Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Lets change the rules of our relationship

Część VI

Autor:Fimi
Korekta:Dida
Serie:Naruto
Gatunki:Dramat, Obyczajowy, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony, Yaoi/Shounen-Ai
Dodany:2011-03-13 12:19:08
Aktualizowany:2011-03-13 12:19:08


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

- Itachi... - zaczął na spokojnie - jak daleko jesteś zdolny się posunąć, by go zdobyć?

Spojrzał na swego kuzyna zdziwiony jego pytaniem, którego prawdę mówiąc nie zrozumiał. O co tym razem mogło mu chodzić? Dlaczego nagle zadaje mu takie dziwne pytanie? Kogo ma na myśli, pytając o to?

Najstarszy Uchiha wpatrywał się natomiast ze złośliwym uśmieszkiem w swojego krewniaka. Był przekonany, że są mimo wszystko podobni do siebie bardziej, niż Itachi mógł się tego spodziewać. Co prawda nie wiedział, czemu jego kuzyn ma takie wygórowane poczucie opiekowania się swoim młodszym bratem, ale to był tylko nic nie znaczący szczegół. Może inni tego nie zauważali, ale on poza podrywaniem był doskonałym obserwatorem. Być może to dlatego, że człowiek zakochany jest zaślepiony i nie widzi nic poza osobą, w której się zadurzył. Skupia się wówczas tylko na jednym celu - zdobyciu serca tej osoby. Nie zwraca uwagi na to, co się dookoła dzieje, a to sprowadza się najczęściej do pewnych nieporozumień. Taki człowiek nie zauważa nawet konkurencji, póki ta sama tego nie zdradzi albo ktoś nie powie, bądź... Nie zobaczy, że jego oczko w głowie zwraca uwagę na kogoś innego.

Tak było teraz między paczką pseudo przyjaciół. Trzy osoby okazały nadmierne zainteresowanie krótkowłosym blondynem. Sam Madara nie czuł do pierwszoklasisty niczego mentalnego, a jedynie czysty pociąg seksualny. Natomiast pozostała dwójka cierpiała, nie wiedząc, jak się za to wszystko zabrać. Jak się do blondyna zbliżyć i rozkochać w sobie - pokazać się mu z jak najlepszej strony. Pain i Itachi byli najlepszymi przyjaciółmi odkąd poznali się w tej szkole. Zwierzali się sobie z wszystkiego, ale nie ze swej orientacji i uczuć. Byli zbyt wpatrzeni w swój cel, by zauważyć, że z dnia na dzień stają się większymi rywalami. Nie widzieli w sobie zagrożenia - to był błąd. Prawdopodobnie mogłoby być inaczej, gdyby nie pewien istotny fakt, dotyczący rudowłosego.

Wpatrywali się tak w siebie, gdy nagle usłyszeli pukanie do drzwi.

- Wejść! - krzyknął starszy Uchiha, na co Itachi przewrócił lekceważąco oczami.

- Hej Madara! O, Itachi też tu jest, to świetnie... - rzekł Pain, uśmiechając się do nich. - Przyjdziecie na nockę oglądać filmy?

- Chętnie - powiedział młodszy Uchiha, podchodząc do swojego przyjaciela.

- Ja też. O dwudziestej drugiej?

- Tak - odpowiedział rudowłosy, wychodząc razem z Itachim.

Siedział w swojej średnio-wielkiej wannie perłowego koloru z mnóstwem piany, spod której było widać tylko jego głowę, w której panował szum. Niby postanowił już zerwać ze swoim chłopakiem, ale wiedział, że się wścieknie. Jak zatem to zrobić? Porozmawiać z nim w cztery oczy? Tak powinien zrobić, ale brunet pewnie nie będzie go już słuchał po pierwszym zdaniu. Dlaczego to musiało być takie trudne? Nie powinien tracić czasu na związki bez przyszłości, a jednak wystarczyła chwila, by się w taki związek wplątać.

