Opowiadanie
Dragon Ball - Saiyan Princess
39. Kres zła
Autor: | Killall |
---|---|
Serie: | Dragon Ball, Saga: Podróże w czasie |
Gatunki: | Akcja, Dramat, Fantasy, Fikcja, Mroczne, Przygodowe, Science-Fiction |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Przemoc, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2014-09-13 08:00:30 |
Aktualizowany: | 2014-08-15 14:50:30 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Historia całkowicie jest dziełem Killall.
- Raz…
Złotowłosa zbiera w sobie moc by zadać wspaniały w jej mniemaniu cios. Ostateczny cios. Krzyk roznosi się po całej okolicy. Kamienie i gruz, które znajdują się dokładnie wszędzie odlatują w różne strony dzięki wydobywającej się mocy z ciała księżniczki.
- Dwa…
Startuje w kierunku Changelinga, który trzęsie się ze strachu. Nigdy nie podejrzewał, że siła saiyańskich wojowników może być tak olbrzymia, że mogliby przechodzić przez jakieś transformacje. Rasa, która przewyższa jego rasę? Dziewczyna dociera do niego zadając pierwszy cios. Nie jest on super mocny by mógł zostać zadany jeszcze jeden. Freezer upada na kolana ledwo dysząc. Wciąż nie może pogodzić się z tym co go otacza.
- Trzy…
Sara wypuszcza trzy pociski. Pierwszy po lewej stronie przeciwnika, drugi po prawej, zaś trzeci przelatuje nad jego głową. Mężczyzna zaczyna się śmiać. Ma wrażenie i kpi z tego, że super wojownicy choć są diabelnie silni nie umieją trafić. Księżniczka Vegety szelmowsko się uśmiecha po czym wypuszcza jeszcze jeden blast, który w mgnieniu oka dociera do jaszczura.
- Mówiłam…- odpowiada ciszy na wołanie.
Następuje potężna eksplozja. Konstrukcja pałacu nie wytrzymuje i zapada się tworząc sporą kupę gruzu. Saiyanka zostaje w tym samym miejscu osłaniając się barierą. Ciało młodszego syna króla wszelkich galaktyk zamienia się w popiół.
Planeta była całkowicie zrujnowana. Saiyanie nie mieli nic poza gruntem pod stopami i własnym życiem. Mimo takich strat byli uśmiechnięci. Frezer oddał ostatnie tchnienie. Nikogo już nie będzie nękał.
- Masz złamaną rękę!- przeraziła się Verinia.
- To nic takiego- zaśmiałam się.
Poczułam paraliżujący ból. Miałam przecież złamane żebro! Saiyańscy poddani zaprowadzili mnie do sali, w której mieliśmy maszyny lecznicze. Tylko jedna była sprawna. Szkody jakie wyrządziliśmy z Freezerem były olbrzymie. Teoretycznie cała planeta ucierpiała. Zdjęłam płachtę i pancerz. Weszłam do maszyny. Bardock podpiął mnie do aparatury, założył maskę tlenową. Po zamknięciu automatycznie zaczął wlewać się leczniczy płyn. Zamknęłam oczy.
- Obudź się- usłyszałam głos.
Podniosłam powieki. Jasne, sztuczne światło przyprawiło mnie o spiekotę. Kiedy już się przyzwyczaiłam mrugnęłam parę razy. Ociężale wyszłam z maszyny sprawdzając miejsce gdzie ostatni raz widziałam swoje obrażenia. Nie było ani jednego zadrapania. Czułam się jak nowo narodzona! Wzięłam prysznic.
- Macie jakieś sprawne kapsuły?- zapytałam.
- Tak- odpowiedział ojciec Son Goku.
- Przygotuj mi jedną- zażądałam.
Saiyanin bez pytania ruszył do podziemnej stacji gdzie pozostało parę sprawnych kapsuł kosmicznych. Do gotowej kapsuły zapakowałam się w przeciągu paru sekund.
- Dokąd lecisz?- zapytał Vegeta.
