Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Dragon Ball - Saiyan Princess

46. Zemsta.

Autor:Killall
Serie:Dragon Ball, Saga: Podróże w czasie
Gatunki:Akcja, Dramat, Fantasy, Fikcja, Mroczne, Przygodowe, Science-Fiction
Uwagi:Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2014-12-19 08:00:55
Aktualizowany:2014-11-25 20:28:55


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Historia całkowicie jest dziełem Killall.


Nie zauważyłam kiedy minęła noc, czułam się naprawdę wypoczęta. Od razu po otworzeniu oczu chciałam lecieć do domku w górach by usłyszeć ich historię, która bardzo, ale to bardzo mnie ciekawiła. Chciałam porównać ją z moją, ich świat z moim światem. Można by rzec, że byłam podekscytowana. Oczywiście Bulma mnie pozwoliła mi opuścić jej dom bez śniadania, ach ta kobieta!

- Powinnam być ci wdzięczna- uśmiechnęła się do mnie.

- A to niby dlaczego?- zdziwiłam się.

- Dzięki tobie spotkałam Vegetę.

- Eh…- westchnęłam- To nic takiego. Chciałam zachować jakiś porządek po tym jak zmieniłam bieg wydarzeń.

Do domu Son Goku’a i Chi-Chi poleciałam sama. Vegeta siedział w swojej siłowni i trenował. Ponoć to był jego cały świat. Kiedy dotarłam na miejsc wszyscy już na mnie czekali. Zostałam przedstawiona żonie Son Gokana, która mieszkała w tym dużym domku obok. Miała na twarzy niewielką bliznę. Zasiadłam ponownie w dużym czerwonym fotelu.

- Opowiedzcie mi swoją historię.

- Od czego by tu zacząć..- zamyślił się wojownik- Ach tak, od tego…

Przymrużyłam oczy wyczekująco. Teraz miałam otrzymać szereg informacji i odpowiedzi, na które nie umiałam sama odpowiedzieć.

- Ze dwanaście lat temu na Ziemię przyleciał niesamowicie potężny jaszczur- zaczął- Przyleciał i oznajmił, że musi się zemścić na Saiyanach z Ziemi.

***

Muzyka

Było słoneczne popołudnie. Dzień mijał spokojnie i powoli. Na Ziemi niewystępowanie groźne przestępstwa, a policja i inne służby porządkowe zdawały się być zawsze dobrze przygotowane do ataków chorych władzy ludzi. Od czasu do czasu dało się słyszeć komentarze na temat latających istot, które wcale nie różniły się od ziemian. Można by powiedzieć, że pokój trwał i nikt nie był w stanie go zakłócić.

- Patrz tato!- krzyknął chłopiec- Jaką mam rybę!

- Brawo synu- uśmiechnął się mężczyzna wylegujący się na ciepłej trawie.

Czarnowłosy chłopiec wyskoczył z wody i przez chwilę unosząc się nad taflą wody uśmiechał się dumni spoglądając na zdobycz.

- Mama będzie z ciebie dumna- pochwalił syna- Za nie długo będzie obiad. Umieram z głodu.

Son Gohan miękko wylądował na brzegu jeziora kładąc rybę pod nogi ojca.

- No synu- poklepał go po ramieniu- Jak dorośniesz będziesz bronić tej planety.

- Ale…- pisnął.

- Może teraz nie jesteś silny na tyle by stawić czoła większości niebezpieczeństwom, ale kiedyś nadejdzie taki dzień, że mnie zabraknie.

- Tato…- przestraszył się Son Gohan- O czym ty mówisz?

- Słuchaj synu- klęknął przed nim- Harmonia i pokój nigdy nie trwają wiecznie- uśmiechnął się czule- Dziś ten dzień nadszedł.

Chłopiec przestraszony zaczął się nerwowo rozglądać po okolicy. Nie wiedział o co chodziło jego ojcu, nie wyczuwał żadnego zagrożenia. Vegta ich nie atakował choć był silniejszy od nich wszystkich bo był super wojownikiem o złotych włosach.

- Leć do domu i zaopiekuj się mamą- Son Goku nagle spoważniał- Cokolwiek się wydarzy nie opuszczaj jej.

- Tato co się dzieje?

- Widzisz Son Gohanie- westchnął- Dziś rozpocznie się walka na śmierć i życie- zamilknął na chwilę- Zginie najsłabszy.

- Ktoś nas atakuje?

- Ktoś bardzo silny i niebezpieczny- zacisnął pięść- Leć już!

Chłopiec chwilę się wahał, ale widząc powagę ojca zrozumiał, że już pora wracać do domu. Być przy matce kiedy ojca nie ma, by się nie zamartwiała. Ruszył zapominając o dużej rybie na kolację. Leciał najszybciej jak tylko potrafił, bał się… Bał się niesamowicie. Ufał swojemu ojcu, wiedział, że jeśli mówi w ten sposób niebezpieczeństwo nadchodzi i to bardzo szybkim krokiem. Wylądował nieopodal domu po czym podbiegł do niego jak burza. Chwycił za klamkę.

