Opowiadanie
Dyliżans
Opowieści
Autor: | Avellana |
---|---|
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Baśń |
Dodany: | 2009-01-31 20:57:03 |
Aktualizowany: | 2009-02-28 21:00:03 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Pani Uta odłożyła zamkniętą książkę i zapatrzyła się w przestrzeń za oknem, podświetloną nisko zawieszonym słońcem późnego popołudnia. Dyliżans toczył się gładko, niemal bez wstrząsów, chwilami tylko kołysząc się miękko. Stukot kopyt malowanych koni był przytłumiony, a po jakimś czasie stawał się zupełnie niesłyszalny. Rok nudził się śmiertelnie.
- Ciekawe było? - spytał, wskazując okładkę ozdobioną wizerunkiem jednorożca, który z kształtu pyska przypominał raczej białego krokodyla.
- Nie bardzo - odpowiedziała grzecznie pani Uta.
- To po co tyle tego czytasz? To chyba trzecia dzisiaj.
- Nic na to nie poradzę. Potrzebuję ich.
- Wiesz, ja też nie mam co robić...
- Nie. Ja ich potrzebuję. Ja pożeram opowieści.
Rok powstrzymał ciężkie westchnienie. O tym, że pani Uta jest stuknięta, wiedział właściwie od chwili, kiedy po raz pierwszy spotkał ją na Wysypisku Snów. Wiedział jednak także, że niełatwo byłoby mu znaleźć innego dorosłego, który zgodziłby się towarzyszyć mu w podróży bez żadnych własnych celów i bez wtrącania się w jego sprawy. Jej dziwactwa w niczym mu zazwyczaj nie przeszkadzały. A w dodatku teraz naprawdę się nudził.
- Wiesz, Uta, że jesteś od nich uzależniona, to widać.
- Większość z nich jest martwa - powiedziała niespodziewanie pani Uta. - Składają się tylko z połączonych słów, z poukładanych obrazów, stworzonych po to, żeby zabawiać innych. Nie ma w nich nic więcej. Nic, poza bardzo kolorową, cienką jak papier, wysuszoną powłoką.
- Czyli są po prostu kiepskie?
- Nie. Są martwe.
- Czyli są też i żywe?
- Oczywiście! - skinęła z zadowoleniem głową. - I one są dobre albo złe. Te gorsze są po prostu nijakie w smaku. Sięgając po nie, wiesz już właściwie, że niczym cię nie zaskoczą. Pozwalasz im się otaczać, obserwujesz je, ale one są... Gąbczaste, wiesz? Pozbawione kształtu. Ale nawet w nich potrafię coś znaleźć. Ślady zapachu, smaku. Drobne okruchy czegoś innego. Lubię ich szukać. Nie są najlepsze, często kończą się w niewłaściwym miejscu, urywają, zanim zdołam się nimi najeść, ale sycą mnie znacznie lepiej niż te martwe.
- Zaraz powiesz, że są opowieści jak kotlety i opowieści jak lody śmietankowe - prychnął, nawet lekko rozbawiony jej ekscentrycznym wywodem.
- One nie mają takiego smaku - odparła, trochę urażona. - Ale wiesz, czasem znajduję prawdziwą, kompletną opowieść. I ona jest zupełnie inna.
- I niech zgadnę, nie chodzi ci po prostu o opowieść na faktach?
- A kogo obchodzą fakty? Prawdziwa opowieść jest sprężysta i pulsująca, kiedy się jej dotyka po raz pierwszy. Można długo ją obracać w rękach, poznawać jej kształt i fakturę, zanim naprawdę się sięgnie do jej wnętrza. A wtedy... Wtedy ona zaczyna pulsować gdzieś w środku. Pochłania cię i staje się częścią ciebie. Czujesz, że masz ją pod palcami, że odbierasz każde jej włókno, każde drgnienie. A ona się nie szarpie, nie próbuje ci uciekać. Układa przed tobą kolejne okruchy, rozwija się w swoim rytmie, zmuszając cię do cierpliwości... Wiesz, co to jest za uczucie, kiedy z jednej strony chcesz jak najszybciej pożreć ją całą, jak najszybciej poznać ją do końca... Ale jednocześnie chcesz poznać każdy najmniejszy jej fragment i nie chcesz, żeby się kiedykolwiek skończyła? A potem prawie bez oddechu czekasz, aż się zamknie, aż się z niej wynurzysz, i wtedy jest ten moment, kiedy masz ją całą tylko dla siebie, zanim poczujesz żal, że nigdy już nie poznasz jej po raz pierwszy.
Rok nie do końca rozumiał, o czym mówiła pani Uta, ale pomyślał z niezadowoleniem, że to jeden z tych rzadkich momentów, kiedy zaczyna jej się trochę bać. Jej spojrzenie, jej głos, były tak odległe, jakby wcale jej nie było tuż obok, w przestronnym wnętrzu dyliżansu, jakby naprawdę była gdzieś bardzo daleko i w ogóle go nie dostrzegała. Stuknięta. Trzeba pamiętać, że jest stuknięta. To wiele rzeczy upraszcza.
- I na jak długo ci to wystarcza? - spytał, żeby przerwać milczenie i złamać to zaklęcie oddalenia.
- Zaraz zaczynam szukać kolejnej - uśmiechnęła się do niego pani Uta. - Najlepiej prostszej, nie tak intensywnej. Takiej, którą można się bawić, układając w myślach jej kawałki na różne sposoby, poprawiając ją tylko dla siebie. Takiej, która będzie należeć do mnie, a nie takiej, która sprawi, że zacznę należeć do niej. Bo ja pożeram opowieści, ale zdarza się, że sama jestem przez nie pożerana i jakiś kawałek mnie już nigdy z nich nie wraca.
- I teraz pewnie powiesz, że cała nasza podróż i ten dyliżans są częścią jednej z tych twoich opowieści? - wiedział, że jej nie sprowokuje, ale nie potrafił nie zadać tego pytania.
- To twoja podróż i twoja opowieść, Rok - powiedziała pani Uta łagodnie, nie patrząc na niego, tylko na wyzłocone zachodzącym słońcem niebo za oknami dyliżansu. - Ja tylko na razie do niej należę.
Objadłam się :D
Dawanie 10/10 wcale nie jest głupie, jeśli utwór zasługuje ;) Niby taki króciutki, a jaki zgrabny i ile w nim treści, ile prawdy... Chociaż dla mnie niektóre opowieści zawsze mają ten sam smak, nawet jeśli je czytam któryś raz z kolei (za to po dłuższej przerwie). I rzeczywiście, nawet jeśli dana historia jest kiepska, to nie musi przez to być mniej żywa i można w niej znaleźć coś smacznego, choćby tylko okruszek...
Świetne!
A przede wszystkim bardzo, bardzo prawdziwe. Przynajmniej jak dla mnie - też dzielę opowieści na żywe i martwe (co bynajmniej nie jest równoznaczne z "dobre" i "złe"), pożeram je albo jestem pożerana... Przede wszystkim zachwyciła mnie plastyczność opisów, wyszło bardzo "namacalnie", a ja sama zawsze miałam poważny problem z wyjaśnieniem, dlaczego właściwie coś postrzegam jako zbitek liter, a coś jako prawdziwy, istniejący w jakimś wymiarze świat. Zdecydowanie masz talent do takich króciutkich perełek :)
I znow w dobrej formie
Zasadniczo Slova ma całkiem sporo racji. Faktycznie głupio dawać 10/10, ale chyba jednak warto. Faktycznie świetnie opisałaś wrażenie z czytania książki: zarówno dobrej, jak i słabej. Muszę też powiedzieć, że zazdroszczę Ci wielkiego talentu do krótkich form.
.
"One nie mają takie smaku"
Chyba coś zjadłaś ; )
Dałem 9, za ten jeden, mały mankament. A poza tym głupio tak dychę dawać...
Bardzo dobrze opisane wrażenie po ukończeniu czytania wciągającej i przyjemnej książki. Słowa po prostu perfekcyjnie dobrane. Co ja mogę jeszcze powiedzieć? Przyjemnie się czytało. Na szcęście było na tyle krótkie, że mnie niee pożarło i nie domagam się więcej : E