Prywatki urządzane przez Madarę były według szkolnych statystyk popularności najpopularniejsze. Niestety nie każdy mógł w nich uczestniczyć, przez co wydawały się jeszcze ciekawsze. Chociaż organizator miał negatywną opinię, często niektórzy płaszczyli się przed nim, by móc wpaść na jego imprezę. Dlaczego? Było to szansą na zmycie z siebie różnych wpadek, znalezienie fajnej dziewczyny i stanie się bardziej lubianym i rozpoznawalnym. Pierwszoklasiści zawsze byli zapraszani na początku, a ci co okazywali się zdaniem Uchihy frajerami zostawali wyrzucani z prywatki.

Był koniec września, a Deidara już po licznych plotkach, bardzo chciał wstąpić do Akatsuki. Powodem był kuzyn Madary, w którym zakochał się od pierwszego wejrzenia. Bardzo chciał się do niego zbliżyć, a wiedział, że ma szansę - jego intuicja zawsze pozwalała mu odgadywać orientację mężczyzn. W przypadku kobiet to się nie sprawdzało, być może dlatego, że w ogóle nie zwracał na nie uwagi.

Prywatka wydawała mu się idealną okazją, by móc nawiązać kontakt z bratem Sasuke. Wystarczyło wypić tylko trzy porządne piwa i mógł działać. W końcu na takich zabawach ludzie rozluźniają się i łatwiej nawiązywać nowe kontakty. Nie mógł zmarnować takiej okazji.

Siedząc przy barku i kończąc drugie piwo, rozglądał się uważnie po sali. Większość raczej siedziała w gronie znajomych, ale byli i tacy co tańczyli do muzyki techno, za którą nieszczególnie przepadał. Co jakiś czas widział także, jak dwójka potężnych mężczyzn wyrzuca jego znajomych z klasy. Wiedział, że jeśli nie zacznie działać, to i jego wywalą za robienie z siebie samotnika. Tylko gdzie podziewało się Akatsuki? Jak miał pogadać ze swym lubym, skoro nigdzie go nie było? Musiał gdzieś być!

Barman nalał mu po raz trzeci do niewielkiego kufla piwa i ruszył w głąb sali poszukać długowłosego bruneta. Mijał zwinnie tańczące pary, których taniec polegał na ruszaniu biodrami w jednoznaczny sposób. Nie raz przeciskał się na dyskotekach przez masę ściśniętych ludzi, więc takie przechodzenie nie było dla niego nowością. W pewnym momencie jednak był zmuszony zrobić obrót, lecz nie przewidział, że coś lub ktoś może stanąć mu na drodze. Nim zdążył się zorientować, wylał zawartość swojego kufla na czyjś czarny podkoszulek, jednak przeraził się dopiero, gdy spojrzał na twarz osoby, na którą wpadł. Oto przed nim stał sam Uchiha Madara. Przełknął ślinę, klnąc na siebie w myślach. Wszystko stracone, zaraz zostanie opieprzony i brutalnie wywalony, tracąc szansę by dołączyć do najpopularniejszej w szkole paczki. Opuścił głowę w dół, czując jak rumieni się ze wstydu.

- Prze... Przepraszam - wykrztusił z siebie.

- Twoje imię? - Usłyszał nad sobą.

Domyślał się, że jest potrzebne, by dopisać go do czarnej listy lub coś w tym guście. Czuł na sobie jego przygniatający wzrok, jednak nie potrafił odważyć się odwzajemnić go. Spojrzał po bogach, jednak z ulga stwierdził, że nikt nie zwrócił na nich uwagi.

- Dei... Deidara.

Poczuł jak ściska go za nadgarstek i ciągnie za sobą. Zdziwiło go, że postanowił samodzielnie go wyrzucić z imprezy. Po chwili zdał sobie jednak sprawę, że brunet ciągnie go w zupełnie inną stronę. Spojrzał za siebie, wpatrując się w oddalające wejście, które ledwo było widać ponad głowami bawiących się ludzi.

Uchiha otworzył niewielkie drzwi, dalej ciągnąc blondyna za sobą. Znajdowali się teraz w podłużnym korytarzu, który był wyłożony eleganckim bordowym dywanem, a na ścianach były wyrzeźbione złote wzory. Nie rozumiał, dokąd był prowadzony i w jakim celu. Czy to możliwe, że prowadził go do reszty paczki?! Rozszerzył mocno oczy: „A co jeśli...?”.

- Tu nam nikt nie będzie przeszkadzał. - Usłyszał poważny ton.

Brunet niemalże rzucił nim na czerwony skórzany fotel, który okazał się niezwykle wygodny. Usiadł, rozglądając się niepewnie po pomieszczeniu, które okazało się być zimowym ogrodem. Boki były zasłonięte roletami, ale szklany sufit odkrywał gwieździstą noc i okrągły księżyc. Dookoła było pełno roślin, co ku przerażeniu pierwszoklasisty, stwarzało romantyczny klimat.

Madara usiadł obok, rozkładając ręce na oparciu fotela.

- Pierwsza klasa? - spytał.

- Tak... - odpowiedział i tym razem podniósł na niego wzrok. - Nie gniewasz się za tę koszulkę?

- Skądże - rzekł, ściągając ją i uśmiechając się.

Znał ten uśmiech. To był uśmiech podrywacza. Nie potrafił w to uwierzyć, ale to jednak działo się naprawdę. Nie było wątpliwości, że chce z nim poflirtować.

Sam nie mógł uwierzyć po kilku minutach, jak dobrze im się razem rozmawia. Brunet uważnie słuchał, co blondyn ma do powiedzenia, od czasu do czasu wytracając swoją opinię. Był dla niego taki uprzejmy, że nie mógł uwierzyć, że inni tak źle o nim myślą.

W pewnym momencie nastała cisza, jednak nie była niezręczna. Niebieskooki uśmiechnął się, wpatrując w czarne tęczówki. Atmosfera i wypite procenty robiły swoje. Nim zdążył zauważyć, brunet dotknął delikatnie ustami jego, by z czasem pocałunki zaczęły być coraz bardziej namiętne, a wraz z nimi wzrastało podniecenie. Nie opierał się mu, chociaż znali się dopiero z dwie godziny. Wszystko przestało być ważne. Jedynie czego zapragnął, to spełnienie, a Uchiha mógł mu je dać. Miał wrażenie, że chociaż to jego pierwszy raz i nie znają się zbyt dobrze, to robi to z najbardziej ukochaną osobą na świecie. Nigdy wcześniej nie czuł się taki szczęśliwy. Kto by pomyślał, że ta noc okaże się taka namiętna?

Teraz po kilku miesiącach miał żal do siebie. Wykorzystał go. W chamski sposób wprowadził go w przyjemny nastrój i zaliczył. Przecież wiedział, że był z tego znany, lecz dlaczego w jego obecności zapominał o tym? Był jak iluzjonista, człowiek miał wrażenie, że wszystko wygląda dobrze, chociaż w rzeczywistości tak nie było. Był przekonany, że wykona tą samą sztuczkę z Uzumakim. Co do tego nie było wątpliwości.

- Nieźle się masz. - Usłyszał męski głos i aż podskoczył.

Spojrzał na osobę stojącą w drzwiach. Na jej widok poczuł jak wzbiera się w nim złość, a także smutek.

- Przestraszyłeś mnie! - rzekł oburzony. - I jak...

- Nie zamknąłeś drzwi - powiedział Madara, uśmiechając się w swój charakterystyczny sposób.

- Nie chcę z tobą teraz rozmawiać.

- Ja też nie, przyszedłem urozmaicić sobie czas - rzekł, ściągając koszulkę.

Leżał na nim z głową położona na jego torsie. Milczeli, choć czuł, że Madara jest jak zwykle zadowolony. On sam był zaś jeszcze bardziej załamany. Miał z nim zerwać, a nie po raz kolejny dać się wykorzystać jak panienka spod latarni w dodatku za darmo. Został okradziony. Nie z pieniędzy, lecz z dumy. Ścisnął ze złości zęby. Nie można udawać, że wszystko jest w porządku. Przejrzał go już na wylot. Nie pozwoli sobie wmawiać, że są szczęśliwą parą.

Poczuł, jak brunet zaczyna głaskać go po włosach. Zmieszał się, ponieważ gest mu się wydawał czuły, ale po chwili uświadomił sobie, że pewnie chciał go sobie udobruchać.

Usiadł gwałtownie na nim okrakiem. Byli nadzy, ale przestało go to krępować już dawno temu.

- Co to za oburzona mina? - zaśmiał się leżący pod nim.

- Nie śmiej się głupio! Mam ciebie dość!

Uchiha spojrzał na niego poważnie, po chwili jednak wybuchając śmiechem.

- Myślałem, że cię zaspokoiłem.

- Nie o to chodzi! Mam dość twojego zachowania. Nie jesteśmy parą! Tylko tak mówisz, żebym dawał ci dupy i nie wmawiaj mi, że jest inaczej! - wykrzyczał.

Ciemnowłosy westchnął ciężko zamykając oczy i krzyżując ręce za głową.

- Znam to! Teraz będziesz udawał, że tego nie słyszałeś. A jak ci powiem, że z nami koniec, to też to zignorujesz?! - mówił z złością.

Sam nie wiedział, skąd nagle tyle odwagi w nim, by tak otwarcie mówiąc mu o tym, co myśli. Za chwilę to nie będzie miało znaczenia, wie, że Madara mu tak po prostu nie puści tego płazem, ale musi mu się przeciwstawić.

- Zrywasz ze mną? - spytał spokojnie ciemnooki.

Po raz pierwszy nauka nie była najtrudniejszą czynnością jaką blondyn do tej pory wykonywał. Musiał przyznać sam przed sobą, że Sasuke świetnie sprawdzał się w roli korepetytora, ponieważ nikt do tej pory nie potrafił mu na tyle wytłumaczyć za jednym razem, by blondyn cokolwiek skumał. Był bardzo zadowolony ze zdobytej wiedzy, nie przejmując się faktem, iż spędził z najbardziej nie lubianą osobą bite pięć godzin w przyjemnej atmosferze.

Wstał, rzucając ciche słowa podziękowania. Gdy był gotowy do wyjścia i położył rękę na klamce, ta nagle osunęła się w dół, a drzwi otwarły się uderzając niebieskookiego w czoło.

- Au! - wysyczał cofając się i masując sobie obolałe miejsce.

Do pomieszczenia wszedł brat Sasuke, a wraz z nim jego rudowłosy przyjaciel, którzy natychmiast przejęci osaczyli blondyna.

- Wybacz Naruto, nic ci nie jest?! - powiedzieli równocześnie.

- Nie... - burknął.

- Dajcie spokój - rzekł Sasuke, podchodząc do blondyna z rękami w kieszeniach - przecież nie walnęło w niego mocno. Chodź Naruto, odprowadzę cię...

Cała trójka spojrzała na niego z nieukrywanym zdziwieniem. Co jak co, wspólne korki już wydawały się tylko fantazją, a co dopiero wspólny spacerek po korytarzu. Rówieśnik Uchihy był sam w sobie zdziwiony, że propozycja jego rywala wydała mu się całkiem miła.

Starsi uczniowie poczuli w sobie ukłucie zazdrości, choć żaden z nich nie miał oczywiście zamiaru tego okazać. Pain wysilił się na swój serdeczny uśmiech i korzystając z okazji postanowił wykonać swój ruch.

- Może wpadniecie do nas na wieczorny maraton filmowy? - spytał.

Itachi spojrzał na swojego przyjaciela, w głębi będąc naprawdę zszokowanym jego propozycją. Nie spodziewał się tego z jego strony. Poczuł złość, bo o ile blondyn miał zostać zaproszony, jego młodszy braciszek wręcz przeciwnie. Nawet nie chciał mu o tym wspominać. Był zmartwiony faktem, że jego normalne życie jest teraz zagrożone, a przecież tak bardzo starał się go przed tym przykrym faktem chronić, a Pain doskonale o tym wiedział - więc tym bardziej był na niego zły.

Grymas na twarzy pojawił się, gdy spostrzegł w onyksowych tęczówkach brata iskierki radości.

- Przyjdziemy! - odpowiedział kruczoczarny, starając się, by jego głos nie przybrał zbyt barwnej uciechy.

Naruto natomiast na ton Sasuke zachciało się śmiać, jednak szybko się powstrzymał, stając w drzwiach.

- I czego się śmiejesz młotku? - spytał ironicznym głosem, wychodząc za nim na korytarz.

- Zrywasz ze mną?

- Tak, nie przesłyszałeś się.

- A może to ty się przejęzyczyłeś? - spytał brunet z kpiną.

Tego długowłosy blondyn właśnie się spodziewał. Jego pseudo chłopak nie miał najmniejszego zamiaru przyjmować tejże decyzji, zwłaszcza w łagodny sposób. Wolał grać w niezrozumiałe dla pierwszaka gierki, byle go tylko zatrzymać przy sobie... Ale po jaką cholerę?!

Wpatrywał się w spokojną twarz Madary, zastanawiając się, co właściwie powinien mówić dalej? Miał nadzieję, że mężczyzna leżący pod nim znów coś powie, jednak on milczał i widocznie zamierzał udawać, że niczego przed momentem nie słyszał. Deidara poczuł jak wzrasta w nim gniew i irytacja. Drażniła go ta obojętność Uchihy. Nienawidził, gdy się go ignorowało.

- O nie! Tym razem nie będzie tak, jak ty chcesz! Mam dość twojej ignorancji do mej osoby! - rzekł stanowczo, wstając z niego i zbierając jego ubrania z podłogi. - To koniec! Zabieraj swoje łachy i wynoś się! - krzyknął, rzucając odzieżą ciemnookiego.

Jednak brunet ku niezadowoleniu blondyna usiadł, będąc nadal opanowanym, na krawędzi łóżka i zawiesił głowę, opierając się rękami na udach.

- Wiem o co ci chodzi... - zaczął, a Dei tylko uniósł nieznacznie brwi z ciekawości, co też tym razem zamierza mu wciskać. - W porządku.

- Skoro wszystko w porządku to łaskawie wyjdź z mojego pokoju! - rozkazał chłopak, chociaż nie był pewny, o czym Madara właściwie mówił.

Uchiha jednak nie zamierzał się ruszyć z miejsca. Podniósł głowę, ujawniając uśmiech malujący się na jego twarzy i to wcale nie wredny. Blondyn zamrugał oczami ze zdziwienia, nie będąc faktycznie pewnym, czy czasem źle widzi. Jednak niedawna wizyta u okulisty przekonała go, że wzrok ma w jak najlepszym stanie.

- Skąd ten uśmiech? - Choć sam nie wiedział, czy chce usłyszeć odpowiedź.

Brunet począł się lekko śmiać, by po chwili złapać pierwszoklasistę za ręce i przyciągnąć go do siebie. Deidara nie będąc na to zupełnie przygotowanym, próbował wydostać się spod jego uścisku. Miał ogromną ochotę osobiście go wywalić za drzwi, jednak nie miał na tyle siły by wykopać siedemdziesiąt osiem kilko wredoty.

- Odwal się w końcu, un!

- Zgoda, zgoda... Powiemy im.

- Co? - spytał blondyn, a na jego twarzy pojawiło się wielkie zdziwienie i niezrozumienie.

- Powiemy reszcie, że ze sobą chodzimy...

Itachi odczekał jeszcze chwilę, czekając aż pierwszoklasiści zdążą się oddalić. Odwrócił się napięcie do przyjaciela nie ukrywając złości.

- Pain! Jak mogłeś! - rzekł gniewnym głosem.

- Ale co? - spytał rudowłosy ze zdziwioną miną. - Coś nie tak powiedziałem?

- Owszem! Zaprosiłeś także Sasuke! A wiesz co to oznacza?! Że on także zostanie wplątany w to zamieszanie! Ja staję na głowie, by go przed tym ochronić, a ty w łatwy sposób go wciągnął w to bagno!

- Oż... - przeklął do siebie Pein.

Dopiero teraz zdał sobie sprawę z konsekwencji jego powierzchownego zachowania. Jak mógł o tym zapomnieć? Przecież sam był świadkiem męki Itachiego, który naprawdę w ciężki sposób próbował chronić brata przed Hidanem. A on w ciągu kilku sekund zlekceważył jego poświęcenie, dając się ponieść uczuciom, zazdrości, która była wszystkiemu winna.

- Wybacz Itachi... Nie wiem jak to się stało, że o tym zapomniałem...

- Przecież Madara i tak by go zaciągnął, po co go zapraszałeś? - spytał, choć w głębi tak naprawę sam chciał osobiście zaprosić blondyna.

Pod wieczór krótkowłosy blondyn, ubierając swój wygodny i szeroki dres, usłyszał pukanie do swoich drzwi. Nie miał pojęcia kogo może nieść, a było jeszcze za wcześnie, by Sauske mógł po niego przyjść.

Otworzył drzwi w których ujrzał postać starszego od niego chłopaka. Rudowłosy uśmiechnął się łagodnie, co właściciel pokoju natychmiast odwzajemnił i gestem zaprosił do środka. W pokoju ku zdumieniu trzecioklasisty panował nad wyraz wielki porządek. Co prawda nigdy wcześniej nie był w tym miejscu, ale wyobrażał sobie niebieskookiego raczej jako tego nieschludnego. Za pozwoleniem blondyna usiadł na świeżo pościelonym łóżku, rozglądając się jeszcze uważniej. Wszystko wyglądało na dopiero co posprzątane. Naprawdę zdziwił go fakt, iż znany rozrabiaka w szkole sprząta swój pokój w weekend. Dowodem były także trzy wielkie worki leżące w kącie za drzwiami, z których można było dopatrzyć się pustych pudełek po ramenie.

- Wiesz... - zaczął Pain, chociaż nie był pewny, czy powinien tak otwarcie zaczynać taki temat. - Przykro mi... Przykro mi, że cię to spotkało...

Naruto zamrugał niepewnie oczami, zastanawiając się, o czym chłopak właściwie mówił.

- A to... - wydusił z siebie po chwili. - Na tym maratonie... Hidan będzie? - zapytał wprost.

Oczy starszego ucznia rozszerzyły się ze strachu na samą myśl o obecności srebrnowłosego. Nie zaprosił go, ale sam jak i reszta dobrze wiedział, że zjawi się na nocce, a tylko po to, by wyjaśnić sprawę z blondynem. Tylko co on zamierzał zrobić?

- Pain... Czy on chce mnie zabić?

- Nie wiem... - rzekł zgodnie z prawdą. - Jednak wątpię, by to zrobił

- Dlaczego?

- Może za bardzo narazić się policji.

- A dlaczego wyście nic nie powiedzieli?!

- To nie takie proste Naruto - powiedział, patrząc niepewnym wzrokiem na niego. - To mafia. Grozi nam. Sądzisz, że nam się to podoba?

- Nie, ale...

- Chcemy żyć, więc... Jesteśmy zmuszeni trzymać się Hidana.

Pierwszoklasista zamilknął, siadając obok swojego nowego kolegi. Westchnął ciężko, próbując wszystko to starannie przemyśleć.

- Chyba... Rozumiem.

Dalej już nie poruszali przykrego dla nich tematu. Rozmawiali z pełną swobodą, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi od lat. Oboje nawet nie spodziewali się po sobie, ile mają ze sobą wspólnych tematów. Cieszyli się swoją obecnością, chociaż nawet w tej sytuacji Naruto, chociaż chciał, nie potrafił wyznać mu swoich uczuć i ukazać, jak bardzo cierpi. Pain zaś, nie był przekonany, czy to odpowiedni moment na deklarację jego uczuć. Obydwoje potrzebowali jeszcze trochę czasu.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Mru : 2011-05-31 09:52:52

    Hm, skoro napisałaś/eś w opisie, że po części od czytelników zależy, kto z kim będzie, to muszę jeszcze napisać, że na chwilę obecną trzymam kciuki za madadei. Ogólnie nie przepadam za tym paringiem, tj. wolę itadei, ale w tym opowiadaniu bardzo wciągnął mnie ich wątek.

    Pozdrawiam :)

  • Mru : 2011-05-31 05:50:24

    Świetne opowiadanie, czekam na nexta.

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu