Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Rezonans

Istota poznania

Autor:Rinsey
Serie:Slayers
Gatunki:Akcja, Dramat, Fantasy, Przygodowe, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość
Dodany:2013-06-11 20:29:22
Aktualizowany:2013-06-11 20:29:22


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Kopiowanie całości lub fragmentów przez osoby trzecie bez zgody autorki jest zakazane.


Rozdział 4

Istota poznania

- Dobra. Zacznijmy od początku. - powiedziała Lina, spoglądając na piękną, ręcznie zapełnioną stronicę starego dziennika. - Istnieje dwanaście wymiarów albo przynajmniej o istnieniu takiej ilości wymiarów wiecie. Eques jest miejscem, gdzie wszystkie te światy się spotykają, tak?

- Zgadza się. - przytaknęła siedząca w wygodnym fotelu Filia, popijając z zadowoleniem herbatę.

Tego ranka przy śniadaniu wyjątkowo poza Smoczycą towarzyszyli Linie również, mający krótką przerwę od misji, Gourry i Zelgadis. Po skończonym posiłku początkująca czarodziejka uparła się, aby uporządkować swoją wiedzę o nieco pokręconym ustroju panującym w krainie Równowagi. Zanim wszyscy się rozeszli, położyła na opróżniony z resztek jedzenia stół stary rękopis, który znalazła w swoim pokoju, otwierając go na stronie przedstawiającej tuzin skomplikowanych symboli otaczających spiralę umiejscowioną w centralnej części kartki i zarządziła, że nikt nie opuści tego pokoju dopóki nie uzyska odpowiedzi na nową serię pytań. Zgromadzeni nie wyrazili znaczącego sprzeciwu i zajęli wygodne miejsca w fotelach. Jedynie blondyn zasiadł na kanapie i wyciągnął zestaw do polerowania miecza. Rudowłosa wyjątkowo się na to nie oburzyła, gdyż i tak nie spodziewała się usłyszeć od szermierza czegokolwiek mądrego.

- Ale samo Eques również jest podzielone na dwanaście części, więc Eques z jednej strony jest jedną krainą ze względu na obecność magii, ale dzieli się powiedzmy na… mini państwa, które przynależą odpowiednio do każdego wymiaru.

- Uhm. I dlatego nazywamy to, jak to ujęłaś, mini państwo w obrębie Eques Rejonem Głównym. - dodała Ryozoku.

- Czyli Rejony można ogólnie porównać do państw?

- Powiedzmy. - wtrącił Zelgadis delektujący się aromatyczną kawą. - Ten podział występuje ze względu na charakter magiczny danych obszarów a nie obecność jakichś narodowości, ale nie jest to złe porównanie.

- Czy ten wasz Rejon Główny ma jakąś oddzielną nazwę?

- Varney. - odparła krótko Filia.

- A Seyrun to będzie taka magiczna stolica magicznego państwa zwanego Varney wchodzącego w skład Eques, tak?

- Uhm. - Kiwnęła głową kapłanka Ceiphieda.

- Ech… - Westchnęła czerwonooka. - Nie możecie tych Rejonów nazywać po prostu państwami?

- Tak już się przyjęło. - skomentował obojętnie Zelgadis.

- Dobra, nieważne. - Rudowłosa oparła głowę na złożonej w pięść dłoni. - I ta ważna szycha, która ma nas dzisiaj odwiedzić mieszka właśnie w Seyrun, tak?

- Uhm. - odpowiedziały jej zsynchronizowane przytaknięcia Strażników rozmiłowanych w swoich napojach.

- I kim jest tak dokładnie ta szycha?

- To jest Filar, czyli Shyllien. - odparła krótko Filia.

- Może cię zaskoczę, ale niewiele mi to mówi. - skomentowała średnio przyjemnie nowa adeptka magii.

- Magia w Eques stale krąży i ten nurt również trzeba utrzymywać w Równowadze. Jeżeli ten nurt będzie płynął zbyt szybko lub gdy będzie wyjątkowo nieuporządkowany, zakłóci to Równowagę. Shyllien, zwany inaczej Filarem, stabilizuje magię w całym Rejonie Głównym. Z drugiej strony, gdy ten sam nurt będzie zbyt wolny, również doprowadzi to do upadku Równowagi. Przeciwdziała temu Strażnik Nurtu, czyli Xullan. Są to dwie przeciwne funkcje, ale obie są niezbędne do utrzymania Równowagi. - tłumaczył Zelgadis. - I tym, kto nas dzisiaj odwiedzi będzie Philionel El Di Seyrun, osoba pełniąca tę pierwszą funkcję.

Nieoczekiwanie na ostatnie zdanie ożywił się Gourry.

- Phil… Hm… Brzmi znajomo. - Zamyślił się blondyn.

- Możliwe. - wtrącił mistrz ziemi, patrząc się sceptycznie na towarzysza broni. - W końcu to twój zwierzchnik.

- Masz rację! - krzyknął z entuzjazmem szermierz.

Lina przyglądała się mężczyźnie z politowaniem.

- Wciąż trudno mi uwierzyć, że zostałeś Strażnikiem. - powiedziała z powątpiewaniem w głosie.

Gourry zupełnie nie wydał się obrażony tym stwierdzeniem.

- Wiele osób mi to mówi. - odpowiedział jej swoim czarującym uśmiechem.

- Będziesz miała okazję to zmienić. - wtrącił Zelgadis. - Nie zaszkodziłoby ci jak byś poznała podstawy szermierki.

- Mam się uczyć od niego? - spytała z niedowierzaniem rudowłosa, wskazując palcem na blondyna.

- Dobry pomysł. - skomentowała Filia. - W tym temacie pan Gourry nie ma sobie równych.

- Dawno nikogo nie uczyłem, ale nie mam nic przeciwko. - odparł dobrodusznie blondyn.

Lina po raz kolejny ciężko westchnęła.

- Więc nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia?

- Jak się nie dogadacie, to trudno. Ale warto spróbować, zwłaszcza, że mnie i Filii jutro nie będzie.

Lina zlustrowała go badawczym spojrzeniem.

- Czy ma to związek z nimi? - Nie musiała dokładnie tłumaczyć, kogo ma na myśli.

Zelgadis odłożył pusty kubek na stół.

- Tak. Odbędzie się narada Przymierza Równowagi.

- Przymierza Równowagi?

- Wszyscy Shyllien i Xullan z każdego wymiaru tworzą Przymierze Równowagi. Najwyższą władzę Eques. Rzadko jednak dochodzi do narad Przymierza Równowagi. Dzieje się tak albo w przypadku skazywania kogoś na wyklęcie do Ruelzaar, przeklętego trzynastego wymiaru, takiego magicznego więzienia albo w momencie wyjątkowego kryzysu. - Tym razem to Filia odpowiedziała na jej pytanie, odstawiwszy filiżankę.

Czerwonooka na chwilę zamilkła. Przed oczami ponownie stanęła jej przed oczami młoda martwa kobieta, którą w okrutny sposób pozbawiono życia. Tak jak wcześniej przypuszczała, miniona noc nie należała do przyjemnych.

- Lina, co miałaś na myśli, mówiąc, że istnieje dwanaście wymiarów albo przynajmniej wiemy o istnieniu przynajmniej tylu światów? - Zelgadis nagle wytrącił ją z zadumy.

Rudowłosa postukała palcem stary dziennik.

- Ta ilustracja skłoniła mnie do pewnych rozmyślań... Ponieważ jestem nieprzyzwyczajona do faktu, że nie znam wszelkich miejscowych legend i opowiastek, poprosiłam Filię o skombinowanie mi jakiejś literatury tematycznej. Sprawdziłam dokładnie każdy z tych symboli. - Wskazała dwanaście rozrysowanych na stronicy znaków. - Każdy z nich jest naturalnie symbolem odpowiedniego wymiaru… I niczym nie różni się od symboli wspomnianych w innych książkach. Każdy poza spiralą mającą symbolizować Eques. - Uwaga jej rozmówców została skierowana na spiralę z wyraźnym, czarnym punktem po środku. - We współczesnych książkach dotyczących Eques ta spirala jest pozbawiona tego punktu.

Smoczyca przyjrzała się uważnie wiekowemu papierowi.

- W sumie masz rację, ale jakie to ma właściwie znaczenie?

Początkująca czarodziejka uśmiechnęła się z wyższością.

- Z punktu widzenia przeciętnego obserwatora nie ma to żadnego znaczenia. Natomiast z punktu widzenia archeologa ma to znaczenie ogromne. Nie mam oczywiście pewności, ale ten dziennik musi pochodzić z bardzo dawnych czasów i jeżeli faktycznie został zmieniony symbol, możliwe, że część historii Eques wygląda inaczej niż się powszechnie uważa. Z drugiej strony dała mi też do myślenia inna sprawa. Tutaj wszystko wręcz chorobliwie podlega idealnej symetrii. Jeżeli w ramach Równowagi stworzono dwanaście wymiarów, gdzie idealnie sześć podchodzi pod Ceiphieda i sześć pod Shabranigdo, do tego Eques jest miejscem gdzie wszystko jest w Równowadze, to skąd się nagle bierze istnienie Ruelzaar? Czy to przypadkiem nie przeczy waszej świętej Równowadze? - spytała retorycznie.

- To prawda, że badacze sami podkreślają, że nie mają stuprocentowej pewności co do obecnej historii Eques, ale nie mogliby przecież przeoczyć czegoś naprawdę znaczącego. - wtrąciła Smoczyca.

- Jak dla mnie w tej historii ewidentnie czegoś brakuje. Zresztą skoro nie wiedzą wszystkiego, to czemu mieliby nie przegapić istnienia na przykład jakiegoś innego wymiaru?

- To faktycznie śmiała teza, ale prawda jest taka, że nie wiemy zbyt wiele o Ruelzaar. Od zawsze było to miejsce zesłania najpotężniejszych i najgroźniejszych przeciwników Równowagi. Teoretycznie miało być to miejsce bez możliwości ucieczki, a jednak ktoś stamtąd uciekł… Do teraz nie wiemy, jak do tego doszło. - dodał Zelgadis.

- Może z tego Ruelzaar nie można przedostać się bezpośrednio do Eques lub do dwunastu wymiarów, ale może istnieje możliwość przeniesienia się do innego miejsca, o którego istnieniu nie wiecie, a z którego teleportacja do Eques już jest możliwa?

Dwójka Equeshan głęboko się zamyśliła.

- Może coś w tym jest… - powiedział powoli mistrz ziemi.

- Ale przecież wszelkie życie zostało stworzone poprzez magię tworzenia, połączoną moc Shabranigdo i Ceiphieda. Ryozoku i Mazoku byłyby w stanie wyczuć wszelką aktywność mocy pochodzącą od połączonej mocy ich zwierzchników. - zaprotestowała Filia.

- A gdyby źródłem tej samej magii tworzenia byłoby coś innego? Bylibyście w stanie to wykryć? - spytała Lina.

- Ale to przecież niemożliwe. - odparła szybko Smoczyca.

- Wiesz, ja do całkiem niedawna myślałam, że magia nie istnieje, więc równie dobrze coś, co wy uznajecie za niemożliwe może być jednak możliwe.

- No dobra, zakładając, że źródłem magii tworzenia byłoby coś innego, nie bylibyśmy w stanie tego wykryć. - przyznała sceptycznie Filia. - Ale do czego dążysz?

Rudowłosa westchnęła.

- Nie wiem dokładnie. To są tylko moje przemyślenia po przestudiowaniu tych książek, które mi dałaś, a to całkowicie za mało, abym ci teraz wyleciała z genialną i precyzyjną magiczną teorią skoro jestem tu od czterech dni. Wiem tylko, że w historii Eques czegoś brakuje.

- Gdyby twoja teoria była przynajmniej po części prawdziwa, to może ta grupa wie coś o naturze bądź historii Eques, czego my nie wiemy? I przez to nie jesteśmy w stanie przewidzieć ich następnego ruchu? - dodał mag. Widać było, że słowa Liny dały mu do myślenia, w czym nawet mu nie przeszkadzał chrapiący w tle Gourry. Milczał przez chwilę, po czym gwałtownie wstał i skierował się do wyjścia. - Muszę coś sprawdzić. - rzucił na wychodne i opuścił pokój.

Lina i Filia wymieniły nieco zdezorientowane spojrzenia.

- Masz może ochotę zobaczyć kolejne książki? - zwróciła się do rudowłosej Smoczyca po dłuższej chwili milczenia.

- Myślałam, że dałaś mi wszystko, co miałaś. - odpowiedziała z małym wyrzutem czerwonooka.

- To były moje podręczne zbiory, ale pokażę ci miejsce, które chyba ci się spodoba. - rzekła z zadowoleniem blondynka, kładąc palec na ustach.


***


Kraina Równowagi nie była królestwem. Nie rządził nią monarcha, a tym bardziej trudno by się tam doszukać jakiejkolwiek rodziny królewskiej. Amelii Will Tesla Seyrun nie nazywano księżniczką, lecz mimo wszystko z tego względu, że już teraz nikt nie miał wątpliwości, że to ta młoda, niespełna szesnastoletnia dziewczyna, zostanie następnym Filarem, mieszkańcy stolicy Varney traktowali ciemnowłosą jak niepełnoletnią następczynię tronu. Pewna kandydatka na Shyllien miała doskonały kontakt z licznymi uzdrowicielkami i Strażnikami specjalizującymi się w magii defensywnej. Uwielbiała też zakradać się do sali tajnych posiedzeń, gdzie chociaż nie powinno jej być, Philionel przymykał na to oko, gdyż cieszył się cicho na myśl, że jego córka tak interesuje się polityką. Z drugiej strony latorośl dumnego ojca dotychczas nie doświadczyła prawdziwego życia Equeshan. Nie wiedziała, czym jest walka w imię Równowagi, przy czym cała jej wiedza teoretyczna wydawała się bezwartościowa. Mężczyzna nie chciał pokazywać swojemu dziecku tej mrocznej części Eques. Był jednak mądrym człowiekiem i miał świadomość, że jeżeli Amelia chciała zostać jego następczynią, będzie musiała skosztować gorzkiej prawdy, jak wygląda druga strona bycia Strażnikiem.


***


Od kiedy pamiętała, pociągała ją archeologia. Niemalże jak tylko nauczyła się łączyć słowa w zdania, zaczęła pochłaniać książki traktujące o historii świata. Na wszelkich wycieczkach zawsze udawało jej się wytropić jakiegoś dziadka-gawędziarza, który potrafił jej opowiedzieć coś, czego nie mogłaby znaleźć w zwykłych książkach. Już jako małe dziecko zwróciła uwagę na fakt, że istnieje wiele legend zupełnie niepokrywających się nie tylko ze sobą ale również z przyjętym zapisem dziejów. Zawsze uczono ją, że historia jest logicznym ciągiem przyczyn i skutków. I jeżeli coś wyłamywało się z tego porządku, należało dokładnie zbadać, dlaczego tak się działo. „Nie istnieje coś takiego, jak błędne źródło historyczne. Jeżeli trzymany przez ciebie przedmiot przeczy historii, której cię uczono, oznacza to, że mylą się ci, którzy tej historii cię nauczyli.” - mawiała jej nauczycielka. Dzieje jej świata zostały doskonale zbadane. Zajmowało się nimi wielu znanych i utalentowanych naukowców, a jednak nawet te wielkie umysły nie były w stanie rozwikłać zagadki Wieku Pustki. Znajdywano ruiny budowli pochodzących sprzed ponad 2100 lat oraz sprzed 2000 lat. Style, w jakich wykonano owe budowle, nie wykazywały żadnych cech wspólnych. Nie istniała żadna konsekwencja w sposobie ich projektowania, a co więcej nietrudno było stwierdzić, że nowsze zabudowania zrobiono w nawet prymitywniejszy sposób niż te starsze. Ponadto nikt nigdy nie znalazł czegokolwiek, co by pochodziło z okresu zawierającego się pomiędzy wspomnianymi terminami, nazwanego z tego względu Wiekiem Pustki. Badaczom nasuwał się jeden wniosek. W czasie tego stulecia musiał się wydarzyć jakiś kataklizm, który zdziesiątkował ludność oraz ich ówczesne dokonania. Jednak świat wciąż nie doczekał się osoby zdolnej do wypełnienia tej luki w historii.

Kiedy Filia opowiadała Linie o początkach świata magicznego, rudowłosa od razu zwróciła uwagę na liczne niedopowiedzenia. Nie twierdziła, że Smoczyca ją okłamywała. Przypuszczała, że kapłanka Ceiphieda albo nie mogła powiedzieć jej pełnej prawdy albo, co czerwonooka uważała za bardziej prawdopodobne, sama owej prawdy nie znała lub nie chciała jej poznawać. Przyszła studentka prestiżowego uniwersytetu Dra’mattana w Atlas natychmiast skojarzyła, że wspomniany przez blondynkę konflikt pomiędzy Smokami i Mazoku, gdzie za sprawą Lei Magnusa ustanowiono Eques krainą Równowagi, mógł się nie tylko pokrywać w czasie, ale być też przyczyną Wieku Pustki w jej świecie. Gdy dziewczyna zdała sobie z tego sprawę, postanowiła zbadać dzieje magicznego uniwersum.

Pierwsze książki, jakie dostała od Filii, już na wstępie potwierdziły jej teorię. 2000 lat temu musiało się wydarzyć coś więcej. Nie wiedziała jeszcze co to mogło być, ograniczała ją dodatkowo nieznajomość świata magii, ale postanowiła przeznaczyć cały swój wolny czas, jaki będzie musiała spędzić w Eques, na rozwikłanie tej zagadki.

Teraz znajdywała się w ogromnej bibliotece znajdującej się w podziemiach dworku. Tysiące, a może nawet i setki tysięcy woluminów piętrzyły się na półkach aż do sufitu ułożonych wzdłuż korytarza, na którego środku stał długi stół otoczony wygodnymi krzesłami. Początkująca czarodziejka nie dziwiła się, że Smoczyca nie przyprowadziła jej tu od razu. Osoba chcąca przeczytać jedną lub dwie książki na dany temat po wejściu do takiego pomieszczenia mogłaby nie wiedzieć, co ma ze sobą zrobić, a skoro Lina pomimo otrzymania kilku pozycji wciąż się nie zniechęciła, Ryozoku mogła założyć, że rudowłosa nie tylko nie przerazi się tym ogromem, a przywita nową możliwość z wielkim entuzjazmem. Blondynka nie pomyliła się i gdy zamykała za sobą drzwi, rudowłosa już przechadzała się wąskimi korytarzami w poszukiwaniu najciekawszych ksiąg.

Trafiła do Eques cztery dni temu. Zaczęła się uczyć kontroli mocy przed dwiema dobami, wczoraj zapoczątkowała swoje historyczne badania. Obie czynności pochłonęły ją tak, że niemal przestała myśleć o swoim życiu w Atlas. Czy to nie było nienormalne?

Przejechała palcem po książce o tytule „Opowieść o Lei Magnusie”.

Zarówno Filia jak i Zelgadis jej się dziwili. Każdy na jej miejscu chciałby jak najszybciej wrócić do domu i zapomnieć o przeżytym horrorze, tylko że dla niej to wcale nie był koszmar. Polubiła tych dziwnych ludzi zwanych Strażnikami, chociaż spędziła w ich towarzystwie niecały tydzień. Nie zamierzała sama stawać się Equeshan i walczyć w nie swojej bitwie, ale chciała im choć trochę pomóc. Lina Inverse rzadko zdobywała się na taką wspaniałomyślność, ale mimo wszystko sama miała w tym interes. Torowała sobie w ten sposób drogę do domu… Poznając jednocześnie świat, który pociągał ją o wiele bardziej niż by sama przypuszczała.

Ściągnęła „Opowieść o Lei Magnusie” z półki i zrobiła krok naprzód. Ponieważ trzymała już tyle książek, ile miała siły unieść, ruszyła w stronę stołu. Jak tylko ułożyła wokół siebie w odpowiednim porządku woluminy, sięgnęła po jedną z pozycji i otworzyła ją na przypadkowej stronie.

Na chwilę zamarła w bezruchu.

Kartka zawierała ilustrację pożaru. Nie był to żaden konkretny kataklizm, ale wystarczył, aby jej przypomnieć powód, przez który spędziła bezsenną noc.

Tak, jak się spodziewała, śniło jej się martwe ciało młodej kobiety. Później w jej podświadomości pojawiło się coś, czego nie oczekiwała. Jej powtarzający się od lat koszmar, który ostatnio w ogóle zanikał, powrócił. Po raz drugi w ciągu czterech dni, kiedy potrafiła nie odczuwać tego nieprzyjemnego wrażenia smutku i nienawiści przez 3 lata. Co więcej, po raz pierwszy pozostał w jej pamięci jeden szczegół, co nie miało miejsca nigdy przedtem. Zawsze po takiej nocy, budziła się wyczerpana i przygaszona, ale zupełnie pozbawiona wspomnień dotyczących tego snu. Natomiast dzisiaj rano pamiętała ogromny, śmiercionośny pożar.

Zastanawiała się, czy fakt, że jej magia miała postać płomienia, mógł mieć z tym coś wspólnego, jednak szybko wykluczyła tę opcję. Jej ogień kojarzył jej się z przyjemnym ciepłem, natomiast tamten przynosił tylko zniszczenie. Z drugiej strony nie mogła zaprzeczyć, że jej pobyt w Eques musiał na to jakoś wpłynąć. Niestety nie miała pojęcia, w jaki sposób miałoby się to odbyć. Ponownie jej nieznajomość świata magicznego stanowiła poważne ograniczenie jej rozważań. A akurat na ten temat, nie zamierzała rozmawiać z Filią lub z Zelgadisem. Nigdy nikomu nie powiedziała o tym śnie. Nawet Lunie. I nie planowała tego zmieniać.

Nagle w pomieszczeniu rozległo się ciche pukanie.

Lina nieco zaskoczona ujrzała, jak drzwi bez pośpiechu się otwierają i jak powoli do biblioteki wchodzi Zelgadis.

- Pukasz? Myślałam, że łatwiej będzie się tutaj teleportować. - powiedziała nieco zaczepnie.

- Wiesz, zdolność teleportacji nie oznacza ignorowania zasad dobrego wychowania uwzględniających uprzedzanie o swoim przybyciu. - odparł raczej chłodno. Wydawał się być w o wiele gorszym nastroju niż rano.

Ponieważ Lina również nie miała najlepszego humoru, ten ton nie zachęcił jej do rozmowy z mistrzem ziemi.

- Och, jakże to uprzejme z twojej strony. - skomentowała ironicznie i wróciła z powrotem do swojej książki, mając nadzieję, że wojownik zrozumie przekaz, że w chwili obecnej, chce zostać sama.

- Muszę ci zadać jedno pytanie. - zwrócił się do niej, ignorując zarówno jej sarkazm jak i ostentacyjne zerwanie kontaktu wzrokowego. - Czy twoje dzisiejsze wnioski są rezultatem tylko twoich przemyśleń? - Mówił spokojnie, ale w jego głosie czaił się chłód.

