Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Latarnie

Rozdział 2 - Na własność

Autor:mekyo
Korekta:Dida
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Fantasy, Mroczne
Uwagi:Utwór niedokończony
Dodany:2009-10-01 15:12:36
Aktualizowany:2009-10-01 15:12:36


Poprzedni rozdział

Obudziłam się w jakimś białym pokoju. Chwilę zajęło mi rozpoznanie go, musiałam się do końca ocucić.

Powoli uniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się dokładnie. Gdy dostrzegłam siedzącą przy biurku pielęgniarkę szkolną, odetchnęłam. Myślałam, że zawieźli mnie do szpitala, a to nie byłoby zbyt ciekawe.

- O, już wstałaś? Nie rób gwałtownych ruchów, poczekaj chwilę - powiedziała pielęgniarka, po czym podeszła do mnie i dotknęła mojego czoła. - Dobrze, nie czuję żebyś miała gorączkę, ale na wszelki wypadek zmierz temperaturę. - Chwyciłam podany mi termometr. Przez chwilę poobracałam go w ręku, wychwytując typowy napis „Made in China”. Westchnęłam i wsadziłam go w końcu pod pachę.

- Co się stało? - zapytałam. Starsza kobieta popatrzyła na mnie.

- Upadłaś na lekcji WFu i zemdlałaś. Myślę, że to z powodu przemęczenia. Naprawdę powinni wam dać więcej wolnego w szkole. Macie tyle lekcji, a do tego jeszcze potem drugie tyle do zrobienia w domu! - Jakby nie patrzeć miała rację, ale to chyba nie była wina zmęczenia. - Twoja mama już po ciebie jedzie. - Zerwałam się z łóżka jak poparzona.

- Dzwoniła pani do mojej mamy!?

- Tak, przecież musi wiedzieć co się stało.

Tylko tego mi teraz brakowało, żeby mama zabrała mnie ze szkoły. Tak to miałabym spokój po lekcjach jeszcze przez cztery godziny, a tak to już teraz będę musiała słuchać jej przemowy na temat mojej nieodpowiedzialności. Pewnie jeszcze oskarży mnie o to, że się puszczam, a mdleję bo nie śpię przez to całe noce.

To co mówiła mama, to było dokładnie, to co myślałam. Już nawet nie zdenerwowałam się na nią, jak to robię zwykle, gdy zarzuca mi takie rzeczy. Zdążyłam się oswoić z jej oskarżeniem zanim mnie o nim powiadomiła.

Leżałam właśnie w swoim pokoju i pisałam smsy z Edem. Oczywiście dostałam szlaban na komputer, więc to jedyna droga porozumienia się z nim. Kiedy odpisałam mu, że na pewno póki co nic mi nie jest, odłożyłam telefon.

Spojrzałam w okno i spostrzegłam, że księżyc bardzo mocno dzisiaj świeci. Ładny widok.

Przeciągnęłam się leniwie, pora już spać. Zgasiłam swoją lampkę i ułożyłam się wygodnie.

Był środek nocy, a ja musiałam wstać, by iść za potrzebą. Kiedy już załatwiłam to co miałam i kładłam się z powrotem, księżyc oświetlił moje ręce, które zaczęły świecić. Otworzyłam szeroko oczy. Nie piszczałam, zdziwienie odebrało mi mowę. Nagle na nadgarstkach zaczęły pojawiać się jakieś wzory. Wyglądały jak tatuaże - bransoletki. Na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka, pod tymi „bransoletkami”, uformowały się inicjały. Jednak nie były one moje.

Ręce przestały oślepiać mnie swoim blaskiem. Przyjrzałam się swoim nadgarstkom z niedowierzaniem. Jak ja to wytłumaczę mamie!?

Wtem usłyszałam znany mi już metaliczny dźwięk. Odwróciłam się szybko w stronę okna i ujrzałam w nim zakapturzoną postać. Po krótkiej chwili wpatrywania się w siebie, nieznajomy gwałtownie wybił szybę i wskoczył do mojego pokoju. Złapał mnie mocno i zanim się spostrzegłam, byłam cała związana łańcuchami. Zaczęłam krzyczeć, ten jednak zasłonił mi dłonią buzię. Próby gryzienia go nic nie dawały, najwyraźniej ich nie czuł. Szybkim ruchem wziął mnie na ręce i wyskoczył przez okno.

- Od teraz należysz do mnie - powiedział, skacząc ze mną po latarniach.

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • moshi_moshi : 2009-10-04 18:13:09
    Nadal nie to...

    Długo trzeba było czekać na drugi rozdział i niestety jest on rozczarowaniem. Nie dość że krótki, to jeszcze praktycznie w ogóle nie posuwa akcji do przodu. Uczciwie mówiąc początek jest nudny, a przecież po zakończeniu ostatniego rozdziału, napięcie powinno rosnąć, a nie maleć. Co prawda końcówka jest dobra, ale to trochę za mało, zwłaszcza po tak długim okresie oczekiwania.

    Poza tym, nadal rażą błędy "techniczne". Konstruujesz dziwne zdania, brak im płynności, przez co źle się je czyta. I nadal uważam, że powinnaś się przeprosić ze zdaniami wielokrotnie złożonymi. Jest to o tyle ważne, że opisy nie za dobrze ci wychodzą, są zbyt potoczne. Brzmią jakbyś oopowiadała coś koleżance, a nie pisała opowiadanie, które jednak rządzi się swoimi prawami. Natomiast dialogi są udane, czuć że pochodzą z tekstu literackiego, a nie są zapisem rozmowy gimnazjalistów.

    PS Nadal zdażają ci się paskudne powtórzenia, uważaj na nie. I mam pewne wątpliwości co do tego zdania: Chwilę zajęło mi rozpoznanie go, musiałam się do końca ocucić. Być może się mylę, ale czy wyraz ocucić nie odnosi się raczej do innej osoby? W sensie, cuci się kogoś, a nie siebie. Może poszukaj wśród znajomych osoby, która jest naprawdę oczytana i dobrze zna zasady j. polskiego i poproś o korektę tekstów, to BARDZO pomaga. Na razie nie wystawiam oceny, wolę jeszcze poczekać, bo pomysł nadal uważam za dobry, ale nie ukrywam, że liczę na więcej :)

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu