Opowiadanie
Dziwadło
On
Autor: | dark whisper |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Dramat, Fikcja, Horror, Mistyka, Mroczne |
Dodany: | 2011-01-04 22:17:45 |
Aktualizowany: | 2011-01-04 22:17:45 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Kopiowanie tylko za zgodą, można się skontaktować przez maila.
Następnego dnia chciała się upewnić, czy się nie myliła co do doktora. Kiedy zbliżyła się do jego domu, zobaczyła grupkę ludzi, dyskutujących o czymś żywo, kręcąc głowami. Musiało to być całe miasteczko. Słyszała strzępy rozmów typu: „Wiedziałam, że nie jest taki na jakiego wygląda”, „To było oczywiste. Musiał maczać w tym swoje palce”. Zrozumiała, że ludzie już wiedzą. Musiał się przyznać. Podeszła jeszcze bliżej na tyle jednak, by nie zwrócono na nią uwagi, co nie było trudne. Mieszkańcy za bardzo zajęci swoimi pustymi słowami, układali błyskotliwe i nader inteligentne stwierdzenia. Nagle wszyscy ucichli i zastygli w bezruchu. Gapili się chciwie, przełykając głośno ślinę, na drzwi, które właśnie się otworzyły. Wyszedł z nich policjant, tuż za nim dwóch ratowników medycznych, niosących doktora na noszach. Ciało było całkowicie przykryte. Policjant, korzystając z okazji, szukał wśród tłumu świadków, którzy mogli coś wiedzieć o zabójstwie dziewczynki i powieszeniu się jej ojca. Mimo że gapie rozwiązali już zagadkę, żaden z nich się nie odezwał. Spojrzała na dwa ciała, znikające za zamykanymi drzwiami ambulansu. Zrozumiała, że nieprzeparty mrok nie gnębił dziewczynki, tylko czekał na jej ojca.
Na pogrzebie nie było zbyt wielu żałobników. Jedynymi obecnymi byli ksiądz i dwóch grabarzy. Małomiasteczkowa obyczajowość litościwie pozwoliła pochować szanownego doktora na tyłach cmentarza, tuż poza ogrodzeniem. Zawinił podwójnie: morderca i samobójca. Mieszkańcy i kościół nie zgodzili się na zwykły pochówek.
Stała pod drzewem jakieś parę metrów od miejsca ceremonii. Ksiądz bez publiczności nie starał się za bardzo. Mruknął tylko coś o litości Bożej i odesłaniu chociaż do czyśćca. Machnął kropidłem nad zrobioną z cienkich listewek trumną i dał znak grabarzom, aby zaczęli swoją pracę. Trumna szybko zniknęła pod czarną ziemią. Kobieta stała tam jeszcze po odejściu korowodu.
Czułam, że powinnam zostać trochę dłużej. Jednak nie miałam wyrzutów sumienia, nie wiedziałam, czy powinnam je mieć. Do tej tragedii po części mogły się przyczynić moje słowa. Widziałam jego cierpienie. Za życia tak szanowany, pośmiertnie został wykluczony i opuszczony. Córka mu przebaczyła. Mimo wszystko musiał czuć chociażby cień ulgi. Jednak naszła go chęć zakończenia życia. Samobójstwo nie było wynikiem żalu, czy smutku, a nawet wyrzutów, które go niewątpliwie nękały już od samej chwili zabójstwa. Bardziej prawdopodobną przyczyną była obawa przed odrzuceniem przez społeczeństwo. Wiedział, że straci swój status i nie odzyska normalnego życia.
Usłyszała skrzypienie starych zawiasów cmentarnej bramy. Spojrzała na wchodzącego. Szedł wyprostowany powolnym, lekkim krokiem. Stanął przed świeżo usypanym grobem i schylił głowę. Stał tak w bezruchu dłuższą chwilę.
Po raz pierwszy spotkałam go na pogrzebie babci. Nigdy wcześniej go nie widziałam, co mnie jednak nie zdziwiło. Wśród tłumu krewnych nieliczne twarze były mi znajome i to w takim stopniu, że nie wymieniłabym żadnego imienia. Nie mogłam oderwać oczu od tak pięknej twarzy. Bil od niego blask, jakby złote światło. Żadnej skazy. Wychodziło z wnętrza. To była nienaturalna uroda, wprost nieludzka. Kogoś takiego widziałam tylko raz w moim śnie. Leżałam w łóżku, a piękna istota nad moją głową rzewnie płakała. Jej smutek nie tylko mnie przygnębiał, ale wprost przerażał. Prosiłam, błagałam, pocieszałam, przepraszałam. Łzy wciąż płynęły. Trwoga i strach narastały nie do zniesienia. Spojrzałam w piękne oczy, z których zaszklonych zaczęły płynąć łzy. Wśród żałobników wokół, bliskiej rodziny samej babci, która prócz mojego ojca należała do wąskiej grupy ludzi przeze mnie kochanych, nie znalazł się nikt, kto by uronił choćby łzę. Bardzo się zdziwiłam, jeżeli nie zszokowałam. Poczułam silny uścisk w gardle. Ogarnęła mnie ta sama trwoga, która nawiedziła mnie we śnie, ale teraz zrozumiałam powód mojego strachu. Bałam się, że po raz pierwszy w życiu się rozpłaczę. Patrzył na mnie, czego wcześniej nie zauważyłam. Nie jestem jednak pewna, czy mnie naprawdę widział. Teraz patrząc na niego przy grobie, zauważyłam znaczne zmiany. Złote, długie włosy stały się białe, podobnie skóra. Bardzo blada ostro kontrastowała z czarnym płaszczem. Ciepłe światło zniknęło, pojawiło się nie tak mocne, zimne. Wzruszające, doskonałe piękno dalej nie do wyobrażenia, teraz przerażało i zachwycało jednocześnie. Nie tylko wygląd zmienił się do nie do poznania, ale również sposób zachowania i wyraz twarzy. Całkiem dwie inne osoby. Mimo to miałam silne nielogiczne przeczucie, że to ten sam chłopak, a może mężczyzna. Nie mogłam określić jego wieku. Na początku wydawał mi się młody, jednak z każdym spojrzeniem zyskiwał lat, żeby po chwili stać się jeszcze młodszym, niż na początku.
Coraz ciekawiej się to czyta. Można by powiedzieć, że wręcz się wciągnęłam.
Mam szczerą nadzieję, że dasz nam możliwość dalszego czytania tej historii :)