Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Komentarze

Sulpice9



  • Do "Marcelino, chleb i wino - recenzja - Prolog"
    Re: Wow

    Nooo... Łatwo nie było... pierwsze pięć odcinków jest na zmoderowano, reszta musiała być po angielsku, miałem jeszcze kilka odcinków na kasecie :)


    Swoją drogą, czy ktoś może trafił na sezon drugi? Aż mnie ciarki przechodzą na myśl, jak niby mieli z tego zrobić kontynuację :D

  • Dziękuję ;)

    A swoją drogą, będą jeszcze trzy sezony :)

    http://en.wikipedia.org/wiki/The_Legend_of_Korra

    Z czego sezon drugi już niedługo - w sumie tytuł nowej księgi (Duchy) ma sens, w końcu i z nimi musi sobie radzić Awatar.

  • Czy ja wiem? Wedlug wikipedii Spin-off "to określenie nowego produktu powstałego na bazie dużej popularności bohaterów lub wątków produkcji oryginalnych."

    A skoro wątek się jak najbardziej zgadza (czyli nauka i rozwój Awatara, poznanie siebie przez naukę konkretnych żywiołów), to określenie według mnie pasuje.

    Choć bohaterowie są faktycznie nowi, nie licząc jednej bohaterki.

  • W sumie to tak możemy się jeszcze długo bawić, choćby mógłbym wspomnieć, że na wikipedii jest napisane "najczęściej (czyli nie zawsze :)) prezentowane są przygody bohaterów drugoplanowych i rozwijane są wątki poboczne." Ale wydaję mi się, że zamiast tego można by się zająć czymś bardziej twórczym :D

    Po prostu zgódźmy się na reboot, faktycznie pasuje. Przy następnych recenzjach (np. drugim sezonie Korry) będę miał to na uwadze :)

    Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za radę :)

  • Na oficjalnej polskiej stronie nickeloedonu jest napisane "Awatar". przynajmniej w przypadku Korry:

    http://www.nick.com.pl/programy/962-legenda-korry

    Poza tym to nie imię, tylko rzeczownik pospolity, oznaczający wcielenie bóstwa (termin zaczerpnięty z hinuduizmu), a rzeczowniki tego rodzaju zwykle się spolszcza.

    Wydaję mi się, że przy nowej serii słusznie wrócono do tej zasady, jeśli jednak tak bardzo Ci bije w oczy ta jedna niewłaściwa (?) litera w pięciostronnicowej recenzji, to myślę, że można namówić Ikę do poprawy :)

  • Przepraszam może za zbyt sarkastyczną końcówkę, ale przez cały dzień użerałem się z łowcami literówek i powoli tracę cierpliwość.

  • Miało być "przepraszam za może zbyt sarkastyczną"

    Najwyższy czas spać...

  • Wiem, wiem, powinienem był o nich wspomnieć... Ale recenzja miała już ponad pięć stron, a w sumie nie pokazali się jako zapadający w pamięć bohaterowie. Sądzę, że więcej o nich dowiemy się w następnych sezonach - obiecuję, że wtedy bardziej się na nich skupię :)

  • 1. Cóż, każdy ma prawo do własnej opinii, jednak dla mnie Korra bardzo się zmieniła. Owszem, nie była to transformacja o 180 stopni (co zresztą byłoby niewiarygodnie głupie), jednak zaczęła poszukiwać czegoś więcej niż moc. Znalazła chłopaka, nieco się uspokoiła, wiedziała też kiedy spasować. Choć przyznaję, jej osobowość mogłaby mieć ciut więcej niuansów, jednak pamiętajmy, że jesteśmy dopiero po 13 odcinkach (Aang miał ich 61).

    Poza tym Korra jest osobą niecierpliwą (świetny amerykański komik Doug Walker zauważył, że to fantastycznie koresponduje ze współczesnym, konsumpcyjnym społeczeństwem), niezwykle ambitną dziewczyną, ale zauważ, że nie stała się przez to kolejną Azulą. A przyznam, lubię bohaterów, którzy mają doskonałe predyspozycje by być złymi, ale z pewnych powodów się nimi nie stają (w przypadku Korry jest to wychowanie, a potem spotkała na swojej drodze odpowiednich ludzi). W każdym razie - Korra jako postać bardziej mi odpowiada niż Aang.

    2. Cóż, nie dałeś kontrargumentu na proste motywacje Aanga (ile razy widzieliśmy w filmie kogoś, kto musi naprawić swój błąd?), ale pomogę Ci :) i dodam od siebie, że wątek Aanga był poprowadzony z wyczuciem, dzięki czemu był nieco bardziej strawny. W każdym razie - mnie raził, bo doskonale wiedziałem jak się potoczy ewolucja tej postaci (w przeciwieństwie np. do Toph czy Sokki).

    Jeśli chodzi o równościowców, to mnie przerażali (ale może dlatego, że nie cierpię komunistów, a widać wyraźnie, że to oni posłużyli za inspirację). Amon był potężny, ale nie zabijał, przynajmniej nie na ekranie. A przecież w "Legendzie Aanga" zabójstwa też odbywały się "poza sceną". Cóż, nie powiedziałbym, że Amon był takim nieudacznikiem, w końcu wygrał sprawę z walkami na arenie i praktycznie przejął miasto. Choć zgadzam się, wolałbym by pokonanie go zajęło więcej czasu (lecz o nadmiernym pośpiechu scenariusza już pisałem w recenzji).

    3. Nie do końca rozumiem ("bij problem półki?" co to znaczy "angstuj"?), ale pewnie chodzi Ci o brak morału - zobacz, że Korra zaczyna jako niezwykle ambitna i potężna dziewczyna (o wiele potężniejsza niż Aang w pierwszym sezonie) i choć złu nie uległa, istniałaby szansa, że przeszłaby na ciemną stronę mocy (nigdy nie powiedziałbym tego w przypadku Aanga). Korra natomiast spotyka Amona, człowieka, który mógł stać się dobrym, lecz okoliczności i środowisko zniszczyły go. Los Amona to lekcja dla głównej bohaterki (i widza), co może się stać jeśli skierujemy nasz potencjał w niewłaściwym kierunku.

    No, mam nadzieję, że część spraw wyjaśniłem.

    Pozdrawiam serdecznie

    PS - przepraszam za tak późną odpowiedź, ale nie wyświetlają mi się komentarze po wpisach w czytelni.

  • Do "Hobbit: Pustkowie Smauga - recenzja filmu - Prolog"
    (w miarę) krótko:

    Zalety:

    a) mistrzowska gra aktorska (zgadzam się z Autorką, jest nawet lepiej niż w oryginalnej trylogii),

    b) bardzo dobra scenografia i tzw. "widoczki" (do tego świetny pomysł by z nadmorskiego miasteczka zrobić podupadłą Wenecję rodem z wczesnego średniowiecza),

    c) ciekawe i dobrze wprowadzone nowe wątki (potwierdzam - trójkąt miłosny dużo lepszy niż oczekiwałem, wątek z nekromantą też całkiem niezły),

    d) bardzo dobra muzyka (moim zdaniem lepsza niż w poprzedniej części),

    e) umiejętne przeskoki do poszczególnych scen, żaden wątek nie nudzi przez ponad dwie i pół godziny,

    f) wspaniałe żarty sytuacyjne (pościg na rzece!),

    g) poprawki względem poprzednich części, np. Gandalf nie ucieka korzystając z orłów (nareszcie!), Legolas w końcu od kogoś obrywa,

    h) miłość Jacksona do twórczości Tolkiena wylewa się z każdej minuty filmu, a to chyba najważniejsze :)

    Wady:

    a) podział na 3 akty - no właśnie, to zdecydowanie największa wada jaką zaobserwowałem na tych 5 filmów o Śródziemiu - nie wiadomo właściwie jaką historię miała nam ta część opowiedzieć (np. w pierwszej części "Hobbita..." twórcy sensownie zamknęli wątek, gdy Bilbo zdecydował wyruszyć z krasnoludami aż do końca, a więc nasz bohater przeszedł rite de passage. "Dwie wieże" zakończyły się obroną Rohanu i upadkiem Sarumana). "Pustkowie..." z kolei napakowane jest akcją, a żaden wątek nie został zamknięty i nie sądzę by otworzyli jakikolwiek (istotny) w następnej części (a co gorsza, ich rozwiązanie jest do bólu przewidywalne),

    b) kilka niedopracowanych scen, trochę dziur fabularnych, i parę postaci wymagających rozwinięcia (np. władca nadmorskiego miasteczka, mogło też być więcej o Beornie),

    c) mi co prawda efekty specjalne nie przeszkadzały (choć przyznam, że w tym względzie jestem mało wybredny), ale moi bardziej oblatani z tematem koledzy stwierdzili, że przy tym budżecie mogły być o wiele lepsze,

    d) no i mój przyjaciele z politechniki byli oburzeni nieprawidłowym działaniem maszyn w krasnoludzkiej kuźni, ale to mi jakoś nie przeszkadzało :)

    Ogólnie film oceniam na 7,5-8/10. Na pewno nie jest to jakieś wiekopomne arcydzieło, ale bawiłem się świetnie, chętnie obejrzę "Pustkowie..." drugi-trzeci raz i namawiam na wycieczkę do kina :)

    PS - zapomniałbym o najważniejszym: bardzo dobra merytorycznie i bogata językowo recenzja :D

  • Cóż, moim zdaniem miał całkiem sporo "dobrych" momentów - przede wszystkim w końcu zaczął się troszczyć o innych (jego babcia, Kai), nareszcie (choć oczywiście - z poślizgiem) podjął się próby stworzenia solidnego związku (tekst: "być sobą? Hm... ciekawa taktyka... można zaryzykować" osobiście mnnie rozwalił), no i uważam, że motyw z tkaniem metalu jest jednym z ciekawszych w sezonie. Uwielbiam fakt, jak często mu się nie udawało i jak sprytnie twórcy odwlekali moment przełomu. Który sam w sobie był zaskakujący i dał nam coś, czego szukałem na próżno w poprzednich sezonach "Korry" (nie licząc finału drugiego sezonu), a stanowiło rdzeń wątków przygód z Aangiem - zamiast spełnić nasze oczekiwania Bolin znalacł drogę inną niż wszystkie, nawet jeśli wyszło mu to przypadkiem.

    Zabawnych kwestii i pomysłów miał w moim odczuciu dość sporo - choćby scena z "cyrkową" rekrutacją magów powietrza (patrz: główna zrzutka), czy piękny komentarz przy walce sióstr ("e, daj spokój - widać nie miałaś rodzeństwa, takie kłótnie to normalka").

    Oczywiście jeśli dalej go nie lubisz, nie mam zamiaru Cię do niczego zmuszać - wciąż jest na bakier z taktem i rozumiem, że po dwóch irytujących sezonach można się do niego uprzedzić, ale moim zdaniem progres jest znaczny.

    Pozdrawiam i życzę miłego oglądania naprawdę dobrego sezonu czwartego (choć trzeci odcinek trochę mnie rozczarował).

    PS - cytaty brałem z pamięci, możliwe, że trochę się różnią od oryginalnych wypowiedzi

  • Ja również odradzałbym oglądanie "Legendy Korry" przed "Legendą Aanga" - powinieneś się połapać w fabule, ale moim zdaniem pojawia się zbyt dużo nawiązań do "Aanga".

    No i przede wszystkim, pod pewnymi względami te pozycje się uzupełniają (Aang jest ostatnim Awatarem pewnej epoki, Korra zaś pierwszym nowej).

    Jeżeli masz opory przed oglądaniem "Legendy Aanga", bo jest zbyt dziecinna, to myślę, że powinieneś zaryzykować. Bo bardzo dojrzała i wielowarstwowa historia, nieraz bardziej "dorosła" od następcy.

    Pozdrawiam!

  • Miało być, "to bardzo dojrzała i wielowątkowo historia", sorry za literówkę :)

  • Jeśli o mnie chodzi to chyba tak bym dał:

    3 > 1,4 > 2

    Jeśli chodzi o Kuvirę, owszem, miała swoje grzechy na sumieniu, ale z drugiej strony była absolutnie przekonana, że tak trzeba. Jak mawiał Machiavelli, czasem trzeba być okrutnym, by osiągnąć swój cel. Oczywiście, jej postępowanie było złe, ale nie sądzę by ona tak to postrzegała.

    Mako... cóż, zarówno w drugim jak i trzecim sezonie polubiłem go (i większość moich znajomych też): był takim rozsądnym, trzeźwo myślącym gliną, nawet w nieco autoironiczny sposób. No, ale rozumiem, że można go nie lubić.

    Pozdrawiam!

  • No tak, tylko, że Kuvirę popierał prawie cały naród, który pragnął dokładnie tego samego co ona (stabilizacji i porządku), Zaheer dowodził tylko niewielkim oddziałem, z którego ideą nie zgodziłaby się prawie żadna grupa społeczna (chwilowy amok po śmierci królowej ciężko uznać za trwałe poparcie).

    Z kolei nie liczę Unalaqa, bo był tak słabo napisaną postacią, że sami twórcy robili sobie z tego przysłowiowe jaja.

  • Po pierwsze:


    Pierwsze pytanie do recenzenta - czy taka refleksja nasunęłaby się, gdyby na końcu twórcy sparowali Korę z Mako? Lub kimkolwiek innym, ale płci przeciwnej?


    Zauważyłam bowiem, że wiele osób ma tendencję to buntowania się przeciw wątkowi romansowemu zamiast przyjaźni jakoś głównie wtedy, kiedy ten watek pojawia się między osobami tej samej płci.


    Bardzo bym prosił na przyszłość o trochę czystsze zagrywki: tak formułowane komentarze automatycznie spychają mnie w rejony, gdzie muszę się tłumaczyć ze swoich przekonań politycznych, a nie kwestii merytorycznych. Tym bardziej, że zaznaczyłem w recenzji, że romans Korry i Mako również nie miałby sensu, więc nie wiem skąd te przypuszczenia. Tanuki to nie miejsce na takie debaty i nie będę ich prowadził.


    Jeśli chodzi o romanse w "Korrze", to na dobrą sprawę podobały mi się tylko te komediowe (Eska i Bolin, Zhu Lee i Varrick). Z tych "na poważnie" w grę wchodzi tylko Pema i Tenzin, choć to nie tyle romans, co małżeństwo z długim stażem.


    W moim odczuciu Korra powinna zostać sama.


    Pozdrawiam.