Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

One Piece: Alternative Version - Shin Sekai

3. Propozycja nie do odrzucenia

Autor:barry13
Serie:One Piece
Gatunki:Akcja, Fantasy, Fikcja, Komedia, Przygodowe
Uwagi:Utwór niedokończony, Przemoc
Dodany:2013-09-20 21:47:02
Aktualizowany:2013-09-20 21:47:02


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Zabrania się kopiowania fragmentów lub całości utworu bez zgody autora.


- Jakim cudem? Niemożliwe żeby Haki było takie silne...Co ty zrobiłeś, Mingo!

- Wygląda na to, że Rayleigh nie powiedział ci o wszystkim. Ale jeśli chcesz...mogę powiedzieć ci co nieco. Wystarczy że pójdziesz ze mną, i zostaniesz moim podwładnym!

- O czym ty gadasz!? - Wściekłość Luffiego na Shichibukai rosła z każdą sekundą. Mimo wszystko, nie atakował. - Nie ma mowy żebym został twoim sługą, idioto!

- Nie słyszałeś co mówiłem wcześniej? - Powiedział Doflamingo ze zniecierpliwieniem. - Propozycja nie do odrzucenia znaczy, że nie możesz jej odrzucić, jasne?

- Ej, a kto mi zabroni? Nie to nie.

- W takim wypadku... - Joker nagle znalazł się tuż przed twarzą pirata. - ...musiałbym was wszystkich zabić. Więc jak, Słomiany? Pójdziesz ze mną, a w zamian nie tknę twoich kumpli.

Myśl szybko, nie mamy całego dnia. Chciałbym wrócić na Dressrossę przed zmrokiem, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia, a zostały tylko trzy dni...

Luffy nie pozwolił mu dokończyć. W jednej chwili odpalił Gear Second i z olbrzymią szybkością uderzył Shichibukai w brzuch. Doflamingo kaszlnął i zgiął się w pół, gdy dosięgnął go kolejny cios - pięść Słomianego uderzyła wprost w podbródek blondyna, wyrzucając go w powietrze. Gumiak wystrzelił ku niemu ramię, łapiąc korsarza za nogę, jednak ten wykonał widowiskowe salto w powietrzu przyciągając do siebie młodego pirata.

- Jednak to prawda, to wszystko o “D” - powiedział chwytając Luffiego. - W takim wypadku nie dajesz mi wyboru. Może to cię przekona...

Gdy opadli na ziemię po krótkiej wymianie ciosów w powietrzu, Doflamingo wyciągnął z kieszeni bogato opierzonego płaszcza niewielki czerwony owoc.

- Chcesz mnie przekupić Diabelskim Owocem? Mam już jeden. - Powiedział ze zdziwieniem Luffy. - Jakbym zjadł drugi, to bym umarł.

- Przyjrzyj się dobrze, Słomiany. Zdobycie tego owocu wiele mnie kosztowało, a bez mojej pozycji i kontaktów byłoby niemożliwe, abyś kiedykolwiek go ujrzał. Powinieneś być szczęśliwy - oto ostatnie co zostało na świecie bo twoim bracie, Portgasie D. Ace, Diabelski Owoc typu Logia, Mera Mera!

- Coo? Skąd go masz, owoc Ace’a?

- Powinieneś to wiedzieć, przecież sam jesteś użytkownikiem. Po śmierci twojego brata, Mera Mera no Mi odrodził się gdzieś na Grand Line. Szukałem go od pewnego czasu, ale dopiero niedawno trafił na czarny rynek. Jak mówiłem, zdobycie go drogo mnie kosztowało.

- Oddawaj mi go natychmiast, Mingo!

- Więc jednak go chcesz? To zrozumiałe, co więcej pozostało po twoim bracie...nic. W takim razie, mam nową propozycję: pójdziesz ze mną, a dam ci owoc który trzymam w ręku i oszczędzę twoją załogę. To moja ostatnia propozycja. Myśl szybko, masz minutę.

- Luffy... Nie możesz się zgodzić! - Zoro z trudem podniósł się z ziemii. - Jeśli odejdziesz... jak przeżyjemy w Nowym Świecie!

- Fufufu, cóż za bezczelność. Odzywać się tak do swojego kapitana. - Doflamingo spojrzał ze dezaprobatą na zielonowłosego. - Na twoim miejscu, Słomiany, zabiłbym go.

- Wybacz, Zoro. - Luffy podszedł do szermierza. - Nie mam wyboru. - Roronoa otrzymał potężne uderzenie w żołądek. Gdy upadł, kapitan Słomianych założył mu kapelusz na głowę. - Zaopiekuj się nim, dopóki nie wrócę. - Szepnął, po czym odwrócił się do Shichibukai. - Zgadzam się.

- Doskonale! Jednak nie jesteś taki głupi na jakiego wyglądasz. - Doflamingo podszedł do swoich podwładnych, przywiązanych do skały.

- Paniczu! Wiedziałem że się paniczowi uda! Wybacz nam, że nie wykonaliśmy zadania! - Krzyczał Buffalo, gdy Jokar uwalniał go z kajdan.

- Tak, tak, nie tłumacz się. Porozmawiamy gdy wrócimy do domu. Baby 5?

- Tak, wasza wysokość?

- Weź kajdanki z kairouseki i załóż je Słomianemu. Buffalo, spróbuj ocucić Caesara. Wracamy na Dressrosę.

- Skuć Słomianego? Chcesz zabrać go ze sobą paniczu? - Spytała się pokojówka.

- Oczywiście. Zabijanie go byłoby marnotrawstwem jego potencjału, a gdybym pozwolił mu pływać po Grand Line samopas stanowiłby zagrożenie nie tylko dla mnie, ale każdego pirata który latami pracował na swoją pozycję. Najgorsze pokolenie, hmm? W dodatku jest człowiekiem z “D” i Królewskim Haki. Nie cieszylibyście się, gdyby ktoś taki objął pozycję Serca w naszej rodzinie?

- Oczywiście ze tak! Ale...Czy nie jest jest dla nas zbyt niebezpieczny? - Buffalo próbujący obudzić Caesara Crowna był wyraźnie przerażony perspektywą roztaczaną przez lidera rodziny Donquixote. Co chwila spoglądał na Luffiego, jakby bał się nagłego ataku. - Bądź co bądź, to jego syn...

- Och, nie martw się. Najniebezpieczniejszy człowiek na świecie, wielki Rewolucjonista Monkey D. Dragon ma w tej chwili ważniejsze rzeczy do roboty. Poza tym, nie powinien się martwic. Nie zamierzam skrzywdzić jego syna... wprost przeciwnie.

- A jeśli nas zdradzi?

- Monkey D. Luffy nie jest kimś, kto świadomie złamałby dane słowo. Zamierzasz mnie zdradzić, Luffy-chan?

- Dotrzymam danego słowa. - Powiedział pirat, gdy pokojówka zakładała mu kajdanki z morskiego kamienia.

- Widzicie? Nie ma się czym martwić.

- Gotowe, paniczu! - Wesoło zakrzyknęła Baby 5.

- Buffy, jak tam CC? - Spytał Shichibukai.

- Niestety paniczu, wygląda na to, że odniósł poważne rany. Będzie potrzebny lekarz.

- W takim razie zbieramy się. Mam nadzieję, że Mildred jeszcze nie śpi. - Buffalo położył się na brzuchu, a Doflamingo, Luffy i Baby 5 weszli na jego plecy razem z ciałem Caesara. Po chwili użytkownik Wirowocu poderwał się do lotu. Doflamingo położył się na plecach, jednocześnie zakładając ręce za głowę.

- Wracamy do domu. - Uśmiechnął się. - Zobaczymy, jaki będzie twój następny ruch, Law. Jeśli się postarasz, możemy mieć jeszcze dużo, dużo zabawy.


***


- Cholera, łeb mi pęka. - Zoro wstał, trzymając się za głowę. - Czuję się jakbym wypił całą beczkę sake na pusty żołądek. Co tu się do licha stało? - Splunął krwią i rozejrzał się wokół, szukając Doflamingo, jednak nigdzie go nie zauważył, podobnie jak Luffiego. Widział tylko ciała swoich przyjaciół i marynarzy leżące na ziemi. - Ej, Luffy!!! Gdzie jesteś!?

- Doflamingo go zabrał, tak samo jak Caesara. - Law podniósł sie z trudem, opierając ciężar ciała na mieczu wbitym w ziemię. Pozostali również zaczęli powoli odzyskiwać przytomność.

- Nie mów mi, że się zgodził... Ten idiota! - Nagle zauważył leżący u jego stóp słomiany kapelusz. Z oczu popłynęły mu łzy. - Luffy!!! Co ty zrobiłeś!?

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.