Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Moja Księga Bingo

Przywdzianie niedźwiedziej skóry

Autor:TeresaODelikatnymUśmiechu
Serie:Naruto
Gatunki:Akcja, Dramat, Fikcja
Uwagi:Utwór niedokończony, Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2014-12-05 08:00:29
Aktualizowany:2014-12-21 15:42:29


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Proszę nie kopiować. Prawa autorskie zastrzeżone.


II. PRZYWDZIANIE NIEDŹWIEDZIEJ SKÓRY


On był z Akatsuki. Shinobi z Wioski Wodospadu, tak wskazywał ochraniacz. Zebrałam trochę informacji na ich temat. Za jego głowę otrzymałabym pokaźną nagrodę. Tylko nie jestem przekonana czy byłby dla mnie odpowiednim przeciwnikiem. Przeklęty staruch miesza w moim życiu jakby był moją matką.

Kierowała się szybkim krokiem ku wyjściu, nie odwracając się za siebie. Przez szpary w drzwiach nie przedzierały się już nitki światła. Na zewnątrz zmierzchało. Słońce nie było już widoczne z nad horyzontu. Upalny dzień przeistaczał się w chłodny, przyjemny wieczór. W porę, w której nocni myśliwi wychodzą na łowy. Enenra energicznie odepchnęła drzwi, przekroczyła próg i stanowczo postawiła stopy na pisaku. Wzięła głęboki wdech. Wyziębione cząsteczki powietrza wypełniły jej płuca pozbywając się jednocześnie odoru, który w nich zalegał. Stała tak przez kilka sekund z zamkniętymi oczami. Po krótkiej chwili zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak. Ktoś tam jeszcze był. Patrzył na nią, analizował, zapewne ciekaw co zrobi. Wyczuwała od tej osoby zupełnie inną energię niż od chwilę temu spotkanego shinobi. Rozwarła gwałtownie powieki i spojrzała w kierunku kilku odłamków skalnych leżących leniwie po lewej stronie od wyjścia. Na głazie zajmującym największą powierzchnię spośród pozostałych, lecz niewątpliwie najniższym z nich siedział mężczyzna, którego ciało ułożone było w wręcz wyzywającą pozę. Początkowo z lekkim zdziwieniem przyglądał się postaci, która wyszła z budynku. Jakby spodziewał się kogoś innego. Nie wzbudziło w nim to rozczarowania, wręcz odwrotnie.

Również jak poprzedni ninja, i ten ubrany był we wzorzysty płaszcz. Nie zapiął go jednak dokładnie jak tamten zamaskowany. Rozchylony materiał odsłaniał bladą pierś, po której z każdym, nawet nieznacznym ruchem przemieszczał się medalion. Przywieszony do łańcuszka emblemat w kształcie okręgu z trójkątem w środku. Ten człowiek z pewnością byłby gotów robić absurdalne rzeczy byleby ów kawałek metalu najbardziej wyróżniał się na tle jego samego. Ze smukłej, kredowo białej twarzy wyłaniały się lawendowe oczy. W tym momencie otwarte szeroko, tak, że mimo zapadających ciemności i bardzo rozszerzonych źrenic można było dostrzec kolor tęczówki. Kobieta nie widziała jeszcze nigdy takich oczu. Chociaż sposób w jaki na nią patrzył wydawał jej się znajomy. Bezsprzecznie łączyło się to ze znakiem na jego piersi.

Chciała odejść stamtąd jak najszybciej lecz coś w tym mężczyźnie, w jego prezencji sprawiało, że odezwał się w niej zwierzęcy zew. Zawsze starała się trzymać emocje na wodzy. Kiedy była młodsza nie panowała nad swoją rządzą krwi. W amoku raniła nawet swoich kompanów. Z nieświadomego i niekontrolowanego szału przerodziło się to z czasem w uzależnienie od zabijania. Cieszyło ją samo odbieranie życia, często makabrycznie. Zmieniło się to gdy na swojej drodze spotkała ninja, którego nie była w stanie zabić - przyszłego mistrza. Teraz gdy patrzyła na postać naprzeciw siebie znajome uczucia wracały, uderzając spienionymi falami o wybrzeże zaleczonej samoświadomości. Nie chciała, by ta część jej osobowości wyrwała się znów z więzów i ordynarnie przejęła kontrolę nad jej umysłem. Wtedy nie będzie odwrotu. Ręce same sięgną po broń, ciało niezależnie od rozumu poruszać się będzie w rytm symfonii morderczej frenezji. Wiedziała, że ciężko będzie jej nad sobą zapanować w obliczu walki z wymagającym przeciwnikiem (w dodatku tak nieznośnie do niej podobnym, ale czy wyłącznie do niej?). Ten niewątpliwie takim był. Wskazywało na to kilka czynników. Shinobi otwarcie szukał zaczepki. Chciał się zabawić, jakby robiąc to komuś na złość. Jeżeli przybył tutaj z tamtym zamaskowanym człowiekiem pewnikiem to ten tutaj zajmował się szlachtowaniem ich zdobyczy. Można było zauważyć liczne zabrudzenia na jego płaszczu, ewidentnie naznaczone krwią. Na jego srebrnych włosach również miejscami widniały ciemniejsze, nienaturalne plamy.

Ten symbol. Łowczyni niewątpliwie już kiedyś go widziała. Takich rzeczy się nie zapomina. Pewne było to, że jakichkolwiek technik ten osobnik używa, robi to przez wzgląd na swojego boga - Jashina. Pomimo tego, że owa wiara wymagała wielu rytuałów, równocześnie przynosiła specyficzne korzyści wyznawcy.

Zdobyłam nieco informacji o Akatsuki, ale nie przypuszczałam, że wnikliwsze analizowanie umiejętności ich członków w najbliższym czasie mi się przyda. Oczywiste jest to, że ten typek będzie chciał mnie sprowokować lub po prostu zaatakuje bez uprzedzenia. Biorąc pod uwagę, że czeka na swojego towarzysza, nie powinien raczej ruszyć za mną jeśli postanowię teraz odejść. Jeśli mam to zrobić, to natychmiast, póki tamten nie wrócił.

Hidan niewątpliwie zamierzał przejść do konkretów. Poprawił przekrzywiony ochraniacz z przekreślonym znakiem Wioski Gorących Źródeł, który przewieszony był wokół jego smukłej szyi. Po czym przeczesał rozczapierzonymi palcami swoje srebrne włosy.

- Przez chwilę myślałem, że to ten pieprzony dusigrosz Kakuzu. Jakieś nieudolne przebieranki i tym podobne. Jednak wzrost mi się nie zgadzał - roześmiał się głośno mając w umyśle wizję swojego towarzysza jako autora takiej zabawy. - Wnioskuję, że również jesteś osobą, która zabija wyłącznie dla pieniędzy. Cóż za barbarzyństwo. O ironio bardzo przypominasz mi o tamtym niepoprawnym grzeszniku, co jeszcze bardziej sprawia, że mam ochotę upuścić ci krwi. W przeciwieństwie do niego, ciebie jestem w stanie zabić - łuk obnażonych, białych zębów błysnął w półmroku.

Podpierał się teraz obydwoma rękami przechylając tułów do przodu. Jego prawa dłoń znajdowała się bardzo blisko trzonu kosy o trzech ostrzach, która oparta była o krawędź skały. Czekał na reperkusję, gotowy rzucić się do ataku w każdej chwili. Kobieta nie zareagowała na otwarte wyzwanie shinobi. Przyglądała mu się bacznie, każdemu nawet najdrobniejszemu gestowi, jednocześnie czujnie obserwując drzwi budynku.

- To był pracowity dzień, ale coś sprawia, że mam jeszcze ochotę na odrobinę zabawy. Och, no tak. Najwyraźniej przeraziłeś się, bo kojarzysz wzory z tego płaszcza - dotknął materiału w miejscu gdzie chmura była najlepiej widoczna. - Nie mogę cię za to winić - nie zaobserwował żadnego odzewu na te słowa. Zaczynało go to irytować coraz bardziej. Nie lubił być ignorowany. Nienawidził za to Kakuzu, który robił to machinalnie.

- Skoro wiesz kim jestem, to zdajesz sobie sprawę, że nie ma sensu uciekać. Nie mogę obiecać, że nie będzie bolało, gdyż mam zupełnie przeciwny cel. Śmieci takie jak ty i on nie powinny stąpać po tej ziemi - nawet bez wyraźnego światła widziała, że jego oczy są przeszklone niczym ślepia dzikiego zwierza gotującego się na swoją ofiarę.

Delikatność jego mlecznej skóry w połączeniu z grymasem twarzy psychopaty oddawała w pełni to, co w tym czasie działo się w umyśle Hidana. Każdy na miejscu kobiety byłby sparaliżowany przez strach. Każdy, lecz nie ona. W tym momencie uświadomiła sobie, że przed laty wiele osób musiało widzieć ten sam obraz patrząc na nią. Tak, to mogło przerażać.

Doniosły śmiech rozniósł się we wszystkie strony, zagłuszając nawet odgłosy chmary nocnych owadów. Odbił się głośnym echem w czaszce srebrnowłosego. Spodziewał się odzewu ze strony swego oponenta, ale z pewnością nie takiego. Przez chwilę nie był w stanie zrobić niczego. Wręcz odsłonił się i jeśli zostałby wtedy zaatakowany nie udałoby mu się uniknąć ciosu. Przeciwnik jednak nie miał zamiaru tego wykorzystać. Wypuszczał drgające dźwięki ze swojej krtani jeszcze przez moment, z głową odchyloną do tyłu. Gdyby nie obszerny płaszcz można by wnioskować, że trzyma się za brzuch. Zupełnie jak małe dziecko, które w akcie radości śmieje się do rozpuku, aż po policzku nie spłyną mu łzy szczęścia. Hidan zmieszany wpatrywał się w zamaskowaną postać z rozdziawionymi szeroko ustami. Przyłapał się na tym i szybko to opanował. Zaczynał odczuwać wściekłość. Teraz nie z powodu ignorowania go, lecz jawnej drwiny z jego postawy. Kiedy już miał złapać za swoją broń i rzucić się na rozbawionego kpiarza, usłyszał:

- Chyba mnie poniosło - zwróciła się do niego z ciężkim oddechem, jakby dopiero co ukończyła bieg w maratonie. Nie było odwrotu. Enenra chciała już tylko skrzyżować ostrza z tym mężczyzną, bez względu na konsekwencje. Słowa, które do niej skierował były kluczem do puszki Pandory. Uważał, że ją sprowokuje - i tak się stało. Jednak nieświadomy tego odgadł również skomplikowane hasło do swoistej krzyżówki zapędów i nieprzekraczalnych barier.

Ewidentnie ten ninja był jej lustrzanym odbiciem sprzed lat, ale nie wyłącznie jej. Istniał KTOŚ jeszcze o podobnej kompleksji. Nieznośnie bliźniaczy. A kreślenie wizji o JEGO śmierci przysłaniało trzeźwe myślenie. Tak, ten shinobi jest zupełnie jak ON.

Muszę z nim walczyć. To pewne. Zginie. On zginie.

- Mówił ci ktoś, że jesteś zabawny? - zerknęła czujnie na mężczyznę i uspokoiwszy nieco swój oddech dodała - och, niewątpliwie. Pozwól, że teraz ja ci coś powiem. W zupełności nie interesuje mnie kim jesteś i nie robi to na mnie najmniejszego wrażenia. Miałem zamiar zignorować cię w zupełności, bo nie wydajesz się bardziej interesujący niż mały kundel szczekający najgłośniej ze swoich pobratymców. Obelgą dla mnie byłoby wyciągnąć ostrze przeciwko komuś takiemu jak ty. Skoro sam szukasz śmierci to chętnie pomogę ci dostać się w jej objęcia. Co prawda właśnie otrzymałem zapłatę, ale myślę, że kwota jaką za ciebie dostanę nie będzie najniższa. Zwracając uwagę na to, że dobrodusznie oszczędzasz mi czasu na poszukiwania jestem skłonny przyjąć tą swoistą darowiznę - zrobiła krótką przerwę, by przeanalizować pozę Hidana. Pauza była niedługa, by nie pozwolić mu podjąć żadnego działania. - Podsumowując, skoro twoja głowa jest na tyle pusta, by zalęgły się w niej pomysły o zaatakowaniu mnie, mniemam, że jeśli oddzielę ją od reszty ciała, nie zrobi ci to większej różnicy. Nie licz na wsparcie partnera. Zanim usłyszy twoje jęki skończę już robotę. Cóż, może nawet podzielę się z nim łupem. Wygląda mi na człowieka, dla którego pieniądze mają większe znaczenie niż życie bezwartościowego towarzysza. Liczę na to, że nie poddasz się bez walki. Będziesz mi wdzięczny. Jeszcze tej nocy spotkasz się ze swoim bogiem. Ciekawe czy po porażce przyjmie cię z otwartymi ramionami? - nie chciała, by nawet najmniejsza zmiana tonu głosu uzmysławiała co tak naprawdę czuje. Miało to wyglądać jak ganienie nierozgarniętego dziecka.

Zaśmiała się krótko.

Muszę z nim walczyć. Chcę z nim walczyć. On zginie. To pewne. Zginie. … ON zginie.

Cały czas patrzyła uważnie na Hidana. Podczas tego monologu mężczyzna nie zmienił postawy. Jedynie głowę pochylił w dół tak, że cień przykrywał jego twarz. Nie można było w tym położeniu nic z niej wyczytać. Jednak jego reakcje fizyczne były wystarczająco ekspresyjne. Całe jego ciało drżało. Miała wrażenie, że coś wewnątrz niego buzuje i za chwilę wybuchnie, dając ujście nieposkromionym płomieniom wściekłości. Wiedziała, że zagrała na odpowiedniej strunie. Jashiniści są nad wyraz wrażliwi na punkcie swojej wiary i boga. Miała w tym temacie pewne doświadczenia. Srebrnowłosy nie był wystarczająco bystry by pojąć, że jego przeciwnik zastosował wobec niego tą samą taktykę. Prowokację mającą na celu doprowadzenie do przejęcia przez emocje władzy nad trzeźwą oceną sytuacji. Nie spodziewał się, że ktoś zamiast brać nogi za pas będzie pragnął stanąć z nim w szranki.

Pojawiły się pytania: kto pierwszy oswobodzi się z okowów samokontroli, kto zechce zaatakować, dając początek temu starciu? Żadne z nich jeszcze nie wiedziało. Ona - tocząca zaciekły bój w swojej jaźni, ukrywająca skrzętnie pierwotne żądze rozsadzające jej czaszkę od środka, powierzchownie opanowana. On - rozjuszony, zatracony w paranoicznej kontemplacji, wypełniony po brzegi cierpkim roztworem furii i pasji.

Mężczyzna od dawna nie był tak rozsierdzony i podniecony. W myślach widział już obrazy masakry. Skąpany w szkarłatnej jusze tego bezczelnego bluźniercy. Tak, chciał to zobaczyć, a nawet bardziej poczuć. Godzinne tortury wystosowane względem więźnia mamony były jedyną możliwą do realizacji wizją niedalekiej przyszłości. Łaknął metalicznego posmaku krwi na swoim języku.

Zatopić kły w tętniącym życiem gardle, łamać kości, szarpać trzewia, dotrzeć do ostatniego bastionu ludzkiej jaźni i zrównać go z ziemią. Być katem, dręczycielem, posłannikiem śmierci, kreatorem dezolacji, szerzycielem gehenny.

Drgawki się wzmocniły, teraz zauważalne bez dłuższego przypatrywania się. Napięte mięśnie odznaczały swój bieg pod cienką skórą. Nie był już w stanie utrzymać na wodzy tej bestii wewnątrz siebie. Nie, on chciał ją uwolnić. Wychylił z cienia swoją twarz i spojrzał na zamaskowanego człowieka, który zadrwił z niego ponad miarę. Zmyślne, zielone oczy w kontakcie wzrokowym zmieniły wyraz z bacznie obserwujących na prowokujące. Samą postawą ciała powodowała u Hidana skurcze żołądka. Enenra liczyła na to, że uraczy się takim widokiem. Lico obiektu jej kpiny zmieniło kolor. Niewątpliwie podwyższone ciśnienie krwi miało na to wpływ. Z jego oczu emanował zaraźliwy obłęd. Cienkie brwi uniesione nadzwyczaj wysoko stanowiły ramę tej maniakalnej kreacji negatywnych emocji. Rozszerzone nozdrza wypychały energicznie powietrze. Usta wygięte w łuk uśmiechu rozwarły się nieznacznie.

- Dokładnie … - wyszeptał do siebie. - Dokładnie jakbym … jakbym to JEGO miał wypatroszyć - syknął przez zęby. Wystarczająco, by adresat tych słów to usłyszał. W tym samym momencie zręcznie i pewnie złapał trzon swojej kosy i bez mrugnięcia okiem ruszył w kierunku nieprzyjaciela.


ZABIĆ

WYPATROSZYĆ

ROZCZŁONKOWAĆ

DZIŚ FORTUNA CI NIE SPRZYJA - kotłowało się w łbach dwóch rozsierdzonych, piekielnych ogarów.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • TeresaODelikatnymUśmiechu : 2014-12-20 22:16:12
    RE:

    Rinsey napisał(a):
    Już od pierwszych słów widać, że ma się do czynienia z pracą ponadprzeciętną. Poruszyłaś wątek mojej ulubionej pary z Akatsuki i bezbłędnie oddałaś ich charaktery. Co do Twojej bohaterki, wciąż wyrażam sobie o niej zdanie... Język masz bardzo bogaty, powiem szczerze, że miejscami nawet aż zbyt bogaty. Niektóre rzeczy czasem lepiej opisać prostszym językiem, dając więcej konkretów i mniej poetyki. Ale nie zmienia to faktu, że bardzo miło mi się czytało :)

    Dziękuję za szczery komentarz :)

    Co do Hidana i Kakuzu to nie ukrywam, że fascynują mnie zarówno pod względem charakterów jak i wzajemnych relacji. Cieszę się, że według Ciebie dobrze odwzorowałam ich profile. Na danym etapie wrzuconych rozdziałów na tym zależało mi najbardziej. Wiarygodność przede wszystkim :D

    Moja bohaterka... Zaskakuję samą siebie tym, jakie daleko idące plany mam wobec niej w tym opowiadaniu. Początkowo chciałam wprowadzać nowe postacie, które miały tylko pomóc w wnikliwszej analizie powyższych. Później nawiedził mnie pomysł jak rozwinąć wątek "Enenry" i postanowiłam w to zabrnąć. O jednym zapewniam - Akatsuki będzie wszechobecne.

    Co do mojego języka: czasem podczas pisania, widząc w głowie dokładny obraz tego co chcę opisać, popadam w taki stan, że słowa takie lub inne w jakiś magiczny sposób przychodzą mi na myśl. Czasem opisuję coś obszernie, a czasem uznaję lakoniczność za odpowiednią i w jak najkrótszej wypowiedzi nakreślam to co chcę przedstawić. Może momentami to skondensowanie przytłacza.

    Nie ukrywając Twój komentarz prawdziwie mnie podbudował i napełnił chęcią do pracy. Uwzględniając wszystkie sugestie uciekam pisać :)

  • Rinsey : 2014-12-18 23:20:37

    Już od pierwszych słów widać, że ma się do czynienia z pracą ponadprzeciętną. Poruszyłaś wątek mojej ulubionej pary z Akatsuki i bezbłędnie oddałaś ich charaktery. Co do Twojej bohaterki, wciąż wyrażam sobie o niej zdanie... Język masz bardzo bogaty, powiem szczerze, że miejscami nawet aż zbyt bogaty. Niektóre rzeczy czasem lepiej opisać prostszym językiem, dając więcej konkretów i mniej poetyki. Ale nie zmienia to faktu, że bardzo miło mi się czytało :)

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu