Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

sin (grzech)

rozdział 4

Autor:feroluce
Korekta:Teukros
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Dramat, Fikcja, Romans, Science-Fiction
Uwagi:Erotyka
Dodany:2008-02-27 16:11:44
Aktualizowany:2008-08-10 18:51:44


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Wersja po betunku. Miłej lektury!

12. Sin szedł powoli przez park. Starannie przystrzyżone bukszpanowe żywopłoty porastały brzegi wysypanych białym żwirem idealnie prostych ścieżek, tworząc skomplikowany kształt wieloramiennej gwiazdy, w centrum której wznosiła się siedziba rodu O’brie’n. Precyzyjne strzyżenie nie ominęło nawet porastających trawniki drzew i krzewów, którym nadano fantastyczne geometryczne kształty. Wszechobecne symetria i porządek dominujące w ogrodzie wydały mu się zbyt ostentacyjne. Sin zdecydowanie wolał parki stylizowane na dziką przyrodę, takie jak, na przykład, jego własny.

Poprzedniego dnia został oficjalnie zaproszony do posiadłości. Oczekiwał tego już od paru dni i trochę się zdziwił, że stało się to tak późno.

Przy kolejnym skrzyżowaniu dołączył do niego Oun. Sin był lekko zaskoczony jego obecnością, sądził, że jego kuzyn jednak nie zdecyduje się podjąć wyzwania i brnąć dalej po nauczce, jaką mu dał. Przynajmniej sam zainteresowany tak twierdził. Wyglądało na to, że ściągnięto do posiadłości wszystkich kandydatów w targach, niezależnie od szans poszczególnych z nich.

W sumie Sin ucieszył się na jego widok. Przynajmniej jedna przyjazna osoba.

- Jak tam Maleika, kuzynie?

Oun wyraźnie pociemniał na twarzy.

- ... Sprawuje się dobrze.

Sin zakrztusił się śmiechem, co sprawiło, że Oun jeszcze bardziej poróżowiał.

- Sądząc po twojej interesującej reakcji na moje słowa, kuzynie, rzeczywiście tak musi być. Czyżbym ci o czymś przypomniał? Twój odzew jest zastanawiająco intensywny...

Oun zacisnął szczęki i zagęścił osłony. Ten złośliwy samiec znowu sobie z niego kpił!

„Nie chciałem cię urazić, panie.”

Spojrzał na Sina uważnie. Jego przekaz telepatyczny był czysty, bez żadnych blokad. Opuszczone osłony, promieniujące z niego łagodne rozbawienie i dobry humor. Jego kuzyn był szczery. Rzeczywiście nie było w nim śladu złych intencji.

Oun rozluźnił się i uśmiechnął.

- Kuzynie, sprzedaj mi ją.

Sin zatrzymał się.

- Ona nie jest przeznaczona do żerowania!

- Nie korzystam z niej w ten sposób! Chodzi mi o to... Nie podoba mi się myśl, że ktoś obcy będzie wychowywał moje dziecko. Nie mam szans na legalne potomstwo z prawego łoża, nie w konkurencji z tobą, kuzynie, a w końcu ono przecież będzie moje...

- Rozumiem. Decyzję jednak podejmie Maleika. Jeżeli będzie chciała z tobą pozostać, kuzynie, to ci ją oddam i nie zażądam zapłaty. Ale jeśli zadecyduje, że woli zostać u mnie, to do niczego nie będę jej zmuszać. Czy akceptujesz takie warunki, panie?

Oun skinął głową na zgodę.

Sin zdecydował, że czas w końcu poruszyć sprawę, która ich obu sprowadziła do tej posiadłości.

- Zmieniając temat: co się tyczy targów, to po przemyśleniu mojej sytuacji doszedłem do wniosku, że ja chyba też z nich odpadam. Jest trochę zbyt niepewna.

Oun popatrzył na Sina z niedowierzaniem.

- Niepewna? Kuzynie, jesteś kandydatem idealnym. Stabilny finansowo, co w dzisiejszych czasach jest rzadkością, o ugruntowanej pozycji w klanie...

- ... Która może się w każdej chwili okazać nie aż tak pewna.

- Czego nie potrafię zrozumieć. Mam wrażenie, kuzynie, że świadomie próbujesz zachwiać nią, spaść w hierarchii. Tylko po co? Cokolwiek zrobisz, klan przełknie wszystko, jesteś teraz dla nich zbyt cenny.

