Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Dziwadło

Tato, zimno mi cz.2

Autor:dark whisper
Korekta:Dida
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Dramat, Fikcja, Horror, Mistyka, Mroczne
Dodany:2010-08-20 09:13:43
Aktualizowany:2011-01-03 18:48:43


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Kopiowanie tylko za zgodą, można się skontaktować przez maila.


- Jesteś pewna? - Nachylił się nad nią i przycisnął czoło do jej głowy.

- Tak, nic mi nie będzie - powiedziała z lekka się uśmiechając, jednak oczy się nieco zaszkliły. Nieznacznie do tego stopnia, że ktoś inny, obcy na pewno by tego nie zauważył. On od razu to zobaczył.

- Boisz się. Mnie nie oszukasz.

- Oczywiście. - Kiwnęła głową. Wzięła go za rękę.

- Ale jeśli ty to zrobisz, to jestem pewna, że wszystko będzie w porządku. - Ścisnęła mocno dłoń męża. Jasne włosy zasłaniały jej twarz. Powiedziała drżącym głosem: - Wierzę w ciebie. Musimy ratować naszą córeczkę.

Wyszli z sali operacyjnej. Dyskutowali o czymś kręcąc głowami. Wśród nich nie było jednego z lekarzy, tego, który operował. Jeszcze długo nie puszczał dłoni martwej pacjentki.

Tym razem postanowiono, że operację przeprowadzi inny lekarz. Poprzedniego nie wzięto pod uwagę z oczywistych przyczyn osobistych. Przeszczep nerki się udał. Dziewczynka będzie zdrowa.

- Doktor jest cudownym człowiekiem. Taki młody i przystojny, a już doświadczył go okrutny los. Biedaczek od śmierci żony musiał samotnie opiekować się córką. I tak miał wystarczająco dużo pracy. A teraz ta tragedia... - Sięgnęła do kieszeni powyciąganego swetra. Włożyła okulary. Małe oczka stały się większe. Spojrzała na twarz rozmówczyni. Zmarszczki na twarzy rozszerzyły się w dziwacznej mieszance zdziwienia i przestrachu. Spuściła oczy i pośpiesznie ruszyła dalej.

Kolejni napotkani nie byli bardziej rozmowni. Przyzwyczajona do takich reakcji po paru próbach zrezygnowała i poszła prosto do gabinetu. Została przyjęta nader życzliwie. Jeszcze młody i wysoki gospodarz poprosił, aby usiadła. Próbował nawet się uśmiechnąć, co mu wyszło dość nieporadnie. Przestał się starać, kiedy tylko dowiedział się, w jakim celu przyszła. Wstał i odwrócił się plecami. Patrzył na gęstą mgłę przez okno. Nie widziała jego wyrazu twarzy, ale ton głosu był spokojny, momentami zdecydowany i stanowczy. Odchrząknęła:

- Więc, czy możemy o tym porozmawiać?

- Kim pani jest? - Jego poza i ton się nie zmieniły.

- No cóż. Nie ma co wiele na ten temat mówić. Można powiedzieć, że zajmuję się pomaganiem tym, którzy tego potrzebują.

- Tak po prostu? Dobrze. Proszę, co panią interesuje?

- Mam tylko jedno pytanie. Szuka ją pan?

Spojrzał na nią spokojnie.

- Oczywiście, zapewniam panią. Minął jednak już miesiąc. Policja cały czas stara się ją znaleźć. Oni zapewne znają się na tym bardziej ode mnie, nie sądzi pani? - Podczas ostatnich słów coś błysnęło w jego oczach.

- Rozumiem. Czyste logiczne myślenie. Widać, że jest pan lekarzem. - Słysząc to, po raz kolejny starając się uśmiechnąć, doktor wykrzywił tylko usta. Wstała.

- Pójdę już. Dziękuję i przepraszam za najście.

- Nic nie szkodzi. Do widzenia. - Podał dłoń na pożegnanie. Spojrzała na nią. Zdecydowanie nie chciała jej uścisnąć, czego też nie zrobiła. Nie patrząc na niego odwróciła się i wyszła.

Na tym skończyła wypytywanie. Uzyskała wystarczającą ilość informacji. Przed wyjściem z korytarza zapytała tylko, w jakich godzinach przyjmuje. Pielęgniarka stwierdziła, że pytająca jest przyjezdna. Widząc potencjalny zarobek, nie przejęła się za bardzo jej wyglądem i chętnie szczegółowo zapoznała ją z grafikiem.

Dwa dni później doktor wyjechał. Miał wrócić nad ranem. Późnym wieczorem ubrała się i ruszyła do jego domu. Na miejscu stwierdziła, że posiadłość musi być wiekowa, może nawet zabytkowa. Bez problemu poradziła sobie ze starymi drzwiami. Weszła do środka. Dom był duży i przestronny. Okna, chociaż niemałe, nie dawały wystarczającej ilości światła. Ciemność wyglądała z każdego kąta. Im dalej w głąb, tym mrok się pogłębiał. Ostrożnie stawiała każdy krok. Nie robiła tak, by uniknąć potknięcia, tylko raczej z przyzwyczajenia. Ta minimalna dawka światła wystarczyła jej zupełnie, aby widzieć dokładnie każdy przedmiot. Mijała stare, proste meble, jakieś lichej jakości widoczki na ścianach i mosiężne dawno nieużywane świeczniki. Przy wyjściu z korytarza mrok się rozrzedził. Znalazła się w ogromnej sali. Wnętrze dawało wrażenie nieużywanego. Gdyby nie wiedziała, stwierdziłaby, że dom jest opuszczony. Ogarnęło ją przeczucie, że coś z tym miejscem jest nie tak. Dokładnie się rozejrzała. Stwierdziła poirytowana, że prócz wyglądającego na antyk zegara, niemalże identycznego, jak ten w hotelu nic w tej sali nie rzucało się w oczy. Zrobiła jeszcze parę kroków do przodu.

Nagle stanęła z zaskoczenia. Zobaczyła źródło niepokoju, którego wcześniej nie mogła dostrzec, a znajdowało się tuż przed nosem, na środku sali. Okna były tu liczne. Wpadające przez nie światło w zupełności wystarczyło, aby nie tylko ona, ale i każdy inny bez problemu rozpoznał kształty mebli. To, co zobaczyła to ciemność tak gęsta, że nie mogła jej przebić wzrokiem, co się wcześniej nigdy nie zdarzyło. Stanęła tuż przed nią, mimo tego wcale się nie rozeszła. Wystawiła rękę przed siebie. Dłoń zniknęła. Poszła krok na przód. Znalazła się w doskonałej, głębokiej ciemności. Mimo że w domu panował chłód i był lekki przeciąg, zdawało się, że tutaj brakowało jakiegokolwiek ruchu powietrza. Duszny i ciepły mrok wpływał do wnętrza jej ciała z każdym wdechem. Nie słyszała własnych kroków, oddechu, nawet pisku ciszy. Poczuła, że oczy rozszerzają się do tego stopnia, że zaczęły boleć. Chciała je zamknąć, co jej się nie udało. Chciwie chłonęły ciemność. Szła z coraz większym trudem. Zupełnie jakby musiała przebijać się przez coś gęstego i oblepiającego ciało. Wreszcie stanęła. Skupiła się. Wytężyła zmysły. Szukała kogoś lub czegoś, sama nie potrafiła tego określić. Minęła dłuższa chwila. Nie wyczuła niczego poza napięciem panującym wokół. Zdziwiła się, że nie zauważyła go wcześniej. Było silne i to ono musiało powodować jej wcześniejsze reakcje. Z trudem wyszła z mroku. Skupiła się ponownie, z tym samym skutkiem, co poprzednio. Poczuła niepokój, który nie należał wcale do niej. Intuicja mówiła, że prócz ciemności musi być coś jeszcze. Drgnęła. Zauważyła kątem oka jakiś ruch. Spojrzała na szczyt schodów, prowadzących do pierwszego piętra. Stała tam znajoma dziewczynka.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.