- Załatwić jeszcze parę spraw- oświadczyłam- Oczekujcie mojego powrotu.
Wcisnęłam guzik. Kapsuła się zamknęła. Król i Bardock spoglądali na nie z zaniepokojeniem i zaciekawieniem.
- Podaj współrzędne- odezwał się komputer.
- Planeta numer 78
- Przyjąłem.
Kapsuła twardo wylądowała na miękkim lądowniku. Otworzyłam ją, powoli wysiadłam. Z budynku kontrolnego wybiegł strażnik. DOKŁADNIE TEN SAM przeszło mi przez myśl. Ruszyłam w kierunku stacji.
- Dokąd?- krzyknął strażnik.
Spojrzałam na niego ukradkiem po czym ruszyłam w miejsce mojego celu.
- Stój!
Zatrzymałam się gwałtownie. Powoli i spokojnie odwróciłam się w jego kierunku. Zaczynał działać mi na nerwy. Wystrzeliłam pocisk unicestwiając natręta. Ruszyłam do bazy. W korytarzach mijałam te same twarze co parę lat temu. Nie sądziłam, że
po osadzeniu się na Ziemi wrócę w te strony. Nawet mi się to nie przyśniło. Czego właściwie tu chciałam? Zemsty? Weszłam do kabiny sterowniczej. Zazwyczaj tutaj przesiadywałam podczas służby u Freezera. Śmiesznie to zabrzmi, ale to był mój dom. Dokąd niby mogłam się udać nie znając kosmosu? Kiedy się rozejrzałam dostrzegłam małego Basjina.
- Gdzie reszta załogi?- zapytałam uprzejmie.
- Tam gdzie…- odezwał się zielono skóry- Kim t-ty jesteś?
- Saiyaninem- odrzekłam dumnie- Chcę widzieć całe Gyniu Force przed budynkiem!
- Czego chcesz?
- Waszej śmierci- syknęłam pogardliwie.
Gerudo powoli i niezgrabnie przesuwał się w tył. Cały się trząsł. Widok ten przyprawiał mnie o skurcze żołądka.
- Ruszaj te tłuste dupsko!
Zielony stworek rzucił się pędem do wyjścia. OSTATNI RAZ GADAŁAM Z NIM TUTAJ O KRYSZTAŁOWYCH KULACH przemknęło mi przez głowę. Powoli ruszyłam do wyjścia. Czułam, ze czeka mnie nudna potyczka. Dotarłam do drzwi frontowych, wcisnęłam guzik, a drzwi się rozstąpiły.
- Cóż za komitet powitalny- uśmiechnęłam się szyderczo widząc armię Freezera- Zanim jednak przejdziemy do walki mam pytanie. Gdzie obecnie znajduje się Kord?
- Sam król Kord?- zapytał Jisu.
- Podbija północno- zachodnie galaktyki- odpowiedział Baata.
- Konkretniej!
- Nie interesuj się tak- zabrał głos sam kapitan.
- Skoro nie teraz- wzruszyłam ramionami- Wyśpiewacie przed śmiercią.
- Nawet o tym nie marz kruszynko!
Standardowo przed moimi oczami odegrała się komiczna scena, w której załoga Gyniu Force odegrała swój taniec, który tak samo jak pięć lat temu odebrałam w sposób ubliżający. Wojownicy tej klasy nie powinni marnować czasu i energii na głupie figury taneczne! Klasnęłam parę razy z niezadowolenia, owinęłam ogonem pas.
- Na co czekacie?- burknęłam- Aż ja wam zatańczę?
Rzucili się w moją stronę niczym wygłodniałe kajsaby*. Zrobiłam parę zgrabnych uników po czym każdemu zadałam cios w brzuch. Padli na ziemię. Zebrałam w sobie KI by osiągnąć wyższe stadium. Chwilę mi to zajęło, jednak nic mi w tym nie przeszkodziło. Moi przeciwnicy byli poważnie znokautowani. Super wojownikiem byłam zaledwie od paru dni i nie posiadałam wysokich umiejętności i kwalifikacji by zamieniać się w niego kiedy najdzie mnie ochota.
- C-co to jest?!- przeraził się Recom.
- A co się tak interesujesz?- z mojej twarzy nie znikał chytry uśmieszek- Wy nie dzielicie się ze mną swoimi informacjami to ja nie podzielę się z wami moimi.
Rozprawiłam się z Gyniu Force bardzo szybko nie pozwalając Gerudo zatrzymywać czasu, a Gyniu zapanować nad moim ciałem. Jeśli chodziło o ich techniki walki nie mogli mnie niczym zaskoczyć. Znałam je doskonale, przecież wychowałam się wśród nich… Tak jak podejrzewałam wyśpiewali mi nazwę planety, na której aktualnie siał terror ojciec Freezera. Był jeszcze jeden problem… Cooler. Starszy brat Changelinga na pewno odegrałby się na Saiyanach za śmierć ojca i brata. Jego także musiała się pozbyć. Miałam nadzieję, że go w teraźniejszości nie spotkam, a co będzie? To się okaże. Wróciłam na pokład swojej kapsuły by obrać kurs na planetę Katar. Jak mi było wiadome mieszkańcy tej planetki nie byli specjalnie uzdolnieni w sztukach walk. Zapewne nie tolerowali wojen. Czas, który wyświetlił się na monitorze wskazywał, że podróż zajęłaby mi pół roku. Do tego czasu dawno by ich tam nie było! Albo… Podbijali by dalej, albo by wracali na 78. Nie miałam tyle czasu! Musiałam przecież wrócić na Ziemię do swoich czasów, gdzie zapewne Vegeta rwał włosy z głowy. Nawet nie chciałam wiedzieć o czym teraz mówił. A Trunks? Nie mógł przeze mnie wrócić do domu! Podróż starą kapsułą, którą przyleciał Komórczak nie była by dobrym pomysłem. Wróciłam do bazy by sprawdzić systemy. Potrzebowałam bardziej zaawansowanego sprzętu by się tam znaleźć. Statek Coolera i Korda były lepiej wyposażone od mojej kapsuły oraz od tych, które znajdowały się na tej planecie. Okazało się, że miałam do dyspozycyj statek, który zabrał by mnie na Katar w dwa miesiące jednak miałam ochotę załatwić do dużo szybciej, już teraz. Niestety nie posiadałam zdolności teleportowania się jak Son Goku, a bardzo by mi się przydała. Wcisnęłam duży, czerwony guzik. Usłyszałam kliknięcie za sobą.
- Czego?- odezwał się głos.
- Masz czas do pięciu dni by wrócić na 78- rzekłam sucho wciąż będąc tyłem do ekranu- Jestem zabójcą twojego syna.
- Co ty bredzisz?- warknął.
- Jestem super kosmicznym wojownikiem z planety Vegeta- uświadomiłam go- Freezer już smaży się w piekle- spojrzałam na niego surowo- Pamiętaj, pięć dni.
Rozłączyłam rozmowę. Nie miałam zamiaru więcej tu przebywać tak jak i w tej przeszłości. Ponownie wcisnęłam guzik. Tym razem miałam wiadomość dla braciszka mojego oprawcy z przeszłości. Był w pierwszym stadium czyli w tym samym, z którym przyszło mi się mierzyć. Ostatni raz kiedy go spotkałam był w trzecim, takim, który Freezer posiadał podczas walki z Son Goku. Jem także dałam pięć dni na przybycie. Wieczorem kiedy już byłam wypoczęta i najedzona zabrałam się za przygotowywanie niespodzianki. Musiałam ostro za to się zabrać. Wskoczyłam do kapsuły by wrócić na Vegetę. Potrzebowałam pomocy.
*kajsaby- mięsożerne stwory zamieszkujące planetę Redro oddaloną od Vegety o 3 dni (lotem kapsuły). Pokryte łuskami w kolorze pomarańczy i brązu. Oczy nie posiadają tęczówek. Podobne do Tyranozaurusa lecz są mniejsze i mają dłuższe przednie łapy
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.