Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Memuary

III Tydzień

Autor:Ysengrinn
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Fantasy, Komedia
Uwagi:Przemoc
Dodany:2005-07-23 23:21:17
Aktualizowany:2005-07-23 23:21:17


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Drogi Pamiętniczku!

Ysen dzisiaj spadł z konia. Okazało się, że teraz on ma zatrucie. Gdy tylko oprzytomniał powiedział, że od tej pory kupujemy żarcie od kupców, a armijnego prowiantmistrza nazwał wielce niepochlebnie, niestety w jakimś narzeczu którego nie znam. A może po prostu mu się odbiło?


Drogi Pamiętniczku!

Ysen cały dzień był w stanie przedśmiertnym i musiał jechać na wozie. Pod wieczór cudownie ozdrowiał, gdy halfliński felczer przyszedł i kazał mu wypić jakieś ziołowe świństwo. Przy okazji się dowiedziałem, że Sarmaci, a wśród nich członkowie mojej roty, mają swój magiczny eliksir, który ich zdaniem leczy wszelkie dolegliwości. Nazywa się wódka z pieprzem.


23 Maja 5243 roku,

Oby Najwyższy skarał przeklęte przez bogów plemię zaopatrzeniowców. Oby zginęli w mękach. Oby demony zatargały ich sprzedajne dusze na samo dno Piekła. I oby na wieki trwali tam w męce i nieczystości. Chyba tylko chwale Najwyższego zawdzięczam, że moje flaki nie wywróciły się na drugą stronę. Nie wiem zaiste, co mnie podkusiło, żeby zgodzić się na zamianę części żołdu na żywienie z książęcej aprowizacji, ale na szczęście nie tylko ja zażądałem zmiany kontraktu. Co prawda nie wierzę, że ujrzę kiedyś te odzyskane pieniądze, ale przynajmniej postawiłem na swoim. O dziwo Wgryz nie przehulał wszystkich naszych pozostałych pieniędzy. Pewnie ma to jakiś związek z wykładem, jaki dawali kapłani Dadźboga na temat rozpusty. Skupili się głównie na udowadnianiu, że kiła to kara boska i zrobili to dość plastycznie, dzięki czemu dochody bordeli obozowych znacznie spadły. Na razie.

Miałem okazję zobaczyć wynajętych na wyprawę magów. Nazywają się Magnificius, Excelencius i Eminencius. Jeśli oni nie wyglądają na oszustów, to Wgryz wygląda na świętego. Zobaczymy, jak sobie radzą w działaniu.

Drogi pamiętniczku!

Chyba połowa armii zażądała zwrotu pieniędzy za żywność, po tym jak kilkudziesięciu ludzi, w tym Ysen, doznało zatrucia. Ceny żywności u kupców momentalnie poszły w górę.

Już wiem co znaczy to słowo którym Ysen nazwał prowiantmistrza. Pochodzi z języka Trolli i nie nadaje się do druku. Podobnie, jak prowiantmistrz nie nadaje się na wkładkę do zupy, ale wojacy mieli inne zdanie. Poza tym dowiedziałem się, że jestem nie tylko "plugawym podziemnym karzełkiem", ale również "blodig swartalf". Czyż Nordlingowie nie są słodcy?

24 Maja 5243 roku,

Przekroczyliśmy wreszcie granicę z Chimerią. Tym samym oficjalnie rozpoczęliśmy działania wojenne i dzień krwi i chwały zaczął się zbliżać coraz szybciej. Zapewne niejeden. Podobno Dowódcy rozważają wysłanie kilku oddziałów na rekonesans, jak również dla zmylenia nieprzyjaciela i zasiania popłochu. O ile wiem wyznaczono do tego rotę Willibrorda. Daje się zauważyć wzrastające napięcie i entuzjazm przed zbliżającą się walką.

Poza tym dziś Dzień Peruna. Bóg ów jest patronem rycerzy, rolników, władców, ale także uważany jest za Pana Burzy i Tego, który na wiosnę budzi z letargu całą przyrodę. Jego boskie gromy są, jak powszechnie wiadomo, czynnikami ożywiającymi przyrodę, odstraszającymi złe moce i sprawiającymi, że jałowa ziemia zaczyna wydawać owoce. W Jego dzień wszyscy oddający mu cześć(a jacy wojownicy nie oddają Mu czci?) naśladują te jego dobroczynne działania, gdyż panuje wiara, iż przynosi to szczęście.

Obchody były skromne, ale wesołe i dały dobrą wróżbę na przyszłość. Bardzo lubię te stare obrzędy. Niestety, coraz mniej ludzi je rozumie. A co do dopiero inne rasy. Nieludzie muszą oczywiście wszystko wypaczyć i sprawić, że ta piękna tradycja traci cały swój urok i zmienia się w zwyczajną burdę.

Drogi pamiętniczku!

Dziś miało miejsce coś, co potłuczeni ludzie ze Wschodu nazywają Dniem Peruna. Perun to taki ich bożek, władający piorunami i tępiący smoki, jego imię w wolnym tłumaczeniu znaczy "ten, który pierze". Nie w sensie "ubrania", lecz w sensie "po ryju". Świętowanie wygląda w ten sposób: ktoś krzyczy "PERUN!!!" i wszyscy biją wszystkich, że aż strzela. Podobno kto dostanie w Dzień Peruna w pysk będzie zdrowy co najmniej przez miesiąc, a kogo kopną między nogi będzie miał liczne potomstwo i szczęście w miłości. Gdy spytałem znawcę tematu, czyli Ysena, o logiczne uzasadnienie, ten zbył mnie burknięciem, że i tak nic nie zrozumiem. Pozostało mi więc krzyknąć "PERUN!!!" i zagwarantować mu szczęście w miłości.

25 Maja 5243 roku,

Dziś się okazało, że Dowódcy zmienili zdanie i to nasza rota zostanie podzielona i wysłana na zwiad. Podobno rota Willibrorda nie ma doświadczenia w takich akcjach, poza tym jest zdecydowanie zbyt ciężkokonna. Ponieważ wiem, że uzbrojenie owej roty nie różni się praktycznie od naszego, przypuszczam, że mieli w rzeczywistości inne powody. Mianowicie składa się ona prawie w zupełności z Nordlingów. Łatwo sobie wyobrazić reakcję pozostałych żołnierzy, gdy Nordlingowie powrócą, wiodąc spyżę w postaci wielkich kozich stad. Niestety znaczy to również, że to samo spotka zapewne nas, gdy wrócimy.

Chcąc nie chcąc zostawiłem Adalberta przy wozie, sam zaś jadę z moimi wspaniałymi strzelcami, oby ich pokarało. Trafiłem do trzydziestoosobowego oddziału, dowodzonego przez niejakiego Sambora. Jak na razie marsz nie jest zbyt forsowny, ale nie wiem, czy w najbliższym czasie będę mógł coś napisać.

Drogi pamiętniczku!

Jest świetnie. Nie tylko muszę odbijać sobie tyłek w siodle, ale jeszcze każą nam jechać na zwiady w jakieś głupie, leśne ostępy. Cały zapas gorzały zostaje oczywiście przy wozach, podobnie jak namioty, praczki, wszetecznice i inne radości życia. Gąsiorek płakał jak dziecko, musiałem go pocieszać, mimo iż sam czułem się podle. Jedynie Daerian nie wygląda na przygnębionego, ale on już się taki urodził. Dziś dostał list od siostry, która kazała pozdrowić "Gada i Yesena". Nie znam nikogo takiego, acz Ysen chyba zna, bo międlił coś pod nosem. Dowodzić ma nami Sambor, facet porozumiewający się z otoczeniem za pomocą zaimków i wulgaryzmów, czyli prawdopodobnie długoletni weteran.

Jak na razie nie widziałem ani jednej kozy. Dziwne.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.