Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Pokemon Jhnelle

Rozdział 28: W połowie drogi

Autor:O. G. Readmore
Serie:Pokemon
Gatunki:Komedia, Przygodowe
Uwagi:Alternatywna rzeczywistość
Dodany:2014-12-29 12:32:32
Aktualizowany:2015-04-23 20:15:32


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Utwór pojawił się na różnych forach i blogu. Historia, region, jak i projekty pokemonów zostały stworzone przeze mnie.


Pomimo chłodnego poranka trybuny na boisku w Irina City zapełniły się bardzo szybko. Wszyscy oczekiwali kolejnych rozstrzygnięć. Ten etap konkursu miał wyłonić czwórkę finalistów, którzy za kilka miesięcy w Valesco Town zmierzą się o stypendium w regionie Liyah, plastikowy medal oraz możliwość udziału we finałach turnieju Jhnelle.

Kyle, Josh, Chris i Carter siedzieli na widowni przed samą sceną. Po chwili do grupy dosiadła się Zoe wraz z Rhythmoxem.

- Gdzie są Gary i Alissa? - zapytał zdziwiony ich brakiem Daniels.

- Alissa wyzwała go na walkę o odznakę - odparł brat dziewczyny.

- I teraz mi mówicie? - pomarkotniał Kyle. - Wolałbym obejrzeć ich walkę niż to.

- Przyznam, że także wolałbym obejrzeć ich walkę - Josh szturchnął Kyle'a. - Skoro ty zrezygnowałeś z ligi to wygląda na to, że Alissa i ja jesteśmy jedynymi reprezentantami akademii w Corella Town.

- Oficjalnie jeszcze nie - stwierdził z uśmiechem Carter.

- Jak to? - zmarszczył brwi Josh.

- Jeszcze nie powiedziałem o tym ojcu. Dopiero jak będę miał tę rozmowę za sobą i oczywiście tata mnie nie zabije - podkreślił nastrój Henry'ego.

- A co z twoim bratem? - wtrąciła Zoe.

- A co ma z nim być? I tak dzisiaj odpadnie z konkursu, a więc dla niego podróż kończy się tak czy inaczej - wzruszył ramionami Daniels. - Nie wierzę, że Jim może mieć tyle szczęścia i przejść po raz kolejny. Takich bajek to najlepsi dramaturdzy nie pisują...

Zostało kilka minut do rozpoczęcia kolejnego etapu konkursu. Mężczyzna z ekipy telewizyjnej prędko zbiegł ze sceny. Na jego miejscu pojawiła się Laurie Robinson. Przywitały ją ogromne brawa. Gdy ucichły dziewczyna przemówiła:

- Witam w kolejnym etapie konkursu koordynatorskiego. Dziś pożegnamy cztery osoby, ale to wy decydujecie, kto odejdzie, a kto zbliży się do głównej nagrody - wskazała na publiczność. - W podjęciu decyzji pomogą wam sędziowie. Piękna, wszystko wiedząca, czyli w zasadzie nieznająca się na niczym Paras Hitmonlee!

- Witajcie! - pomachała blondynka. - Cieszcie się, że tutaj jestem, bo jestem jedyną fajną osobą, która ratuje poziom tego programu. Zanim przejdziemy do żałosnych występów uczestników to chcę powiedzieć, że nie musicie mi dziękować za to, że tutaj jestem.

Z trybun rozdarły się krzyki niezadowolenia.

- Dziś mamy także jurorów gościnnych - zabrała głos Laurie. - J.J. Soot z Kabaretu Żartów Rozluźniających oraz Czarna Róża, wokalistka teatru Kawa.

Po oklaskach dziennikarka przeszła do prezentacji zawodników i ich pokemonów.

Na scenę zaczęli wychodzić kolejni uczestnicy konkursu. Pierwszy pojawił się Charlie niosący zmęczonego życiem Borobeara, zaraz za nim szedł Jimmy Daniels z Fairyfly. Motyl wywarł na publiczności bardzo dobre wrażenie, co wydało się zdziwić nawet samego koordynatora. Po nich na scenie pojawiły się Alexis i Sylvia w towarzystwie swoich pokemonów: Mousevila i stremowanego Biriego. Krok za nimi podążał Eddie, niosący na rękach żółtego Statusenta oraz Kara wraz z roztańczoną Isią. Przy ogromnych brawach na arenę wbiegła Crystal i jej Digster. Finałową ósemkę zamknęła Ashlyn i jej Pikaczu.

