Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Bo wszystko jest możliwe

List

Autor:ISKIERKA
Korekta:Dida
Serie:Slayers
Gatunki:Fantasy, Przygodowe, Romans
Dodany:2012-04-09 12:06:07
Aktualizowany:2012-04-09 12:06:07


Następny rozdział

Wszelkie prawa autorskie zastrzeżone.


Od autora : Na początku chciałabym napisać kilka słów od siebie. Więc tak muszę przyznać, że dosyć długo nosiłam się z zamiarem dodania tego opowiadania. Pisząc je starałam się poruszać wartości uniwersalne takie jak miłość i przyjaźń, które zostaną wystawione na ciężką próbę. Dlatego zachowanie bohaterów może nieco odbiegać od normy, ale jest to zabieg celowy. Starałam się pokazać ich z nieco innej strony, a jednocześnie nie zatrzeć indywidualności każdej z postaci. Tak więc będzie to opowiadanie o przyjaźni, nadziei, wierze oraz miłości, o tych radosnych i smutnych stronach życia.



Blask ogniska oświetlał izbę, było w niej cicho i spokojnie. Choć na dworze szalał wiatr, a deszcz padał obficie, w środku panowała cisza, przerywana chrapaniem Gourry’ego. Zel siedział przy stoliku i w milczeniu pił gorącą herbatę, Amelia przeciągała się leniwie, wpatrzona w strugi deszczu spływające po szybie. Sylphiel z zainteresowaniem i w wielkim skupieniu czytała tekst starej księgi, którą trzymała na kolanach, obok niej siedziała Lina i z równie poważną miną śledziła tekst wzrokiem. Było cicho, naprawdę cicho i spokojnie, rozżarzone drewno szybko spalało się w ognisku, dając jeszcze więcej przyjemnego ciepła i światła. Zel wziął ostatni łyk herbaty i skierował wzrok w kierunku Liny. Widząc wielkie zainteresowanie i poważną minę rudej czarodziejki zbliżył się do niej i Sylphiel, lecz zanim zdążył coś powiedzieć Lina uprzedziła go:

- Nie przeszkadzaj, zaraz skończymy. - Dziewczyna całkowicie pochłonięta lekturą nawet nie spojrzała w jego stronę

- Nie mam zamiaru wam przeszkadzać, chciałbym tylko wiedzieć co tak was zainteresowało.

- Zaraz Zel zaraz - urwała krótko Lina, po czym przewróciła karty księgi i natychmiast wróciła do lektury.

Po krótkiej chwili Lina podniósł głowę z nad księgi i widząc pytającą minę Zela zaczęła:

- Już mówię, czytałyśmy o bardzo potężnym zaklęciu, ale jego potęga nie polega na niszczycielskiej mocy, lecz na mocy uzdrawiana. Do jego wypowiedzenia potrzebna jest kapłanka o czystym sercu i jasnym umyśle, której wewnętrzna siła wprowadzi ludzi chcących uzdrowić kogoś w trans, a potem sprowadzi ich z powrotem. To zaklęcie jest o tyle nietypowe, że swoją mocą i mocą ludzi chcących ratować drugiego potrafi wyrwać tę osobę szponom śmierci.

- Jak to? Czy to znaczy, że potrafi wskrzesić martwą osobę?

- Coś w tym stylu Zel, ono nie wskrzesza zmarłych to niemożliwe, ale każdy człowiek przez krótki moment po śmierci znajduje się pomiędzy wymiarami i zanim przejdzie z jednego do drugiego można go jeszcze przywołać z powrotem, wykorzystując jego życiową siłę.

- Sylphiel - Teraz Lina zwróciła się w stronę siedzącej obok niej kapłanki. - Zdołałabyś rzucić takie zaklęcie, wiem, że to trudne, ale może komuś uratować życie, no i kto wie może by na tym zarobić.

Sylphiel milczała przez moment, wpatrując się w skomplikowane słowa zaklęcia, po czym zaczęła mówić:

- Samo zaklęcie to dopiero początek, po jego wypowiedzeniu powinien pojawić się przewodnik z pogranicza różnych wymiarów, który będzie potrzebował od ludzi chcących ratować innego człowieka ich energii w przeróżnych postaciach, dopiero później po jej otrzymaniu będzie mógł sprowadzić tę osobę z powrotem, o ile nie będzie za późno. Myślę, że tak, że potrafiłabym tego dokonać. Wymagałoby to ode mnie wielkiego skupienia i sporo energii ale dałabym radę.

- Super! Gdybym była kapłanką też bym była w stanie to zrobić.

- Lina kapłanką, tego jeszcze nie było. - Gourry dopiero co się przebudził, nie zdążył jednak dokończyć zdania, poczuł ból w okolicach żołądka i bezwładnie opadł z powrotem na krzesło.

- Nie wypowiadaj się na tematy, o których nie masz pojęcia - skwitowała go Lina, opuszczając uniesioną pięść.

- Panienko to go boli! Tak nie można, przecież możesz mu coś zrobić.

- Daj spokój Sylphiel, nic mu nie zrobię, z resztą powinien się już do tego przyzwyczaić.

- Może zmienimy temat i zajmiemy się poważniejszymi rzeczami, co ty na to? - Zel spojrzał z powagą na Linę siedzącą obok Sylphiel.

- Dobrze, już dobrze ,z resztą chciałam to zaproponować ale mnie ubiegłeś. - Lina wstała z podłogi i usiadła przy stole, podobnie jak reszta jej towarzyszy

- Zel co masz na myśli mówiąc poważniejsze rzeczy. - Gourry, trzymając się za brzuch, stał już na nogach, lecz tym razem odszedł trochę dalej od Liny i usiadła po przeciwnej stronie stołu.

- List Gourry, list, który dostałam kilka dni temu, ale tyczy się nas wszystkich. Tak, jeśli wierzyć temu co jest tu napisane, to ktoś pragnie się z nami spotkać, ponieważ potrzebuje naszej pomocy. - Lina wyjęła z kieszeni szarą kopertę, na której widniał napis: „Do Lina Inverse, Gourry Gabriev, Zelgadis Greywords i Amelia Will Tesla Seyruun”.

- I co w tym takiego niezwykłego, że ktoś potrzebuje naszej pomocy? Jako obrońcy prawa, miłości i sprawiedliwości powinniśmy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby pomóc temu biedakowi. - Amelia energicznie zerwała się z krzesła.

- Nie tak szybko Amelio. - Wiedząc czym kończą się przemówienia małej księżniczki Lina szybko ostudziła jej zapał. - Zastanawiające jest to, że niby skąd ten ktoś wiedział gdzie jesteśmy, że razem podróżujemy i że w ogóle będziemy chcieli się tym zająć. Nie ma tu nawet nadawcy, tylko prośba o pojawienie się w starym zamczysku za kilka dni.

- To akurat proste pieniądze, spójrz na tę sumę Lino. - Gourry wskazał palcem zera na końcu wiadomości.

- Milcz!!! Myślisz, że ktoś może tak po prostu kupić sobie piękną i genialną czarodziejkę Linę.

Odpowiedź była oczywista i padła z ust wszystkich towarzyszy:

- Tak.

Zel wstał z krzesła i podszedł do okna, deszcz już prawie nie padał, ale niebo wciąż było pochmurne.

- Wiec masz zamiar odpuścić? No skoro nie interesuje cię ta sprawa.

- A kto powiedział, że mnie nie interesuje, pójdziemy na umówione miejsce, to niedaleko, ale nie dla pieniędzy, po prostu jestem ciekawa i tyle. Wyruszymy tam rano i jak dobrze pójdzie będziemy na miejscu za dwa dni.

- Mam nadzieję, że tam dadzą nam coś porządnego do jedzenia, bo umieram z głodu.

- Gourry, nareszcie zaczynasz mówić z sensem, czyżby twój mózg zaczął normalnie pracować.

- To nie mózg Lino, to żołądek.

Sylphil zamknęła księgę i położyła ją na stoliku, wstała i podeszła do okna.

- Jutro się z wami pożegnam, udam się do wioski, gdzie już dawno nie byłam, może ktoś będzie tam potrzebował mojej pomocy.

W nocy było spokojnie, deszcz przestał padać, a wiatr uspokoił się. Rano po śniadaniu wszyscy wyruszyli w drogę na umówione miejsce spotkania. A że zapasy sporządzone kilka dni temu zadziwiająco szybko się skończyły Lina i Gourry nie byli w najlepszym nastroju. Po kilku godzinach drogi Sylphiel oznajmiła, że niedaleko stąd jest wioska, do której zamierzała się udać więc muszą się pożegnać. Ale brak zapasów i wizja kilkudniowej drogi bez jedzenia spowodowała, że wszyscy zgodzili się pójść do wioski i zrobić solidne zakupy. Następnie pożegnali się z Sylphiel i poszli w swoją stronę.

- O czym rozmyślasz Lino, zawsze jesteś bardzo rozgadana, a teraz milczysz, coś nie tak? - Z rozmyślań wyrwał ją głos Zelgadisa.

Lina rzeczywiście dziwnie się zachowywała, zawsze podczas drogi nie mogła usiedzieć w spokoju pięć minut, a teraz sprawiała wrażenie jakby jej nie było. Popatrzyła na Zela, który teraz zaczynał się robić niespokojny o jej nienaturalne zachowanie.

- Zastanawiam się, co zmusiło tego kogoś do odszukania nas i napisania listu, a z drugiej strony skoro to taka ważna sprawa, to dlaczego sam z nami nie porozmawia tylko zostawia anonimy na wycieraczce.

- Myślisz, że to może być jakaś pułapka albo podstęp?

- Wszystko możliwe, ale jeśli to rzeczywiście jest pułapka, to osoba, od której dostałam ten list, musi być bardzo potężna i dobrze przygotowana na nasze przybycie, poza tym to równie dobrze może być osoba, która naprawdę potrzebuje naszej pomocy i zadała sobie dużo trudu, żeby nas odnaleźć.

- Ciekawa teoria Lino, naprawdę ciekawa. - Lina przystanęła i odwróciła się błyskawicznie, ku swojemu zdziwieniu ujrzała Xellosa z uśmiechem na twarzy.

- Xellos! Co ty tu robisz?!

- Cóż tak się składa, że przysłuchiwałem się waszej rozmowie od jakiegoś czasu i postanowiłem się wtrącić. Ale według mnie to raczej nie jest żaden podstęp.

- Pojawiasz się nie wiadomo skąd, podsłuchujesz i…. Zaraz, a skąd ty wiesz, że to nie jest podstęp?!

- Tak się składa, że ja również dostałem list o podobnej treści co ty, a raczej tak jak ty znalazłem go.

- To nie wyjaśnia faktu, skąd wiesz, że to nie jest pułapka i że lisy jest od tego samego nadawcy. Więc przestań ściemniać i powiedz lepiej o co chodzi.

- Och Lino, myślisz, że ja wszystko wiem, to są tylko moje przypuszczenia, nie powinnaś ich brać pod uwagę. - Na twarzy Xellosa pojawił się charakterystyczny uśmieszek.

- Ty nie przypuszczasz, ty wiesz!!! - Twarz Liny automatycznie przybrała groźną minę, co w jej przypadku nie wróży nic dobrego. - Wygląda na to, że znowu czeka nas wspólna podróż i kto wie co jeszcze więc bądź tak miły i powiedz, co wiesz, a oszczędzisz sobie wielu kłopotów.

Lina zrobiła teraz minę jakby chciała rzucić w Xellosa potężnym zaklęciem. Po licznych przygodach Lina poznała kapłana na tyle dobrze by zdawać sobie sprawę, że już samo pojawienie się go jest podejrzane. Co prawda nawet gdy ich cele na początku wydawały się różne i tak później walczyli po jednej stronie, to nie mogła darzyć go zaufaniem. Zel, który dotąd tylko przysłuchiwał się rozmowie, podszedł powoli do Xellosa i prawie przez zamknięte usta wycedził półgłosem:

- Mów co wiesz, nie pogrywaj z nami.

- Dobrze już dobrze, powiem wam co wiem. Więc, jak dostałem ten list z datą i miejscem spotkania postanowiłem pojawić się tam trochę wcześniej i sprawdzić co to za miejsce i powiem wam, że sam byłem zdziwiony. Miejsce, na które mamy się stawić, to nic innego jak prastary zakon, o którym nikt nic nie wie, jego historia owiana jest tajemnicą. Nikt nie wie jak się tam dostać na nauki, ani jak z niego wyjść. Ale dowiedziałem się, że od pewnego czasu do zakonu przychodzą różni ludzie, goszczą tam najwyżej dwa dni, a następnie opuszczają zakon.

- To wszystko potwierdza tylko moje obawy.

- Co chcesz przez to powiedzieć Lino? - Jedną z najbardziej denerwujących rzeczy w Xellosie prócz notorycznego przytkania palca do ust i słów „To tajemnica”, kiedy zadawało się mu jakieś rzeczowe pytanie, była jego niesamowita beztroska, doprowadzająca ludzi do szału.

- Jak to co?! Jeszcze nie wiem o co w tym chodzi, ale zastanówcie się!!! Kto prosi o pomoc nieznajomych czarodziejów i mazoku, przecież to wróży tylko jedno - poważne kłopoty!!!

- Panno Lino może w takim razie powinniśmy zignorować ten list i zająć się czymś pożytecznym, na przykład walką o sprawiedliwość, to by było o wiele bezpieczniejsze.

Lina opuściła głowę na piersi i wzięła głęboki oddech po czym zwróciła się do Ameli:

- Może by i było bezpieczne, ale czy rozsądne? Pójdziemy tam i wysłuchamy tego co mają do powiedzenia, przecież nie musimy przyjmować ich propozycji, ale wypadałoby się dowiedzieć, co jest aż tak ważne dla magów, którzy się tam uczą, że sami nie mogą sobie z tym poradzić Poza tym, nurtuje mnie jeszcze jedna sprawa, Xellos powiedział, że przychodzą tam różni ludzie, to nieco dziwne, że wpuszczają do zakonu obcych ludzi, być może nie jesteśmy jedynymi, których poproszono o pomoc, ale żeby się dowiedzieć czego chcą...

- Musimy tam pójść i wypytać ich i o wszystko - dodała entuzjastycznie Amelia.

- Dokładnie tak Amelio. - Głos Liny był o wiele poważniejszy od głosu małej księżniczki.

Xellos zrobił dwa kroki naprzód, odwrócił się do Liny i reszty i uśmiechając się dodał:

- No to na co jeszcze czekamy, chodźmy, do zakonu jeszcze kawał drogi, przecież nie możemy się spóźnić na spotkanie.

Następny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Socki : 2012-05-26 11:50:05
    :)

    Nie mam zwyczaju pisania czy mi się podobało czy nie na samym początku...takie opinie wygłaszać na samym końcu, prawda?

    Dlatego teraz pozostaje mi życzyć POWODZENIA :)


    Guennh- tak jak mówiłyśmy :) Slayersi nigdy nie zginą :3

  • Guennh : 2012-04-12 10:07:39
    Fajnie fajnie

    Miło widzieć, że Slayersowa zajawka chociaż w tym małym stopniu wraca do łask :) Liczę na kolene części! Zapowiada się całkiem przyzwoicie.

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu