Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Brave: Lady Genevieve

Rozdział IV

Autor:Setsuna
Korekta:Teukros
Serie:Warhammer Fantasy
Gatunki:Akcja, Dramat, Fantasy, Przygodowe, Romans
Uwagi:Przemoc
Dodany:2008-03-10 11:06:29
Aktualizowany:2008-03-23 00:00:07


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Armia wycofywała się do granicy Imperium. Tam miała się zatrzymać. Cesarz zapewne liczył, że Bretonia, Estalia lub Albion zawiążą z nim przymierze w obliczu zagrożenia. Wojska Chaosu parły naprzód, powoli, jakby pewne swego zwycięstwa. Za nami zaś ciągnęły się szeregi uciekinierów z Kislevskich wsi. Co większe grody zamknęły już wrota i przygotowywały się do obrony. Oni nie chcieli uciekać, chcieli walczyć o ojczyznę, o ziemię, którą Chaos zamierzał im odebrać. Kislev przygotowywał się do walki o resztki swego państwa. Patrzyliśmy na to z podziwem. Mimo prawie pewnej przegranej nikt nie zamierzał uciekać. Te miasta, które jeszcze nie zamknęły wrót, przyjmowały zarówno uciekinierów jak i resztki kislevskich wojsk. Bo wojownicy z Kislevu nie zamierzali opuszczać swego państwa. Im bliżej byliśmy granicy Imperium, ty bardziej kurczyły się szeregi armii.

Maszerowaliśmy tylko za dnia. Nocami armia rozbijała obóz i starannie go fortyfikowała. Chaos uderzał na wiele sposobów. Nieraz znajdowaliśmy straszliwie zmasakrowane ciała strażników. Nierzadko znikali ludzie, którzy oddalili się do armii. Czasem z lasu wyskakiwała horda mutantów lub ożywieńców i napadała na żołnierzy. Zanim udało się zorganizować opór, uciekali w las, a tam nikt nie zamierzał ich ścigać. Wśród błota, przekleństw, chorób i trupów imperialne wojska posuwały się na zachód.

Kiedy dotarliśmy do granic Ostlandu odłączyły się od nas ostatnie chorągwie kislevskie z carem Borysem na czele. Ta resztka kislevskiej armii ruszyła by bronić stolicy Kislevu. Byłem przy tym. Patrzyłem jak cesarze obu państw pożegnali się. Jak car dziękował nam za bohaterstwo i poświęcenia w obronie jego państwa. Potem odjechali.

Teraz czas było na nas. Cesarz wydał rozkaz, by wszystkie wojska wróciły do swych prowincji a po uzupełnieniu stanów powróciły pod jego komendę, gdyż nadejście wroga jest tylko kwestią czasu. Twierdze Kislevskie zatrzymają parcie Chaosu tylko przez jakiś czas.

Czekał nas przejazd przez całe Imperium, aż na jego południowo zachodni kraniec, gdzie leżało Nuln. Mnie i setkę ludzi, jaka mi pozostała. Nie zamierzaliśmy bowiem, tak jak reszta wojsk, maszerować w większym skupisku i odłączać się później. Zależało nam na czasie. Zameldowałem się więc w dowództwie, by zgłosić odjazd swej chorągwi. Przede mną meldował się jakiś rotmistrz:

- Czwarty reiklandzki piechoty w sile czterdziestu ludzi odchodzi.

Coś mnie tknęło i spytałem:

- Przepraszam, nie walczyliście na prawym skrzydle, na wzgórzu?

Rotmistrz odwrócił się:

- Tak, tam nas tak przetrzebili. Mieliśmy dwustu pięćdziesięciu chłopa. Została niecała ćwiartka.

- Nie walczyła w waszym oddziale kobieta, taka z rudymi włosami...?

Spojrzał na mnie uważnie.

- Chodzi panu o panią Genevieve?

- Tak! Czy ona... - nie mogłem dokończyć pytania.

- Poczekam na pana przed namiotem - odpowiedział.

Czym prędzej zameldowałem swoją chorągiew i wyszedłem. Rotmistrz pociągnął łyk z flaszki po czym podał mi.

- Kislevska, napije się pan?

- Co z...

- Rozumiem - zamknął butelkę i schował ja do sakwy - Chodźmy.

Szliśmy przez obóz. Wszędzie widać było pozostałości pobitej armii. Kiedy maszerowaliśmy do Kisleva wszechobecny był entuzjazm i pewność zwycięstwa. Teraz nie zostało z tego nic. Wszędzie widać było kalekich i rannych. Ani śladu nie było po kolorowych sztandarach i uroczystych szatach. Wszędzie było błoto, brudne szmaty i słaniający się na nogach, półżywi ludzie. Taki krajobraz towarzyszył nam przez całą drogę. W końcu dotarliśmy do celu. W miejscu, gdzie przed chwilą rozbite były namioty stał szereg ubranych w niegdyś czerwone mundury reiklandczyków.

- Genevieve!

Poznałem ją od razu. Kiedy mnie zobaczyła wyrwała się z szeregu i podbiegła. Objęliśmy się i trwaliśmy w tym uścisku długo. Kiedy w końcu puściłem ją, popatrzyłem jej w oczy.

- Gen - spytałem - Wybaczysz mi?

- Głupi - roześmiała się takim samym śmiechem jak niegdyś - Już dawno ci wybaczyłam.

- Panie rotmistrzu - mówiąc to odwróciłem się do niego - Proszę o zwolnienie z służby w pana regimencie Genevieve Jaures, mojej przyszłej żony.

Spojrzał na nas surowym wzrokiem.

- Teraz jest wojna. Imperium potrzebuje wszystkich ludzi.

- Genevieve potrafi jeździć konno. Kiedy pan ją zwolni, zostanie natychmiast przyjęta do Pierwszej Lekkiej Chorągwi Jazdy Nuln.

- Skoro tak, to zgadzam się.

Wyciągnął z sakwy zwitek papieru i coś na nim napisał.

- Powodzenia - pożegnał się.

Nasza radość tak kontrastowała z ogólną sytuacją w obozie, że wielu oglądało się za nami, gdy trzymając się za ręce i śmiejąc biegliśmy do mojej chorągwi. Z braku koni Gen wsiadła na mojego. Już dawałem sygnał do wyjazdu, kiedy przygalopował posłaniec sztabowy.

- Pierwsza Lekkokonna Nuln? - spytał.

- Raczej to, co z niej zostało - odpowiedziałem - Ale jak zawsze gotowi.

- Czyli zdążyłem w ostatniej chwili - otarł pot z czoła - Cesarz wzywa natychmiast dowódcę.

- Czyli chyba mnie - odpowiedziałem - Jedźmy - po czym zwróciłem się do moich ludzi - Poczekajcie, dowiem się o co chodzi.

Na koniu, wspólnie z Genevieve pognaliśmy za posłem. Namiot cesarski położony był na wzniesieniu górującym nad całym obozem. Wielkością przypominał spory dom. Strzegły go liczne straże, jednak dzięki posłowi mijaliśmy bez zatrzymywania kolejne posterunki. Przed samym namiotem zsiedliśmy z koni i w trójkę wkroczyliśmy do środka.

Spodziewałem się przepychu, jednak spotkało mnie zaskoczenie. Biorąc pod uwagę do kogo należał, namiot urządzony był oszczędnie. Wypełniały go stoły, przy których siedzieli ludzi spisujący różne dokumenty. Co chwila ktoś wchodził i wychodził. Przeszliśmy przez ten szpaler pisarzy. Posłaniec odchylił jedną z kotar i weszliśmy od pokoju, w którym urzędował cesarz Karl IV. Pochylony był właśnie nad jakimś pergaminem. Kiedy weszliśmy podniósł swój wzrok. Dotychczas widziałem go tylko z daleka. Jasne, gęste włosy opadały na bok, zaś twarde rysy twarzy były wyraźnie poprzecinane zmarszczkami zmęczenia. Mocno zagłębione oczy spojrzały na nas wzrokiem, w którym widać było zmęczenie, ale i wolę walki. Skłoniliśmy się.

- Dobrze, że pan przybył. Jest pan dowódcą tej chorągwi?

- Kapitan Dietrich Bamberfeld z Pierwszej Lekkiej Chorągwi Jazdy Nuln, na rozkazy waszej cesarskiej mości.

- Kapitan... Wasz dowódca zginął?

- Osłaniając odwrót armii, wasza cesarska mość.

- Szkoda, za to co zrobiliście, należałby mu się awans. Ale skoro nie żyje, to awansuję pana do stopnia pułkownika - to mówiąc dał znak słudze, a ten po chwili przyniósł insygnia pułkownika - buławę i odznakę, które cesarz mi wręczył.

- Ku chwale Imperium, wasza cesarska mość - odpowiedziałem, stając na baczność.

- Wiem, że pewnie chcielibyście wrócić do domu. Przykro mi, że muszę pokrzyżować wasze plany. Pana chorągiew jest mi potrzebna.

- Na rozkaz, wasza cesarska mość - odpowiedziałem, tłumiąc złość w głębi siebie.

Choć spodziewałem się przecież, że to wezwanie może oznaczać coś takiego.

- Zamierzam wysłać posła do króla Bretonii. Chciałbym, by wasza chorągiew go eskortowała. Podobno została was setka, tak?

- Tak, wasza cesarska mość.

- W zupełność wystarczy. W tych niespokojnych czasach posyłać człowieka z niewielką eskortą to duże ryzyko, a ten poseł musi dotrzeć do celu, za wszelką cenę, jasne?

- Całkowicie, wasza cesarska mość.

- Dobrze. Właśnie kończę pisać list do króla Bretonii. Wyjedziecie dziś po południu. Posłem będzie hrabia Otto von Clausenberg. Uzupełnienie zaopatrzenia pobierzecie z magazynu. To wszystko. Możecie odejść.

Skłoniliśmy się i wyszliśmy. Po opuszczeniu cesarskiego namiotu skierowaliśmy się do naszego oddziału. Skłamałbym mówiąc, że moi ludzie byli zadowoleni z przydzielonej nam misji. Plusem było to, że ci, którzy nie mieli koni, w tym Genevieve, otrzymali je z przydziału. To samo dotyczyło uzbrojenia. Kiedy więc przybył hrabia Otto, byliśmy gotowi do wyjazdu.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.