- To nie takie pewne. Mam w nim za dużo wrogów.

- Którzy mają za dużo własnych problemów, by móc ci poważnie zaszkodzić, kuzynie. A jedynego, o którym wiem, że był w stanie ci realnie zagrozić, pogrążył jego własny syn. Wiesz, kto mógł namówić Tau do zrobienia tak głupiej rzeczy?

- Domyślam się.

Wyraz twarzy Sina skłonił Ouna do zaniechania dalszych pytań.

- Nie jestem głupi ani ślepy, kuzynie, orientuję się całkiem dobrze w sytuacji wewnątrz klanu. I wiem, że w tej chwili twoja pozycja jest silniejsza niż samej głowy rodu. Nawet gdybyś nagle postanowił zmienić przynależność klanową, to nie pozwoliliby ci odejść.

- Myślisz, że nie zdaję sobie z tego sprawy, kuzynie? Dlatego tak mocno na mnie naciskają. Pchają mnie w te targi na siłę, nikt się nie liczy z moim zdaniem.

- Widać od razu, że za dużo czasu spędzasz z Zewnętrznymi. A od kiedy ktokolwiek z nas ma wolny wybór? Nawet ty, kuzynie. Ile miałeś lat, kiedy zadecydowano, że będziesz prawnikiem? Trzy? Cztery?

Sin uśmiechnął się niewesoło.

- Argument nie do odparcia, kuzynie. Cóż mogę powiedzieć. Tyle tylko, że nie podoba mi się to. Jedyne, co mi pozostaje, to zrobić wszystko, co w mojej mocy, by ją do siebie zniechęcić.

Teraz to Oun przystanął, marszcząc czoło gniewnie.

- Nie rozumiem cię, kuzynie. Taka szansa zdarza się raz w życiu! Przecież to, na Ewolucję, wolna samica!

- Którą wystawiają na targ, jak, nie przymierzając, jakąś Suni! To zupełnie otwarte konkury, bez żadnych ograniczeń! Nie wiem, jak tobie, kuzynie, ale mnie się coś tu bardzo nie podoba. To nienormalne.

Sin miał powody do niepokoju. W rasie Atelicze istniała potężna polaryzacja płci pogłębiająca się coraz bardziej w miarę trwania Cyklu. Obecnie, tuż po jego zakończeniu, jedna samica przypadała na, przeciętnie, trzynastu samców. Nic dziwnego, że były towarem wysoce deficytowym i z tego powodu selekcja partnerów dla nich była niezwykle ostra, tym bardziej, że tradycja i prawo nakazywały Atelicze ścisłą monogamię. Dorosła, wolna samica, którą klan postanawia nagle wydać za mąż za kogokolwiek, nie stawiając przy tym najmniejszych nawet obostrzeń w stosunku do kandydatów, była zjawiskiem niespotykanym. A tak właśnie działo się podczas tak zwanych wolnych targów.

Atelicze mieli pewną tradycję dotyczącą zalotów. Wolna samica, o ile, oczywiście, klan nie oddał jej jakiemuś samcowi, co tak naprawdę niczym się nie różniło od zwykłej sprzedaży, zostawała wystawiona do „targów”, rodzaju turnieju, w którym nagrodą była jej ręka. Podczas tego typu konkurów wszystkie chwyty były dozwolone, jedynie nie wolno było użyć przemocy wobec samicy. Targi kończyły się, gdy panna wybierała sobie któregoś z kandydatów lub gdy na placu boju pozostał już tylko jeden samiec - zwycięzca.

- Spotkałeś ją już, kuzynie. Jak ona to znosi? Powinna czuć się upokorzona.

- Nie zauważyłem. Sprawiała raczej wrażenie, że dobrze się bawi, wyraźnie jej odpowiadało, że znajduje się w centrum uwagi tylu samców.

Sin potrząsnął głową.

- Niedobrze. To może oznaczać, że będzie dążyła do konfrontacji między kandydatami, zamiast szybko wybrać jednego z nich. Ostatecznych konfrontacji. Nie chciałbym zostać zmuszonym zabić cię, kuzynie. A już na pewno nie po to, by dostarczyć rozrywki jakiejś samicy.

- Nie uważasz, kuzynie, że kreślisz nieco zbyt czarny scenariusz? Nie sądzę, żeby było aż tak źle.

Sin spojrzał na Ouna ironicznie.

- Doprawdy? Więc co robiłeś w mojej posiadłości cztery dni temu? Wyścig się już rozpoczął, kuzynie. A ty miałeś dużo szczęścia, że nie stałeś się jego pierwszą ofiarą.

13. Bardzo rzadko zdarzało się, by ktoś złożył wizytę panu Sinowi w domu, lecz dziś przyjmował gości. Odwiedzili go pan Oun i jeszcze jeden Atelicze, szczupły samiec o hebanowoczarnym warkoczu sięgającym mu zaledwie do pasa, zasznurowanym w barwy klanu R’ell’y - fiolet i złoto. Obok nieznajomego stała piękna Suni o niespotykanym, ciemnozielonym kolorze skóry, ubrana jak Zewnętrzna. Tylko obroża na jej twarzy zaburzała wizerunek modelowego Konsultanta.

- Tylko spokojnie, Sin. Nie było chyba aż tak źle.

- Nie tak źle, Ses?! Było gorzej! To psychopatka! Chcesz ją, kuzynie, to ją sobie bierz. Ja rezygnuję.

Pan Oun tylko wzruszył ramionami.

- Myślę, że w tej kwestii ani ty, kuzynie, ani ja nie mamy już zbyt wiele do powiedzenia. Panna została wystawiona do otwartych targów, a kandydaci - zaakceptowani. Klamka zapadła.

Wtrącił się nieznajomy.

- Nie uważacie, panowie, że to dziwne, iż dotąd komuś jej nie przeznaczono? Dorosła samotna samica Atelicze jest raczej niespotykanym zjawiskiem. I to samotna do tego stopnia, że poszukuje się dla niej samca w otwartych targach?

Pan Sin westchnął.

- Sprawdziłem to, Mai. Przeznaczono ją. Tyle, że kandydaci zniknęli w dość podejrzanych okolicznościach. Tak podejrzanych, że jej rodzice, by uniknąć śledztwa, wystawili ją do targów. W ramach pokuty, choć oficjalnie nikt jej niczego nie udowodnił. Pani Ish przyjęła wyrok bez najmniejszego protestu, choć targi są całkowicie otwarte, co jest dla niej upokarzające. I to mnie właśnie najbardziej matrwi.

Suni wzruszyła ramionami.

- Nic dziwnego, że nie protestuje. Wspomniałeś, że ta samica lubi przemoc. Oto nadarzyła jej się doskonała okazja, by zaspokoić swoją potrzebę mocnych wrażeń. A wy, całe stado samców, rzucając się sobie nawzajem do gardeł, dostarczycie jej mnóstwa krwawej rozrywki.

Zdrętwiałam. Jakie targi? Chyba nie mówią o tych targach?!

Ukryłam się w kącie, najwyraźniej nadal przez nich niezauważona i zaczęłam na poważnie podsłuchiwać rozmowę, jaka toczyła się w salonie.

Pan Oun poruszył się niespokojnie, wyraźnie nieprzyzwyczajony do takiej bezpośredniości u Suni, jednak nadal milczał.

Pan Sin ponownie westchnął.

- Nie da się ukryć, Sesi. Do tego, żeby jeszcze było o co powalczyć!...

Suni uśmiechnęła się złośliwie spod obroży.

- Aż tak źle?

- To egocentryczna idiotka. Samica, której jedyną zaletą jest to, że jest samicą. I o coś takiego mam walczyć i zabijać. Odechciewa mi się na samą myśl.

Wtrącił się pan Oun.

- Myślę, że obaj nie mamy wyboru. Zostaliśmy zaakceptowani, musimy walczyć, inaczej zginiemy. To targi, nagrodę dostanie ten, kto przeżyje na placu boju. Przyznaję, nie mam tylu obiekcji w stosunku do panny, co mój kuzyn, chociaż zgadzam się, że jej narcyzm jest męczący. Sam chętnie wycofam się z konkurów i nie sądzę, by pani Ish mi na to nie pozwoliła. Sytuacja mojego kuzyna jest jednak dużo gorsza. Panna odkryła, że jest jej niechętny, a to uraziło jej ego. Nie pozwoli mu odejść, a nawet może zacząć go faworyzować, tylko po to, by sprowokować go do reakcji. Choćby takiej, jak obrona swojego życia przed pozostałymi kandydatami. Ona wie, że to prawnik, wie, co on potrafi. Zdziwiłbym się, gdyby nie spróbowała się o tym naocznie przekonać, kosztem czyjegoś życia.

Suni zwana Ses potrząsnęła głową w irytacji, aż zakołysał się jej długi kuc zielonoczarnych włosów.

- Co za bezsens. Będzie cię prześladować, bo jej dumę uraża fakt, że ośmieliłeś się stwierdzić, iż ci się nie podoba. Masz rację, Sin. To suka.

Hebanowłosy Atelicze wtrącił się do dyskusji.

- Sytuacja jest mało ciekawa. Podejrzewam, że twojej rodzinie zależy na tym, byś się jednak nie wycofał?

- Zgadłeś, Mai. To oni mnie zgłosili do tego szaleństwa. Naciskają na mnie do tego stopnia, że gdybym się sprzeciwił, to by mnie pewnie zabili.

- Czemu więc nie dogadali się bezpośrednio z jej klanem i nie oddali jej tobie pomijając ten cyrk?

- To nie takie proste. Targi już się rozpoczęły i teraz nie można ich przerwać. Poza tym, ten odłam klanu, który tak usilnie próbuje mnie uszczęśliwić działa przeciw innym frakcjom w rodzie i przez to dotąd mnie jeszcze nie wyswatano. Jednak do otwartych targów stanąć może każdy wolny samiec. Jest to na rękę tym, którzy próbują wzmocnić moją pozycję, ponieważ mogę legalnie zyskać żonę, a także tym, którzy najchętniej by się mnie pozbyli, bo w tego typu konkurach można bardzo łatwo zginąć. Po drugie panna nie zgodziłaby się na zerwanie targów, bo to oznaczałoby dla niej śledztwo i być może wyrok.

Ses pokręciła głową.

- Beznadziejnie. Skontaktować cię z Zewnętrznymi?

Pan Sin gwałtownie drgnął.

- Nie! Nie mam zamiaru uciekać z planety z powodu jednej idiotki!

- Nie wspominając już o tym, jakiej satysfakcji dostarczyłoby to pani Ish.

Ponure podsumowanie pana Ouna zamknęło kwestię pomocy z Zewnątrz. Z tym problemem musieli sobie poradzić sami.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • iosellin : 2008-02-28 16:30:39
    hm

    a probowalas czytac na glos i sie nagrywac? Betareader Ci niewiele pomoze, bo naprawde musisz *solidnie* przysiasc nad warsztatem, ktos musialby Ci pokreslic cale opowiadanie i dopisac do niego narracje. Zarzut na rozdzial dzisiejszy: widac, ze swiat wyglada inaczej, ale brakuje narratorskich wyjasnien, czy chociaz sugestii, *jak* on wyglada. W dialogach tego nie upchniesz, bo wyjdzie zbyt sztucznie. Opisywac tego w komentarzach nie ma sensu, to musi wynikac z tekstu.

  • feroluce : 2008-02-27 19:50:40
    komentarza odautorskiego ciąg dalszy...

    Z góry przepraszam czytelników, że wrzuciłam kolejny rozdział bez poprawek, ale nadal nie udało mi się znaleźć chętnego, który podjąłby się być betareaderem. Poprawianie samemu idzie jak po grudzie wg zasady, że "własnych błędów się nie widzi".

    Rozpaczliwie potrzebuję bety! (Co widać)

    Gdyby znalazł się ktoś chętny,proszę, niech się odezwie (mój mail: lorrelaine@o2.pl).

    Na zarzut raku szczegółów dotyczących świata przedstawionego zdradzę jeden z nich - miejsce , gdzie toczy się akcja:


    Jest to Ziemia, konkretnie jej alternatywa, różniąca się od naszej planety tylko dwoma szczegółami - dopuściłam istnienie zjawisk paranormalnych jako rzeczywistych oraz spowodowałam, że ewolucja rodzaju Homo sp. oszalała.


    Akcja rozgrywa się konkretnie gdzieś na południu naszej Irlandii, choć to dla treści tak naprawdę nie ma większego znaczenia.

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu