Opowiadanie
Opowieści z Cyfrowego Świata - Lato w Sennej Dolinie
Atak
Autor: | O. G. Readmore |
---|---|
Serie: | Digimon |
Gatunki: | Przygodowe |
Uwagi: | Alternatywna rzeczywistość |
Dodany: | 2015-03-17 08:00:50 |
Aktualizowany: | 2015-07-28 21:56:50 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
O świcie FlaWizarmon dotarł na polanę wypełnioną cmentarnymi nagrobkami, gdzie zwykle spotykał się z pozostałymi podwładnymi D'Arcmon. Na miejscu była już Youkomon. Lisica nawet nie zwróciła na niego uwagi. Była dziwnie spokojna.
Czyżby udało jej się odnaleźć pieczęć? - pomyślał. - Nie. Wtedy na pewno pochwaliłaby się swoim tryumfem.
Ognisty mag przeszedł jeszcze kilka kroków. Zatrzymał się dopiero obok głazu wyrastającego niewiele ponad trawę. Oparł na nim swoje berło i przemówił:
- DemiDevimon nie dowie się od wybranych niczego więcej.
- To dobrze.
Czyżby ona wiedziała o czymś? - pomyślał. Opanowanie lisicy niepokoiło go, ale nie dał po sobie tego poznać i zrewanżował się równie lakoniczną odpowiedzią:
- I tak i nie.
Youkomon obrzuciła go spojrzeniem. W przeciwieństwie do FlaWizarmona nie potrafiła ukrywać swoich emocji. Teraz dobrze wiedział, że niczego przed nim nie ukrywa.
- Co masz na myśli?
- Szukamy anielskiej pieczęci od wielu tygodni. Naszym jedynym tropem była ta osada i teraz okazuje się, że traciliśmy czas.
- Może DemiDevimon czegoś ci nie powiedział? - zasugerowała lisica.
Ognisty czarownik przykucnął na głazie.
- Nie odważyłby się mnie okłamywać - stwierdził z niekrytą dumą, po czym dodał pobłażliwym tonem: - Musiałaś się pomylić.W Sennej Osadzie niczego nie ma.
- Nie pomyliłam się! - wrzasnęła ledwo panując nad złością. Jednak jej wściekłość nie wywarła na magu żadnego wrażenia.
- Podczas tego ich festynu czułam jej siłę - mówiła znacznie spokojniej, jakby próbując dokładnie w pamięci przywołać tamten moment. - Trwało to chwilę, ale czułam, że pieczęć jest w tej ich przeklętej wiosce! - uniosła głos. - Ani ty, ani DemiDevimon nie wmówicie mi, że jest inaczej!
Jej rozmówca milczał, co wykorzystała kontratakując:
- A może to wy dwaj próbujecie mnie oszukać?
- Co masz na myśli?
- Umówiliście się, aby wspólnie odnaleźć pieczęć i tym samym zaskarbić sobie wdzięczność naszej władczyni?
- Nie bądź głupia - mruknął urażony samym przypuszczeniem, że mógłby współpracować z DemiDevimonem. Nietoperza można było określić wieloma nazwami: informator, podwładny, pionek, ale z pewnością nie wspólnik.
- Może masz rację - stwierdził FlaWizarmon. - Być może anielska pieczęć jest ukryta w wiosce, ale najpierw musimy zyskać pewność.
- Po co czekać? Zrównajmy osadę z ziemią.
- Śmiało! Idź! - syknął z przekąsem. - Ja nie mam zamiaru tracić czasu na przetrząsanie przypadkowej wioseczki.
- A ty co zamierzasz?
- Udam się w miejsce, o którym mówił DemiDevimon, a potem... - zamilkł. - Zobaczymy.
Lisica spojrzała przed siebie. W przeciwieństwie do FlaWizarmona nie potrafiła podchodzić do sprawy z takim spokojem. Działała intuicyjnie, a czasem nierozważnie, ale nigdy tego nie żałowała. Trzeba było się śpieszyć. W momencie, gdy jej konkurent będzie tracił czas na szukanie informacji, ona będzie przetrząsała osadę w poszukiwaniu pieczęci.
- D'Arcmon chce cię widzieć - dodała na pożegnanie.
FlaWizarmon skinął głową, po czym przerzucił wzrok na wysoką wieżę znajdującą się kilkanaście metrów od nich. To właśnie tam wiele wieków wcześniej digimon o skrzydłach anioła uwięził D'Arcmon.
- Nie mogliście mnie uprzedzić? - Jason pytał z odczuwalnym w głosie żalem.
- Niby jak? Wyruszyli godzinę temu, a ty nie odpowiadałeś - wyjaśnił Gazimon.
- Musiałem mieć naprawdę twardy sen - przyznał żartobliwie.
Jedyne pretensje mógł mieć do samego siebie. Pierwszy raz postanowił opuścić wycieczkę do Cyfrowego Świata i od razu minęła go ekspedycja poszukiwawcza. To się nazywał pech. Aiden, Lauren oraz ich opiekunowie ruszyli w Sennej Doliny, a jemu pozostawało czekać na ich powrót.
- A gdzie jest October? - do rozmowy włączył się Bobby.
- Nie chciała czekać - wtrącił się ToyAgumon. - Postanowiła jeszcze się porozglądać po okolicy.
- Co? - zdenerwował się Gazimon. - Dlaczego ja nic o tym nie wiem?
- A z jakiej racji miałbyś o tym wiedzieć? - zapytał podejrzliwie dinozaur. - Może myślisz, że to ty tu sprawujesz władzę? - rozjuszył się, aby w jednej chwili dodać najzwyklej w świecie: - Nic jej nie będzie. Wysłałem Monochromona, aby ją śledził.
Gazimon, Bobby i Jason spojrzeli po sobie. Monochromon nie wydawał się najlepszym kandydatem na stróża dziewczyny. Pozostawało mieć nadzieję, że October niedługo wróci.
Na ziemię tuż obok rozmawiającej grupki sfrunęli Halsemon i Biyomon. Latające digimony nie były jednak same. Na plecach większego z nich znajdowała się pasażerka. Była to filigranowa istota, która mogła bez trudu zmieścić się na dłoni Rileya. Miała kremową sierść, duże niebieskie oczy, długie uszy, a jej szyję ozdabiała złota obroża. Digimon zeskoczył z pleców Halsemona i rozejrzał się po osadzie.
- Dobra robota!- zawołał ToyAgumon. - Złapaliście władcę ciemności! - wszedł w swój toyagumonowy trans. - Gadaj! Dlaczego porwałaś DemiDevimona?!
- Nie! - przerwała mu Biyomon. - To jest Salamon, a nie żaden władca ciemności.
- Dzień dobry wszystkim - przemówiła.
- Opowiedziała nam interesującą historię. Myślę, że powinniście jej wysłuchać.
- W takim razie słuchamy - odparł Gazimon, który nie wydawał się specjalnie zainteresowany tym, co miała do powiedzenia Salamon.
Po chwili do grupki dołączyła także Babamon. Nie odezwała się słowem. Po prostu usiadła na niewysokim taborecie skąd postanowiła przyglądać się dalszemu rozwojowi wydarzeń. Można było odnieść wrażenie, że staruszka w zupełności oddała przywództwo nad osadą Gazimonowi.
- Mieszkam niedaleko waszej wioski - rozpoczęła. - Tuż za Górami Ciszy. Do przyjścia tu skłonił mnie pewnego rodzaju impuls - określiła tajemniczo przyczynę swojej wizyty w wiosce.
- Impuls? - wyszeptał Bobby.
Salamon skinęła głową. Nie wiedziała od czego ma zacząć swoją historię.
- Inaczej... - ucięła. - Digimony mieszkające w górach znają legendę o naznaczonych i od wieków. Pokolenie za pokoleniem wybierają spośród siebie jednego potwora, który ma zostać opiekunem człowieka, który przybędzie do naszego świata.
- Chwila... - przerwał jej Jason. - Chcesz powiedzieć, że przywędrowałaś tu, bo masz być partnerem jednego z nas?
Salamon przytaknęła.
- Skąd... - zapytał z lekką obawą Halsemon. - Skąd wiedziałaś, że jesteś opiekunką?
- Według legendy - wtrąciła Babamon: - gdy światy ludzi i digimonów stanęły w obliczu niebezpieczeństwa każda rodzina digimonów wysłała jednego przedstawiciela mającego podjąć się opieki nad ludzkim dzieckiem i wraz z nim zapobiec zniszczeniu światów - wyjaśniła, aby po krótkiej pauzie dodać: - Podejrzewam, że Salamon została wybrana jako przedstawicielka rodziny Pogromców Wirusów. Oczywiście - zaznaczyła od razu - są to "umowne" wybory i bardziej służą podtrzymaniu tradycji niż rzeczywistości.
Ta ponownie przytaknęła. W przeciwieństwie do pozostałych digimonów miała świadomość tego, że nyć może zostanie opiekunką jednego z naznaczonych. W górach, z których pochodziła pielęgnowano legendy i powiązania ze światem ludzi. Od lat przekazywano sobie historię dotyczącą związku cyfrowych potworów i naznaczonych, którzy mieli kiedyś ponownie przybyć do Cyfrowego Świata i wspólnie zaprowadzić porządek.
Czyżby Oryxmon również znał legendę o wybrańcach? - pomyślał Halsemon. - Czy możliwe, że dlatego wysłał mnie do osady, abym został przedstawicielem rodziny Opiekunów Wiatru?
- Tylko że my wszyscy mamy już digimony- powiedział w imieniu nieobecnych wybrańców.
- Może chodzi o mnie? - zapytał się z nadzieją Bobby.
Salamon zignorowała jego słowa przechodząc do dalszych wyjaśnień:
- Wczoraj aktywował się digipilot należący do mojego partnera, a więc jestem.
- October... - mruknął Gazimon.
- Myślałaś, że nie rozgryzę cię? - zapytał podejrzliwie ToyAgumon. - Działasz na polecenie D'Arcmona! Zapewne dowiedziawszy się, że October zdobyła digipilot postanowiłaś wkraść się do osady, udawać jej partnerkę i przy okazji dowiedzieć się czegoś o anielskiej pieczęci! - błyskotliwy umysł dinozaura rozgryzł całą zagadkę. - Ale nie udało ci się! Bo wiedz, że October ma partnera, DemiDevimona! I nie radzę ci krytykować mojego kolegi, bo zabiję...
- Niemożliwe. Dopiero digipilot łączy człowieka z digimonem - sprzeciwiła się Salamon.
- Chcesz powiedzieć, że... - wymamrotał Riley.
- DemiDevimon nie jest partnerem October - dokończył Gazimon.
- Tak, dokładnie - usłyszeli.
Na dachu jednego z domów siedziała Youkomon. Od dłuższej chwili przysłuchiwała się rozmowie w nadziei, że zaczną rozmowę o zaklęciu zniewalającym D'Arcmon.
- DemiDevimon spełnił swoje zadanie i wrócił do swoich. Poszukiwanie go nie ma najmniejszego sensu. Miał zdobyć informacje na temat anielskiej pieczęci i to zrobił.
- Zabiję! - zagrzmiał ToyAgumon. - Latająca menda!
- A ty czego tutaj szukasz? - spytał ozięble Gazimon.
- Ja nie kupuję tej bajki.
- Co?
- Uważam, że w Świątyni Pamięci nie ma żadnych informacji na temat pieczęci - wyjaśniła. - Myślę, że przynajmniej od momentu, w którym pojawili się naznaczeni, pieczęć jest tutaj - po tych słowach zeskoczyła z dachu. - Znajdę ją, choćbym miała zrównać waszą osadę z ziemią.
- Najpierw będziesz musiała nas pokonać - warknął Jason. - I tym razem nie pozwolimy ci uciec!
Lisica nic nie odpowiedziała. Rozłożyła dziewięć ogonów, z których wystrzeliły kule ognia. Pociski, niczym deszcz meteorytów, uderzały w domy i drzewa budząc panikę wśród mieszkańców Sennej Osady.
Salamon i Biyomon zajęły się ewakuacją digimonów z pola walki, zaś ToyAgumon i Halsemon gaszeniem ognia. Gazimonowi pozostawało przemienić się w Sangloupmona i pod postacią wilka walczyć z wrogiem.
Początkowo oba potwory skupiały się na zadawaniu pojedynczych ciosów i szybkich unikach. Pojedynek trwał do momentu, aż któryś z digimonów otrzymał mocniejszy cios. Wtedy rozpoczęła się walka pozbawiona subtelności. Sangloupmon i Youkomon wyglądały jak dwa drapieżniki walczące o terytorium: zażarcie i agresywnie. Po kolejnej serii ciosów lisica odskoczyła lądując na dachu jednej z chatek, która została nienaruszona przez jej wcześniejszy atak.
- Już uciekasz? - zakpił Sangloupmon.
Przeciwniczka nic nie odpowiedziała.
- Uważaj! - zawołał Jason. - Ona coś knuje.
- Wiem - mruknął.
Lisica stała w miejscu jakby czekając, aż jej przeciwnik dołączy do niej. Wilk wziął rozbieg i dołączył do przeciwniczki na dachu. Youkomon przeskoczyła na kolejny dach.
- Niech cię! - warknął wilk. - Mroczne szpony! - wrzasnął, wypuszczając z pomiędzy swoich pazurów pocisk ciemnej energii.
Youkomon wyminęła atak bez trudu. Lisica nie dysponowała ogromną siłą, ale miała nad nim przewagę w postaci szybkości. Najgorsze było jednak to, że zdawała sobie sprawę ze swojej mocnej strony i potrafiła ją wykorzystać.
Wilk nie miał wyjścia. Musiał zmusić Youkomon do fizycznej walki. Przeskoczył na dach, na którym znajdowała się przeciwniczka. Cała konstrukcja zadrżała. Lisica zeskoczyła na ziemię w momencie, gdy belka utrzymująca dach złamała się pod ciężarem Sangloupmona. Digimona Jasona wpadł do środka.
- Nie tylko jestem lepszą wojowniczką, ale jestem też dużo mądrzejsza od ciebie - zakpiła.
Sangloupmon wyskoczył z wnętrza domu niszcząc przy tym połowę ściany.
- Sztuczki ci nie wystarczą! - warknął, doskakując do niej.
Walka toczyła się dalej. Ogony Youkomon włączyły się do walki i niczym długie macki owinęły się wokoło łap wilka. Ostatni z nich zacisnął się na jego szyi. Sangloupmon próbował się wyrwać z uścisku, ale był osłabiony wcześniejszym pościgiem za przeciwniczką. Osłabiony wilk wrócił do swojej poprzedniej formy.
Jason był bezradny. Mógł jedynie przyglądać się walce, w której jego opiekun przegrywa.
- Jeśli nie chcesz, aby twój partner zginął natychmiast wyjaw mi miejsce, w którym ukrywacie anielską pieczęć - zwróciła się do chłopaka.
- Ja...
- Burzowe skrzydło!
Zaskoczona lisica uchyliła się przed atakiem. Niechętnie puściła Gazimona, aby przygotować wszystkie dziewięć ogonów do ponownego odparcia napastnika - Halsemona.
Zbroja nadal był osłabiony po długiej podróży, ale mimo tego czuł się zobligowany do obrony wioski.
- Teraz będziesz walczyła za mną! - oznajmił donośnym głosem.
- Nie ma sprawy!
- Jason, Bobby - zwrócił się do chłopców. - Zabierzcie stąd Gazimona.
Nie musiał prosić o to dwa razy. Riley wziął digimona na ręce i szybko udał się za szereg domków. Bobby został. Koniecznie chciał obejrzeć walkę.
- Jesteś nowym opiekunem? - spytała lisica.
- Nie.
- W takim razie nie rozumiem czego tutaj szukasz - skwitowała. - Rozumiem to "heroiczne" poświęcenie Gazimona, ale twoje? Naprawdę chcesz, abym cię tak urządziła?
- To, że nie jestem opiekunem nie oznacza, że będę się godził na przemoc - westchnął ciężko.
- Nie wyglądasz najlepiej - skomentowała. - Ale skoro chcesz walki... - rzuciła się w stronę nowego oponenta i łapami przydusiła jego skrzydła do ziemi. Digimon zawył z bólu.
- Nie poddawaj się! - kibicował mu Bobby.
To był decydujący moment w ich walce. W dłoniach Bobby'ego zmaterializował się kolejny digipilot, czerwony ze srebrnym wzorem ciągnącym się wzdłuż ekranu. Halsemon poczuł przypływ siły, której nie mógł odzyskać od momentu przybycia do Sennej Osady. Wypełniająca siła była inna niż wcześniej. Czuł, że jej cząstka pochodzi od ludzkiego dziecka. I właśnie ta cząstka daje mu determinację do walki. Odepchnął Youkomon i wstał z ziemi.
- A więc tak to jest być opiekunem? - zapytał samego siebie.
- Tak! - krzyczał podekscytowany dziesięciolatek. - Halsemon to mój partner!
- Partner, czy nie - podniosła się Youkomon. - I tak cię wykończę!
Halsemon był szybszy od niej. Lisica nie zdążyła wykonać ruchu, zająknąć się, gdy ostre skrzydło Zbroi przeszyło ją na wylot. Youkomon jeszcze raz spojrzała na swoich wrogów. To był jej koniec.
Ogień został ugaszony, a wróg pokonany. Mimo to nikt nie świętował sukcesu. Sytuacja z anielską pieczęcią pozostawała niewyjaśniona, a słudzy D'Arcmona byli przekonani, że znajduje się ona właśnie we wiosce.
- Posprzątanie osady zajmie wieki - skomentował Jason.
- Zawsze trzeba szukać jasnych stron złych sytuacji - pocieszyła go Babamon.
- Jakich?
- Bobby okazał się piątym naznaczonym, a Youkomon została zwyciężona.
Trudno było się nie zgodzić.
Z oddali dało się dostrzec powracających Josha, Lauren, Elecmona i Floramona.
Dzięki za komentarz. Rozdziały do końca "pierwszej historii" przesłałem dość dawno, ale długo czekały na akceptację.
Ciąg dalszy...
Szczęśliwie doczekałem się kolejnego rozdziału, już się bałem, iż nie dożyję.
Robi się co raz ciekawiej, wnioskuję, że skoro Youkomon zginął to w jej miejsce pojawi się ktoś nowy i silniejszy kto będzie gnębił bohaterów.