Opowiadanie
Sześćdziesiąt cztery królestwa
Autor: | Dida |
---|---|
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Fikcja |
Dodany: | 2013-07-26 18:39:22 |
Aktualizowany: | 2013-07-26 18:39:22 |
Białe kwadraty, czarne kwadraty. Były wszędzie.
Kasumi rozejrzała się po pokoju. Dywan: czarny kwadrat na białym tle. Podobny obraz na ścianie. Kanapa z białą narzutą i dwiema czarnymi poduszkami przy oparciach. Tak samo przyozdobione fotele. A przed nią na stole płachta materiału w kwadraty, w tych dwóch kolorach. Zastanawiała się jak mogłaby ją zużyć. Jej matka kupiła na wyprzedaży kilka metrów biało-czarnej tkaniny, która przydała się, gdy władczyni rozkazała przyozdobić domy flagami, girlandami, wstęgami w szachownicę. Ale jeszcze sporo zostało. Wzdrygnęła się na samą myśl o uszyciu z tego jakiegokolwiek ubrania dla siebie. Od dłuższego czasu wzór szachownicy, ale także biel i czerń bardzo ją denerwowały. „Powinnam sporządzić testament, w którym poproszę o zawinięcie moich zwłok w ten materiał, a następnie popełnić samobójstwo”, pomyślała zgryźliwie.
Nagle rozległo się energiczne pukanie do drzwi. Kasumi niechętnie podeszła i je otworzyła. Do przedsionka wpadła zaczerwieniona z emocji jej sąsiadka Helga.
- Niedługo rozpocznie się nowa partia szachów - wykrzyknęła entuzjastycznie, po czym zaklaskała i obróciła się wokół własnej osi.
Kasumi spojrzała chłodno na Helgę.
- No i co z tego? - spytała. - To nic nadzwyczajnego. Prędzej czy później tak się dzieje. To zadziwiające, że od ostatniej rozgrywki minęło tyle czasu, prawie pół roku i mogliśmy w końcu choć przez chwilę żyć spokojnie, bez niepotrzebnych stresów i bez tracenia czasu na bzdury.
- Ojej, jak możesz tak mówić? Ja z niecierpliwością czekałam na wiadomość o kolejnej partii. Z dnia na dzień coraz bardziej się denerwowałam. Usiłowałam sobie wyobrazić co by to było, gdyby pojedynki zostały wstrzymane i nie dałam rady. Ta wizja mnie przeraziła. Nasze życie bez figur nie miałoby sensu.
- Tralala, nie jestem w stanie tego dłużej słuchać. Przecież na pewno byśmy nie umarli. Do wszystkiego można się przyzwyczaić. A wtedy docenilibyśmy brak niezdrowej rywalizacji, chorobliwej atmosfery, spokój.
- Nie spodziewałam się takich słów po tobie - stwierdziła Helga, spoglądając na Kasumi z troską. - Spłynęło na ciebie specjalne błogosławieństwo, a ty takie rzeczy opowiadasz. A poza tym kogo interesuje spokojne życie? Liczą się emocje, rozgrywki, figury.
Kasumi wzięła głęboki oddech, w myślach policzyła do dziesięciu i nakazała sobie spokój. Nadal bardzo się denerwowała na każdą wzmiankę o błogosławieństwie, które rzekomo na nią spłynęło. To wydarzenie należało do najgorszych w jej życiu, ale inni interpretowali to zupełnie inaczej. Wprawdzie dało jej to do myślenia i otworzyło oczy na wiele spraw, ale gdyby miała wybór, wolałaby trwać w błogiej nieświadomości i pragnęła, aby to nigdy się nie wydarzyło. Zdawała sobie również sprawę z tego, że nie wybrała zbyt dobrego momentu na próbę przekonania koleżanki, iż życie bez figur byłoby dużo lepsze. Helga za bardzo cieszyła się nadchodzącą partią.
- Wybacz mi, proszę - odezwała się Kasumi pojednawczo, choć w głębi duszy wyrzucała sobie tchórzostwo. - Nie wiem, co mi się stało. Może to dlatego, że niedługo rocznica i ja... - urwała, licząc na to, że sąsiadka sama sobie dopowie resztę, tak żeby pasowało to do jej wizji świata.
Helga poklepała Kasumi uspokajająco po ramieniu.
- Powinnaś się tym bardziej cieszyć ze zbliżającej się rozgrywki. Będziesz mogła skupić na czymś uwagę, zamiast rozmyślać o przeszłości. A właśnie, władczyni długo medytowała na środku królestwa i doznała olśnienia. Wymyśliła sposób na to, jak przyciągnąć do nas figury. Uznała, że nie wzywamy ich do przybycia wystarczająco mocno i zaplanowała odprawienie odpowiedniej ceremonii.
- Że co?
- Też byłam zaskoczona jak o tym usłyszałam. Ale nasza władczyni to jednak mądra kobieta. Rytuał na pewno nie zaszkodzi, a jeszcze może pomóc.
- Na czym miałby on niby polegać? - Kasumi z trudem powstrzymywała się od wzdychania i kręcenia głową z politowaniem.
Jak dotychczas wszelkie pomysły władczyni na przyciągnięcie figur nie były zbyt skuteczne. Nie zadziałało ani przyozdobienie domów i obejść gadżetami w biało-czarne kwadraty, ani stworzenie na środku królestwa szachownicy, nie sprawdził się również dywan z kwiatów z napisem „Zapraszamy!”. Prawda była taka, że jakiekolwiek bierki, czy to figury czy piony stawały na królestwie f5 rzadziej niż na innych terenach. I żadne akcje podejmowane przez władczynię nie zmieniały tego stanu rzeczy. Oczywiście pewne królestwa były bardziej uprzywilejowane od innych, ponieważ na nich stały bierki na samym początku gry i powszechnie uważano, że daje to specjalne błogosławieństwo. Nieważne, że w toku gry figury i piony szybko opuszczały niektóre z nich. Liczyło się bycie miejscem startowym. Takie wyróżnienie dotyczyło trzydziestu dwóch królestw. Pozostałe z napięciem czekały aż bierki przesuną się na ich terytorium.
Cały znany świat podzielony był na sześćdziesiąt cztery królestwa. Nazwa każdego z nich składała się z litery i cyfry. Jedna połowa miała ziemię białą, a druga czarną. Granicę kilku stanowiła głęboka przepaść. Nikt jej jeszcze nie zbadał. Nie wiadomo było, jak jest rozległa, czy ma w ogóle dno i czy istnieje jakiś drugi brzeg. Życie toczyło się swoim rytmem od jednej partii szachów do drugiej. Tylko one tak naprawdę się liczyły. Co jakiś czas z nieba spadały olbrzymie bierki i zajmowały ściśle określone miejsca na środku odpowiednich królestw. Białe wieże na a1, h1, białe skoczki na b1, g1, białe gońce na c1 i f1, biały hetman na d1 i biały król na e1. Osiem białych pionów od a2 do h2. Czarne wieże na a8, h8, czarne skoczki na b8, g8, czarne gońce na c8, f8, czarny hetman na d8 i czarny król na e8. Osiem czarnych pionów od a7 do h7. Potem rozpoczynała się partia. Bierki zmieniały swoje położenie, przenosząc się między królestwami, na przemian białe i czarne. Niektóre były zbijane przez inne, nie brały udziału w dalszej rozgrywce i znikały z pola gry, złożonego z sześćdziesięciu czterech królestw i zwanego szachownicą. Mieszkańcy śledzili te ruchy z wielką uwagą. Liczyło się gdzie, ile razy w ciągu pojedynku, jakiego rodzaju, na jak długo.
Kasumi nienawidziła szachów od momentu kiedy biały król zmiażdżył jej ojca. Nikt właściwie nie wiedział dlaczego tak się stało. Wszyscy wiedzieli, że przebywanie na środku królestwa w czasie trwania partii jest niebezpieczne. W każdej chwili w tym miejscu mogła przecież stanąć bierka. Zastanawiano się więc co mężczyzna tam robił. Najpopularniejsza teoria głosiła, iż odebrał sobie w ten sposób życie. Nie pochwalano oczywiście tego czynu, ale uznawano, że jeśli już się na to zdecydował, wybrał bardzo stosowny i pomysłowy sposób. Wprawdzie dowody nie potwierdzały tezy o samobójstwie. Miał kochającą żonę, udaną córkę, powodziło mu się. Nie miał powodów by rozstawać się z życiem. Nie zostawił też pożegnalnego listu. Te kwestie jakby w ogóle nie były brane pod uwagę. Gdy bierka stawała w centrum danego królestwa, sporo jego mieszkańców podchodziło i jej dotykało, co miało zapewnić szczęście i powodzenie. Rozumowano zatem, że ojciec Kasumi przeżył dogłębne spotkanie i to nie z byle jakim pionem, ale z najważniejszą figurą. Według innej teorii ta śmierć była ofiarą. Mężczyzna zdawał sobie sprawę, że bierki stają na jego ojczyźnie rzadziej niż gdzie indziej i ubolewał nad tym. Postanowił więc ofiarować siebie w intencji przyciągnięcia szachów. Wychwalano go za ten szlachetny i bezinteresowny czyn i żałowano, że nie poskutkował. Wszystkie osoby roztrząsające ten tajemniczy zgon były zgodne co do jednego. Na pewno dzięki temu na rodzinę denata spłynęło cudowne błogosławieństwo.
Kasumi przysłuchiwała się tego typu rozważaniom i rosła w niej nienawiść do bierek i niechęć do ludzi. Jak oni mogli w ten sposób interpretować nieszczęście, które dotknęło jej rodzinę. To było obrzydliwe. A do tego zaczęło ją denerwować wszechobecne uwielbienie dla szachów oraz interpretowanie wszystkiego w ich kontekście. Były one ważnym elementem życia w sześćdziesięciu czterech królestwach, ale nie należało aż tak bardzo się na nich koncentrować. Starała się zachowywać swoje przemyślenia dla siebie, nie dzieliła się nimi nawet z matką, ale czasami nie mogła się jednak powstrzymać, zwłaszcza gdy rozmówca traktował szachy w zbyt bałwochwalczy sposób i wyrywało jej się kilka słów. Zwykle budziło to zdziwienie i niepokój, ale ludzie okazywali jej wyrozumiałość z powodu przeżytej prawdopodobnie chwalebnej, ale zawsze jednak straty.
Helga była, zdaniem Kasumi, jedną z najbardziej irytujących osób w królestwie f5. Sąsiadka uwielbiała szachy. Najchętniej rozmawiała na tematy z nimi związane. Uwielbiła wzór szachownicy, czerń i biel. Otaczała się przedmiotami kojarzącymi się z szachami. A wszystko co wiązało się z rozgrywkami było cudowne, wspaniałe i niezapomniane, a co najważniejsze zapewniało błogosławieństwo. Kasumi nie była w stanie długo znosić zachwytów i wybuchów entuzjazmu Helgi, ale często nie miała wyboru i zmuszała się do tego. Mieszkały blisko siebie, chodziły do tej samej klasy, uważano, że na pewno dobrze się rozumieją i są dobrymi przyjaciółkami. Do tego niesamowicie denerwowało Kasumi nadużywanie przez Helgę słowa błogosławieństwo w kontekście szachów. Pewnie gdyby na dom sąsiadki przewróciła się figura i doszczętnie go zniszczyła, ta uważałaby to wydarzenie za dar losu, cieszyłaby się z faktu, że ma uświęcone deski i cegły.
- Jeszcze nie wiadomo, co dokładnie wymyśliła władczyni - powiedziała Helga. - Ale na pewno wezmę w tym udział. Ty też powinnaś. To dla wspólnego dobra, dla dobra nas wszystkich. Tak bardzo bym chciała, żeby w trakcie najbliższej partii figury zaczęły nas w końcu odwiedzać częściej. Nie śmiem nawet pomyśleć o białym królu, ale tli się we mnie iskierka nadziei. To byłoby niesamowite przeżycie.
Kiedy nadszedł dzień odprawienia rytuału, Kasumi bardzo zaniemogła. Nie była w stanie podnieść się z łóżka. Oczywiście rozpaczała i czuła się nieszczęśliwa z powodu niemożności wzięcia udziału w ceremonii. A władczyni tym razem przeszła samą siebie. Na środku królestwa rozpalono duże ognisko. Najpierw przeprowadzano casting, sprawdzając umiejętności taneczne ochotników. W jego wyniku wybrano trzydzieści dwie dziewczyny. Potem szczęśliwe zwyciężczynie, ubrane w białe lub czarne wyzywające stroje i nakrycia głowy, symbolizujące poszczególne bierki, zatańczyły wokół ogniska przygotowany przez władczynię układ.
A następnego dnia na królestwa startowe z nieba spadły długo wyczekiwane figury i piony. Wszyscy wstrzymali oddech w napięciu. Rozmyślano jak tym razem potoczy się partia i jak zostanie rozdane błogosławieństwo. Kiedy nagle wszystkie królestwa lotem błyskawicy obiegła wstrząsająca wiadomość. Zelektryzowała ona wszystkich i stała się przyczynkiem do rozmyślań nad dalszym losem świata. Biały król stanął na d1, a biały hetman na e1. Figury zamieniły się miejscami! Czego to jest oznaką? Co się w związku z tym stanie?
Imiona bohaterek
Dziękuję za komentarz.
Jedna z zasad konkursu Ultra Fantasy brzmiała: "Nie akceptujemy tekstów z polskimi imionami bohaterów". Dlatego właśnie wybrałam takie a nie inne imiona, żeby zaprotestować przeciwko temu ograniczeniu. ;p
hm
Moim zdaniem, słabe. Już sam tytuł i pierwsze zdania zdradzają o co chodzi a dalej nic więcej się nie dzieje. Fragment z opisem który pion stoi na którym polu jest do usunięcia, zdecydowanie. Bardzo niefortunnie dobrane imiona bohaterek - nie kojarzące się nijak z szachami i w dodatku z dwóch różnych kultur/kontynentów. Brak w opowiadaniu myśli przewodniej i puenty, chociaż krótkie to nudzi. No i nie wiadomo ani kim są bohaterowie, ani czemu żyją na szachownicy ani niby czemu Kasumi jest 'wybrana' - nie widzę w tym najmniejszego sensu, może coś mi umknęło. Pomysł z 'kultem pionów' i samobójstwem od postawionego na polu króla - niezły, ale trzeba by napisać od nowa, z innej perspektywy.