Opowiadanie
Days of Destroyer
XXV. Jeśli myślisz, że idzie dobrze, na pewno nie wiesz wszystkiego…
Autor: | Socki |
---|---|
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Fantasy |
Uwagi: | Fusion |
Dodany: | 2010-04-01 08:00:20 |
Aktualizowany: | 2010-03-21 18:01:20 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Autor ogólnie nie ma nic przeciwko kopiowaniu czegokolwiek z tego fica przez osoby trzecie... Jeżeli takowa się w ogóle znajdzie, to niech osoba trzecia sobie kopiuje co chce i niech się nie krępuje.
Człowiek nie jest doskonały, popełnia błędy, te błędy go nie dyskwalifikują, przecież człowiek może się pomylić.
Trzepot Skrzydeł. K. Grochola.
- Ok, tam jest Deimos.
- Kto?
- Deimos...
- A kto to?
- Góra.
- Gdzie?
- Tam.
- Duża.
- Tak i nazywa się Deimos.
- TA góra?
- Tak, Goury, TA góra. Właśnie ta! TO WYSOKIE COŚ, TO GÓRA!!!!
- I nazywa się Deimos?
- Tak.
- To góry mają imiona?
Lina zaliczyła solidną glebę. To głupota Gourego ją tak powaliła, jego bezkresna, ponadczasowa głupota.
- Goury, ty jesteś głupszy nawet od żelazka!!! W życiu nie spotkałam kogoś bardziej głupiego niż ty!- krzyknęła rozwścieczona.
Rzeczywiście zmierzali w kierunku Deimosu, by tam zejść do Ravenshore, dużego miasta przypominającego nieudane ciasto...jednym słowem przypominającego ZAKALEC (ewentualnie gniot). Jednak najpierw musieli pokonać całkiem spory kawałek większych i mniejszych wzniesień, oraz innych ciekawych przeszkód, takich jak rzeki, czy głupota Gourego.
Dla umilenia nudnej podróży czarownica próbowała uczyć szermierza geografii, ale myślenie nie bardzo pasowało jej przyjacielowi. W końcu uznała, że jednak lepiej iść i się nie odzywać, lub mówić bardzo proste rzeczy, takie jak „trawa jest zielona” wtedy Goury odpowiadał „AHA” i wszyscy byli szczęśliwi. Właśnie wchodzili pod niewielką górę i najemnik zauważył Deimosa- najwyższą górę w Górach Słonych. W ten sposób doszło do tej jakże ciekawej, aczkolwiek przewidywalnej rozmowy.
- To wszystko jest takie skomplikowane Lino.- Jęknął Goury
- Nie wątpię. Nie rozumiem jak to się sta AŁA!!!- Wrzasnęła nagle gdy jej prawa noga zapadła się w COŚ.
- Lina, co się stało?
- A jak myślisz głupku?- syknęła rozjuszona wiedźma. Właśnie się okazało, że jej prawa noga utknęła w króliczej noże.
- Pomóż mi.- rozkazała tonem nie znoszącym sprzeciwu. Najemnik posłusznie chwycił towarzyszkę i spróbował ją wyciągnąć.
- AŁA! Goury przestań!!!!- krzyknęła gdy tylko poczuła, że sprawy zmierzają jedynie do wyrwania nogi ze stawu biodrowego.
- Mówiłaś, że...
- Zapomnij.- Mruknęła i spróbowała się wydostać sama, ale zapadła się jeszcze głębiej.
Minęło pół godziny a Lina wciąż siedziała z nogą w norze.
- I co teraz?- Goury nie wytrzymał i w końcu zapytał „i co teraz”
- Nie wiem.- Stwierdziła Lina, która siedziała w dziwnej pozie na ziemi i skrobała po niej patykiem.
- Przecież nie zostaniemy tu.- Zaczął Goury.
- No nie...- mruknęła
- Goury?- Lina spojrzała ze łzami w oczach na przyjaciela.
- Hmm?-
- Goury!!! Przepraszam cię! Byłam dla ciebie taka niedobra!- zarzuciła zdziwionemu blondynowi ręce na szyję.
- Hola, Lina, w porządku, wiem, że ty wiesz, że jestem głupi.-poklepał ja niezdarnie po plecach.
- Goury, posłuchaj mnie. - Lina nagle spoważniała i położyła ręce na ramionach towarzysza.
- No słucham.
- Ty idź. Nie przejmuj się mną. Wykonaj powierzone nam zadanie! Masz moją pieczęć. Otworzysz portal i pokonasz Niszczyciela. I uratujesz świat.-
- A co z tobą?- zapytał inteligentnie blondyn.
- Ja już uratowałam go trzy razy. Nie potrzebny mi czwarty.- Odpowiedziała z odpowiednią dawką dramaturgii w głosie.
- Nie no, ale będziesz tu tak siedziała? Może...-
- Nie Goury. Nie zostawaj tu ze mną.
- Ale Lina...
- Idź Goury. Idź i nie oglądaj się...
- Lina…
- Losy całego świata są w twoich rękach.
- Tyle, że Lina ja....
- I wypuść sfinksy. - Poleciła wiedźma. Blondyn posłusznie wstał i oswobodził zwierzęta.
- A teraz idź.- Powiedziała teatralnym szeptem. Goury wzruszył ramionami. Nie chciał się sprzeciwiać Linie. Wszedł na szlak gdy nagle ich uszu dobiegły dziwne odgłosy.
- Lina, co to? - Zapytał szybko wracając na swój posterunek u boku wiedźmy.
- A skąd mam wiedzieć? Siedzę z jedna nogą w norze!
Głosy były coraz bliższe i wyraźniejsze. Chwile po tym jak je usłyszeli, zza wzgórza wyłoniły się cztery sylwetki, dwie męskie i dwie kobiece, oraz jeden koń. Z tej odległości widzieli, że jest to jakaś blondynka o szczupłej budowie, niska czarnula-jeszcze dziecko i dwaj młodzi mężczyźni-dobrze zbudowani. I gniady koń. Ludzi przystanęli, widocznie też ich zauważyli . Lina zaczęła się szarpać lecz nic to nie dawało a ludzie byli coraz bliżej.
- Eee, Lina?- Zaczął niepewnie Goury. Czarownica zignorowała szermierza.
- Lina?- Ponowił pytanie lecz dziewczyna dalej szarpała się z nogą.
- LINA! Nie pomyślałaś żeby zdjąć buta?- zapytał Goury. Lina zdębiała. Rzeczywiście! W gorączkowym pośpiechu szukała wyjaśnienia dla tej głupoty. Roześmiała się.
- He He, chciałam cię sprawdzić. Przecież to oczywiste.- Wypaliła trzymając się za tył głowy. Wyciągnęła nogę z buta chowając przy okazji twarz za włosami tak, by szermierz nie zauważył jej rumieńca. W tym samym czasie podeszło do nich czworo ludzi i koń.
- Witajcie.- Przywitał się jeden z nich. Był wysoki i miał ciemne włosy. Lina zmierzyła go nieprzychylnym wzrokiem.
- Pomóc panience?- Zapytał i nie czekając na odpowiedź pochylił się i bez problemu postawił czarownicę na ziemi.
- Co robicie na tych ziemiach?- odezwał się drugi mężczyzna. Blondyn, mniej urodziwy i niższy od pierwszego. Lina i Goury dalej milczeli.
- M o ż e n i e r o z ó m i e c i e?- zapytała jasnowłosa kobieta.- M o j a b y ć F e r n.- Powiedziała bardzo powoli i wyraźnie. Lina zrobiła się czerwona na dźwięk tych słów. .
- Jasne, że rozumiemy!!! Kim wy jesteście!?- Wypaliła celując palcem w blondynkę, z urody przypominającą Filię.
- Grupą wędrownych trolli, a wy ?- Odparła odrzucając jasne włosy do tyłu.
- Ja jestem Lin... Zaraz! Jakich trolli? Jaką grupą? JAKICH WĘDROWNYCH?!- Krzyknęła pojmując absurdalność tej wypowiedzi.
- Nie denerwuj się dziewczynko- zaczął ciemnowłosy, ale urwał gdy ujrzał minę Liny. Zaległa niezręczna cisza.
Nagle szyszka uderzyła w tył głowy jednego z podróżujących. Ciemnowłosy mężczyzna obejrzał się nerwowo szukając agresora na tyle głupiego, by rzucać w niego szyszkami. Nic.
PAC! Kolejna szyszka ugodziła w głowę, tym razem Linę. W czarownicy zaczęła się gotować.
PAC!PAC!PAC! Kolejne szyszki atakowały podróżników.
- Co, do jasnej cholery!?- krzyknęła Lina obracając się wokół własnej osi i szukając napastnika.
- Fireball!!!- Krzyknęła i rzuciła ognistą kulą w kierunku jedynego w tej okolicy drzewa. Suche
liście momentalnie zajęły się ogniem a po kilku minutach został tylko osmalony kikut sterczący z ziemi. PAC! Jeszcze jedna szyszka trafiła w Linę. Czarownica ponownie obróciła się wokół własnej osi i aż przetarła oczy ze zdumienia. Na pobliskim kamieniu siedziały dwie niewielkie postaci bawiące się szyszkami. Jedna spowita w czarne szaty o płonących brzegach i kaptur machała beztrosko nogami i przyglądała się leżącej obok kosie. Druga ubrana w junihitoe(bardzo strojne kimono) trzymała w ręce garść szyszek. W przypadku drugiej można było stwierdzić płeć. Kobieta.
- Fireee....- zaczęła Lina ale zaklęcie wyparowało
- Spokojnie Lino Inverse.- powiedziała czarna postać opuszczając dłoń- co mogło oznaczać, że to ona wygasiła zaklęcie.
- Co jest?! Fireeee...- Krzyknęła ponownie niczym nie zrażona czarownica.
- Powiedziałam spokojnie.- powtórzyła owa postać i trafiła szyszką w sam środek czoła czarownicy.
- Kim jesteście?!- krzyknął ciemnowłosy mężczyzna dobywając miecza. Niezwykłe duo zeskoczyło z kamienia i powolnym krokiem ruszyło w ich stronę.
- Kim jesteście...kim jesteście. Robicie się nudni.- Dziewczyna ubrana w kimono zamachała od niechcenia ręką. Lina ze zdziwieniem stwierdziła, że owa niewiasta, chociaż urodziwa, nie wyglądała na człowieka.
- Mazoku?- zapytał odruchowo Goury. Postacie przystanęły i nagle wybuchły śmiechem. Podeszły bliżej. Postać odziana w czarne szaty zrzuciła kaptur. Jak duże było zdziwienie gdy tym tajemniczym kimś okazała się być nastolatka o długich rudych włosach i trochę przy dużych jak na resztę twarzy, zielonych oczach.
- Jestem Maut- przedstawiła się z radosnym uśmiechem.
- Kto?- Wypaliła Lina.
- No Maut, eee Śmierć. Antyżycie, ponury żniwiarz…- Powiedziała widocznie zbita z tropu.
- Wkręcasz, już widzieliśmy śmierć i była brzydka i miała trzech kumpli do towarzystwa.- Oświadczyła Lina szybko wietrząc spisek. Ku jej zdumieniu dziewczyna zachichotała.
- Nie, nie tamto to był jeździec śmierci. Ja jestem nią samą. - Oświadczyła z nieukrywaną dumą.- Tamten koleś nie potrafiłby czegoś takiego.- Powiedziała i uniosła rękę do góry. Po chwili na ziemię runą sporych rozmiarów ptak. Gouremu i Linie zaświeciły się oczy.
- Obiad!- Krzyknęli równocześnie ale wtedy Maut machnęła ręką i ptak podniósł się z ziemi i z żałosnym zawodzeniem odleciał.
- Dobra…wierzę ci.- Wypaliła czarownica wpatrując się tępo w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą leżało martwe zwierzę.
- Maut, Szef mówił, że nie możesz tego robić dla podniesienia samooceny.- Wtrąciła dziewczyna ubrana w Kimono. Śmierć wzruszyła ramionami i zaczęła polerować kosę.
- Zaraz zabiorę ci to paskudztwo.- Zagroziła wyraźnie podirytowana.
- Spoko mam też łyżkę. - Śmierć wyjęła z kieszeni dużą łyżkę stołową. Nagle zamyśliła się.
- Shinigami- Zaczęła.
- Czego?- warknęła druga dziewczyna.
- Wiesz, że myśmy się nie przedstawiły?
- To nas przedstaw.
- No więc panie i panowie, przedstawiam wam Shinigami!- zaprezentowała koleżankę. Przed dziewczyną, znikąd, pojawił się duży neonowy napis „KÓRCZAK” i strzałeczką wskazującą na tą z dziwnymi włosami.
- Tu jest napisane Kórczak.- Zauważył chłopak o czarnych włosach.
- Przez ó z kreską?- zdziwiła się Lina. Maut zrobiła zaskoczoną minę i pośpiesznie rozproszyła napis, który ułożył się z powrotem w napis Shinigami.
- A dlaczego nie „Kórczak”.- zapytała blondynka.
- Kórczak to takie moje złe ja, jej.- Wyjaśniła Śmierć.
- Takie alter ego. - Dodała.
- Że co?- głupio zapytał jasnowłosy chłopak.
- No takie drugie ja...tyle, że jej.- Oświadczyła Maut wskazując na Shinigami. Zapadła cisza. Cała grupka patrzyła z niedowierzaniem na przybyszki. W końcu dziewczyna w kimonie zaczęła z zainteresowaniem rozglądać się dookoła, a Śmierć wróciła do polerowania kosy. Dalej było cicho jak makiem zasiał. W końcu Lina nie wytrzymała.
- Przepraszam. Może jestem głupia, czy co, ale czegoś tu nie rozumiem, kim jesteście? Co tu robicie? Po co tu przylazłyście?- Wypaliła. Shinigami oderwała wzrok od gór i uważnie przyjrzała się całej szóstce.
- Jak wam powiemy...to wszystko runie. Przecież wiecie, że nikt nie może wam pomagać.- powiedziała i wzruszyła ramionami.
- Że co?- warknęła Lina.- Skąd to wiecie?!
- No tego też nie możemy powiedzieć.- Oświadczyła Śmierć.- No bo wtedy nie uda wam się uratować się świata.
- I dlatego nikt nie chce mi pomóc?- Wypaliła wściekła Lina
- Między innymi.- Shinigami pokiwała głowa. - Ale możemy wam co nie co wytłumaczyć.- dodała po chwili namysłu
- No właśnie o to pytam!!!- zdenerwowała się czarownica
- Cóż, sądzę, że powinnam zacząć od tego, że mamy dosyć duży wpływ na to wszystko co się tutaj dzieje.- Powiedziała.
- Jak duży?- szybko zapytała Lina.
- Na tyle duży, że możemy wam pomóc. - Odparła Shinigami.
- Pomóc? A co z tego będziecie miały?- Zapytała podejrzliwie wiedźma.
- Widzisz tak się składa, że jeżeli ty zginiesz, zginie też świat. A ja przegram zakład. .- Mruknęła Śmierć. Lina wytrzeszczyła oczy.
- Założyłaś się o mnie!?- Krzyknęła.
- A wszystko wskazuje na to, że zginiesz, jeżeli dalej będziesz postępowała w ten sposób.- Kontynuowała Maut nie zwracając uwagi na wrzaski Liny.
- No a poza tym, opisuję wasze przygody.- Dodała Śmierć i podrapała się po nosie.
- A Shinigami?- zapytał Goury.
- A Shinigami jest moją betą.
- Kim?
- Betą…
- A co to?
- Druga litera alfabetu greckiego.
- Ona jest literą?
- Nie ona jest betą.
- Przed chwilą powiedziałaś, że to litera.
- Mówię też na nią Kórczak, a wcale nie jest kurczakiem, nie?- zdenerwowała się Śmierć. Goury zaczął myśleć.
- Czyli chcesz powiedzieć, że to ktoś taki jak najemnik, czy coś?- zapytała Lina wychodząc przed szermierza.
- Można tak powiedzieć. Bardziej jak czarownica- Rzuciła Śmierć i wyszczerzyła się do Shinigami, która zrobiła dziwną minę- ale tak...jest takim najemnikiem- Goury dalej myślał.
- I co w związku z tym?- zapytała Lina
- I nic...piszę.
- A po co ci w takim razie Shinigami?
- Do przegryzania.- Wypaliła Maut i zachichotała.
- Pilnuję żeby was nie pozabijała.- Oświadczyła ściszonym głosem Shinigami, która wciąż zachowywała stoicki spokój.
- ŻE CO! Już kompletnie nic nie łapię!- Oburzyła się Lina i zaczęła targać swoje włosy.
- Powiedzmy, że mamy nikły wpływ na to co się tutaj dzieje. Szczerze mówiąc, nie powinnyśmy ingerować, ale nie było wyjścia.- Wytłumaczyła Śmierć.- Wszystko robicie na odwrót.
- Czyli co?! Chcesz powiedzieć, że masz wpływ na wszystko tu dookoła?!- krzyknęła czarownica
- No przecież mówię, że nie. Ja mogę tylko przekonywać innych, by oni przekonali was i tak dalej. Nie mogę nikogo do niczego zmusić. Równowaga musi być.
- Skończcie wy z tą równowagą!?- wpieniła się Lina. Nagle Goury walnął pięścią w otwartą dłoń.
- Mogłabyś pogodzić Xellosa i Filię? - zapytał uradowany. Śmierć pokręciła tylko głową.
- Nie mogę panować nad wolną wolą. Tak naprawdę nie mam tu żadnej władzy. To nie moje królestwo. A nad nimi to już w ogóle. Zresztą, nawet gdybym mogła nie pogodziłabym ich.
- To co tu w ogóle robicie?!- Zapytała Lina. Maut i Shinigami popatrzyły na siebie.
- Nie powinnyśmy tu być bo jesteśmy na wagarach. Mówimy szybko co i jak i wracamy, bo jest kolokwium z łaciny.
- Z czego? Co?- Krzyknęła Lina i złapała się za głowę. Te dwie rzeczywiście były jakieś inne. Jakieś wyjątkowo inne. Gadały bzdurach, zabijały i wskrzeszały ptactwo…o co tu w ogóle chodziło!? A do tego Goury dalej myślał!
- Dobra…nieważne.- Śmierć pomachała ręką.- Miałyśmy was tylko…O RANY! O mały włos a bym zapomniała! Miałyśmy wam powiedzieć, że ścigają was cienie, więc uważajcie bo czekają was kłopoty.
- Zaraz, zaraz, zaraz....- Lina przerwała dziewczynom. - Skąd ty to wiesz.
- Bo sama na was je nasłała.- Wyjaśniła Shinigami. - Argumentując, że „akcja umiera”.
- Dzięki.- Fuknęła Lina.- No a co z nimi?! Im jakoś oszczędzasz problemów!- Wypaliła celując w dwóch facetów, dwie dziewczyny i konia.
- Oj zdziwiłabyś się.- Zachichotała Maut.- Oni też będą mieli wesoło.
- Świetnie. A może jakaś wskazówka?- Zapytała czarownica.- Tak dla RÓWNOWAGI.
- Hmmm cóż…- Zamyśliła się Śmierć.- Shinigami a ty co o tym myślisz?
- Myślę, że podpowiedź Boreasza wystarczy. Idźcie przed siebie i nie oglądajcie się. A…i ten kryształ co go dostałaś…
- Oko cyklonu?
- Tak. Rozłup go na pół i daj go Astatowi, to ten z czarnymi włosami. - Poleciła Shinigami.
- Ale po co?- Dopytywała się Lina.
- Myślisz, że ci powiem? To by zachwiało…
- Równowagę. Wiem, wiem.
- No to fajnie, że się rozumiemy.- przerwała im Śmierć, po czym pokazała towarzyszce zegarek i dała do zrozumienie, że muszą już opuszczać to chore opowiadanie.
- Ok., no to spadamy.- Mruknęła Shinigami.
- Czekaj, powiedzcie przynajmniej jak to się wszystko skończy?!- Krzyknęła za nimi Lina.- Śmierć obróciła się i uśmiechnęła się nieznacznie.
- Zobaczymy Lino Inverse. Zobaczymy…- Już miały odejść, kiedy Shinigami odwróciła się ponownie i z promiennym uśmiechem oświadczyła:
- A tak w ogóle. To za godzinę będą tu cienie. Ciao!-
I zaraz po tym zniknęły. Lina potrząsnęła głową i uszczypnęła się. To nie był sen, ale te dwie wariatki były tak nierealne...a jednak wiedziały o wszystkim co się zdarzyło. Zupełnie jakby maczały palce w ich przyszłości. PAC! Jedna szyszka spadała na jej głowę. Wyciągnęła ją z włosów i zauważyła małą karteczkę wciśniętą między szczeliny. Otworzyła ją. Na jednej stronie ktoś napisał zamaszystym pismem ||Twój los zależy od ciebie. Rób co uważasz za słuszne.|| na odwrocie ktoś wyskrobał IHA i S do kwadratu. Lina zmarszczyła brwi i wcisnęła kartkę do kieszeni. Naprawdę nie rozumiała tych dziewczyn. Kim były? Dlaczego pojawiły się tutaj, właśnie w tym czasie? Po co jej to mówiły? Na te pytania miała już nigdy nie znaleźć odpowiedzi, ale to inna historia i opowiemy ją innym razem.
Po chwili ciszy czarownica zwróciła się w stronę czwórki nowo poznanych ludzi.
- Nie będziemy się bawili w formalności. Nie obchodzi mnie kim jesteście i co robicie. I tak zaraz ruszamy każdy w swoją stronę.- Powiedziała i uśmiechnęła się do zdziwionej czwórki.
- Nazywam się Lina Inverse.
- A ja Goury Gabriev.- Goury właśnie skończył myśleć i mógł się przedstawić.
- Jestem Astat.- powiedział ciemnowłosy mężczyzna.
- To mój kuzyn Tellur, moja narzeczona Fern- Powiedział wskazując na pozostałych. Para blondynów skłoniła się lekko.
- I moja młodsza siostra Europa.- Dodał kładąc rękę na głowie czarnowłosej dziewczynki. Lina powoli ściągnęła z szyi prezent od matki wiatrów i z niespodziewaną łatwością przepołowiła go, poczym wręczyła go Astatowi.
- Nie wiem co Shinigami chciała przez to uzyskać, ale musi być w tym jakiś sens.- Mruknęła.
- No to my lecimy, co Goury?
- Lecimy?- Powtórzył zaskoczony.
- Idziemy dalej…- Wytłumaczyła.
- Aha, trzeba było tak od razu.
- Wiem. - Mruknęła Lina i wraz z szermierzem odeszli w przeciwną stronę. Ruda dziewczyna raz jeszcze się obróciła i pomachała podróżnikom.
- To chyba przez te górskie powietrze.- Mruknęła Fern trąc zdumione oczy.- Zdawało mi się, że spotkałam przed chwilą Śmierć, jej koleżankę i dziewczynę, która ma uratować świat, wraz z jej przygłupim żołdakiem.
- Coś nam się przewidziało.- Potwierdził jej sowa Astat.
- Mało prawdopodobne…ale z jakiegoś powodu miałam wrażenie, że to było prawdziwe. - westchnęła Europa.
- Będziesz miała co opowiadać wnukom.- Roześmiał się Astat pochwycił siostrę i wsadził ją na konia.
- Dzieci są okropne.-skrzywiła się mała.
- Dlaczego?- zapytał ją brat.
- Dzieci nie są złośliwe, one po prostu są złe. - Oświadczyła. Astat uśmiechnął się tylko i zmierzwił czuprynę siostry.
- I nam czas ruszać w drogę. Musimy pędzić do Akkary.- dodał. Ruszyli przed siebie gdy nagle ułyszeli dobiegający z daleka krzyk.
- Co to?- zapytał Tellur.
- Nie wiem, brzmiało jak „Ty debilu naprawdę wypuściłeś sfinksy?”, ale nie jestem pewna- odpowiedziała Fern. Może się przesłyszałam.-
- Pewnie tak.
Na tym skończyła się rozmowa. Już nigdy nie spotkali równie dziwacznych osób co tego dnia. Poszli w zupełnie przeciwną stronę, niż owa Lina Inverse i Goury Gabriev. Zmierzali do Akkary, stolicy Elebrethu, zupełnie nieświadomi niespodzianek, jakie szykuje im los, nieświadomi również tego, że właśnie spotkali jedną z potężniejszych czarownic i nieświadomi swojej roli w tym całym chorym przedstawieniu.
Tak to jest self- insertion. Tak, nie przepadam za tym ale postacie Maut i Shinigami należą do szerszego i bardziej skomplikowanego uniwersum, które zdaje się przedstawię w Kluczu Niebieskim.
wymiękam
Płakałam ze śmiechu jak to czytałam...Fajna odskocznia od ponurych klimatów...no i Maut i Shinigami. Zakład???
Wszystkie problemy Liny Inverse z powodu zakładu- tego jeszcze nie grali.