- To ty kochanie?- Zawołała Chi-Chi z kuchni.

Chłopiec zaczął tempo wpatrywać się w gałkową klamkę.

Ciepły wiatr okalał zmartwioną twarz Saiyana. Mężczyzna zastanawiał się co go będzie czekać. Czuł potężną moc zbliżającą się do Ziemi. Wiedział, że ten ktoś lada chwila wyląduje i wcale nie będzie mieć pokojowych zamiarów. Bez zastanowienia ruszył w stronę pałacu w chmurach gdzie mieszkał wszechmogący. Chciał się dowiedzieć od niego czego miał i mógł się spodziewać po niespodziewanym gościu. Całą drogę również rozmyślał o Vegecie. Czy on także czuł tę niesamowitą energię? Moc, która do nich zmierzała. Kiedy wylądował w rajskim pałacu został przyjaźnie powitany przez oddanego sługę, dżina Momo, który był zafascynowany czystym i dobrym sercem mężczyzny. Skierował gościa do sali tronowej gdzie już wszechmogący oczekiwał jego przybycia.

- Witaj wojowniku- zachrypiał stary Nameckanin.

- Widzę, że wiesz co mnie do ciebie sprowadza.

- Jestem Wszechmogącym.

- A, tak- zachichotał Son Goku- Zapomniałem.

Władca smoczych kul spoważniał przypominając tym samym Saiyanowi cel jego wizyty. Oboje nie wiedzieli czego mają się spodziewać jednak jedno wiedzieli na pewno - to nie była towarzyska wizyta. Przez dłuższą chwilę wpatrywali się we własne oblicza oczekując, który się pierwszy odezwie.

- Może powinniśmy zebrać siedem kryształowych kul?- zapytał mężczyzna.

- Jeszcze nie wiesz czy ci będą potrzebne- zachrypiał starzec- Nie wiesz nawet czy ten osobnik ich nie poszukuje.

- No właśnie, panie!- przeraził się- Jeśli przyleci po nie musimy je bezpiecznie przechować!

- Nie denerwuj się tak chłopcze- westchnął Wszechmogący- Nie znamy celu jego wizyty…

W głowie Son Goku’a zaczęły wić się przeróżne myśli. Starał się sobie wyobrazić jak będzie wyglądać jego przeciwnik, jaką będzie dysponować mocą i przede wszystkim czy przyleciał na Ziemię wykorzystać magiczne kryształy czy tylko pozbyć się rasy ludzkiej.

„Son Goku! Son Goku!- rozbrzmiał głos w jego głowie- Słyszysz mnie chłopcze?”

- To wielki Kaito!- uradował się.

” Na Ziemię przybędzie niesamowicie potężny potwór- rozbrzmiał jego głos niczym echo- Uważam, że nie jesteś w stanie go pokonać! Nawet ten przeklęty super wojownik nie da mu rady!- głos Kaito się załamał- Jeśli czegoś wspólnie nie wymyślicie nic wam nie pomoże…

Ciało wojownika przeszły dreszcze. Czuł jak gotuje się w nim złość, ale i fala bezradności. Jeżeli Vegeta również był za słaby nie mieli z nim żadnych szans!

- Musi być jakiś sposób aby go pokonać!- zacisnął obie pięści ze zdenerwowania- Nikt nie może być nieśmiertelnym!

- Nie koniecznie nieśmiertelnym- burknął wszechmogący- Po prostu silniejszy od Saiyanów.

- Nikt nie może być silniejszy od super wojownika- warknął mężczyzna.

Nameckanie wraz z Son Goku’iem odwrócili się mechanicznie. Do rajskiego pałacu zawitał nie kto inny jak książę Vegeta. Miał wściekłą minę, z resztą nigdy się nie uśmiechał. Twardo wylądował na kamiennej posadzce mierząc zebranych ponurym spojrzeniem.

- Mylisz się Vegeta- cmokał Szatan- Ten, który zaraz nas „odwiedzi” jest w stanie zdeptać cię jak robala.

- Milcz!- warknął książę.

- On ma rację- potaknął z niechęcią Son Goku- Nawet Ty nie masz z nim szans.

Vegeta nerwowo podreptał parę razy wokoło zastanawiając się co takiego mogło ich atakować. Miał wrażenie, że gdzieś spotkał już tę istotę, ale na pewno nie posiadała wtedy tak nadzwyczajnych mocy. Kim był? Czy szukał jego? O NIE… Przeszło mu przez myśl, Tylko nie ON… Mężczyzna zacisnął pięść szczerząc złowrogo zęby.

- Muszę się wzmocnić!- krzyknął zdesperowany- Muszę!

Młodszy Saiyanin spojrzał na niego z zaskoczeniem. Przed chwilą Vegeta był pewny swojej siły jakby mógł pokonać przybysza w przeciągu paru chwil robiąc sobie przerwę na herbatkę, a teraz? Widział przerażenie w jego oczach jakby…

- Znasz go?

- Tak mi się zdaje…

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.