Opowiadanie
Cindirella's Search
Rozdział VI
Autor: | Grisznak |
---|---|
Korekta: | IKa |
Serie: | Sailor Moon |
Gatunki: | Obyczajowy |
Dodany: | 2007-09-24 23:47:15 |
Aktualizowany: | 2008-02-19 12:23:03 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
- Ami, herbata gotowa! - Makoto weszła do pokoju, niosąc na tacy dwie filiżanki z parującym płynem. Siedząca na sofie Ami uniosła wzrok z nad gazety. Miała czas, aby pobieżnie przestudiować ów magazyn i nieco ją to uspokoiło. Tak naprawdę nie różnił się on zasadniczo od przeróżnych gazet kobieco - dziewczęcych niczym więcej, niż tylko szatą graficzną. W środku znalazła zaś praktyczne porady z gatunku "Jak sobie zrobić makijaż 'na wojownika'" czy "Jak doszyć naszywkę do kurtki". Były także listy od czytelników, którzy użalali się nad trudnym losem metalowca, którego nie akceptuje otoczenie. Znalazła kilka wywiadów, w których muzycy opowiadali, jaką to "sztuką" jest tworzona przez nich muzyka. Rozczulił ją bardzo wstępniak naczelnego, który zaczynał się od słów "Kochane Metale". No i w środku plakaty z jakże dorodnymi samcami w lateksie. Tak, zdecydowanie Makoto zachowywała się tak, jak każda dziewczynka w jej wieku. A że obrała sobie nieco inny styl? No cóż, Ami zawsze uważała, że jednym idzie w rozum, a innym we wzrost.
- Dzięki, Mako - Ami sięgnęła po filiżankę i pociągnęła z niej łyk, rozkoszując się aromatem gorącego napoju. Chyba jednak wzięła za dużo, gdyż nagle zakrztusiła się, cudem unikając wylania zawartości filiżanki na sofę, i co gorsza, na siebie. Krztusząc się, odstawiła naczynie na tackę i spojrzała podejrzliwie na Makoto, która niespodziewanie zaczęła się uśmiechać.
- Czego ty tam dolałaś? - spytała nerwowo. - I z czego się śmiejesz? "Kretynko" - dodała w myślach, starając się zidentyfikować obcy smak.
- Ami, Ami... kiedy widziałam jak zmokłaś, to chciałam, żeby ci było cieplej i dolałam do herbaty trochę... no może więcej niż trochę Jacka Danielsa.
- Kogo? - Ami była osobą wszechstronnie wykształconą, jednak znajomość gajinskich alkoholi nie była jej mocną stroną. Miała raczej słabą głowę, dlatego poprzestawała na piwie i sake.
- Whisky, Ami, whisky - chichocząca Makoto najwyraźniej dobrze się bawiła, czego nie można było powiedzieć o jej niebieskowłosej koleżance. - Ale jesteś czerwona... nigdy nie piłaś alkoholu?
- Jasne, że piłam! - i nie myśląc o skutkach, ale też nie mogąc znieść kretyńskiego śmiechu Makoto, Ami upiła kolejny łyk, tym razem już ostrożniej. Przyjemne ciepło rozlewało się po jej ciele i musiała przyznać, ze to faktycznie działało. Rozsiadła się swobodniej na sofie, oddając się w całości urokowi relaksu. Makoto przestała się chichrać, niestety tylko po to, by zaraz zacząć opowiadać o wszystkim, co się przez te dwa lata wydarzyło. Ami, która absolutnie nie odczuwała potrzeby uczestniczenia w "Urzekła Mnie Twoja Historia", na dodatek w wersji non profit, słuchała tego jednym uchem, co jakiś czas uprzejmie potakując. Z każdym łykiem herbaty czuła się coraz bardziej senna, miękkość łóżka, ciepło herbaty, alkohol i monotonne trajkotanie Mako tworzyły razem nader skuteczną mieszankę środków nasennych. Nie zauważyła nawet, że była Czarodziejka z Jowisza już dawno skończyła herbatę, a w jej miejscu pojawiła się butelka, z której to Makoto co jakiś czas pociągała głębszego.
- I wtedy, jak mu nie przysolę z glana, nakrył się nogami, pozer pieprzony, o taaaak! - Mako właśnie kończyła opowieść o jakimś koncercie, kiedy zauważyła wreszcie postępujące znużenie Ami, która kołysała się w objęciach błogiej nieświadomości. - Ami, śpisz?
- Nieeee... - odpowiedziała Czarodziejka z Merkurego głosem, który przeczył jej słowom. - Nie śpię... ouaaaaa.... - przeciągnęła się. - To bardzo ciekawe co mówisz, wiesz... aaaaa.... ale wiesz, chyba jestem zmęczona tą podróżą...
- O, to fajnie, bo właśnie chciałam się Ciebie spytać - Makoto najwyraźniej puściła mimo uszu ostatnie słowa koleżanki. - Nigdy mi nie mówiłaś czego ty słuchasz na co dzień.
- Tego... - Ami potrzebowała chwili. - wiesz... Suzanne Vega, Leonard Cohen, Joni Mitchel, Elvis Costello...
- A z czegoś... mocniejszego? - spytała z nadzieją w głosie Makoto. - Metallica, Slayer, Megadeath? Może chociaż Bon Jovi? Albo ostatecznie Aerosmith?
- No... - zastanowiła się, czy odpowiedź na to pytanie może być niebezpieczna - lubię Chrisa DeBurgh... i Erica Claptona... i...
- Dosyć! - Makoto uderzyła pięścią w tackę, na której stały dwie, na szczęście puste już filiżanki. - Ami, ty jesteś POZERKĄ! To straszne! Okropne! Niedopuszczalne! Wszystkie moje koleżanki... Czemu wszystkie moje koleżanki słuchają takiej pozerskiej muzyki - głos zaczął jej się łamać - Żadna z was... nie rozumie... prawdziwej... sztuki...
Makoto poderwała się do góry, zaś Ami, przestraszona nieco reakcją koleżanki, skuliła się na łóżku. Pięść Czarodziejki z Jowisza uderzyła w ścianę, przy akompaniamencie przekleństw mieszających się ze skargami. Ami rozejrzała się uważnie, wypatrując drogi ewakuacji, ale Wojowniczka Metalu stała dokładnie pomiędzy nią a wyjściem z pokoju. Na jej policzkach błyszczały łzy i Ami najchętniej przytuliłaby i pocieszyła koleżankę, jednak Mako zachowywała się jak podręcznikowy przykład obłąkanej, a nie trzeba było studiować medycyny, aby wiedzieć, że od takiej najlepiej trzymać się z daleka.
- Wiem! - histeria ustąpiła nagle miejsca diabolicznemu uśmiechowi. Makoto podbiegła do skulonej w kącie sofy Ami i chwyciła drżącą koleżankę za ramiona. - Ty zawsze byłaś mądra Ami, ty mnie zrozumiesz!
- Eeee... Mako, tak, jasne, proszę, uspokój się... - Ami starała się załagodzić sytuację. - Wszystko będzie dobrze, rozumiem cię....
- Tak! Będziesz taka jak ja. Ja i ty, dwie siostry w metalu!!!! - głos Makoto zabrzmiał donośniej niż wtedy, kiedy jako Czarodziejka z Jowisza używała swoich ataków. Doskoczyła do szafy i zaczęła ją ponownie wybebeszyć. W międzyczasie ponownie nacisnęła na odtwarzaczu "play". Ku wyraźnej uldze Ami, Pan Brzmiący jak Torturowany Kołem najwyraźniej dał sobie na wstrzymanie i poszedł w balladę. "Ju łer soł bjutiful, lajk a czajld soł jang and ful of lajf" - mruczały głośniki. W tym czasie Mako zdążyła znaleźć to, czego szukała i w pozie triumfu odsunęła się od garderoby.
- Masz, ubieraj to! - po czym cisnęła czymś ciężkim w Ami, która w ostatniej chwili zdążyła uniknąć trafienia kulą zmiętych ciuchów. - Zakładaj, a potem idziemy dać czadu na mieście! Skopiemy paru brudasów, wypijemy po browcu i pójdziemy na jakiś koncert!
- Że co? - spytała Czarodziejka z Merkurego, starając się rozdzielić poszczególne fragmenty pocisku, który przed chwilą niemal urwał jej głowę. Udało jej się wygrzebać wybitnie nieświeżo pachnącą koszulkę, na której widniała zakrwawiona czaszka kozła z dwoma skrzyżowanymi mieczami i jakimiś pseudo runicznymi bazgrołami.
- Mako-chan... Kiedy ty to ostatnio prałaś?
- Daj spokój, pranie jest dla pozerów, od tego schodzą nadruki.
- No tak... wiesz, to miłe, ale ja jestem zmęczona...
- Nie szkodzi, pomogę ci... - zanim Ami zdążyła zareagować, uśmiechnięta Makoto była już przy niej, ściągając z koleżanki porannik. Ta zaś broniła się desperacko, mając pełną świadomość tego, że w końcu nic pod nim nie ma. Prawdopodobnie jedynie wypity przez Makoto alkohol sprawiał, że jej ruchy były nieskoordynowane. W pewnym momencie Czarodziejka z Jowisza straciła równowagę i upadła, trafiając nosem prosto między piersi Ami. Ta zaś poczuła, jak cała się czerwieni. Niezależnie od zmęczenia i alkoholu, Ami podskoczyła, strącając koleżankę na ziemię i desperacko starała się zasłonić resztkami porannika własną nagość. Makoto podniosła się. Na jej twarzy lśnił lubieżny uśmiech.
- Ami... proszę... tylko ty i ja... zobaczysz...
Ami była już pewna, że nie chce zobaczyć. Tak więc, przy wtórze Drącego Ryj Pana z Głośników, który przed chwilą skończył zawodzić balladę i poszedł w czad, wyjąc: "Łi ar bilding e hałs of fajer, ewry tajm łi tacz!", rzuciła się do ucieczki, biegnąć w kierunku łazienki. Makoto ruszyła za nią, jednak adrenalina zrobiła swoje i Ami pierwsza osiągnęła cel, zamykając drzwi na wewnętrzny zamek. Po chwili usłyszała bębnienie pięści w drzwi. Wyglądało jednak na to, że nawet siła metalu nie była w stanie ich przebić. Ami odetchnęła z ulgą. Uderzenia wkrótce ustały.
- Ami, otwórz natychmiast! - rozległ się krzyk. - Otwieraj, bo jak cię dorwę, to - tu posypała się cała seria obrazowych opisów scen, które najczęściej można spotkać w mangach i anime przeznaczonych dla mężczyzn, którzy ukończyli dwudziesty pierwszy rok życia. Czarodziejka z Merkurego przeszukała szafkę i z radością odkryła w niej zatyczki do uszu. Wkrótce zarówno krzyki Mako jak i akompaniujący im śpiew stały się dla jej uszu historią. Rozłożyła na podłodze matę, dwa ręczniki po czym położyła się na nich, okrywając się trzecim.
Po drugiej stronie drzwi Makoto jeszcze przez pewien czas artykułowała głośno swoje groźby pod adresem Ami, po czym bez sił osunęła się na podłogę, zaciskając wściekle pięści w bezsilnej złości. Łzy płynęły jej z oczu strugami. Z sąsiedniego pokoju dobiegał jej uszu śpiew Alicji: "Łelkam tu maj najtmar, aj fink jur gonna lajk it".
RE: a gdzie...
Dziś dodałem, niedługo winien być. Aczkolwiek ostrzegałem, że ten fik pisze się tylko wtedy, kiedy mi do głowy wpadają pomysły na nowe epizody.
a gdzie...
...ciag dalszy? ;P 2 miesiace i ciiiisza! Do roboty! :D
padłam...
Rewelacja, z każdym rozdziałem to się robi coraz lepsze.
dziękuję.
Przyznaję, że zaskoczyło mnie, iż fik ten może być czytelny dla kogoś, kto Sailorek nie pamięta bądź nie zna - jego siła miała opierać się na odniesieniach do charakterów tychże i pewnych modyfikacjach.
Niemniej, skoro mimo tego sie podobał, to poczytuję to sobie za duży komplement i dziękuję bardzo.
Co się tyczy "różowego gatunku" - lubię go, ale wszystko polega na tym, aby stosować te wątki umiejętnie i tak, aby nie zniesmaczyć co bardziej wrazliwych czytelników.
Cindirella's Search Rozdział 6:Rozdział VI
Z pewnością pomogłoby mi w ocenie, gdybym Obejrzał więcej niż jeden czy dwa odcinki Sailorek: trudno mi oceniać odniesienia do bohaterów, których zwyczajnie nie znam na tyle dobrze.
Za to podoba mi się prezentowane poczucie humoru i zabawa słowami np. "Drący Ryj Pan z Głosników". Puszczanie oka do czytelnka i pozostawianie pola dla jego wyobraźni, co kryje się za słowami.
Widzę potencjał tej opowieści i możliwość poprowadzenia jej w różnych kierunkach. Choćby takim, że dwie dziewczyny, z których jedna podstępnie podaje drugiej alkohol w herbacie, to dobry początek historii z zupełnie innego, bardziej "różowego" gatunku.
Jednym słowem: dobrze się czyta, z uśmiechem na twarzy - tak jak chciał tego autor.