Opowiadanie
Tchnienie przeznaczenia
Blask chaosu
Autor: | Rinsey |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Dramat, Fantasy, Przygodowe, Romans |
Uwagi: | Utwór niedokończony |
Dodany: | 2011-03-20 11:07:24 |
Aktualizowany: | 2012-12-23 23:13:24 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Kopiowanie całości lub fragmentów przez osoby trzecie bez zgody autorki jest zakazane.
Rozdział 3
Blask chaosu
- Mój miecz!!! - krzyknął ucieszony Gourry po wyrwaniu się z krótkiej drzemki. Jednakże był jedyną osobą, która wyraziła swoje emocje na głos. Reszta zebranych patrzyła się w niemym osłupieniu na nowo przybyłą, dzierżącą miecz światła. Dziewczyna uśmiechnęła się tylko i zrobiła parę kroków w kierunku szermierza.
- To pan musi być tym niesamowitym szermierzem! Tyle o panu słyszałam! - zwróciła się bezpośrednio do blondyna podając mu oręż. Zanim jednak mężczyzna zdążył coś odpowiedzieć, dostawczyni miecza już zwracała się do jego towarzyszy.
- Naprawdę jestem zaszczycona, że mogę was poznać. - powiedziała z nieudawanym zachwytem kłaniając się przed zebranymi - Mam na imię Kirae i będę wam towarzyszyć w tej misji. - Wypowiedziane przez nią słowa miały w sobie tyle pozytywnej energii, że nikt nie byłby w stanie zwątpić w szczerość dziewczyny.
- Nam także. - odpowiedziała natychmiast Amelia z wielkim uśmiechem, zarażona przyjemną aurą wysłanniczki świątyni.
- Jak miecz znalazł się z powrotem w tym wymiarze? - spytał rzeczowo Zelgadis, swoim zwyczajem przechodząc od razu do konkretów. Kirae już chciała udzielić odpowiedzi, lecz tym razem ubiegła ją Xerwiter.
- Szczegóły nie są istotne, wystarczy, że przyznacie, że muszą istnieć zakłócenia międzywymiarowe, aby Gollunova przeniknął do naszego wymiaru, czyż nie? - Uśmiechnęła się z wyższością. Zelgadis cały czas lustrował główną kapłankę i nie mógł się pozbyć wrażenia, że coś tu nie gra. Cała historia, chociaż na początku wydawała się być jedną wielką drwiną, dotykała poważnych tematów, z którymi nigdy się nie igra. Obecność miecza światła niewątpliwie oznaczała, że w jakiś sposób granica światów została przekroczona, przecież sam osobiście widział, jak Armace, zabierał święty oręż do swojego wymiaru. Nie można było zaprzeczyć, że jest to niezbity dowód, na to, że przynajmniej część z tego, co mówiła kapłanka jest prawdą. Jednak Zelgadis nie mógł pozbyć się wrażenia, że czarnowłosa kobieta coś ukrywa.
- Zgadza się. - powiedział Xelloss, przerywając ciszę - Ale wciąż nie widzę tutaj powodu do zastosowania czegoś tak niebezpiecznego jak Renesis.
- Nie? Czyżby wielki Mazoku nie potrafił dostrzec tak oczywistego zagrożenia jakie pojawi się przed nami w rezultacie osłabienia granic wymiarów? Otóż moi drodzy, wyobraźcie sobie, że korzystając z tego, zjednoczone siły Bogów i Demonów ze świata Darkstara i Vorfeeda nie będą czekać na samozagładę, tylko spróbują przejąć władzę nad naszym wymiarem. Nasi reprezentanci najwyższych sił, nie są w stanie walczyć ramię w ramię. - spojrzała z pogardą na Filię i Xellossa - Dlatego też naszym jedynym ratunkiem jest Renesis.
- To nieprawda. - odezwała się Lina - Podobno taka sytuacja miała już kiedyś miejsce. Sposoby na zatrzymanie równowagi zostały ukryte zarówno przed Mazoku jak i Smokami w legendarnych, zaginionych zwojach Wszechbiblii. A ty, Xerwiter, nie miałabyś pojęcia o Renesis, gdyby ta świątynia nie była w posiadaniu takiego manuskryptu, nieprawdaż?
- Widzę, że odrobiłaś lekcje, Lino Inverse. - odpowiedziała z zawodem kapłanka. Chciała powiedzieć coś więcej, jednak czarodziejka weszła jej w słowo.
- Zagubione rozdziały opisują jednak podobno więcej sposobów na uniknięcie zagłady. Dlaczego nic o tym nie wspomniałaś? - Czerwone tęczówki niebezpiecznie się zwęziły.
- To było niepotrzebną informacją. Jesteśmy wszyscy w ogromnym niebezpieczeństwie, na tyle wielkim, że nie mamy czasu na półśrodki. - odburknęła nieprzyjemnie.
- I uważasz, że jesteś jedyną osobą, która może za nas zdecydować? Owszem pokazałaś nam miecz światła. To świadczy o wiarygodności twojej historii, ale fakt, że już na początku zatajasz ważne elementy tej sprawy nie przekonuje o czystości twoich intencji. - Obie kobiety patrzyły się na siebie we wrogiej ciszy. Wszyscy zebrani obserwowali z niepokojem tę nieprzyjemną wymianę zdań. Uderzyło ich, że Lina, która na początku raczej tylko przysłuchiwała się rozmowie, nawet powstrzymywała ich przed atakowaniem wiekowej kapłanki, nagle sama przystąpiła do werbalnej ofensywy. Po chwili Xerwiter odezwała się nieprzyjemnie.
- Co więc proponujesz? Zostawisz świat, aby dążył do zagłady?
- Moja propozycja jest następująca. Dasz nam swoją część manuskryptu. Tak, wiem, że jest ich więcej. - wtrąciła widząc zaskoczenie na twarzy kobiety. - Zrobimy to, do czego nas potrzebujesz, zbierzemy pozostałe zaginione zwoje i doprowadzimy do ich połączenia. Dopiero, gdy odczytamy całość zadecydujemy, czy Renesis jest konieczne czy też nie. Zgoda?
- Mam wam oddać skarb, jaki nasza świątynia strzegła od pokoleń? - spytała z powątpiewaniem. Jednak wystarczyło, że spojrzała w nieugięte oczy mistrzyni czarnej magii, aby wiedziała, że nie ma innego wyjścia. - Zgoda, ale pod jednym warunkiem. Kirae wyruszy z wami. - Na chwilę zapadła cisza, po czym Lina zwróciła się do Xerwiter.
- Dobrze. - odpowiedziała po krótkim zastanowieniu. Kapłanka złączyła dłonie i zamknęła oczy. Po krótkiej chwili w jej rękach zmaterializował się mały, złoty krążek w towarzystwie jasnego, łagodnego blasku. Xelloss przypatrywał się z uwagą temu maleństwu. A więc to w tej świątyni ukrywał się tak ważny przedmiot? Wydawało mu się, że nic go dzisiaj nie zaskoczy, a tutaj taka niespodzianka. Naturalnie jednak nie dał nic po sobie poznać. Zauważył, że Filia patrzy na niego ukradkiem, jakby chciała zbadać, ja on zareagował na to, że artefakt uznawany za mit nagle ukazał się tuż przed ich oczami. Smoczyca obserwowała zaginioną spuściznę jej przodków w niemym zachwycie. Wyczuwała specyficzną aurę tworu Ryozoku, jednak szybko doszła do wniosku, że kryje się tam coś jeszcze, jakiś mroczny element. Kątem oka dostrzegła, że dwie adeptki białej magii również się skrzywiły na skutek częściowo demonicznej aury przedmiotu. Sylphiel otworzyła szeroko oczy ze zdumienia, gdy zdała sobie sprawę z tego co widzi. Rzecz emanująca mocą Ryozoku i Mazoku jednoczenie, mogła pochodzić jedynie od LoN. Magia czarna i biała razem składały się na magię tworzenia i zniszczenia, magię Pani Nocnych Koszmarów. Nie uwierzyłaby, że istnienie takiej rzeczy jest możliwe, gdyby nie zobaczyła tego na własne oczy. Zelgadis przyglądał się uważnie Linie. Będziesz musiała się wytłumaczyć z wielu rzeczy -pomyślał.
Xerwiter skierowała swoje dłonie w stronę Liny i manuskrypt poleciał w stronę czarodziejki. Mistrzyni czarnej magii sama złożyła ręce, w rezultacie czego artefakt ponownie zniknął. Zaskoczony Gourry zwrócił się do rudej dziewczyny.
- Lina co ty zrobiłaś z tym świecidełkiem?
- Świecidełko? - spytały pod nosem Xerwiter i Kirae, która dotychczas milczała, jednocześnie. Lina postanowiła przemilczeć ignoranckie określenie Gourry’ego. Zależało jej, aby jak najszybciej odejść z tego miejsca.
- To rodzaj starożytnej magii. Tylko osoba, której się przekaże święty artefakt może z niego korzystać. Natomiast w czasie, kiedy jest niepotrzebny przebywa w innym wymiarze, z którego nowy właściciel może go zawsze przywołać. - wytłumaczyła najspokojniej i jak najtreściwiej jak tylko mogła w danej sytuacji.
- Hm… a mogłabyś tak zrobić z żarciem? - Zaproponował po krótkim namyśle blondyn. W tej chwili jednak już nie wytrzymała i na całą salę rozległo się głośne ŁUP.
- To nie czas i miejsce na takie rzeczy, idioto!
- Auaa… Lina, jesteś podła.
- Panno Lino, a dlaczego… - Zaczęła Amelia, jednak czarodziejka szybko wpadła jej w zdanie.
- Nie teraz, Amelio. - Po czym zwróciła się do Xerwiter. - Dziękujemy Xerwiter za gościnę. Pewnie będziemy w kontakcie. - dodała rzucając okiem na Kirae.
- Tak z pewnością będzie. - odpowiedziała grobowym tonem kapłanka przed podniesieniem jednej ręki w górę, w rezultacie czego grupa została otoczona czerwonym światłem i została teleportowana na powierzchnię.
- Kirae nie zawiedź mnie. - powiedziała na odchodne, chociaż wiedziała, ze nikt jej już nie usłyszy.
Gromadka wylądowała niedaleko Celisen, pierwszego większego miasteczka znajdującego się w pobliżu Licikeds. Lina spojrzała na zgromadzonych i od razu przeszła do rzeczy.
- Musimy uporządkować parę spraw. Po pierwsze Xelloss, wiem, że zaraz udasz się złożyć raport. Ogólnie rób se co chcesz, ale będę potrzebowała twojej mocy, kiedy znajdziemy drugą część manuskryptu. - zwróciła się do Mazoku.
- Jak tylko pani rozkaże. - odpowiedział z ironicznym uśmieszkiem. Czarodziejka miała ogromną ochotę mu przywalić, ale wiedziała, że w tym wypadku może na Mazoku liczyć, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało. Zresztą nie miałaby nawet kogo uderzyć, gdyż Demon natychmiast się zdematerializował.
- Filia, to samo tyczy się ciebie.
- Jak to? - spytała zdezorientowana Smoczyca.
- Żeby móc otworzyć ten manuskrypt potrzebujemy najpierw potraktować go mocą Celphieda i Shabranigdo jednocześnie. - wytłumaczyła lakonicznie.
- Znowu mam łączyć moc z tym namagomi?! - krzyknęła z oburzeniem i obrzydzeniem jednocześnie.
- Filia, nie mamy czasu na takie pierdoły. - Czarodziejka zmierzyła ją chłodnym spojrzeniem, po czym zwróciła się do Zelgadisa.
- Zel, znasz starożytne języki, prawda?
- Owszem. - odpowiedział krótko.
- To też będzie niezbędne. Natomiast Amelio, Sylphiel, Gourry jeżeli chcecie się wycofać, to teraz jest na to czas. - Na jej twarzy cały czas malowała się powaga. Adeptki białej magii i szermierz spojrzeli na Linę ze zdziwieniem. Jeszcze nigdy się nie zdarzyło, aby czarodziejka namawiała kogoś do odwrotu. Jednakże pierwszą osobą, która się odezwała była Kirae.
- Ale jak to? Przecież wszyscy jesteście tak samo potrzebni, aby ta misja się powiodła. -powiedziała przerażona ewentualnością, że w grupie mogło by kogoś zabraknąć.
- Nie mogę nikogo zmusić do tego, aby mimowolnie został wciągnięty w ten ambaras. -odpowiedziała jej chłodno.
- Czyli zebrałaś wszystkich po to, aby mieć pewność, że zostanie ci powierzony manuskrypt? - spytała nieprzyjemnie wysłanniczka świątyni.
- Być może. A co, już zamierzasz skarżyć się Xerwiter? - Czarodziejka odpowiedziała ostro.
- Nie przybyłam tutaj tylko po to, aby skarżyć się pani Xerwiter. - powiedziała cicho Kirae czując, że się rumieni.
- Panno Lino, panna Kirae na pewno nie miała tego na myśli. - zaczęła spokojnie Amelia. Srebrnowłosa dziewczyna spojrzała na księżniczkę z wdzięcznością.
- Wiem, że macie prawo myśleć, że jestem tutaj tylko po to, aby was szpiegować, ale to nieprawda. Ja muszę z wami pójść, bo to moje… unmei… - wydukała pod nosem.
- Unmei? - spytał cicho Zelgadis.
- O tym przekonamy się później. - odpowiedziała powątpiewająco mistrzyni czarnej magii. - Jaka jest wasza decyzja? - zwróciła się do poprzednio wymienionej trójki.
- Oczywiście, że chcę pomóc panno Lino! Sprawiedliwość musi zwyciężyć! - odpowiedziała radośnie Amelia.
- Ja jeżeli mogłabym na coś przydać, to chcę iść z wami. - wtrąciła nieśmiało Sylphiel.
- Uderzyłaś się ostatnio w głowę? To nie w twoim stylu martwić się o innych, Lina. -powiedział Gourry.
- Fire Ball. - podsumowała krótko Lina, a blondyn ponownie oberwał ognistą kulą. Sylphiel z lekkim zdziwieniem spojrzała na blondyna. Nie zdziwiło jej oczywiście agresywne zachowanie mistrzyni czarnej magii, ale fakt, że mężczyzna na podobne pytania odpowiadał zawsze wcześniej, że jest opiekunem rudej dziewczyny, co stało się niewypowiedzianym argumentem, z powodu którego zawsze towarzyszył Linie. Wciąż była zdziwiona, że z Sairaag sprowadził ją Gourry w pojedynkę, bez czarodziejki. Czy coś się pomiędzy nimi stało?
- Mam nadzieję, że nie będziecie żałować tej decyzji. - mruknęła Lina pod nosem, tak cicho, że dosłyszała to jedynie chimera. - No dobra, moi drodzy, dużo się dzisiaj wydarzyło i po tak ciężkim dniu trzeba coś przekąsić! -dodała już głośniej, całkowicie przestawiając się z trybu poważnego na tryb żarłoka.
- Taaak!!! - odpowiedziało jej kilka zgodnych okrzyków i cała drużyna ruszyła w stronę najbliższej gospody.
W ciemności było widać słaby zarys sylwetki, siedzącej na ogromnym fotelu. Patrzyła w jedno miejsce, jakby czegoś oczekiwała. Nagle na środku komnaty pojawiło się jasne światło, z którego po chwili wyszła zakapturzona postać. Kobieta siedząca na fotelu leniwie skierowała wzrok ku przybyszowi. On zaś prawie natychmiast się skłonił i powiedział coś szeptem. Wielki cień poruszył się.
- Świetnie, wszystko odbywa się zgodnie z planem. A więc wiesz, co teraz należy zrobić. - Na te słowa przybysz skłonił się raz jeszcze i zniknął. Kobieta odgarnęła długie czarne włosy.
- Zaczęło się, tym razem nie powstrzymasz mnie. Już ja tego dopilnuję. - Uśmiechnęła się z obłędem w oczach. - Oj, dopilnuję. - Całą salę wypełnił potężny złowieszczy śmiech.
Fajne :)
Skusiły mnie przemieszane parringi ale rozumiem, że na to muszę poczekać :)
Zgrabnie to wszystko napisane, ładnie piszesz i dobrze się czyta. Na prawdę opowiadanie(jak na razie) jest bardzo zgrabniutkie :) No i uwolniłaś się od sztampowych początków i narzucanych przez wcześniejsze fice gotowych schematów( nie żebym miała coś do ficów sprzed dziesięciu lat ale ich autorzy stworzyli tyle mitów, że trzeba będzie kolejnych dziesięciu lat by to odkręcić.). Jedyne co mi troszeczkę przeszkadza to długość... a właściwie krótkość. Maleńko tego ;( ... Chociaż z drugiej strony, to fic...nie powieść.