Opowiadanie
Lets change the rules of our relationship
Część V
Autor: | Fimi |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Naruto |
Gatunki: | Dramat, Obyczajowy, Romans |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Yaoi/Shounen-Ai |
Dodany: | 2010-07-21 08:40:14 |
Aktualizowany: | 2011-03-03 22:51:14 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Czuł, jak jego puls wzrasta, a wraz z nim jego ciekawość. Wpatrywał się w ciemne oczy długowłosego w skupieniu, czekając aż postanowi mu coś powiedzieć. Mogłoby być to cokolwiek, co pomogłoby mu się domyślić całej sytuacji. Cokolwiek. Jednak brunet nie miał najmniejszej ochoty na szczere pogaduszki. Wyglądał na zamyślonego i zrozpaczonego. Zagubionego we własnym świecie. Naruto był pewny, że rozmyślał właśnie o tym, o czym on sam chciałby się dowiedzieć. W tym momencie zdał sobie sprawę, jaki siedzący przed nim starszy od niego uczeń jest tajemniczy. Już nie raz słyszał zachwyty innych, jakie to Akatsuki nie jest tajemnicze i pociągające. Ile by dano, żeby wiedzieć o nich coś osobistego. On zazwyczaj się wtedy naśmiewał z takich, ponieważ nigdy nie zastanawiał nad tym, jak skomplikowane może być życie innych, zupełnie obcych mu ludzi.
- Naruto? - Usłyszał za sobą głos młodszego Uchihy. - Jeszcze nie skończyłeś? - zapytał spokojnie, wpatrując się beznamiętnie w ich stronę.
- Już, już... - Trochę zakłopotany blondyn wrócił do stołu wzdychając.
Spojrzał jeszcze raz na to samo zadanie, które miał rozwiązać zanim Sasuke miał wrócić z toalety. Było banalne, wiedział to. Dzięki jego pseudo korepetytorowi zadania stały się bardziej zrozumiałe. Jednak w takiej chwili nie potrafił rozwiązać choćby najłatwiejszego zadania, a wszystko przez jego starszego brata, który rozpalił w nim żar chęci poznania całej prawdy o jednym z Akatsuki.
Oderwał wzrok od matematyki, gdy usłyszał przeciągłe ziewanie starszego mężczyzny.
- Sasuke, wychodzę - rzucił tylko na odchodnym, zamykając za sobą drzwi.
Itachi, wychodząc z pokoju, miał już wyznaczoną trasę. Droga nie była długa, biorąc pod uwagę fakt, że jego kuzyn mieszkał kilka pokoi obok. Bez wahania nacisnął klamkę, domyślając się, że jest otwarte i wszedł do środka.
- Czegoś chcesz? - zapytał.
Choć jego wyraz twarzy się nie zmienił, był zdumiony, kiedy ujrzał właściciela pokoju bez towarzyszących i zabawiających go panienek, które zazwyczaj serwowały mu różne drinki i zaspokajały jego nadmierne pragnienie. Zignorować to. Mógłby siedzieć nawet przygotowując się do zajęć, ale nigdy nie widział go samotnie siedzącego na fotelu, popijającego zwykłe piwo i oglądającego film romantyczny!
- Coś taki zdziwiony? - zapytał z ironicznym uśmiechem, gdy młodszy o rok Uchiha przysiadł się do niego.
- Taki dosyć niecodzienny widok. Nie pasuje do typu faceta, którym jesteś - rzekł chłodno, ignorując uśmiech kuzyna.
- Pewna osoba dziś w nocy powiedziała mi, że nie mam w sobie za grosz romantyzmu - powiedział, wpatrując się w ekran telewizji.
- I ta osoba ma całkowita rację. - Zastanawiał się, która mogła być na tyle odważna, by powiedzieć mu cokolwiek, co by go nie zadowoliło. - I zamierzasz zmienić to, oglądając komedie romantyczne? - zapytał z kpiną.
Madara nie odpowiedział. Zmierzył go z ukosa wzrokiem, którego inni się bali, bo znaczyło to, że ktoś przegiął ze swoimi uwagami na temat jego osoby. Itachi natomiast nie musiał się bać, ani przejmować groźbami kuzyna, który właściwie nigdy nie był dla niego do tego stopnia wredny. W końcu jakby nie patrzeć, byli rodziną.
- To po co chciałeś się ze mną widzieć? - zadał drugie pytanie, zadowolony z siebie, że jako jeden z niewielu może pozwolić sobie na takie dogryzanie brunetowi.
- A muszę mieć jakiś powód, by chcieć zobaczyć własnego kuzyna?
Spojrzał na niego z politowaniem. Wiedział, że do rodzinnych osób nie należał, nie mieli ze sobą zbytnio dużo tematów do rozmów, dzięki którym mogliby się stać sobie bliższymi przyjaciółmi, a w dodatku... Pewnie miał tysiące lepszych rzeczy do robienia, niż spędzanie samotnie czasu w jego towarzystwie.
- Co się stało po tym, jak poszliście? Co z Naruto?
- Odprowadziliśmy go i tyle, nie rozmawialiśmy z nim szczególnie. - Jednak widział w ciemnych oczach takich jak u niego, że niezbyt wierzy. - Nie mam pojęcia, co się z nim teraz dzieje - dodał.
Co jak co, ale nie miał zamiaru mówić mu, że blondyn jest teraz w pokoju jego i Sasuke. Wiedział, że od razu by poszedł do niego i nie wiadomo czym, zacząłby męczyć i denerwować. W dodatku jakby się dowiedział, że jego młodszy brat udziela mu teraz korków, sam zacząłby nalegać, by Naruto przyjął jego pomoc. Wolał uniknąć niepotrzebnej afery.
- Hidanowi się bardzo to nie podoba...
Już nie raz słyszał to zdanie wypowiedziane z jego ust. Zawsze, gdy Madara je wymawiał, wiedział, że oznacza to coś niedobrego. To nie były jego głupie żarty. Zaczął się naprawdę obawiać, ponieważ wiedział, że gangstera naprawdę puszczenie blondyna wolno doprowadza do szału.
- Chce go zabić? - zapytał niepewnie.
- Nie, chce by dołączył do nas - rzekł bez emocji, popijając po raz kolejny piwo prosto z gwinta.
- On nie może! - powiedział stanowczo.
Kuzyn obrócił się i zmierzył go wzrokiem. Itachi rzadko ukazywał emocje, ale tym razem widać było, że jest zdenerwowany.
- Dlaczego nie?
- Sasuke się to nie spodoba, też będzie nalegał.
- To niech i on do nas dołączy.
- Nie ma mowy - odparł twardo.
Madara ponownie spojrzał na niego z ukosa, dając brunetowi do zrozumienia, że nie rozumie jego oporu.
- Nie pozwolę, by mój brat został wciągnięty w to gówno! Jak w ogóle możesz o tym myśleć i to z takim spokojem?!
- Nie denerwuj się, kuzynie.
- Zdajesz sobie sprawę, na czym stoisz? Przecież to przez ciebie! Twoja cholerna wina!
- Moja? - zapytał retorycznie. - Oczywiście! Moja cholerna wina, że pchacie nosy w nie swoje sprawy - rzekł sarkastycznie.
Młodszy Uchiha obdarzył go groźnym i nienawistnym spojrzeniem.
- Sasuke jest wścibski. Prędzej czy później dowie się o wszystkim, czy ci się to podoba czy nie.
- Zamknij się! - wysyczał.
- Spójrz na to z innej strony Itachi, nie będziesz go musiał już okłamywać.
- Denerwuje mnie twoja śmiałość. Co z naszą przyszłością, całym życiem?!
- Korzystaj z życia póki możesz - rzekł, wzruszając ramionami.
- Chcesz mi wmówić, że jak skończymy szkołę, to tak po prostu nas zostawi?
- Nie, nie zostawi.
Nie mógł uwierzyć, z jakim spokojem akceptuje całe chorobliwe położenie, w którym się znaleźli.
- Chyba nie wiesz, o czym mówisz...
- Wierz mi Itachi. Doskonale wiem...
- Czego od ciebie chciał? - zapytał brunet blondyna, nie odrywając wzroku od podręcznika.
Naruto spojrzał na niego zdziwiony jego pytaniem.
- Nic ważnego - powiedział szybko, nawet się nie zastanawiając nad konkretną odpowiedzią.
- Skoro to nic ważnego, to możesz mi powiedzieć - oznajmił, wyraźnie naciskając.
- Nie wiem, o co ci chodzi, ale niczym nie musisz się przejmować - rzekł zdenerwowany.
Nie miał pojęcia, o co Sasuke może chodzić.
- Dlaczego nagle zaczęli się do ciebie odzywać? - spytał, ewidentnie złoszcząc się trochę. - Masz zamiar wstąpić do ich paczki?
- Coś ty Sasuke! - Speszył się rozmową na taki temat. - Jak byłem sam, to się na nich natknąłem, był Madara i nie chciał się odczepić! - Tłumaczył się, jak winny próbujący uniknąć kary.
Brunet w końcu podniósł wzrok, przyglądając mu się uważnie, co wcale się nie spodobało blondynowi, gdy badał jego sylwetkę centymetr po centymetrze.
- Wiesz, że podobasz się mojemu kuzynowi? - spytał na spokojnie.
- Ech, więc on nie udaje, że jest bi? - Naruto zdołował się tą informacją.
Westchnął zdegustowany, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę wpadł innemu mężczyźnie w oko. Nie, żeby nie był tolerancyjny, bo właściwie nie miał nic do homoseksualistów, ale wolał nie mieć z nimi nic wspólnego. Najzwyczajniej w świecie jak i większość mężczyzn obrzydzało go to, a jednocześnie uważał, że to niezgodne z naturą.
- A ty?
- Co ja? - Blondyn zmarszczył brwi, czekając na rozwinięcie pytania.
- Podoba ci się? - Spokój z jakim wymawiał to Sasuke był nie do zniesienia.
- Sasuke, powaliło cię?! - krzyknął, wstając.
- Tylko pytam - rzekł, machając ręką, by usiadł.
- Jeśli musisz wiedzieć, to nie interesują mnie faceci! - odparł głośno, czerwieniąc się. - Ja mam...
- Masz dziewczynę? - zapytał, nie kryjąc zdziwienia.
- Pewnie się nie spodziewałeś, co? - Prychnął. - Zerwaliśmy, ale wciąż ją...
- Rzuciła cię? - Denerwujące były jego pytania zadawane w czasie wypowiedzi.
- Nie! - rzekł ostro. - Ja ją rzuciłem... Ale... Zresztą po co ja ci to mówię?!
- Opowiedz mi.
- Sasuke, dlaczego jesteś taki...
- Inny? Uprzejmy? Koleżeński? - Przerwał na chwilę. - Okłamałem cię.
- Okłamałeś? Kiedy? - Naruto uniósł jedną brew do góry z ciekawości.
- Nikt tak naprawdę nie kazał mi cię podszkolić do tego testu... - zaczął.
- To po co...?
- Nie myśl sobie, że ot tak zacząłem cię lubić, młotku - rzekł jak dawniej ironicznym głosem.
To był ten Sasuke, którego znał.
- Interesuje mnie tylko jeno, a mianowicie, jakie masz stosunki z Akatsuki? - zapytał prosto z mostu, po raz kolejny lustrując go wzrokiem.
- Hmm... A Itachi nie może ci powiedzieć? - zapytał z kpiną.
- Nie! On... Nigdy mi o niczym nie mówi - rzekł, odwracając wzrok w bok.
Naruto mógł przysiąc, że żałuje tych słów, bo mógłby sobie teraz po prostu wyjść, triumfując się męką Sasuke, którego jak widać interesuje, z kim się zadaje. Mimo to, nie zamierzał tak zrobić. Chociaż go nie trawił i zawdzięczał mu wiele krępujących sytuacji, to jednak sam pamiętał chwile, gdy jego ojciec nie chciał mu o czymś mówić. Wydawało mu się wtedy, że nie ufa swojemu synowi. To go zawsze bolało i wiedział, że i Sasuke to spotyka. To nieprzyjemne uczucie niewiedzy.
Z drugiej strony nie mógł wyznać mu prawdy. Itachi go prosił o to, choć oczywiście nie obiecał, że tego nie zrobi. Choć nie życzył swojemu rywalowi dobrze, to nie chciał go mimo wszystko wciągać w tak nieprzyjemną sprawę. Mimo wszystko oni obaj pewnie są dobrymi uczciwymi ludźmi i obaj mają po prostu taki nieznośny dla siebie sposób bycia.
Nie był też kłamcą. Toteż nie podobało mu się wciskanie kitu, nawet najbardziej nie lubianej przez siebie osobie. Lecz tym razem kłamstwo nie było raczej takie złe. Rozumiał, dlaczego Itachi nic mu nie mówił. Nie chciał go okłamywać, to pewnie unikał i ucinał rozmowy z własnym bratem. Tym razem... Kłamstwo nie było złem, a ochroną.
- Nie mam z nimi nic wspólnego, to był zwykły pech spotkać ich wtedy - rzekł słabym głosem, przypominając sobie jak Hidan dokonał mordu na tamtym mężczyźnie.
To nie był zwykły pech. Nie mógł się okłamywać. To był największy pech, jaki go spotkał odkąd rezydował w tym mieście. Co gorsza, nie wiedział, jak się obronić.
- Skoro to było kłamstwo, to wychodzę - rzekł, zbierając się do wyjścia.
Było mu teraz naprawdę żal Uchihy. Ale nie miał zamiaru zmieniać przez to stosunku do niego. On nadal pozostanie jego rywalem, mimo wszystko.
- Zaczekaj...
- Co? - zapytał, chwytając za klamkę.
- Przecież masz problemy z matmą, nie? - oświadczył bez emocji. - Jak już jesteś, to zostań, nikomu nie powiem
- Niech będzie... - rzekł blondyn niepewny swej decyzji.
Co jak co, ale wspólna nauka im wychodziła. Pierwszy raz uczyli się, zapominając o rywalizacji i o tym, jakimi naprawdę się uczuciami darzą. Naruto sam nie mógł uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. On uczący się wspólnie z Uchihą? To musiało wyglądać zabawnie.
Trójka kolegów wracała razem z ekskluzywnej kawiarni do swoich pokoi. Deszcz nie przestawał padać ani na chwilę, przez co zrobiło się więcej błota z śniegu, który do tej pory przynajmniej zapewniał jakiś ładny krajobraz.
Deidara był na siebie zły. Dosłownie wściekły. Specjalnie zawołał swoich kolegów, by się im zwierzyć ze wszystkiego, a na końcu stchórzył i wcisnął im kita, którego i tak do końca nie był pewny, czy był na tyle wiarygodny, by uwierzyli. Czuł się jeszcze gorzej, niż przedtem. Nie miał wyboru, musiał zerwać z Madarą, choć wiedział, że łatwe to nie będzie. Tylko dlaczego on się właściwie tak upierał, żeby z nim być? Jak próbował patrzeć na to z dystansem, wydawało mu się to jeszcze bardziej pozbawione sensu. Na każdą noc mógłby sobie wyrwać laskę. Oczywiście, w tygodniu nie wolno im było bez pozwolenia opuszczać terenu szkoły, ale Hidan i jego chłopak i tak to robili. Mógłby wtedy pomyśleć, że podoba mu się mimo wszystko najbardziej, tylko że... On miał fioła na punkcie drugiego blondyna i nie miał zamiaru dłużej tego tolerować. Zasługiwał na lepszego chłopaka, tak mu się przynajmniej wydawało.
- Dei, może wpadniesz o siedemnastej na maraton filmowy? Co będziesz sam siedział? - zaproponował Pain, przyglądając się zamyślonemu blondynowi.
- Przyjdę - rzekł, choć nie miał szczególnej ochoty.
Zdawał sobie jednak sprawę, że wymyślił to teraz, by on nie siedział i nie płakał sam w swoim pokoju. Był tego pewny, bo Sasori spojrzał zdziwiony na rudowłosego w chwili wymawiania tego. Pain był naprawdę kochany, swego czasu w końcu dostawał przy nim motylków w brzuszku i dobrze wiedział, że przez krótki czas też się mu podobał. Dobrze jednak wiedział, że choćby i oboje żywili do siebie uczucia, ich związek nie miałby szans. Dlatego nie rozumiał, dlaczego nie walczy z miłością do Naruto? Przecież pewnie dobrze wiedział, że im także się nie uda. Miał zamiar się sprzeciwić?
- To za półtorej godziny będę. Wezmę tylko kąpiel - rzekł długowłosy, uśmiechając się do nich.
- Nie ma sprawy, tylko nie zasiedź się za bardzo! - zaśmiał się Pain.
Że też nawet nieszczęśliwie zakochany, potrafił dalej śmiać się tak beztrosko.
x
świetnie się to czyta więc kiedy będzie następna część? proszę dodajcie jak najszybciej bo już się nie mogę doczekać co będzie dalej;)