Opowiadanie
Księga Zanapara
Dziad
Autor: | DuchDucha |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Dramat, Fikcja, Mistyka, Obyczajowy, Romans |
Uwagi: | Alternatywna rzeczywistość, Przemoc, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2011-02-13 20:50:38 |
Aktualizowany: | 2011-05-08 12:13:38 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Jeśli chcesz je udostępnić, to napisz, że autorem jest DuchDucha i podaj link http://zanapar.blog.onet.pl/
„Od jakiegoś czasu w miastach imperium szerzy się bezprawie, a system sądownictwa okazuje się być niewydolny. Problem ten dotyka miast w różnym stopniu, leczy sytuacja jest poważna. Niektóre się wyludniają, inne grożą buntem, a większość pilnie domaga się pomocy finansowej. Równie niepewna jest przyszłość wielu rodów, na których do tej pory opierała się władza cesarska. Sytuacja staje się niebezpieczna.”
Tajny raport o stanie rodów
Nie licząc kilku urozmaiceń, powrót do domu przebiegł bez większych problemów. Jedynym z nich był stary pijak, wymiotujący pod zgliszczami domu zubożałego bogacza, który ponoć kiedyś był poważnym kupcem, rywalizującym z Korneliuszami o wpływy. Zbliżywszy się do niego na odległość kilkunastu kroków, Wiktor stwierdził, że postać ta dziwnie przypomina faceta, którego jeszcze niedawno katowało trio z Dariuszem na czele. Zarośnięty i brudny stary facet zdawał się być zbyt zajęty uzewnętrznianiem swoich problemów gastrycznych, aby przejmować się tym, co się naokoło dzieje. Gdy skończył wymiotować, wyprostował się chwiejnie, rozglądając się na boki, zauważył dwóch nastolatków, idących po przeciwnej stronie ulicy. Na ich widok jęknął, pomarudził coś krzywymi, pokrwawionymi ustami i zniknął w ruinie domu. Wystraszony nędzarz niepotrzebnie się krył. Dla Wiktora jego los był zupełnie obojętny, a Tytus nawet go nie zauważył, ponieważ jego myśli krążyły wokół tematu „Co też jego dziadek i ojciec mają mu do zakomunikowania?”. Ostatnio stwierdzono, że jest „młodym nierobem bez celu w życiu”, a wcześniej był „największą nadzieją rodu”. Takie nagłe zmiany już dawno przestały go dziwić, więc i tym razem postanowił wprowadzić w życie wielokrotnie wypróbowaną strategię, a mianowicie grzecznie wysłucha co mają do powiedzenia, obieca poprawę i wróci do tego co robił wcześniej.
Zastanawiał się tak bardzo długo, że nawet nie zauważył, kiedy brat doprowadził go do bramy dzielnicowej. Strażnik przepuścił ich bez problemów. Doskonale przecież wiedział z kim miał do czynienia. Jednakże spojrzenie było dość dziwne. Mieszanka złości, pogardy i zazdrości. O co? To ich ród dawał mu pracę. Za bramą było już zupełnie pusto. Gdyby nie wątłe światło, dobiegające zza niewielkich zamkniętych okien kamienic, można by powiedzieć, że to miasto jest odludne. Strażnik pilnujący bramy do posiadłości rodowej nawet cieszył się na ich widok. Był to podstarzały mężczyzna, niemal bezzębny i pomarszczony. To rzucało się w oczy od samego początku.
- Obaj panicze wrócili? - rzekł strażnik, po czym otworzył bramę i przywitał ich słowami: - Witam!
- Działo się coś? - zapytał Tytus.
- Nic szczególnego, panie.
- A tamten pijak? - odezwał się Wiktor.
Oczy strażnika zawędrowały ku górze, jakby chciał sobie przypomnieć zdarzenie sprzed wielu lat.
- A tak, ale on tu stale przychodzi i coś bredzi pod nosem. To wariat. Niech panicz nie zwraca na niego uwagi...
- Co mówi? - zapytał Wiktor, podnosząc głos.
Strażnik błądził wzrokiem po ziemi, unikając wzroku chłopaków.
- Coś niezrozumiałego... Nie potrafię tego powtórzyć.
- W porządku. - Tytus po chwili zastanowienia zwrócił się do Wiktora: - Idziemy.
Tyle im wystarczyło. Oboje wiedzieli, że kłamie, zastanawiało ich tylko jak bardzo. Co go łączy z tamtym wrakiem człowieka? Ale czy powinni się tym przejmować? To na pewno tak stara sprawa, że nikt jej już nie pamiętał.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.