Rozpoczęły się pokazy.

***


Tego dnia nie tylko na boisku szkoły podstawowej w Irina City miało dojść do ważnych rozstrzygnięć. Również w innych częściach miasta odbywały się ważne pojedynki zwiastujące półmetki celów. Dla Alissy zdobycie piątej odznaki oznaczało bardzo wiele. Wiedziała, że w momencie, kiedy uda jej się pokonać lidera z Irina City droga do turnieju Jhnelle stanie się realna. Walka o odznakę Gór była łatwa. Kamienne pokemony nie miały szans w starciu z Sequelem, drugi lider sprawił jej znacznie więcej trudności. Jednak pokonanie trawiastego przeciwnika uświadczyło ją w przekonaniu, że powinna zmierzać w kierunku ligi. Seth i jego ogniste pokemony nie stanowiły dla niej większej przeszkody. Dopiero walka z eksregulatorem sprawiła jej spore trudności. Dzisiejszy pojedynek z Garym był dla niej najważniejszy. Nie dlatego, że miała sięgnąć po piątą odznakę, ale ze względu na przeciwnika. Gary'ego znała od najmłodszych lat. Wanderer przyjaźnił się z jej bratem, a kiedy Christeensenowie przeprowadzili się do Kawy, a Chris zaczął pracować w teatrze, stał się dla Alissy kimś na kształt starszego brata lub kuzyna.

O tej porze roku plaże pustoszały. Nawet ci, którzy zostawali tutaj pomimo listopadowych chłodów dzisiaj wybrali rozgrywki koordynatorskie w centrum miasta. Jedynymi świadkami walki Alissy i Gary'ego miały być fale rozbijające się o brzeg, kilka drzew osłaniających plażę i port, do którego cumował właśnie jakiś statek.

Christeensen wyglądała nieco inaczej niż zwykle. Rubinowy kolor włosów zastąpił naturalny odcień. Teraz wyglądała jak setki innych dziewczyn. Zielona chusta obwiązywała ją w pasie tworząc prowizoryczną spódnicę, pod którą znajdowały się dżinsowe spodnie. Spod kraciastej koszuli wyłaniała się biała bluzeczka. Naprzeciw niej stał Gary Wanderer.

- Pasuje ci pojedynek przy użyciu trzech pokemonów?

- Tak - skinęła głową, a następnie zgarnęła z twarzy kosmyk włosów.

- Walczyłaś kiedyś na tak dużym polu?

Dziewczyna rozejrzała się po plaży.

- Zależy, gdzie są jego granice - odparła ostrożnie.

Lider westchnął ciężko.

- Powiedzmy, że arena rozciąga się od tych drzew do tamtych pali - powiedział, wskazując najpierw kilka sosen zbitych w mały zagajnik, a następnie na drewniane oznaczenia wbite w dno morza znakujące koniec "bezpiecznej strefy".

- Zgoda - skinęła niepewnie głową.

- Dla uczciwości będziemy mieli trochę plaży i trochę morza - wyjaśnił. - Poza tym lepiej dla Sequela. Będzie mógł się wykazać w wodzie.

Trenerka nie miała zamiaru używać Sequela. Friday wydawał jej się odpowiedniejszy do walki na tak dużej przestrzeni. Poza tym nie występował on na trasie Corella-Irina, a więc mogła liczyć, że zaskoczy lidera takim pokemonem.

- Zacznijmy od czegoś prostego - mruknął pod nosem Gary.

Z ziemi podniósł pierwszy pokeball, który przygotował na walkę z Alissą. Kula otworzyła się wypuszczając ze środka stworka o okrągłej bladej twarzyczce, ogromnych oczach i niebieskim tułowiu, które zachodziło na drobne łapki. Jedynym wybijającym się elementem na tle tego pokemona była czerwona kokarda na szyi.

- Kyly - powiedział grubym głosem.

Alissa wyjęła elektroniczny atlas pokemon z kieszeni i zeskanowała stworzonko.

- Killy - rozpoczął pokedex. - Błotno-wodna traszka. Jest jedynym pokemonem w regionie Jhnelle, u którego stwierdzono wyraźny dymorfizm płciowy. Po ewolucji dymorfizm płciowy zanika. Występuje na drodze do Velasco Town i w okolicach Irina City.

- Ty powinieneś sobie z nim poradzić - wyszeptała Christeensen wyciągając zza pasa pokeball.

Nad plażą uniósł się nietoperz o czarnych skrzydłach i nieco zaspanym wyrazie pyszczka.

- Bitebat, nie zawiedź mnie - powiedziała do pokemona.

Nietoperza złapała podczas wizyty w strefie Safari, ale do dzisiaj nie używała go w walce. Bitebat służył jej jako nocny zwiadowca. Jeśli Alissie zdarzyło się zabłądzić, nietoperz znajdował drogę niemalże od razu.

- Nie czekamy! Killy, wodna broń! - nakazał Gary.

Strumień wody wybił się w powietrze. Nietoperz skrzyżował skrzydła tak, aby atak przeciwnika rozprysł się o nie.

- Dobrze, teraz wykorzystaj piasek - Alissa przeszła do kontry.

Bitebat sfrunął nisko nad ziemię i machnął kilka razy skrzydłami. Żółty piasek uniósł się nad ziemię i oślepił Killy'ego. Pokemon lidera nie poddał się. Szybko strząsnął z pyszczka piach i ostrożnie cofnął się.

- Chyba nie traktujesz mnie poważnie skoro myślisz, że tak mnie pokonasz - pokręcił głową Gary. - Killy, pod ziemię!

Pokemon zniknął pod ziemią.

- On umie kopać. Bitebat, wznieś się wyżej... - Alissa ostrzegła swojego pokemona.

Nietoperz odbił się od ziemi.

- Specjalizuję się w wodnych pokemonach, ale naprawdę polegam na mieszankach typów - zaczął tłumaczyć Gary. - Większość trenerów skupia się na rozwijaniu umiejętności powiązanych z typem podstawowym pokemona. Ja wolę łączenie umiejętności pierwszego z drugim typem. I tak więc ziemia ma przewagę nad twoim Bitebatem. Killy, teraz! - dał znać siedzącemu pod ziemią pokemonowi.

Killy wyskoczył spod ziemi. Chwycił w powietrzu Bitebata i razem spadli do morza. Pokemon lidera wynurzył się i spokojnie dopłynął do brzegu, zaś nietoperz nerwowo machał skrzydłami, aby nie zatonąć.

- Wracaj! - nakazała Alissa.

Czerwony promień z pokeballa wyciągnął pokemona z wody.

- Nie chciałam cię używać już w drugiej rundzie, ale chyba nie mam wyboru - powiedziała dziewczyna zamieniając pokeballe.

Na polu walki pojawiła się uśmiechnięta Gooseberry.

- Gosia! - zawołała szczęśliwa z wyboru trenerki.

- Trawiasty - mruknął Gary. - Tu możemy mieć problemy. Killy, spróbuj buldożerzenia.

Pokemon uderzył łapkami w ziemię. Wszystko zatrzęsło się, mała agrestka podskoczyła. Nie odczuła jednak ataku. Piaszczyste podłoże nie służyło wykonaniu ruchu "buldożera", co działało na korzyść Alissy.

- Gooseberry, słodki zapach!

Agrestka wydobyła z siebie zapach owoców o poranku, który zemdlił przeciwnika.

- Alissa, wiesz co? - mruknął zawiedziony lider. - On nawet nie pije herbaty z cukrem, a ty atakujesz go słodyczą?

Christeensen pokręciła głową. Dziewczyna poczuła się znacznie pewniej.

- Dopóki jest otępiony! Absorbuj jego energię! - wydała rozkaz.

Gooseberry wchłonęła całą energię Killy'ego. Pokemon Gary'ego upadł na ziemię z wyczerpania. Nie był zdolny do dalszej walki.

Wanderer dokonał pierwszej zmiany. Na plaży pojawiła się zielona żaba, której ramiona porastał brązowy mech.

- A to co? - zaniepokoiła się Alissa.

Z doświadczenia wiedziała, że nie można oceniać przeciwnika po wyglądzie. Żaba prezentowała się niezwykle licho.

- Litoriamoss - zaczął pokedex trenerki. - Pokemon-akrobata. Jest niezwykle zwinny i szybki. Po ewolucji przenosi się ze stawu do lasu. Występuje w pobliżu zbiorników wodnych na terenie całego Jhnelle.

- Nie będziemy ryzykować! Użyj ponownie ataku absorpcji!

Gooseberry ponownie użyła ataku. Jednak tym razem atak nie zadziałał. Litoriamoss z nieco zdziwionym wyrazem pyszczka przyglądał się agrestce, która wkurwiała się poprzez niemoc wykonania polecenia.

- Dopiero coś ci mówiłem o łączeniu typów - westchnął Gary. - Litoriamoss ma podstawowy typ woda, zaś drugi roślina. Ten atak nie zadziała na niego. Powiem ci co zrobisz dalej... Wybierzesz ognistego pokemona, który może pokona Litoriamoss, ale przegra w pierwszym kontakcie z wodną bronią lub zaryzykujesz i użyjesz wodnego.

Wkurzona opornym przeciwnikiem Gooseberry postanowiła wrócić do pokeballa. Alissa sięgnęła po ostatniego pokemona.

- Friday! - zawołała. - Musimy działać szybko!

Z pokeballa wystrzeliło światło. Przed dziewczyną pojawił się szczur wodny o długim syrenim ogonie. Friday nie czekał. Od razu wypluł z pyska lodowy promień. Żaba odskoczyła uchylając się przed atakiem. Kątem oka zauważyła biegnącego w jej stronę przeciwnika. Pokemon przycisnął swoim ciałem Litoriamoss do ziemi.

Gary wycofał swojego pokemona. Odetchnął z ulgą. Przed walką obawiał się, że Alissa nie będzie wymagającym przeciwnikiem, a mimo najszczerszych chęci nie chciał poddawać walki i wręczać odznaki jeśli jego przeciwniczka na nią nie zasłużyła.

- Widzę, że się czegoś nauczyłaś. W takim razie... - po tych słowach z uśmiechem sięgnął po ostatnią kulę.

Na polu walki stanął Washdry. Friday warknął, jakby wyczuwając, że jego następny przeciwnik będzie znacznie trudniejszy do pokonania.

- Skoro już powiedzieliśmy A, trzeba powiedzieć B. Musimy nadal korzystać z lodowych ataków.

- A my zaczniemy od pompy wodnej! - lider poinstruował pokemona.

Washdry uderzył silnym strumieniem wody, który zepchnął przeciwnika do morza. Friday niemal od razu wyskoczył nad wodę.

- Chłodne żylety! - zawołała Christeensen.

Wokoło szczura wodnego zaczęły pojawiać się lodowe ostrza. Przez moment kręciły się wokół niego, aby po chwili wszystkie wystrzeliły w stronę Washdray'a, który cudem uniknął zetknięcia z nimi. Friday nie czekał na reakcję przeciwnika. Zaraz po tym ataku użył lodowego promienia. Szop pracz rozbił atak pięścią.

Pokemon wyzywającej trenerki zamarł w oczekiwaniu na atak ze strony przeciwnika.

- Niedobrze... Nadal ma siłę - mruknęła Alissa.

- Pora na nasz ruch... - uśmiechnął się Gary. - Washdry...

Pokemon nie reagował. Wanderer rzucił spojrzenie na szopa. Jego łapy ozdabiały sople lodu, a tym samym uniemożliwiały mu ruch. Zderzenie z atakiem Friday'a wywołało nieprzewidziane skutki.

- Zamrożenie osłabiło twojego pokemona, co oznacza, że mamy swoją szansę na zakończenie tej walki! - zawołała Alissa.

Friday podbiegł do Washdry'a i z całej siły zamachnął się ogonem. Cios powalił szopa na ziemię. To był koniec walki. Christeensen zwyciężyła pojedynek. Dziewczyna uklęknęła i wzięła głęboki oddech. Po chwili podszedł do niej Gary.

- Gratuluję - powiedział i wręczył jej odznakę Oceanu.

- Dzięki...

Nie zdążyła dokończyć słowa, gdy niebo pociemniało, jakby tuż przed sztormem.

- Co się dzieje? - spytała, odwołując do pokeballa Friday'a.

Gary spojrzał w stronę portu oddalonego od plaży kilkaset metrów. Nad statkami unosiła się postać otoczona niemal czarną poświatą. Sporadycznie pojawiały się błyski atakujących tajemniczego przeciwnika pokemonów.

- Lepiej to sprawdzę... - mruknął Gary.

Alissa ruszyła za liderem w stronę portu.

***


Kolejny etap konkursu dobiegł końca. Tym razem obyło się bez dziwnych zachowań pokemonów. Po krótkiej przerwie na scenie pojawiła się Laurie. W ręku trzymała kopertę z wynikami głosowania.

- Kolejno będę prosiła do siebie uczestników konkursu. Osoby, które w dzisiejszym głosowaniu zdobyły miejsca od piątego do ósmego odpadają - wyjaśniła. - Na początek Alexis i Ashlyn. Jedna z was zajęła ósme miejsce i odpada. Druga może przygotować się do finału. Program opuszcza Ashlyn i jej Pikaczu!

Zawrzały brawa.

- Nie! - wydarła się ośmiolatka. - To oszustwo! Jak to? - piszczała ze wściekłości. - Paras! Zrób coś!

- A co ja mogę? - wzruszyła ramionami jurorka.

- Ale jesteś moją kuzynką! Powiedz im coś - wpadła w histerię.

- Jesteś słaba to cię wypierniczyli - przewróciła oczyma Paras Hitmonlee.

- Nie chcę przerywać rodzinnych pogawędek, ale chciałabym ogłosić wyniki - wtrąciła się Laurie.

Rozwrzeszczana Ashlyn zeszła ze sceny w asyście ochrony.

- Jimmy, Crystal i Eddie! - zawołała Laurie.

Po chwili trójka koordynatorów stała na scenie obok prezenterki. Prowadząca zawody wyszczerzyła się do kamery i mówiła dalej:

- Powiem krótko. Jedno z was odpada. Pozostała dwójka spotka się w finałach w Valesco Town. Miejsce siódme zajmuje dzisiaj... - zrobiła pauzę. - Jimmy Daniels!

Rozbrzmiały oklaski. Siedmiolatek zszedł ze sceny bez większego żalu. Najważniejsze dla niego było to, że zajął siódme miejsce, gdy zarozumiała Ashlyn uplasowała się ósmym. Poza tym teraz przyświecał mu zupełnie inny cel. Musiał znaleźć sposób na wycyganienie odznak od starszego brata i udział w lidze Jhnelle.

- Kara, Sylvia i Charlie - wyczytała ostatnią trójkę półfinalistów. - Jedno z was przechodzi do ścisłego finału i w tym momencie mogę powiedzieć, że z pewnością nie jest to Kara.

Dziewczyna została pożegnana gromkimi brawami.

- Zostali nam Charlie i Sylvia. Rzadko zdarza się, aby w finale byli chłopcy - zaczęła Robinson.

Charlie i Sylvia stali wpatrzeni w dziennikarkę z przyklejonymi do twarzy uśmiechami.

- Zwykle mamy w finale trzy dziewczyny i jednego chłopaka lub same dziewczyny - mówiła dalej Robinson.

- Mów te wyniki, kretynko! - zawołał zniecierpliwiony mężczyzna z widowni.

Laurie rzuciła na niego gniewne spojrzenie i powiedziała:

- Charlie, jesteś czwartym finalistą.

Ponownie rozbrzmiały oklaski.

***


Do portu w Irina City dobił statek, na który czekali regulatorzy. Przesyłka, zdaniem profesora i Robina wymagała "podjęcia najwyższych środków ochrony". Dlatego też poza Thomasem i Angelą na transport oczekiwali również kłusownicy będący niższymi rangą od regulatorów. Jak się okazało paczka była wielkości telewizora i nie charakteryzowała się niczym nadzwyczajnym. Tom w asyście dwójki kłusowników zajął się rozpakowywaniem przesyłki. Znudzona pobytem w porcie Angela strzelała z kuszy do przelatujących nad wodą Birich.

- Jesteś pewien, że powinniśmy to tu rozpakowywać? - zapytała, nie przerywając swojego zajęcia.

- Profesor powiedział wyraźnie: "rozpakujcie przesyłkę na miejscu i pamiętajcie o zachowaniu ostrożności" - zacytował niedokładnie. - Swoją drogą, odłóż tę zabawkę i pomóż mi.

- Nic z tego. Dawno nie strzelałam. Też mógłbyś spróbować. Nawet nie wiesz jak to bardzo odpręża - stwierdziła. - Poza tym oboje wiemy co tam jest.

Tom rozchylił karton i zajrzał do środka. Na dnie pudła leżała owinięta w folię statuetka Pierota.

- Ehe... - mruknął.

Regulator schował przedmiot pod kurtkę.

Co planuje profesor? O czym nam nie mówi? Po co nam te statuetki skoro Pierot i Underpierot zostali wybudzeni? I dlaczego mieliśmy ją odebrać w Irina? - myślał Tom.

Niebo poczerniało. Na jego tle pojawiła się czarna kula światła. Po chwili ludzie znajdujący się w porcie zauważyli granatową istotę wyłaniającą się z cienia. Tajemniczy osobnik miał około dwóch metrów, koci łeb i duże czerwone oczy. Pod lewym uchem miał wytatuowaną czarną gwiazdę. Taką samą miał na nodze. Wokół szyi miał coś w rodzaju obroży złożonej z czarnych ostrzy, zaś jego ciało zakrywały postrzępione łachmany. Na ramieniu beztrosko zwisał łańcuch.

Na widok stworzenia kilka Birich postanowiło zatrzymać akcję serca i umrzeć ze strachu.

- Underpierot... - wyszeptał Thomas.

Bóg rozpaczy obudził się ze snu kilka tygodni temu. Jego natura zmuszała go do tego, aby poszukiwać Pierota. Nie mógł ścierpieć jego energii, a mimo to ciągnął do niej jak ćma do ognia. Wiedział, że musi zniszczyć bożka szczęścia. Dopiero wtedy będzie mógł zemścić się na tych, którzy doprowadzili do tamtej tragedii. Póki co musiał podążać za figurkami stanowiącymi jedyny ślad bytności Pierota.

***


Z drugiej strony nadeszli Alissa i Gary. Przez moment przyglądali się istocie w milczeniu. Christeensen wyciągnęła z torby pokedex i zeskanowała stworzenie. Pokedex przemówił:

Underpierot. Jeden z siedmiu legendarnych pokemonów Jhnelle. Bóg nieszczęścia stojący w opozycji do Pierota. W mitologii przypisuje mu się między innymi opiekę nad zagubionymi duszami i romantyczną miłością. W czasach antycznych symbolizowała go czarna gwiazda.

- Co robimy? - spytała Alissa.

Gary skinął głową w kierunku znajdujących się w centrum uwagi regulatorach.

- Na razie nic. Patrz i czekaj - odparł.

- Nie możemy pozwolić, aby złapali Underpierota - oświadczyła zdecydowanym tonem dziewczyna.

- Ciii... - mruknął Gary.

***


W końcu Underpierot wylądował tuż przed Thomasem. Regulator cofnął się krok do tyłu. Zastanawiał się, czy walka z tak silnym pokemonem ma jakikolwiek sens. Underpierot wyciągnął łapę w jego kierunku.

- Czego on chce? - zmartwiła się Angela.

- A jak myślisz? Figurki - mruknął, spokojnie wyciągając przedmiot z kieszeni kurtki.

- Chcesz mu ją oddać? - prychnęła dziewczyna.

- A co mam zrobić?

- Jeżeli ty nic nie zrobisz to ja się tym zajmę! - krzyknęła Angela.

Underpierot spojrzał w kierunku głośnej dziewczyny. Blondynka złapała za kuszę i namierzyła pokemona. Thomas wyciągnął z kieszeni pokeball. Chociaż nie był przygotowany na spotkanie z bogiem rozpaczy nie miał zamierzał marnować szansy na pojmanie pierwszego z pokemonów.

- Szykuj się - mruknęła Angela.

Broń z jej ręki wytrąciło uderzenie strumieniem wody. Regulatorka upadła twarzą na ziemię. Pozbierała się z leżącej pozycji, wycierając twarz z wody. Gniewnym wzrokiem spojrzała w miejsce, z którego padł niespodziewany atak. Z ukrycia wyszli Gary, Alissa i Sequel.

- Dobra robota, Sequel - pochwaliła pokemona Christeensen.

- Si! - zawołał kaczor.

Ciało pokemona pokryła jasna aura, która zaczęła rozrastać się wokoło niego.

- Czy on ewoluuje? - zdziwił się Gary.

Przed zgromadzonymi stanął znacznie większy od Sequela kaczor.

- Pre kwe! - zawołał.

- Prequel! - zawołała uradowana Alissa, ściskając swojego nowego podopiecznego.

Thomas uśmiechnął się. Nie był pewien, czy przyszła pora ewolucji kaczora, czy może też wspomogło ją działanie figurek. Raz jeszcze spojrzał na statuetkę zastanawiając się nad jej siłą.

Być może z jej pomocą udałoby nam się pokonać Underpierota tu i teraz? - pomyślał.

Angela korzystając z zamieszania jakie wywołała ewolucja Sequela poczołgała się po swoją kuszę. Naciągnęła cięciwę.

- Żeby jakaś gówniara tak mnie upokorzyła - mruczała pod nosem celując w Alissę.

- Czas zniszczyć figurkę! - zakomenderowała Christeensen będąca w trakcie krzyżowania (jak jej się wydawało) planów regulatorów. Razem z Prequelem ruszyła do przodu.

- Ostrożnie - zaczął ją strofować Wanderer.

Kaczor użył po raz kolejny ataku wodnym biczem. Siła wody była na tyle mocna, aby wyrwać statuetkę z ręki Thomasa. Przedmiot uderzył o ziemię i rozprysł się na drobne kawałeczki. W tym samym momencie brzuch Alissy przebiła strzała Angeli. Dziewczyna zachwiała się. Obraz przed jej oczyma stał się niewyraźny, a głosy dziwnie stłumione. Czuła jak po jej skórze płynie krew. Początkowo myślała, że to woda, ale ta była gęstsza i miała ciemny kolor. Było jej niedobrze. W końcu zrobiła nieuważny krok do tyłu i wpadła do wody.

- Nie! - wrzasnął Gary.

Lider odruchowo pobiegł w kierunku przyjaciółki. Wraz za nim ruszył Prequel.

Underpierot wpadł w furię. Trudno było stwierdzić, co było wynikiem jego szału. Nagły ruch ze strony lidera, a może zniszczenie statuetki, której poszukiwał?

Bóg rozpaczy podniósł łapę do nieba i utworzył nad głową białą kulę energii, którą wyrzucił w kierunku zbliżających się Wanderera i kaczora. Blask oślepił lidera.

Na polu bitwy zostali jedynie Angela i Thomas. Ich podwładni rozbiegli się w panice wraz z pojawieniem się Underpierota. Stwór raz jeszcze spojrzał w kierunku rozbitej figurki. Nie widział potrzeby walki z regulatorami. Tym bardziej, że ludzi interesowały walki pomiędzy nimi samymi. Kiedy rozpłynął się w powietrzu, niebo na nowo przybrało jasne barwy.

***


Gary otworzył oczy i podniósł się, dysząc ciężko. Leżał we własnym łóżku, obok siedziała Zoe.

- Nareszcie! - zawołała z ulgą.

- Co ja tutaj robię? - spytał gorączkowo.

- Leżałeś nieprzytomny na plaży - odparła żona. - Prequel nas do ciebie zaprowadził.

- Długo? Długo spałem?

- Znaleźliśmy cię wczoraj po konkursie - powiedziała.

- Underpierot musiał mnie teleportować z portu na plażę - zaczął sobie przypominać zajście z regulatorami.

Drzwi od pokoju uchyliły się. Do pomieszczenia weszli Kyle i Chris.

- Jak się czujesz? - spytał grzecznościowo Daniels.

- Alissa była ze mną - wyszeptał łamiącym się głosem lider. - Znaleźliście ją?

- Była z tobą? - zaniepokoił się brat dziewczyny. - Nie, nie widzieliśmy jej od wczoraj.

- Bo... Wydaje mi się, że... - zaczął się zbierać w sobie Gary - regulatorzy ją zabili.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.