Lina podniosła na niego wzrok. Utkwione w niej zimne spojrzenie szafirowych tęczówek mogło onieśmielić niejednego człowieka. Jednak rudowłosa była daleka od takiej reakcji.

- Tak, są to tylko moje przemyślenia. - odpowiedziała mało przyjemnie. - A niby czego się spodziewałeś? - spytała z pretensją.

- Nie rozmawiałaś na ten temat z żadnym innym Strażnikiem? - Wciąż dopytywał.

- Przecież mówię, że nie! O co ci chodzi?! - warknęła mocno poirytowana początkująca czarodziejka. W jej czerwonych tęczówkach pojawił się niebezpieczny błysk.

Przez chwili mierzyli się wzajemnie niemalże wściekłym, badawczym spojrzeniem aż w końcu Zelgadis westchnął i odwrócił wzrok.

- Skoro te dwa pytania doprowadziły cię niemal do furii, to faktycznie nie mam co wątpić w twoje słowa. - powiedział już łagodniej.

- A możesz mi łaskawie wyjaśnić, dlaczego stałam się ofiarą twojego napadu zimnej furii? - spytała wciąż podniesionym głosem. Wciąż czuła się nabuzowana i nieco urażona.

- Nie jesteś pierwszą osobą, która powiedziała, ze w historii Eques jest jakaś luka. Współpracowałem kiedyś z tą osobą i gdy sprawdziłem nasze wspólne notatki, okazało się, że powoływał się na ten sam stary dziennik, który dzisiaj przyniosłaś.

- I co by było w tym złego?

- Ta osoba została uznana za najniebezpieczniejszego maga ostatnich czasów i została skazana na wyklęcie do Ruelzaar.

Dopiero w tym momencie Lina zrozumiała przyczynę zaistniałej sytuacji, co jednocześnie ją uspokoiło i skłoniło do rozmyślań.

- Kim ten ktoś był dla ciebie? - spytała po chwili milczenia. Jak tylko spojrzała na Zelgadisa, wiedziała, że nie powinna była zadać tego pytania. - Przepraszam, to w sumie nie moja sprawa. - dodała szybko. - Chodzi mi tylko o to, że skoro nie jestem pierwszą osobą, która zwróciła na to uwagę, to faktycznie musi w tym coś być, a sam przecież mówiłeś, że może to pomoże przewidzieć następny krok Ruelzhan. Więc skoro masz jakieś notatki…

- Jeżeli jest to podobny tok myślenia, to nie może to mieć związku z Ruelzhan. Ta osoba powinna być martwa od siedmiu lat. Ataki tej grupy trwają od niedawna. - odpowiedział uparcie.

- Zel, to nie wyklucza potencjalnego powiązania tych dwóch spraw. - Zauważyła rudowłosa.

- Obiecałem sobie, że nigdy nie powrócę do tych badań. I jeżeli nie będę miał bezpośredniego dowodu, że powrót do nich, w jakikolwiek sposób pomoże w sprawie Ruelzhan, nie zamierzam tego zmieniać. - odparł tonem nieznoszącym sprzeciwu i ruszył w stronę drzwi.

- Czyli jednak twój racjonalizm ma pewne granice. - powiedziała cichym, lecz doskonale słyszalnym tonem Lina. - Jeżeli pozwalasz, aby uprzedzenia z przeszłości stawały ci na drodze do prawdy, oni wciąż będą robić, co im się żywnie podoba.

Na te słowa Zelgadis na chwilę się zatrzymał. Rudowłosa spodziewała się wybuchu złości, jednak nic takiego się nie stało.

- Na 15 ma przybyć Philionel, który chciałby cię poznać. Więc bądź łaskawa się pojawić o tej porze w sali konferencyjnej. - Jego ton był zimny i formalny. Jak tylko wypowiedział ostatnie słowa otworzył drzwi i wyszedł.

Lina nie znała go długo, ale nie widziała go jeszcze w tak podłym humorze. Z drugiej strony dowiedziała się wreszcie czegoś o jego przeszłości. Nie wiedziała, kim była osoba, o której wspomniał, ale musiała mieć ona ogromny wpływ na życie mistrza ziemi.


***


Gdy myślała o osobie piastującej jedno z najważniejszych stanowisk w potężnym magicznym świecie, wyobrażała sobie rosłego mężczyznę o srogiej twarzy otoczonego mgiełką tajemnicy i niemal nieograniczonej mocy. W praktyce okazało się, że miała rację co do jednej rzeczy. Philionel był wysokim, dobrze zbudowanym osobnikiem. I na tym się kończyła lista majestatycznych epitetów opisujących Shyllien.

- Witaj w krainie Równowagi, Lino Inverse. - Przywitał ją z lekkim uśmiechem, wyciągnąwszy do niej rękę, jak tylko weszła do sali konferencyjnej. Dziewczyna, która specjalnie opuściła czytelnię wcześniej, aby się nie spóźnić, nie spodziewała się, że ktokolwiek ją uprzedzi. A jednak okazało się, że Filar Rejonu Varney już na nią czekał. Rudowłosa rozejrzała się uważnie. W pomieszczeniu nie było nikogo poza spoglądającym na nią przyjaźnie mężczyzną. Po chwili zawahania zrobiła kilka kroków w stronę mężczyzny i uścisnęła jego dłoń. Wtedy zrozumiała, o czym mówił Zelgadis. Od momentu, kiedy mag odblokował część jej mocy, musiała poświęcać trochę uwagi, aby utrzymywać ją w sobie. Przy kontakcie z tym człowiekiem było to zupełnie niepotrzebne. Otaczające ją ciągłe przepływy energii, na które nauczyła się już nie zwracać uwagi, całkowicie się uspokoiły. Wyczuła, na czym polega stabilizujące działanie tej osoby i z zaskoczeniem stwierdziła, że szybko w jej umyśle narodziło się przekonanie, że ten ktoś doskonale rozumie świat magii.

