Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Magnetyzm - recenzja książki

Autor:eM.
Korekta:IKa
Kategorie:Książka, Recenzja
Dodany:2013-01-29 21:48:54
Aktualizowany:2013-02-11 14:34:54

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Ilustracja do artykułu

Tytuł: Magnetyzm

Redakcja i korekta: Weronika „Demon Lionka” Bronowska, Katarzyna „Ariel-chan” Moch

Skład i opracowanie: Kkohaku

Projekt okładki: Leto

Format: A5 (148x210mm)

Liczba stron: 330

Rok wydania: 2012

Wydawca: Wydawnictwo The Cold Desire

Opowiadania:


***


Aleksandra „Rizu” Kapała - Klucznik

Szehina - Szkarłat w jego oczach

Danuta „Kaamos” Miklaszewska - System

Katarzyna „Ariel” Moch - Seven days to the wolves

Arwi Michaelis - Frigore Sanguis

Moliner - Echa

Yerba Mate - Po prostu zaparz mi herbatę


***


Ostatnio polski rynek zaczyna przeżywać prawdziwe oblężenie literaturą poruszającą wątki homoseksualne. Fakt ten bardzo mnie cieszy, gdyż może to być znak, że nasze uprzedzone społeczeństwo staje się bardziej otwarte i tolerancyjne. Powstanie nowych wydawnictw zajmujących się tą tematyką, takich jak Yumegari, Kotori, czy wcześniej Omikami, przyczyniło się także (być może nieznacznie, ale jednak) do rozprzestrzenienia się informacji o istnieniu jeszcze jednego, najstarszego - The Cold Desire. I właśnie o trzeciej antologii opowiadań boys’ love tego wydawnictwa będzie tu mowa.

Magnetyzm, bo taki tytuł nosi ta pozycja, to zbiór siedmiu opowiadań, o naprawdę zróżnicowanym poziomie literackim, liczących od około 30 do aż 60 stron.

Na początku chciałam pochwalić samo wydawnictwo za oprawę graficzną książki. Ciemna okładka z klimatyczną grafiką, a do tego dobrej jakości papier i przyjemna dla oka czcionka - to wszystko sprawia, że pozycję bierze się do ręki z przyjemnością i wielkim apetytem na dobre opowiadania. Dodatkowy plus stanowi przepiękna zakładka, która dołączona jest do każdego tomiku.

Ale koniec tego słodzenia, czas przejść do samej treści. Nie da się opowiedzieć o całości bez rozdrabniania się na poszczególne opowiadania, więc postaram się napisać o każdym kilka zdań i wyrazić swoją opinię.

Klucznik autorstwa Aleksandry „Rizu” Kapały odrzucił mnie na samym początku, gdy zobaczyłam, że opowiadanie pisane jest w pierwszej osobie. Z racji tego, że nie jestem fanką narracji pierwszoosobowej, takie teksty czyta mi się o wiele ciężej, oceniam je także bardziej surowo. Jednakże opowiadanie naprawdę mnie wciągnęło. Przyjemna fabuła oraz wątek snu, który jest w pewnym momencie tak logiczny, że aż zaskakuje, zyskały w moich oczach uznanie. Jedynym, czego mogłabym się tu przyczepić, jest brak wyraźnie zaznaczonego wątku boys’ love i odrobinę nijakie zakończenie. Rizu, chciałam więcej!

Niestety, czytanie kolejnego opowiadania ze zbioru, Szkarłat w jego oczach Szehiny, było prawdziwą udręką. Proszę się przyznać, kto przygotowywał ten tekst do druku i która z dwóch korektorek się nim zajmowała. Jest to opowiadanie, w którym znajduje się najwięcej błędów językowych i składniowych. I są to błędy, które przeciętny korektor powinien wyłapać w lot. Do tego dywizy umieszczone w wyrazach w środku zdań… Przepraszam bardzo, co to ma być? Zrozumiałabym jeden, dwa, w końcu każdemu się może zdarzyć. Ale po cztery na jednej stronie? I żeby było śmieszniej - jest to j e d y n e opowiadanie z całego zbioru, w którym coś takiego ma miejsce. Na szczęście z samą treścią jest lepiej. Pomysł na fabułę jest całkiem interesujący, a postacie dają się lubić. Spodobała mi się bardzo postać strażnika Mezara, zapewne dlatego, że poza głównym bohaterem, to na opisaniu jego charakteru i humorów autorka skupiła się najbardziej. Niestety, im dłużej czytałam opowiadanie, tym bardziej wszystko w związku naszych dwóch mężczyzn stawało się cukierkowe. Cukierkowe, przesadzone i już na pierwszy rzut oka nierealne. Naiwne dialogi tylko potęgują to wrażenie. Bardziej przypomina ono fabułę anime z gatunku shonen-ai, niż opowiadanie. Pomimo to uważam je za bardzo przyjemne i rozczulające. Może nie jest wybitne, ale autorka naprawdę nie ma się czego wstydzić.

Autorką następnego tekstu zatytułowanego System, jest Danuta „Kaamos” Miklaszewska. Gdy zobaczyłam, że jest to najkrótszy ze wszystkich utworów, dopadły mnie wątpliwości, czy wątki nie będą pourywane, akcja niedokończona, a dialogi nieobecne. Jak bardzo się pomyliłam… Opowiadanie jest zwięzłe - to fakt. Ale, broń Boże, nie jest to jego wadą. Wszystko jest na swoim miejscu, fabuła jest przemyślana, uporządkowana i co najważniejsze: ciekawa. I, mimo że wątek aniołów wydaje się być oklepanym na tysiąc różnych sposobów, autorka udowadnia, że potrafi stworzyć coś świeżego. Do tego należą się jej gratulacje za to, że nie uciekła przed opisem sceny zbliżenia dwóch mężczyzn. Obiektywnie jestem w stanie stwierdzić tylko jedno - Brawo! Subiektywnie natomiast jestem zmuszona dodać, że pojawia się w tym opowiadaniu nieuzasadniony akt brutalności, który mnie odrzucił. Nie będę owijać w bawełnę - scena, którą mam na myśli jest po prostu bardzo odpychająca, a wręcz pokusiłabym się o nazwanie jej obrzydliwą. Lecz, jak wiadomo, każdy ma inne fantazje i każdemu podoba się co innego, więc pewnie znajdą się osoby o mniejszej wrażliwości, na których wspomniana scena nie zrobi wrażenia.

Seven days to the wolves Katarzyny „Ariel” Moch, mimo że zapowiadało się świetnie, okazało się największą porażką antologii. Od razu rzucił mi się w oczy tytuł - pomyślałam, że jeśli opowiadanie w jakikolwiek sposób nawiązuje do piosenki zespołu Nightwish, to nie ma szans, by je zepsuć. Cóż, autorka udowodniła, że jestem w błędzie. Mimo że to jedno z dwóch najdłuższych w zbiorze, jest właściwie o niczym. Poznajemy stado wilków tworzących Watahę, dowodzonych przez Alfę i… tyle. A nie, przepraszam. Gdzieś w środku przewija się wątek traumatycznej przeszłości głównego bohatera i wątki poboczne Alfy i Bety. A na samym końcu jesteśmy w stanie napotkać równie nijakie zakończenie. Czy w takim razie możemy sądzić, że opowiadanie skupia się na gorących, świetnie opisanych scenach miłosnych? Nie. Utwór skupia się na momentami (zaznaczam: momentami) zabawnych dialogach, które i tak często psuje nawet pojedynczy wyraz typu „Jebłem”. No i w tym miejscu należą się przeprosiny dla czytających, ale ja też „jebłam” po przeczytaniu naprawdę zabawnej sceny, którą zakończyło to słowo, jako komentarz opowiadającego. Natłok wulgaryzmów w tym opowiadaniu jest wręcz niesamowity. Nie wiem, czy przez to słownictwo autorka chciała podkreślić dzikość i wolność owych wilków? Jeśli tak, to przepraszam droga Autorko, ale kompletnie ci to nie wyszło. Jeśli miałaś inny cel - ja go nie dostrzegam, a Twoje opowiadanie czytałam momentami wręcz zniesmaczona. Po kimś, kto ukończył filologię polską spodziewałabym się bardziej bogatego słownictwa i dojrzalszego stylu pisania. Z drugiej strony jednak jestem przekonana, że opowiadanie spodobałoby się pewnej grupie młodzieży, dla której ten sposób wysławiania jest tak naturalny, jak oddychanie. Jednakże, czy na pewno to oni są docelowymi czytelnikami tego zbioru? Cóż, nie znalazłam nigdzie na okładce informacji +18, więc kto wie. Przepraszam Autorko, ale bardzo subiektywnie określam twoje opowiadanie jednym słowem: ż e n a d a, i stwierdzam, że byłoby ono całkiem interesujące, gdybyś ubrała je w inne słowa.

Kolejnym opowiadaniem w antologii jest Frigore Sanguis autorstwa Arwi Michaelis. Do tego tekstu także mam mieszane uczucia. Łaciński tytuł jest jednocześnie zaklęciem przewijającym się parę razy w trakcie opowiadania. Szkoda, że autorka nie wyjaśniła, co ono oznacza lub jak dokładnie działa. Jeśli chodzi o dialogi i język to wymagają odrobiny pracy i warsztatu, nie jest jednak źle. Wszystko zdecydowanie nadrabia nieszablonowa fabuła i pikantne scenki, w tym również łóżkowe. Nie powiem, na początku pomysł połączenia boys’ love z zabójstwami i wycinaniem wnętrzności wydał mi się nieco… obrzydliwy, lecz autorka szybko udowodniła, że potrafi na takiej podbudowie zbudować klimat. Brakowało mi jednak opisów miejsc, bo o ile akcja toczy się dość sprawnie, tak po pewnym czasie czytelnik gubi się i nie wie, gdzie dokładnie rozgrywa się akcja. Wielki plus za zakończenie i za opis sceny łóżkowej - dawno się tak nie rumieniłam czytając opowiadanie o tematyce boys’ love.

Echa autorstwa Moliner to, według mnie, najlepszy utwór tego zbioru. Nie wiem, czy wszyscy zgodzą się ze mną, ponieważ nie ma w nim zwrotów akcji, ani skomplikowanej fabuły. Jest za to życie i historia tak prawdziwa, tak realna, że aż boli. Wszystkie opisy, zarówno otoczenia jak i uczuć, napisane są w interesujący sposób i czyta się je z ciekawością. Opowiadanie jest bardzo dojrzałe, przemyślane i nie występują w nim wyssane z palca zachowania bohaterów. Po przeczytaniu Echa musiałam zrobić sobie przerwę przed sięgnięciem po ostatni tekst. Przerwę na refleksję i przerwę na docenienie, jak dobry poziom reprezentuje ta praca.

Ostatnie opowiadanie w antologii to Po prostu zaparz mi herbatę autorstwa Yerby Mate. Jest to kolejny utwór w narracji pierwszoosobowej, z początku stylizowany na pamiętnik. Ciężko jest mi napisać cokolwiek o nim, ponieważ nie wzbudziło we mnie żadnych większych emocji. Historia skupia się na trzech postaciach i tylko jedną z nich jest mężczyzna. Nie ma tu typowej historii miłosnej opartej na podchodach, czy też związku dwóch mężczyzn, jest za to ktoś, kto uświadamia sobie, co, a raczej kto, jest dla niego najważniejszy. Pod tym względem uznaję opowiadanie za całkiem dobre, jednak brak przedstawienia typowego związku, czy choćby wyjaśnienia, co się stało na końcu, pozostawia niedosyt. Dodatkowo autorka poświęciła ogrom miejsca na opisy przeżyć wewnętrznych bohatera, raz po raz powtarzając to samo, tylko w innych słowach, co po pewnym czasie zaczęło się robić nudne.

Podsumowując, od strony graficznej cała antologia prezentuje się świetnie (pomijając jedno opowiadanie, którego edycji po raz drugi nie skomentuję), zachęca do sięgnięcia po nią i przeczytania. Jeśli zaś chodzi o zawartość: cztery opowiadania są dobre, bądź bardzo dobre, dwa są świetne, a jedno to jakaś pomyłka. Bez wysnuwania zbędnych wniosków na temat pojawienia się tego opowiadania w zbiorze, pozostaje mi głęboko utwierdzać się w przekonaniu, że nie jestem odbiorcą do którego jest ono skierowane.

Pomijając ten jeden „incydent” mogę z czystym sumieniem polecić Magnetyzm wszystkim fanom opowiadań boys’ love tę antologię. Znajdziecie tu coś z każdego gatunku, bo tematyka opowiadań jest zróżnicowana. Są tu zarówno historie bardzo realistyczne, a także te mniej, raczej w klimatach fantasy, czy horroru. Zachęcam, sięgnijcie i oceńcie sami.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • Yumi : 2013-06-26 16:48:08
    Magnetyzm

    Przeczytałam wreszcie opowiadania, teraz przeczytałam recenzję i okazuje się na tyle inna od mojej opinii, że aż postanowiłam zamieścić komentarz.


    Klucznika już prawie nie pamiętam, bo przeczytałam go dość dawno, ale robił na mnie dość przeciętne wrażenie. Był w porządku, ale i niczym się nie wybijał. Szkarłat wspominam miło, to było, tak jak napisała autorka recenzji, opowiadanie urocze. A relacje bohaterów były pokazane w naprawdę ujmujący sposób.


    Moim zdaniem zdecydowanie najgorszym tekstem antologii jest System. Tekst jak dla mnie zupełnie bezsensowny, a na dodatek obrzydliwy. Nie potrafiłam podejść do niego poważnie, a chaotyczne myśli bohatera zapisywane kursywą wzbudzały tylko moje rozbawienie. Podobnie jak wiele innych rzeczy, prócz tych wzbudzających niesmak. I żeby nie było, że jestem uprzedzona - do tego typu tematyki można podejść tak, by opowiadanie było naprawdę dobre (co udowadnia na przykład Spowiedź z Opowiadania Kotori 2), tylko zwyczajnie autorka nie potrafiła tego zrobić. Zupełnie jakby gdzieś po drodze zgubiła cel, sens i wyczucie, o ile kiedykolwiek one temu tekstowi towarzyszyły. Bo zupełnie nie rozumiem, czemu opowiadanie ma służyć, nie widzę w nim żadnego przesłania albo chociażby myśli przewodniej.


    Nieudane było moim zdaniem także Frigore Sanguis. Tutaj również rozpaczliwie brakuje sensu. Jak się chce wyłącznie przedstawić ewolucję związku dwojga mężczyzn, to się pisze obyczajówkę, a nie takie nie-wiadomo-co. Bo niby pozory jakiegoś większego tła fabularnego są, ale naprawdę grubymi nićmi szyte. Zero wyjaśnień. Zero, nic. Nawet tytułu nie wyjaśniono - ot, zaklęcie, która nie wiadomo co robi i jak działa. Nie znamy też sensu, celu, historii Organizacji i Zakonu. Nie wiemy, w imię czego i po co Zabójcy mordują. A potem nagle okazuje się, że nawet świat został uratowany. Tylko jakoś nie zdążyłam zauważyć, że jest zagrożony, bo była o tym mowa mimochodem, gdzieś na piątym planie. Całkowity bezsens. Nawet relacje między bohaterami, ten cały romans, leżą i bezradnie wymachują łapkami.


    Seven days to the wolves jest w mojej opinii tekstem niezłym. Jakkolwiek niepozbawione wad, było lekkie i zabawne, a tego zdecydowanie w zbiorze zabrakło. Poza tym, niosło ze sobą jakieś treści, wyraźne metafory i za to ma dodatkowe punkty.


    Po prostu zaparz mi herbatę było tekstem, który przeczytałam z dużą przyjemnością. Podobała mi się tematyka, podobała mi się powolna zmiana nastawienia bohatera. Bardzo mnie to wciągnęło. Nie podobało mi się za to otwarte zakończenie. Chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że źle rozegrana końcówka mogłaby wszystko zepsuć, pozostaje uczucie niedosytu.


    Echa są dla mnie genialnym tekstem. Absolutnym, niezaprzeczalnym numerem jeden antologii. Było tak realistyczne, tak prawdziwie, a przy tym niezwykle wciągające. To prawda, że mamy tutaj ponury, depresyjny, wręcz dekadencki nastrój zrezygnowania, ale jednak na końcu autorka zapala małe światełko dające nadzieję. Bardzo mi się to spodobało. Trudno mi powiedzieć, co jest największym atutem tego opowiadania: chyba ten realizm, który aż boli, a może i zaskakująco trafne obserwacje rzeczywistości. Myślę, że Echa miałyby dużą szansę ukazać się w jakiejś poważniejszej publikacji. Tutaj nie najważniejsze jest boys' love, zupełnie nie o to chodzi. I trudno mi to opisać, chyba trzeba się po prostu samemu przekonać.

  • Chudi X : 2013-02-17 09:54:45
    RE: ...czy to to samo?

    iosellin napisał(a):
    Z ciekawości, czy zbieżność tytułu i autorstwa to przypadek, czy w "Magnetyzmie" jest to samo opowiadanie, co tu:

    http://www.czytelnia.tanuki.pl/pokaz/2806/seven-days-to-the-wolves/1

    ?

    tak, to jest to samo opowiadanie napisane przez tą samą autorkę. Na Tanuki widnieje wersja nieukończona.

  • iosellin : 2013-02-17 02:36:42
    ...czy to to samo?

    Z ciekawości, czy zbieżność tytułu i autorstwa to przypadek, czy w "Magnetyzmie" jest to samo opowiadanie, co tu:

    http://www.czytelnia.tanuki.pl/pokaz/2806/seven-days-to-the-wolves/1

    ?

  • IKa : 2013-02-11 14:35:31
    RE:

    Rizu napisał(a):
    Dzięki za miłe słowa o opowiadaniu :) Prosiłabym tylko o poprawienie mojego nazwiska w tekście - takich błędów w recenzji nie powinno być ;)

    Już poprawione, dziękuję za zwrócenie uwagi.

  • eM. : 2013-02-11 13:22:04

    Rizu, przepraszam, jestem pewna, że pisałam Kapała... Autokorekta w Wordzie musiała poprawić, a ja nie zauważyłam. Jeszcze raz przepraszam i już wysyłam prośbę o poprawienie.

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze