś po szafkach, nie kwapiąc się mu pomóc.
-To twój dom? - spytałem Basi.
-Nie, siostry.
-A... Tak w ogóle, to gdzie my jesteśmy?
-...Nie wiesz? - zdziwiła się.
Pokręciłem głową.
-Ja w sumie też nie bardzo pamiętam jak się tu znaleźliśmy - wtrącił chłopak.
-Jarek, zamilcz. Twój głos mnie irytuje.
Uniósł ręce w obronnym geście, po czym zalał kawę i postawił przed nami na stole. Kiwnąłem głową w podziękowaniu.
-Jesteśmy na Dębcu - odpowiedziała na moje pytanie.
Zmarszczyłem brwi.
-Na Dębcu, czyli... To jest... W którą stronę od centrum?
-Południowy wschód. Nie jesteś stąd?
-Nie.
-To jak wy się w ogóle poznaliście? Tak z ciekawości pytam.
Popatrzyliśmy po sobie.
-Chyba przez Adama.
-A, to możliwe... - zastanowiłem się biorąc łyk kawy.
Starałem się sobie przypomnieć, jak to było. Spotkaliśmy się w jakimś barze, faktycznie z Adamem i jego znajomymi. Między innymi z Jarkiem. Ale w takim razie gdzie się podziała reszta? Nie miałem ochoty o tym myśleć.
-Ym... Przepraszam że o to pytam, ale jak ty w ogóle masz na imię? - zwrócił się do mnie Jarek.
-Alex.
-Aleksander? - zastanowiła się Basia.
Przytaknąłem. Spojrzała na zegarek i jęknęła przeciągle.
-Kurwa mać! Muszę iść - stwierdziła wstając.
-Gdzie?
-Do młodego. Miałam pomóc mu w lekcjach...
-I pójdziesz taka wymięta?
-No a co? Jeszcze flaszkę mu postawię, żeby lepiej się uczyło. Dobra ze mnie siostra, co? - wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
Wyszła z domu trzaskając drzwiami, a Jarek pokręcił głową z politowaniem.
-Ja też już pójdę - powiedziałem łykając szybko kawę.
Odezwał się dopiero kiedy wstawałem.
-Alex, a może zostaniesz... jeśli chcesz?
-Pytasz z uprzejmości, czy jak?
-Nie, tak po prostu. Gdyby tak zwyczajnie, bez zobowiązań? - zapytał zupełnie szczerze.
Popatrzyłem na niego, zastanawiając się nad propozycją. W końcu pokręciłem głową.
-Przykro mi, to nie dla mnie.
Uśmiechnął się delikatnie i wzruszył ramionami.
-No cóż, zawsze warto zapytać.
Skierowałem się do wyjścia, kiedy sobie coś przypomniałem.
-Hej, wiesz gdzie są moje trampki? - spytałem.
I przez to pytanie, wyszło jakoś tak, że znowu wylądowaliśmy w łóżku.
Wyszło też tak, że wyszedłem od niego dopiero wieczorem. Dzień upłynął nam w zasadzie na leżeniu. No...nie tylko, ale w większości. W jakimś momencie usłyszeliśmy, że wróciła Basia i z kimś rozmawia, ale pobyła chwilę i poszła. Właścicielki domu nie spotkałem. Kiedy się żegnaliśmy, pocałował mnie. Stał w drzwiach i patrzył za mną, jak przechodziłem przez furtkę. Nigdy w życiu nie doświadczyłem czegoś takiego. Mimo że nie było w tym miłości, nie było też złości, ani czystego pożądania. Była za to... namiętność. Potrzeba bliskości. Dlatego właśnie zapomniałem zapytać, w którą stronę mam iść, żeby trafić do domu. Szedłem więc na chybił trafił, aż spotkałem kogoś i spytałem o drogę. Okazało się, że to w przeciwną stronę i musiałem się cofać. Trochę mi zajęło odnalezienie właściwego przystanku, po drodze błądziłem, poza tym zrobiło się ciemno. Wsiadłem do pustego autobusu i zająłem miejsce na tyle, przy oknie. Przypomniał mi się jeden z pierwszych dni mojej „podróży”. Wtedy też jechałem pustym autobusem. Dobry nastrój już dawno uleciał, więc bez oporów poddałem się wspomnieniom. Pojedyncze krople deszczu spłynęły po szybie, potem kolejne i tak się powoli rozpadało. Przed oczyma stanął mi obraz matki. Siedziała naprzeciwko, na fotelu, z założoną nogą na nogę i się na mnie patrzyła. Po oknie pod którym siedziała, spływał deszcz, cicho szumiąc. Ręce na udzie splotła jak do modlitwy. Mówiła że się modli za mój powrót do zdrowia. Ale przecież nie byłem chory. Ale to norma, wmawiali mi mnóstwo rzeczy.
To tyle. Całe wspomnienie. W zasadzie nic nie znaczące, ale widocznie zrobiło na mnie mocne wrażenie. Nie wiem ile miałem wtedy lat, ale nie dostatecznie dużo, by się matki nie bać. Później... Nie. Później też się jej bałem, ale wiedziałem już, że nic mi nie może zrobić, a jak już to z pomocą ojca. Z wiekiem stałem się od niej silniejszy.
Strach. Teraz, z tym wspomnieniem płynęło tylko dziwne uczucie pustki. Wszystko wyblakło z biegiem czasu, a także pod wpływem terapii, jakby nigdy się nie zdarzyło. Zaraz po tej myśli przyszedł bunt. To się zdarzyło naprawdę, wszystkie te uczucia, ból, upokorzenie, zagubienie, zawód... to było naprawdę. Dlaczego nikt się tym nie przejmuje? Dlaczego nikt się mną nie przejmuje?
Bo nie wiedzą. Bo nikomu nie powiedziałem. Nie chcę, żeby ktoś przejmował się mną tylko dlatego, że zostałem... skrzywdzony. Stałem się psychiczny.
Zrozumiałem to, zrozumiałem też, że chcę, aby zostali ukarani. Chcę zadośćuczynienia. Chcę normalnie odczuwać, uśmiechać się, kochać.
Wiem, że mogę, nie wiem jak.
Uu Alex .. Żeś sie puścił z jakimś chłopem! XD Ty niegrzeczny chłopcze xD ~
uu , Alex szykuje zemste na " rodzicach " za to wszustko co uczynili? Ciekawe. :3