- Rozumiem już, co miał na myśli Zelgadis. - kontynuował pełen zadowolenia. W jego oczach pojawił się radosny błysk. - Instynktownie pojmujesz istotę mocy. To właśnie to coś, przyciągnęło do ciebie Ayneres i przez to ciebie przyciągnęło do niej. Staniesz się doskonałą Strażniczką.

Dopiero ostatnie zdanie wypowiedziane przez mężczyznę sprawiło, że dziewczyna otrząsnęła się z pierwszego szoku.

- Wie pan, ja jeszcze nie powiedziałam, że zamierzam zostać Strażniczką. - odpowiedziała hardo Lina. Nie podobało jej się z jakim przekonaniem Shyllien wypowiadał się o jej przyszłości. Na tym świecie istniała tylko jedna osoba mająca prawo decydować w tym temacie. I tym kimś była tylko i wyłącznie Lina Inverse.

Philionel zaśmiał się w odpowiedzi.

- Dobrze, dobrze niech ci będzie. - odparł od niechcenia. - Ale już widzę, że bardzo się z żyłaś z magią.

Rudowłosa spojrzała na niego ze zdziwieniem.

- Co ma pan na myśli?

- Dla normalnego człowieka, a nawet dla zwyczajnego początkującego maga jestem tylko dziwnym dziadkiem z sąsiedztwa. - Mężczyzna uniósł dłoń i przeczesał powietrze palcami. - Ty od razu spojrzałaś na moją magiczną obecność, na mój wpływ na otoczenie. - Pomiędzy jego palcami pojawiła się cieniutka strużka złocistej energii. - Zaczynasz patrzeć na świat pod kątem magii. Prawdziwy Strażnik zwraca uwagę na wszelkie nurty mocy i dba, aby były one w Równowadze.

- Panie Philionelu, panna Lina wciąż nie podjęła decyzji, więc proszę na nią nie naciskać. - wtrącił nagle kobiecy głos.

Czerwonooka odwróciła się za siebie i ujrzała, jak do pomieszczenia energicznie wchodzi Filia.

- Na nikogo nie naciskam. Mówię tylko, co widzę. - odpowiedział z nieustającym zadowoleniem w głosie Philionel. - A gdzie jest Zelgadis? Już jest w trochę lepszym nastroju?

Uwadze Liny nie uszło, że Smoczyca natychmiast zrobiła się spięta.

- Jeszcze nie był w tym gorszym nastroju…

Shyllien po raz pierwszy od swojego przybycia stracił swój dobry humor.

- Filio, co chcesz przez to powiedzieć?

- No bo… Ostatnio tyle się działo…

- Chcesz mi powiedzieć, że jeszcze mu nie powiedziałaś?

- No… nie… - przyznała nieco pobladła kapłanka Ceiphieda.

Mężczyzna spojrzał na nią z niekłamanym zmartwieniem w oczach.

- Filia, wiesz, jaki to będzie dla niego szok. Przecież nie może się dowiedzieć na dzień przed spotkaniem Przymierza Równowagi!

Blondynka wzięła głęboki wdech i wydech.

- Dzisiaj mu powiem, ale póki co może usiądźmy? - Zaoferowała niepewnym głosem.

Philionel westchnął ciężko, po czym zajął wygodny fotel. Blondynka wyjęła porcelanową zastawę i drżącymi rękami zaczęła napełniać filiżanki herbatą. Lina nawet nie próbowała powiedzieć Ryozoku, że ona sama nie ma ochoty na napar. Czynność nalewania niewątpliwie uspakajała Smoczycę, czemu rudowłosa nie chciała przeciwdziałać. Obserwując strumień wrzącej cieczy, zastanawiała się nad usłyszaną wymianą zdań. Jaka informacja mogła wywołać u Zelgadisa taką reakcję, że blondynka tak się jej obawiała? Czerwonooka wspomniała własną rozmowę z wojownikiem i szybko doszła do wniosku, że musiałoby to mieć związek z tym potężnym czarodziejem skazanym na zesłanie do Ruelzaar. Jeżeli sama możliwość, że początkująca czarodziejka mogła mieć cokolwiek wspólnego z badaniami tego człowieka, doprowadziła go do tak paskudnego nastroju, Lina była w stanie zrozumieć obawy Filii. Rudowłosa do teraz była poirytowana, że mag najpierw nazwał jej teorie intrygującymi, po czym, jak tylko skojarzył, że występuje drobne podobieństwo pomiędzy jej przemyśleniami a obiektem badań tamtego człowieka, natychmiast zmienił zdanie. Co musiała zrobić ta osoba, aby być źródłem takiej nienawiści?

- O już jesteś Phil. - Rozległ się nagle melodyjny tenor. Mag wszedł do sali konferencyjnej wraz z Gourry’m. Obaj mężczyźni przebrali się w bliźniacze białe zestawy spodni i bluz z długim rękawem oraz mieli lekką zadyszkę, co musiało świadczyć o tym, że całkiem niedawno musieli zakończyć sparringowy pojedynek. Zelgadis wydawał się być w znacznie lepszym nastroju niż w czasie ostatniej rozmowy z Liną. Gourry uśmiechał się od ucha do ucha. Widać było, że wysiłek fizyczny miał na nich bardzo dobry wpływ.

- Phil, dawno się nie widzieliśmy. - dodał radośnie blondyn.

- Witajcie chłopcy. - przywitał dwójkę Shyllien, uśmiechając się po ojcowsku. - Mam dla was doskonałą nowinę.

Lina i Ryozoku od razu spojrzały zaalarmowane na Philionela.

- Przydzielam waszemu oddziałowi nowego Strażnika na szkolenie. - oznajmił.

- Że co? - spytali Filia i Zelgadis jednocześnie.

- Super! Będzie nam weselej. - skomentował w tym samym czasie Gourry.

- Phil, już mamy jedną nowicjuszkę. Przy obecnej sytuacji nie możemy sobie pozwolić, aby przyjąć kogoś jeszcze. - tłumaczył rzeczowo mistrz ziemi.

- Jestem przekonany, że mój najlepszy oddział da sobie ze wszystkim radę. - powiedział optymistycznie Shyllien tonem nie znoszącym sprzeciwu. - Moja córka musi wreszcie poznać życie Strażnika, do nikogo nie mam takiego zaufania jak do was i jednocześnie Amelia bardzo chciałaby poznać Linę. Jak więc widzicie, spełniacie wszystkie kryteria i jesteście moim ostatecznym wyborem. - Zamaszystym ruchem dopił herbatę i odstawił filiżankę. - Doskonała herbata Filio. - dodał, po czym szybko wstał. - Dobrze moi drodzy, ja się muszę zbierać. Amelia przybędzie do was jutro z samego rana.

- Phil, zaczekaj, jeszcze się na nic nie zgodziliśmy. - zaprotestował mag.

- Bo w tym temacie, nie macie nic do gadania, mój drogi. - odparł, wciąż śmiejąc się Shyllien. - Żegnam się zatem z wami. Miło było cię poznać, Lino. - Ukłonił się w stronę dziewczyny. - A i Zelgadisie, Filia ma ci coś do powiedzenia. - Dopiero przy ostatnich słowach spoważniał. Obdarzył Smoczycę surowym spojrzeniem, pod którym Smoczyca nieco się skuliła i zniknął.

Wojownik stał przez chwilę w bezruchu i po krótkim czasie odwrócił się w stronę Ryozoku.

- Co mi masz do powiedzenia? - spytał pozornie spokojnie.

Kapłanka Ceiphieda zerknęła na rudowłosą i blondyna, co musiało dodać jej nieco otuchy, gdyż moment później podniosła wzrok na potężnego Equeshan.

- Niedawno przyszedł raport z wymiaru Wolf Pack Island. - Kapłanka Ceiphieda mówiła powoli i ciszej niż zwykle. - Xellosowi i jego podwładnym udało się ustalić tożsamość osoby, której udało się uciec z Ruelzaar. - Wzięła głęboki wdech. - To był Czerwony Kapłan Rezo. - Ostatnie zdanie wydobyło się z jej ust w postaci szeptu.

Najpierw nic się nie działo. A dosłownie chwilę później Lina była świadkiem istnej burzy energetycznej. Powietrze stało się nagle niezwykle ciężkie a Zelgadisa zaczęły otaczać drobne wyładowania jasnozielonej mocy. Magia otoczenia całkowicie podporządkowała się tym złowrogim wibracjom, tworząc w rezultacie potężny, nieprzyjemny dla Liny nurt.

- To jest niemożliwe. - wycedził mistrz ziemi przez zęby. - Czerwony Kapłan nie żyje. Od siedmiu lat. - W jego oczach pojawił się niesamowity chłód.

- Niestety, panie Zelgadisie. - powiedziała smutno Filia, patrząc niespokojnie na to, co się działo w sali konferencyjnej. - Ten raport…

- Jest błędny. - skończył za nią uparcie wojownik.

- Zel, naprawdę myślisz, że Xellon by się pomylił? - wtrącił delikatnie Gourry.

- Nikt mi nie wmówi, że Czerwony Kapłan powrócił z zaświatów. - przerwał mu mag.

- Szkoda, bo robisz z siebie wyjątkowego idiotę. - powiedziała nagle Lina.

Pozostała dwójka Strażników popatrzyła się na rudowłosą z zaskoczeniem w oczach. Nowa adeptka magii obdarzyła swojego nauczyciela poirytowanym spojrzeniem i nawet nie drgnęła, gdy jego lodowaty wzrok padł na nią.

- Nie masz pojęcia, o czym mówisz. - odparł niebezpiecznie spokojnym tonem.

- Serio? Nie muszę znać wszystkich szczegółów tej historii, aby widzieć, że uciekasz przed prawdą. Co więcej, masz klucze do tej zagadki. Przyznaj, że podejrzewałeś taki scenariusz, ale stłumiłeś te myśli, bo tak jest o wiele łatwiej, co nie?

- Panno Lino… Wystarczy… - szepnęła Filia, ale nikt nie zwrócił na nią uwagi.

- Wygodnie jest tak mówić z perspektywy osoby, która wiodła dwudziestoletnie beztroskie życie. - powiedział zjadliwie Zelgadis.

Lina bez słowa sięgnęła po swoją filiżankę i chlusnęła mu herbatą w twarz. Mężczyzna był tak zaskoczony, że zdołał jedynie mrugnąć.

- To ty nic o mnie nie wiesz. - W jej czerwonych oczach ogień zdawał się dosłownie płonąć. - I weź się wreszcie opanuj. Mówisz mi o kontroli mocy, a sam co wyprawiasz? - warknęła i wyszła z pomieszczenia, trzaskając drzwiami.

Mistrz ziemi stał przez chwilę w bezruchu. Miał na twarzy wyraz bezgranicznego oszołomienia. Jego moc stopniowo się uspokoiła, a on sam dopiero po kilkunastu sekundach otarł twarz z resztek herbaty i się zdematerializował. Dopiero wtedy Filia i Gourry odetchnęli z ulgą.

- Chyba wreszcie trafił swój na swego. - powiedział wesoło szermierz, który dosyć szybko odzyskał dobry humor.

- Oblać wściekłego pana Zelgadisa herbatą… To genialne czy szalone? - spytała bardziej samą siebie zszokowana całą sceną Smoczyca. - Panie Gourry, ja chyba muszę się iść położyć. - dodała trochę głośniej i nie czekając na reakcję, ruszyła w stronę własnego pokoju, zostawiając blondyna samego.

- Ech… Kiedy wróci Sylphiel? Skończyły się zapasy, które nam zostawiła. - Westchnął niezadowolony szermierz.


***


Filia z ogromną przyjemnością opadła na swoje łóżko. Chłodna pościel była przyjemna i taka kusząca… Strumień myśli nie pozwolił jej jednak na sen. Na początku miała nadzieję, że Lina Inverse będzie miała kojący wpływ na Zelgadisa, że nowa adeptka magii o talencie podobnym do jego zaintryguje go, przez co jej przyjaciel zapomni o Rezo. A tu się okazało, że Czerwony Kapłan wrócił z zaświatów… Wiedziała, że mężczyzna zareaguje gwałtownie. Ona sama bała się go w takich momentach, a ta dziewczyna nawet na chwilę się nie zawahała… Wyglądało na to, że wreszcie pojawił się ktoś, kto może powstrzymać Zelgadisa. Z drugiej strony Filia nie chciała sobie wyobrażać sytuacji, w której musieli by się mierzyć z temperamentem rudowłosej, gdy zyska ona kontrolę nad całą swoją mocą. Nie wiedziała już co było gorsze… Ogień czy ziemia… Westchnęła ciężko. Ta twierdza naprawdę skupiała niebezpieczne osoby. Jej samej też zdarzyło się zniszczyć kilka budynków w przypływie gniewu, przez co została oddelegowana do współpracy z Zelgadisem. 7 lat… Czas stosunkowo długi jak na ludzką miarę… Dla Smoka tak krótki… A dla Smoka i Mazoku niemalże cała wieczność… Błyskawicznie się zarumieniła, jak tylko zdała sobie sprawę ze swoich myśli. Co ona sobie do cholery wyobrażała?!

- Masz gorączkę, czy tylko stąd wydajesz się taka czerwona? - Usłyszała znajomy głos.

- Xelloss, daj mi spokój. Teraz naprawdę nie mam ochoty na przedzieranie się z tobą. - odpowiedziała zmęczona na zaczepkę Mazoku, który siedział wygodnie w jej fotelu stojącym nieopodal wygodnego łóżka. - A poza tym co tu znowu robisz?

- A byłem właśnie w okolicy, więc pomyślałem, że wpadnę. Nie cieszysz się? - odparł przymilnie.

- Zaskoczę cię, ale nie, nie cieszę się. - odburknęła.

- Reakcja Zelgadisa była taka przytłaczająca? - spytał Mazoku.

W jednej chwili dla Filii stało się jasne, co Demon robił w okolicy.

- Ty szurnięty kapłanie! Znowu szukasz sobie rozrywki naszym kosztem?! - krzyknęła, podnosząc się do pozycji siedzącej i wbijając w fioletowowłosego wściekłe spojrzenie.

- No ale sama musisz przyznać, że to było niezwykle ciekawe widowisko. - odparł, nie przejmując się jej wzburzeniem. - Ta dziewczyna coraz bardziej mi się podoba. - dodał.

- Wszystko… widziałeś? - spytała trochę ciszej. - Ty przeklęty namagomi! - wydarła się, wyciągając swoją maczugę.

- Ależ Smoczku, nie zrozum mnie źle, ty naturalnie podobasz mi się o wiele bardziej. Nikt nie jest taki interesujący jak ty. - tłumaczył się Xelloss, wyciągając przed siebie uspokajająco dwie ręce. - Nie musisz być o nią zazdrosna.

Filia natychmiast się zarumieniła.

- Nie o to mi chodzi zboczony Demonie!!! - Wzięła potężny zamach i uderzyła w Mazoku, który błyskawicznie zrobił unik, w rezultacie czego Smoczyca wbiła maczugę we własną szafkę. Kapłanka Ceiphieda wydała z siebie okrzyk złości, gdy zorientowała się, że jej broń ugrzęzła w pięknym meblu. Jak się z nią siłowała, Mazoku wykorzystał jej chwilę nieuwagi i aportował się tuż przed nią, pojawiając się bardzo blisko niej.

- O właśnie taką lubię cię znacznie bardziej. - powiedział cicho, delikatnie muskając palcem czubek jej nosa. Demon zgarbił się tak, że jego głowa znajdywała się dokładnie na wysokości twarzy Smoczycy, po czym lekko uchylił powieki. Ryozoku nie zareagowała, gdy jego palec delikatnie ześlizgnął się i powędrował do jej ust. Spojrzenie śmiercionośnego fioletu sprawiło, że nie mogła… nie chciała się poruszyć. Przez chwilę myślała, że Mazoku zaraz się przybliży do niej jeszcze bardziej…

- Do zobaczenia jutro. - szepnął i zniknął.

Filia zaskoczona puściła maczugę i opadła na podłogę. Gdy odzyskała nad sobą panowanie, oparła się o łóżko, podciągnęła do siebie kolana i oparła na nich głowę.

- Jaka ja jestem głupia. - szepnęła do pustego pokoju.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Rinsey : 2014-01-15 23:47:04

    Właśnie początkowa scena powstała na zamówienie członków forum, bo, jak wspomniałam wcześniej, troszkę się zapędziłam w tym tworzeniu własnego świata... Fajnie, że odnosi ona zamierzony efekt ^^. Cieszy mnie też Twój obrót sceny z herbatą, bo to też moja ulubiona scena z tego rozdziału, pisałam ją z wyszczerzem na twarzy :D

  • erravi : 2014-01-15 01:13:29

    Ach, od początku przypuszczałam, że to Rezo okaże się tę osobą. :) Ale cieszę się, że Lina jakoś zdołała przytemperować reakcję Zelgadisa. Swoją drogą - świetna scena z herbatą. Naprawdę opowiadanie zaczyna podobać mi się coraz bardziej, a te kilka zdań podsumowania historii i budowy świata na początku rozdziału było bardzo pomocne. W końcu zaczęłam się orientować w tym jak wygląda ta kraina równowagi. :)

  • Rinsey : 2013-11-26 10:52:58

    A już jest ;) Ale jeszcze kolejny rozdział mam już w sumie napisany :)

  • Lila : 2013-11-14 18:41:11

    Kiedy pojawi się następna część? :)

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu