Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Mój Pierwszy Gej

Część dziesiąta: Marcin’s Part 4. Ekshibicjonista

Autor:Ariel-chan
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Komedia, Obyczajowy, Romans
Uwagi:Yaoi/Shounen-Ai
Dodany:2010-08-28 17:59:32
Aktualizowany:2010-08-28 17:59:32


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Nie kopiować, nie rozpowszechniać bez wiedzy i zgody autorki ;3


Część dziesiąta: Marcin’s Part 4.

Ekshibicjonista.

„Marcin, a Ty wiesz, że ja wczoraj zostawiłam Czarkowi mangi o wiadomej treści? Kiedy wróciłeś, od razu schował je pod poduszkę xD Jak chcesz, możesz iść sprawdzić ;3”, oznajmiła mi w piątek wieczorem ta wariatka.

Acha, więc to dlatego wczoraj tak dziwnie się zachowywał! A to… krętacz mały! Ukrywać przede mną coś takiego! Nie żebym się spodziewał, że od razu przyleci do mnie w podskokach pochwalić się, co za ładne książeczki dostał.

„Daj mi chwilę”, odpisałem jej tylko.

Z czystej ciekawości od razu do niego poszedłem. Moje kochanie co robiło? Czasami myślę, że jakby miał wybierać, co wynieść z płonącego domu, wybrałby swoją ukochaną konsolę, nie mnie (chociaż w pierwszej kolejności pewnie by ratował swojego kota, wyrzucając go przez okno). Czarek nie zwrócił na mnie uwagi. W sumie to nie było nic dziwnego, że po cichutku wślizguję się do jego pokoju i siadam na łóżku. Delikatnie, niezauważalnie wsunąłem rękę pod poduszkę, by sprawdzić, czy czegoś tam nie ma. Czarek to księżniczka na ziarnku grochu, Śpiąca Królewna i Kopciuszek w jednym, więc mało było prawdopodobne, by przez całą noc trzymał mangi pod poduszką (A zastanawiałem się, dlaczego tak chętnie szedł wczoraj spać sam!). Jeśli nie pod głową, musiałem poszukać w innych potencjalnych kryjówkach. Czarek w międzyczasie jakimś cudem oderwał się od grania i z zainteresowaniem śledził moje poczynania wzrokiem. Siedział na łóżku z padem w ręku na jeszcze jednej poduszce. Acha, to tam też trzeba sprawdzić! Jak? Jak najnaturalniej!

Przeturlałem się na niego, wkładając przy okazji rękę pod poduszkę, pod nim, ale oczywiście, tam też pustka. Czaruś, z reakcją sobie naturalną, przyglądał mi się spłoszony, nie mając pojęcia, co się dzieje. Sprawdzając pod poduszką, patrzyłem mu w oczy i przyprawiałem o jeszcze większe rumieńce. Miałem przemożną ochotę zostać tak na dłużej (zawstydzanie Czarka stało się już praktycznie moim hobby), niemal słyszałem, jak szybko bije mu serce (moja bliskość zawsze tak na niego działa), ale wiedziałem, że okazja jeszcze się nadarzy, nie raz, nie dwa, a bardziej byłem ciekaw jego reakcji, gdy odkryję jego sekretną kolekcję. Nie miałem zamiaru popuścić mojemu słodkiemu kochanie, o nie, nie w tym życiu!

Przypomniało mi się, że Czarek, z natury leniwy, chowa wszystko tam, gdzie ma najbliżej. Zsunąłem się z niego i sięgnąłem do szafki stojącej obok łóżka. Gdy mój Czarek zorientował się, co zamierzam, zerwał się i krzyknął w panice: „Nie możesz…!” (jakbym faktycznie nie mógł), ale było już za późno. Otworzyłem szufladę i ujrzałem kilka kolorowych (oczywiście, tylko po okładkach) książeczek. Bingo!

- A co to takiego? - zapytałem.

- To... Del przyniosła, ona to ma dziwaczne pomysły czasami... - odparł niepewnie, rumieniąc się ślicznie i unikając mojego wzroku jak ognia.

- To jak? Która manga podobała ci się najbardziej? - wielki uśmiech wpłynął mi na usta. Musiał zauważyć, że coś za dobrze się bawię (uwielbiam się z nim droczyć), nawet nie był w stanie odpowiedzieć i nim zdążyłem się do niego zbliżyć, czy choćby powtórzyć pytanie, czerwony po same uszy wgramolił się cały pod kołdrę, zakopał się w swojej norce niczym uroczy krecik. Aż się wzruszyłem na ten widok.

- Nienawidzę cię… - powiedziała do mnie kołdra stłumionym głosem Czarka.

Obraził się. Czyż on nie jest słodki?

Jejku, co ja z Tobą mam? Im bardziej Cię zawstydzam, tym bardziej słodki jesteś, a to… podoba mi się niewyobrażalnie, i tym bardziej mi na Tobie zależy.

Ledwie się powstrzymując przed śmiechem, położyłem się obok niego i mimo jego protestów, przytuliłem się mocno i szepnąłem: „Kocham cię. Wyjdź stamtąd, proszę”. Zakopany po czubek głowy, zaczął się szamotać, co miało znaczyć, że mam z niego zejść i w ogóle się odwalić. O nie mój, drogi, nie tak prędko! Dopiero po dłuższej chwili przestał mi się szarpać, uspokoił się nieco. Powiedziałem mu, że jak się zacznie tam dusić, to nie będę miał wyjścia i będę musiał mu zrobić sztuczne oddychanie. Wiecie, że podziałało? Prawie od razu wyłonił się ze swojego ciasnego kokonu. Oczka mu błyszczały, prawie że szkliły się, czerwienił się w dalszym ciągu, ale, udając, że wcale się nie wstydzi, odpowiedział z tą swoją poważną miną:

- Ja ciebie też...

„Kocham”, mógłbyś dodać, wiesz?

Znów zwracając się do Ciebie, kochany, z dużej litery, ująłem Twą twarz w obie dłonie, mimo speszenia udało Ci się jakoś wytrzymać mój wzrok. Musiałem uśmiechać się jak debil, wiedząc, że tym razem nie zdołasz mi uciec…

I tak patrzyłem błękitem swym w łąkę Twoich oczu…

- Przepraszam za to „nienawidzę”…

Nie ma potrzeby, wiem, że kochasz mnie tak samo, jak ja Ciebie… albo i mocniej. Chwyciłem Ci ręce, żebyś nie zaczął mi się zasłaniać, zamknąłeś oczy, kiedy Cię całowałem… Jestem tak szczęśliwy jak nigdy w życiu. Z Twojego powodu, wiesz? Świata poza Tobą nie widzę. I pamiętam każdą sekundę, którą z Tobą dzielę.

Jestem tak szczęśliwy, że najchętniej wykrzyczałbym to całemu światu, wszechświatowi i wszystkim istniejącym wymiarom. Pochwaliłbym się wszystkim aniołom i demonom, całemu Niebu i Piekłu, gdyby tylko to było możliwe…

Ale gdybym miał powiedzieć, że nie obchodzi mnie opinia innych ludzi, społeczeństwa żyjącego wokół mnie, skłamałbym. Chciałbym oznajmić światu, jak bardzo kocham, a nie mogę. Tak długo, jak świat się nie zmieni, będziemy musieli ukrywać się przed wścibskimi oczami. Jesteśmy jeszcze młodzi i nie niezależni, nie możemy sobie pozwolić na odrzucenie, przynajmniej nie w tej chwili.

Wiesz (wyimaginowany Czytelniku), jak to jest, nie móc wyjść na ulicę, trzymając ukochaną osobę za rękę, bez narażenia się na wyzwiska, których tutaj nie przytoczę? Jeśli jesteś hetero, nigdy tego nie zrozumiesz, jeśli nie jesteś, no cóż… możliwe, że wiesz, o czym mówię. Prędzej bym umarł, niż naraził Czarka na podobne przykrości.

Ręce mi wędrowały po Twoim ciele, a usta błądziły po szyi. Robisz się coraz bardziej podatny na moje pieszczoty, czy mi się wydaje?

Tak samo, jak szczęśliwy jestem, tak samo się obawiam. Obawiam się o naszą przyszłość, o to, co nam przyniesie. Jeszcze więcej szczęścia? A może cierpienia? Dla nas… Dla mnie? Czarne myśli, jak czarne chmury wciąż kłębią mi się w umyśle. Sytuacja moja i Czarka jest w końcu dwa razy trudniejsza. Jak wyjaśnić rodzinie, że kocham go najbardziej na świecie? Czy kiedykolwiek ktokolwiek zrozumie, że nie są to uczucia młodzieńcze… głupie i naiwne, a prawdziwe... silne i gorące?

Ach, zaplątałeś się… Pozwól, że Ci z tym pomogę…

Tak strasznie się boję, że Czarka kiedyś zmęczy ta sytuacja. Zmęczy się tym wiecznym… „uważaniem”, w domu, w szkole, na ulicy, gdziekolwiek, zmęczy się, powie „dość” i odejdzie. Może nie literalnie, w końcu raczej nie przestaniemy ze sobą mieszkać, ale… zaszyje się w heteryckiej, fałszywej skorupie, znajdzie sobie dziewczynę, weźmie ślub… na którym, o zgrozo, mógłbym być świadkiem i będzie mieć gromadkę dzieci. Chyba bym uschnął z rozpaczy.

Ale Ty mi tego nie zrobisz, prawda? Ha, nie wiesz, o co mi chodzi, co? Nie szkodzi, nie musisz mi w myślach czytać. Nie muszę się aż tak przed Tobą obnażać.

Musimy uczyć się, pracować, bawić… po prostu żyć, a niczego bardziej nie pragniemy, jak żyć razem. Oddałbym cały ten dom i moje chomiki (Ziuta, czarusiowa kotka, jest razem z moim Czarkiem w pakiecie, więc jej nawet nie liczę, ją po prostu musielibyśmy jakoś przemycić do naszego idealnego świata) za tą jedną, jedyną rzecz. Za wolność. Otwarty związek. Przysłowiowe wyjście z szafy. Bezpieczeństwo i spokój… Czasami tak mi jest trudno, na przykład będąc z Czarusiem w szkole, udawać, że nie kocham go tak bardzo, jak kocham. Nie powiem: „nie wiem jak długo będzie to jeszcze trwać”, powiem: „nie wiem, jak długo jeszcze dam radę udawać”. Nie wiem, czy w ogóle da się coś takiego ukryć… Coś takiego jak moja… nasza… podwójnie zakazana miłość.


***


„Maaaarcin! Co robiłeś z Czarkiem, że nawet nie raczyłeś mi odpisać? Chcę szczegółów *.*”.

Faktycznie, tak się zająłem wczoraj Czarkiem, że na śmierć zapomniałem. Postanowiłem opowiedzieć jej co nieco z akcji pod tytułem: „Odkrywanie u Czarka tajnej kolekcji”, cenzurując w najlepszym momencie, ponieważ mój „braciszek” (ach, wiem… nie powinienem go tak nazywać, w zasadzie chyba nigdy tak nie mówiłem, ale teraz ma to w sobie pewien… urok… zakazany… kazirodczy? możliwe) w dalszym ciągu nie wyraża na nic więcej zgody.

Ech, ja chyba zwariowałem… Albo ekshibicjonistą jestem. Psychicznym, naturalnie. Opowiedziałem jej wszystko w ramach podziękowania. Nie, nie za to, że nas budzi po nocach, molestuje, zadaje niewygodne pytania, mojego Czarka doprowadzając do jeszcze większego zamknięcia się w sobie. Za to, że po prostu jest. Za to, że, choć jest upierdliwa… wścibska i zaborcza (jak to Czarek stwierdził), daje nam świadomość, że istnieją tacy ludzie, którzy nas tolerują… w jej przypadku, oczywiście, to zbyt lekkie słowo, ona nas kocha, (sama przyznała) do dziś nie rozumiem właściwie dlaczego… Mimo że takich wariatek, zwanych „yaoistkami”, jest ponoć więcej, mnie i tak się wydaje, jakby była jedyną w swoim rodzaju. Jestem… jesteśmy (tak, Czarek też!) wdzięczni za to, że jest przy nas, że nas nie odrzuciła, za to że jest… prawdziwą przyjaciółką. Mam nadzieję, że się nie popłakała, napisałem jej tylko szczerą prawdę.

Razem jesteśmy od dobrych dziesięciu lat. Tak na poważnie razem, w związku, zaledwie od paru tygodni, a mi już jest ciężko… trzymać język za zębami. Po raz pierwszy odkąd zdałem sobie sprawę z mego nie braterskiego uczucia, mam z kim o nim rozmawiać. Gdyby nie Czarek i jego święte oburzenie, ja chyba powiedziałbym Del wszystko, od początku do końca i to też sprawia, że jestem niezmiernie szczęśliwy. Wreszcie przy choć jednej osobie na tym świecie nie muszę udawać, że jestem kimś, kim nie jestem. I mogę mówić o Czarku. Bo przecież ja najchętniej… tylko o nim bym rozmawiał. On chyba nigdy w życiu nie zrozumie tej mojej „ekshibicjonistycznej” potrzeby mówienia o nim. O nas.


***


Zauważyłem, że Czarek szykuje się do kąpieli jeszcze kiedy pisałem z Delianne na gadu gadu. Oznajmiłem jej, iż nie mogę pozwolić mu brać prysznica samemu (Ha, wyobrażam sobie jej minę!), pożegnałem się i faktycznie miałem zamiar się do niego przyłączyć…. czy tego będzie chciał, czy nie.

- Marcin, mógłbyś dać kotce jeść? Bo ona się coś prosi. - usłyszałem z drugiego pokoju.

A~cha! Zaczyna się… czarusiowa dywersja.

- A jeśli nie? - odkrzyknąłem.

- To powiem Zuzi, żeby zeżarła twoje chomiki.

Spojrzałem na moje śliczne, małe gryzonie biegające po akwarium z trocinami. Wyjąłem jednego i puszczałem go sobie z ręki na rękę, przypominając sobie te trzy nieudane próby, kiedy Ziuta próbowała je zjeść, zanim się przyzwyczaiła i zrozumiała, że „nie wolno”, znaczy „nie wolno”. A właśnie…

- Myślałem, że ona się nazywa Ziuta.

- Ziuta… Zuzia, Zosia, co za różnica? Wieśniackie imię to wieśniackie. To mógłbyś?

Odłożyłem białego chomika do akwarium (brązowy próbował mnie po drodze ugryźć), zobaczyłem, że kotka kręci się Czarkowi między nogami i miauczy, a ten ją perfidnie olewa i zamyka za sobą drzwi łazienki. Zlitowałem się nad biednym stworzeniem i poszedłem za nim do kuchni. Wredne kocisko lubi mnie tylko wtedy, gdy chce jeść.

Pal licho. Ważne, że Czaruś ją kocha. I nawet udało mi się bez szwanku ją pogłaskać.

Usłyszałem lecącą wodę. Ech, Czarek, Czarek… Specjalnie kazał mi się kotem zająć. Naprawdę myślał, że na długo odwróci to moją uwagę? Że cokolwiek odwrócić od niego moją uwagę?

Wślizgnąłem się niepostrzeżenie do łazienki, on już stał pod prysznicem. Gdyby naprawdę mnie tu nie chciał, powinien zamknąć drzwi, czyż nie? Nie wziąłem sobie nic do ubrania, zawsze można wrócić w ręczniku.

Rozebrałem się do naga w pięć sekund, odsunąłem zasłonę i…

- Oj, Marcin! - jęknęło mojego kochanie. - Wypad! - rzucił we mnie gąbką.

- Bo co? - wszedłem sobie bez pardonu, chwytając gąbkę w locie i zasunąłem za sobą kotarę.

- Marcin, proszę…

- Przecież nie masz nic do ukrycia… Już nie.

- Nie o to chodzi…

Jasne, że nie o to. Po prostu się wstydzisz. Wstydzisz, a jednak widzę, jak walczysz ze sobą, by na mnie nie spojrzeć, jak oczka Ci uciekają coraz niżej, błądząc po moim ciele. Wstydzisz się, ale nie zasłaniasz. I dobrze, bo ja uwielbiam pożerać Cię wzrokiem… Prędko przyssałem Ci się do ust, byś już nie miał jak protestować i całowałem z całych sił. Woda spływała nam ciepłym strumieniem na głowy, narażając na jeszcze szybsze uduszenie, ale nawet nie zwracaliśmy uwagi. Mimo początkowych protestów, zawsze odwzajemniasz moje pocałunki.

Choć jesteśmy już po naszym pierwszym razie, wiem, że wciąż muszę być ostrożny, by Cię nie spłoszyć, że zawstydzam Cię każdym ruchem rąk po Twoim ciele.

Musiałem nie zauważyć, kiedy zapędziłem się za daleko, bo usłyszałem proszące:

- Marcin…

Tylko tyle, a wystarczy by zrozumieć.

Głupi. Przecież ja Ci nic nie zrobię. Nie bez Twojej zgody, oczywiście. Nie musisz się mnie bać.

- Pomogę ci się umyć… - szepnąłem.

Tak, wiem, że możesz sam (powiedział mi to Twój wzrok), ale nie o to przecież chodzi. Wiesz, że lubię bezczelnie wykorzystywać każdą okazję, by móc Cię dotknąć. Namydliłem Cię na tyle, na ile mi się dałeś. Chyba nawet za bardzo się wczułem, bo w którymś momencie zauważyłem… chmm… Uśmiechnąłem się troszeczkę wrednie. Z tym też mogę Ci pomóc, wiesz? He, tylko żartuję, nie denerwuj się od razu. To było niechcący, przysięgam, po prostu mam magiczne rączki… Może teraz ty umyjesz mnie? Auuu, przepraszam, poniosło mnie, no nie rzucaj tymi niebezpiecznymi przedmiotami!

(Niebiosa, wybaczycie mi, jeśli powiem, że kocham go bardziej niż wszystko na tym świecie?)

Umyliśmy sobie jeszcze nawzajem włosy i plecy i po tych parunastu stresujących dla Czarusia minutach, wyszliśmy, najpierw ja, w zasadzie cały w skowronkach, potem on, czerwony jak piwonia… I niech nie zwala winy na gorącą wodę! Bo nie była aż taka gorąca, wręcz przeciwnie, wszak potem musieliśmy się odrobinę schłodzić puszczając wodę ciut zimniejszą… Złapałem za ręcznik, wytarłem się, po czym owinąłem się nim i powiedziałem, wychodząc:

- Czekam w twoim pokoju.

Udał obrażonego i bąknął coś w rodzaju: „To ja w takim razie idę do twojego”, ale i tak… wiedziałem, że przyjdzie.

Nawet się nie ubierałem. Po prostu się na niego rzuciłem…

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Ariel-chan : 2013-04-02 17:01:17
    ;3

    Dzięki bardzo, Klaro ;3 Ja też lubię ten rozdziałek.

  • Klara1710 : 2013-04-02 14:59:02

    początek dramatyczny, że aż się popłakałam, a potem urocze *.* geniusz w czystej postaci ^_^

  • Ariel-chan : 2011-02-20 20:14:00
    ;3

    Dziękuję bardzo, nie do końca zasłużyłam, aczkolwiek... bardzo mi miło ;3

  • Yuki-Kun : 2011-02-20 18:05:18
    ^ ^

    ach... pomyłka do 10 części ^^

  • Yuki-Kun : 2011-02-20 18:03:55
    : )

    Czytam sobie i aż nie mogę uwierzyć, że w jeden dzień doszedłem do 9 części. Pierwszy raz mnie coś tak pochłonęło. ^^

    Gratulacje dla bardzo utalentowanej autorki, że potrafi coś takiego napisać. :)

    Jutro spróbuję dojść do końca...

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • Pokaż komentarze do całego cyklu