Opowiadanie
Slayers: Magiczni Wojownicy. Przygoda na Ziemi
Część III
Autor: | Marcin_S |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Fantasy, Przygodowe |
Dodany: | 2009-10-21 21:20:45 |
Aktualizowany: | 2009-10-27 15:11:46 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
W Cieszynie jest godzina 7:00. Maciek jeszcze przeciąga się w swoim łóżku. Po chwili wstaje, przebiera się i idzie do kuchni zrobić sobie śniadanie. Postanowił dzisiaj zjeść płatki Corn Flakes z mlekiem. Po pięciu minutach był już po posiłku. Umył się i szybko sprawdził zawartość swojego plecaka. Okazało się, że zapomniał zrobić rysunku na plastykę.
- Super! - krzyknął. - Znowu trzeba będzie powiedzieć nauczycielce, że nie umiałem tego namalować. Ale plastyka to taki nieważny przedmiot...
Maciek zapiął plecak i wybiegł z domu. Oczywiście nie zapomniał o zamknięciu drzwi. Jako iż mieszkał blisko szkoły, po chwili był już pod budynkiem. Przywitał się ze swoimi kolegami, którzy znów rozmawiali o Tibii i pomknął do szatni. Otworzył swoją szafkę i przebrał buty. Czuł, że dzisiaj wydarzy się coś ciekawego. Za pięć minut był już pod salą numer czternaście. Tam spotkał swojego najlepszego kolegę - Dawida.
- Mówię ci, że dzisiaj wydarzy się coś ciekawego! - powiedział Maciek.
- Ta, na pewno! - odpowiedział Dawid. - Codziennie to mówisz.
- Wydaje ci się. Po prostu stresujesz się tym sprawdzianem z gramatyki. Zobaczysz, że nie będzie źle, jak się pouczyłeś.
- Wkuwałem to pięć godzin.
- To chyba nie najlepszy sposób na ten temat.
- A co proponujesz?
- Ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia.
- Łatwo ci mówić.
W tym momencie zadzwonił dzwonek. Był to przeraźliwy dźwięk raz straszący wszystkich uczniów, a po lekcji denerwujący nauczycieli. Teraz uczniowie klasy IIC mieli mieć informatykę. Naturalnie Maciek będzie wszystkim pomagał, podpowiadał jak coś zrobić. Na informatyce przerabiano teraz Micro$oft Power(less)Point, który podobno służył do robienia prezentacji. Jednak praca z nim zawsze kończyła się na ukrywaniu różnych ikon tak, aby nie było ich widać w pokazie slajdów. Na tej lekcji nie przydarzyło się nic ciekawego. Następnie odbyła się matematyka. Pani nauczycielka oczywiście zrobiła kartkówkę z trzech ostatnich tematów, czyli ogólnie o ostrosłupach. Później odbyły się następujące przedmioty: religia, biologia oraz fizyka. Przedostatnią lekcją była plastyka, tak nielubiana przez Maćka. Nauczycielka niby cały czas się śmieje, a tak naprawdę myśli, jak komuś zrobić na złość.
- Proszę pani, czy może mi pani wytłumaczyć, jak trzeba namalować ten graficzny identyfikator? - zapytał Maciek.
- Przecież już pokazywałam na tablicy - odpowiedziała nauczycielka.
- Mnie wtedy nie było, bo pisałem konkurs.
- A co mnie to obchodzi? To się dowiedz. Gdzie jest twoja praca?
- Nie mam jej, bo nie wiedziałem jak ją zrobić.
- No to dostajesz jedynkę.
- Dlaczego?
- Bo nie masz pracy i głupio dyskutujesz ze mną.
Plastyczka wzięła dziennik klasowy i wpisała Maćkowi jedynkę i uwagę negatywną. Jakby tego było mało, to po lekcji poszła poskarżyć się do wychowawczyni Maćka - pani Kowalskiej.
- Ja ci mówię, Aniu, jaki z tego Maćka jest dziad.
- Dlaczego tak uważasz? Przecież to jest bardzo dobry uczeń.
- Nie przyniósł dzisiaj pracy i jeszcze obraził mnie przed całą klasą.
- To niemożliwe! Maciek?!
- Tak, właśnie on.
- Zaraz z nim porozmawiam.
Akurat po plastyce była wychowawcza. Do klasy numer cztery weszły oprócz uczniów dwie dziewczyny. Była to Amelia wraz z Liną, ale nikt z IIC tego nie wiedział. To już nie było to pokolenie, które oglądało na RTL7 różne anime, między innymi „Magicznych wojowników”.
- Dzisiaj do naszej klasy dołączą dwie nowe dziewczyny - rozpoczęła pani Kowalska.
- Jestem Amelia Dzielska - powiedziała Amelia.
- Ja nazywam się Laura Tober - rzekła Lina.
- Mam nadzieję, że szybko się u nas zadomowicie - wyraziła przekonanie pani Kowalska.
Przez resztę lekcji klasa nic nie robiła. Pani Kowalska poprawiała sprawdziany z angielskiego. Dziewczyny z klasy IIC zaprosiły Linę i Amelię, które opowiadały o swojej zmyślonej przeszłości. Jednak ktoś musiał przerwać błogi spokój. Była to pani dyrektor Siekalska, która energicznie zapukała do drzwi.
- Dzień dobry wszystkim! - powiedziała. - Czy mogłabym prosić Maćka?
- Ależ oczywiście! - odpowiedziała pani Kowalska.
- W takim razie chodź!
- Tak, pani profesor - rzekł Maciek.
Gabinet pani Siekalskiej był położony na pierwszym piętrze, zaraz obok pokoju nauczycielskiego i sali, w której uczono języka polskiego. Wchodziło się do niego przez ogromne, drewniane drzwi koloru ciemnoniebieskiego.
W środku pomieszczenia panowała zupełna cisza. Wystrój wnętrza był nawet ciekawy. Ściany, wykonane z grubego kamienia, pomalowano na jasnożółto. Sufit był płaski i pomalowany farbą z pigmentem jasnopomarańczowym. Światło do pomieszczenia wpuszczały dwa okna w białych framugach. Nad nimi zawieszono potężne zasłony koloru ciemnozielonego. Kancelarię oświetlały jeszcze dwie siwe lampy z świetlówkami mieniącymi się na biało. Mosiężne drzwi koloru pomarańczowego po lewej stronie prowadziły do sekretariatu. W gabinecie znajdowały się trzy przedmioty przeznaczone do siedzenia. Jednym z nich był fotel o barwie lekko różowej w rogu kancelarii, bardzo wygodny zresztą. W pomieszczeniu znajdowały się jeszcze dwa krzesła z drewna sosnowego, umieszczone po przeciwnych stronach biurka. Były one trochę ciemniejsze od koloru ścian. Na krzesłach położono dwie miękkie poduszki barwy czerwonej w niebieską kratkę. Biurko było wykonane z aluminium. Miało kolor srebrny i metaliczny połysk. Na meblu położono sterty pisemek oraz kalendarz ze zdjęciem dzieci hasających w parku. Na biurku zmieścił się jeszcze monitor LCD o średnicy siedemnastu cali. Podłączony był on do komputera w czarnej obudowie, umieszczonego pod biurkiem. Po prawej stronie gabinetu znajdowała się ogromna, drewniana szafa z przeróżnymi dokumentami. Pod oknem założono grubą folię aluminiową i stary kaloryfer koloru siwego. Jego wiek można było oczywiście poznać po charakterystycznym układzie żeberek.
Gabinet ten obala mit o tajemniczych i nieprzyjemnych kancelariach dyrektora. Pomieszczenie to było bardzo przyjazne zarówno dla uczniów, jak i nauczycieli. Pani Siekalska dołożyła wszelkich starań, aby w gabinecie każdy czuł się jak u siebie w domu.
Dyrektor szkoły zaprosiła ruchem ręki Maćka do pomieszczenia. Chłopak usiadł przed biurkiem, a nauczycielka po jego przeciwnej stronie.
- Ostatnio co tydzień pani z plastyki przychodzi do mnie się na ciebie naskarżyć - rozpoczęła pani Siekalska.
- Ja myślałem, że ona tylko mówi to wychowawczyni.
- Myliłeś się. Mógłbyś mi powiedzieć, o co tu chodzi?
- Plastyczka po prostu mnie nie lubi.
- A z jakiegoż to powodu?
- Nie wiem, tak po prostu.
- Spróbuję z nią porozmawiać, a ty zachowuj się odpowiednio na jej lekcjach, dobrze?
- Tak jest, pani profesor.
Podczas tej rozmowy zadzwonił dzwonek i Maciek nie musiał już wracać na lekcje. Postanowił pójść do domu. Jednak cały czas myślał, skąd zna Amelię i Laurę. Ta sprawa nie dawała mu spokoju. Zszedł do szatni, przebrał buty, wziął swoje rzeczy i pobiegł do domu.
Re: Myśliniki
Już poprawiłem, musiało je przy kopiowaniu uciąć. Pisałem w Writerze.
Myślniki
... A to wymaga zbadania. Proszę o informację, w jakim programie był pisany tekst - Word, OpenOffice, inny - co pomoże pozbyć się błędu.
Re: Socki
Tam miały być myślniki, nie wiem, dlaczego je ucięło.
Pytanie
A ja mam pytanie...czy te krótkie zdania to taki celowy szok literacki?