Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Death Note - child of BB

Kilkadziesiąt sztuk rodzeństwa

Autor:Shinigami
Serie:Death Note
Gatunki:Komedia, Kryminał, Obyczajowy
Dodany:2013-01-16 21:19:52
Aktualizowany:2013-01-16 21:19:52


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Można kopiować ale nie podawać jako swoje.


Mimo, że tak jak wczoraj dzieciak ułożył się na kanapie, kiedy L się obudził znowu czuł, że bachor się do niego przytula. Nic nie miał do tego dziecka ale tak jakoś się przyzwyczaił do nazywania jej w myślach „smarkacz”, „bachor” i „dzieciak”.

Lucy zjadła już jedną trzecią słoików dżemu, które kupili. Musiał je gdzieś schować, nie miał ochoty na kolejne zakupy. Bez niej byłoby łatwiej ale wolał nie zostawiać jej samej w domu.

Dzisiaj trzeba jej będzie uświadomić, że trafi do sierocińca. I, że BB nie żyje.

Miał dreszcze na samą myśl o tym.

Dlatego właśnie nie wstawał z łóżka chociaż był głodny jak diabli. Na pocieszenie rozmyślał o tych wszystkich słodyczach jakie będzie mógł dziś zjeść; ciastka, ciasta, torty, cukierki, batoniki, iryski, czekolada wszelkich gatunków, landrynki, lukrecja, herbatniki w czekoladzie, ananasy i brzoskwinie z puszki, lody w większości smaków, wafelki, banany w karmelu…

Wizja ta ucieszyła go tak, że nie zdając sobie z tego sprawy pogłaskał przyczepioną do niego Lucy. Może nawet się z nią podzieli… Albo wymyśli jakieś nowe połączenia słodyczy. Jeszcze nie zastanawiał się jakie, na to przyjdzie czas.

Przeciągnął się.

Bachorek powiercił się i przekręcił. Teraz smarkula leżała na nim, skulona, nadal się przytulając. Mlasnęła dwa razy, powierciła się jeszcze chwilę i poczęła spać dalej.

Pewnie BB też z nią spał. Była jego jedyną rodziną, możliwe, że bał się ją utracić i nie chciał zostawiać jej samej, kiedy była najbardziej bezbronna - we śnie.

Albo po prostu ta mała chciała z nim spać.

Westchnął i ponownie się przeciągnął.

Coś co leżało na nim również westchnęło i przeciągnęło się, jak kot trochę.

- Śpisz ty? - spytał cicho L.

- Śpię. A ty?

- Też śpię.

Zamknął oczy.

- Ja już nie chcę spać - zameldowało ułożone na nim dziecko.

- To się obudź.

- Obudzisz się ze mną?

- Ja śpię i nie mam zamiaru się budzić.

- A jak ja cię obudzę?

- Obiecałaś być grzeczna przez dwa dni.

- Czyli jeszcze dzisiaj, tak?

- Tak.

Lucy w tym momencie powiedziała jedno jedyne słowo, które postawiło L’a do pionu. Młoda zleciała na kołdrę. Jeśli nauczyła się tego u mnie, pomyślał, to Watari mnie zabije. Ewentualnie nie pozwoli słodzić herbaty. Na jedno wychodzi.

- Skąd znasz takie słowa? - spytał ostro. Wcale nie przeszkadzało mu jej słownictwo ale Watariemu będzie i to bardzo. Wzdrygnął się na wspomnienie kiedy jeszcze jako dziesięcioletnie dziecko, on i jego dwóch kolegów z sierocińca spróbowało wprowadzić takie słownictwo do swoich codziennych wypowiedzi. To nie był najlepszy pomysł żeby Watari się o tym dowiedział.

- Jak to skąd? Wszyscy tak mówili na ulicach w Los Angeles.

Uff… czyli jednak nie nauczyła się tego u Ryuzakiego. Groźba niesłodzenia herbaty oddaliła się o kilka kroków.

- Nie wolno tak mówić. Zwłaszcza przy Watarim. Zaufaj mi i nie mów tak przy nim bo to nie skończy się dla ciebie dobrze.

Energiczne kiwnięcie głową.

Wstał i poszedł do kuchni. Z pewnym trudem bo Lucy uczepiła się jego nogi. Zrobił naleśniki i doprawił je masą słodyczy. Pomyślał przelotnie, że dzieciak powinien odżywiać się też czymś innym niż tylko słodkościami.

Kiedy obydwoje zjedli dał ręką znać, żeby nie odchodziła od stołu.

- Słuchaj - zaczął niepewnie - Be.. znaczy twój tata…

- Wiem o tym - powiedziała twardo ale jakoś tak mniej energicznie niż zazwyczaj.

- Rozumiem - nie musiał pytać, doskonale wiedział już skąd wie - Słuchaj smarkulo… Rozważam… A właściwie podjąłem już decyzję o wysłaniu cię do sierocińca zwanego Wammy’s House.

Przechyliła główkę z zainteresowaniem.

- Jest to miejsce - ciągnął - gdzie trafiają sieroty o nieprzeciętnym umyśle. Artyści, matematycy, chemicy, biolodzy, filozofowie, sportowcy, detektywi… Rozumiesz?

Pokiwała powoli, nadal przechyloną, głową.

- Za jakiś czas ten pan, który cię tu przywiózł, Watari, odwiezie cię tam. Nie wolno ci będzie mówić nic na mój temat. Spotkałaś L’a, fakt, ale nic nie mówisz. Jak wyglądam, co robię, co jem… Rozumiesz?

Znowu skinęła.

- Czy jesteś gdzieś zarejestrowana?

Pokręciła łebkiem.

- Dokumenty świadczące o tym, jak naprawdę się nazywasz?

Ten sam ruch.

- Każde dziecko ma pseudonim. Nigdy nie podają swojego prawdziwego imienia i są dla siebie jak rodzeństwo. Tak?

Skinięcie. Pełne powagi i dorosłości, której nie można ujrzeć u normalnego sześciolatka.

- Ty będziesz Lucy. Zgadzasz się?

Znowu pokiwała główką.

- Co do kwestii rodziców…

- Nie będę zadawać im pytań.

- Tak. O swojej mamie nic nie mów ale jak znam życie będą pytali o BB.

- BB to tata.

- Tak. Możesz odpowiadać.

- Ja nawet nie wiem kim był - westchnęła smutno.

- Nie wiem czy chciałabyś się dowiedzieć.

- Chcę - odparła twardo - mam prawo wiedzieć kim był mój tata - nieważne kim był, dodała w myślach, i tak go kocham.

- B był drugim dzieckiem w Wammy’s House gdzie szukano następcy na stanowisko L’a. W końcu kiedyś je zwolnię. Potem rzucił mi wyzwanie. Te seryjne morderstwa to było jedno z najtrudniejszych śledztw. Koniec.

- No - oceniła, z pozoru spokojnie - dużo tego nie było.

- Fakt.

Zamyśliła się. Patrzyła na Ryuzakiego, na talerz i na swoje ręce. W końcu odezwała się:

- Wiesz… Nie lubiliście się z tatą, nie? Byliście wrogami… Ale tak się zastanawiam czy mogę lubić swojego tatę jednocześnie lubiąc też jego wroga?

Przenikliwe czarne oczy detektywa nie wyrażały emocji. Chociaż tak naprawdę ucieszył się z jej słów. Czuł, że zabranie smarkuli tutaj było jednym z jego lepszych pomysłów.

- Możesz.

- Dla mnie nie jesteś wrogiem - powiedziała cicho.

Nie odzywali się przez chwilę.

- Dalej… Wiesz jak się zachowywać, nie? Tam spokojnie możesz poruszać trudne tematy, wiele osób podejmie rozmowę. Nie wszystkie. Pamiętaj o tym.

Kiwnęła głową.

- Znajdź sobie przyjaciół. Naprawdę będzie lepiej jeśli będziesz ich miała. Nie izoluj się i nie oceniaj nikogo po wyglądzie czy kierunku w jakim jego umysł się rozwija.

- Masz mnie za małe dziecko? - spytała obrażona.

Nie odpowiedział. Pomyślał o tym, że ta mała niedługo dostanie kilkadziesiąt sztuk rodzeństwa. Miał nadzieję, że mimo wszystko będzie tam szczęśliwa. Wammy’s niedługo stanie się dla niej domem.

Musi ponownie skontaktować się z Watarim i Rogerem.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.