Komentarze
Yumi
- ... : Yumi : 2010-05-08 21:31:46
- super : Yumi : 2010-10-17 19:48:06
- [bez tytułu] : Yumi : 2010-10-24 13:08:12
- [bez tytułu] : Yumi : 2010-12-05 12:13:09
- [bez tytułu] : Yumi : 2010-12-06 08:48:03
- [bez tytułu] : Yumi : 2010-12-07 20:37:46
- ładnie, ładnie : Yumi : 2010-12-17 21:42:31
- [bez tytułu] : Yumi : 2011-01-10 14:16:05
- [bez tytułu] : Yumi : 2011-01-13 18:02:47
- [bez tytułu] : Yumi : 2011-02-27 21:42:11
- [bez tytułu] : Yumi : 2011-03-03 20:36:56
- [bez tytułu] : Yumi : 2011-03-05 17:36:38
- [bez tytułu] : Yumi : 2011-03-06 18:47:34
- [bez tytułu] : Yumi : 2011-08-09 22:28:01
- Magnetyzm : Yumi : 2013-06-26 16:48:08
- [bez tytułu] : Yumi : 2014-10-25 12:59:45
...
Szczerze mówiąc, nie za bardzo wiem, co miałabym napisać, ale czuję, że coś powinnam.
Zacznę może od tego, że tekst jest nietypowy i oryginalny - mówiąc prościej nie da się napisać czegoś podobnego, bo uchodziłoby za zwyczajną podróbę i tyle. Poza tym... jest w nim coś urzekającego, co nawet trudno mi określić. Może chodzi o prawdę przekazaną w nietypowy, jednak prosty sposób? Nie wiem.
Pozdrawiam i życzę jeszcze wielu równie udanych tekstów.
super
Bardzo mi się spodobało. Ta rada na początku tekstu była zbędna, nie musiałam zamykać oczu żeby sobie wszystko wyobrazić. Słyszałam nawet te skrzypiące drzwi.
Ten sposób opisu bardzo mi się spodobał. Lubię opisy, a on jest jeszcze tak oryginalnie napisany. Miodzio.
Ciekawa jestem innych twoich opowiadań.
Pozdrawiam :)
Świetny artykuł. Rzeczywiście dobrze podsumowuje miłość do bohaterów - ja moich ulubieńców naprawdę kocham za charakter.
Jak tak czytam tren artykuł i komentarze pod nim to rzeczywiście wychodzi na to, że mam szczęście.
Przygodę z anime zaczęłam w połowie pierwszej klasy gimnazjum. Była w nowej klasie taka dziewczyna, co to oglądała. Zaprosiła kiedyś do swojego domu dwie dziewczyny i włączyła im pierwszy odcinek pewnego anime. Spodobało im się. Jakiś czas później jedna z tych dziewczyn będąca moją bliską koleżanką zaprosiła mnie do siebie do domu i włączyła mi pierwszy odcinek tego anime. Spodobało mi się. Ja z kolei włączyłam pierwszy odciek mojej najlepszej przyjaciółce. Spodobało jej się. A potem wspólnie namówiłyśmy do oglądania jeszcze kilka dziewczyn. Aktualnie tak na serio oglądają anime trzy, cztery osoby, ale za to kilka innych wie co to jest i nie muszę słuchać, że oglądam "chińskie bajeczki". W sumie i ta słyszę [o tym za chwilę], ale nie od osób, które są mi naprawdę bliskie.
Z tymi paroma osobami zawsze mogę sobie porozmawiać o tym, jaki wspaniały jest ten czy inny bohater. Kłócimy się o to, argumentujemy, oczywiście wszystko półżartem, półserio. I mamy ten swój światek, w którym jest nam dobrze.
Inna sprawa, że i tak około połowa klasy uważa nas za dziwadła, oczywiście żadna z tych osób nigdy świadomie żadnego animca nie obejrzała. Jeden niezwykle dojrzały emocjonalnie kolega zobaczył przypadkiem kilka stron Balsamisty no i teraz już wszyscy wiedzą, że czytamy "pornomangi". I nawet nie mam siły tłumaczyć, że w tym wszystkim chodzi o coś więcej, o potrzebę przebywanie z drugim człowiekiem itp. Oni i tak wiedzą swoje. A ja się tym nie przejmuję.
Gorzej, że ostatnio koleżanka, którą lubię i z którą nigdy nie miałam konfliktu usłyszała przypadkiem, jak rozmawiam z inną dziewczyną o Ouranie. No i tamta dziewczyna się zachwycała, jaki to Kyoya jest wspaniały. A ta koleżanka zaczęła ni z tego, ni z owego mówić rzeczy w stylu: "Zupełnie was nie rozumiem. Przecież to jest narysowane! On nie istnieje. Macie jakieś swoje wymyślone romanse z narysowanym człowieczkiem." Naprawdę mnie to zabolało.
A już po przeczytaniu tego artykułu mam ochotę jej krzyknąć w twarz: tak, zakochałam się w wymyślonej postaci, i co z tego? Ja przynajmniej coś o nim wiem, znam jego charakter, i wiem dokładnie za co go lubię. A ty, co tak naprawdę możesz powiedzieć o [wstaw imię jej idola]? To, co przeczytałaś w wywiadach i to co sama możesz zaobserwować, czyli tyle co nic, bo to wszystko może być udawane. A tak naprawdę to lecisz na jego wygląd albo piosenki...
I może to jest głupie, ale gdzieś tam we mnie tkwi i trochę pobolewa. Nienawidzę jak ktoś coś tak bezpodstawnie ocenia.
Ale przynajmniej nie jestem w tym sama, tylko mam wsparcie przyjaciółek.. :)
Muszę przyznać, że to opowiadanie zawsze mnie intrygowało. Najpierw zobaczyłam oryginalny tytuł. Ale nie czytałam, bo wtedy jeszcze nie oglądałam/czytałam yaoi i stwierdziłam, że przynajmniej na razie sobie daruję. A potem, za każdym razem jak wchodziłam na czytelnię widziałam nowy rozdział tego zacnego dzieła. No i ostatnio mnie wzięło, jako że niedawno zabrałam się za yaoice "no bo przecież wszystkiego trzeba spróbować" i mi się spodobały ^^. Zaczęłam czytać i do tego rozdziału oderwać się nie mogłam.
A teraz patrząc na te wszystkie zapowiedzi "Raju Utraconego" normalnie się boję czytać dalej... xD Ale i tak długo nie wytrzymam i za niedługo zapewne się rzucę na ciąg dalszy.
Ale pomijając moje schizy (bo jednak nie o nich chciałam pisać), to bardzo mi się szanowna Autorko podoba Twój styl pisania. Zwłaszcza części napisane z perspektywy Delianne są prześwietne, jak je czytam to brzuch mnie zaczyna boleć ze śmiechu, a rodzinka dziwnie się na mnie patrzy (jeśli akurat jest w pobliżu). Trzymaj tak dalej!
Swoją drogą jak tak sobie czytam "Mojego Pierwszego Geja" to się zaczynam zastanawiać nad genezą jego powstania i nad tym, ile w tym wszystkim jest prawdy, bo ma się wrażenie jakby to się działo tuż obok...
Fakt, mimo że wiemy jak naprawdę było, ten fanfick aż się prosi o ciąg dalszy. Z chęcią bym przeczytała alternatywną wersję siódmej części :D
Swoją drogą niektóre momenty powalają. Aż zaczynam lubić Snape'a ^^
Aż by się chciało przyklasnąć z entuzjazmem i wykrzyknąć "Sugoi!". Czego nie zrobiłam tylko dlatego, że postanowiłam panować trochę nad moimi mało normalnymi dla większości społeczeństwa reakcjami...
Ale wracając do opowiadania... Jest świetne, naprawdę. Takie klimatyczne (już samo w sobie, a jak się jeszcze słucha "Serento" Kalafiny, tak jak ja to uczyniłam, to klimat dwa razy większy się robi). Niespecjalnie długie, czego się spodziewałam po tytule. Wręcz przeciwnie, krótkie, zwięzłe, a jednocześnie pełne treści.. Bardzo podoba mi się ten pomysł na przeszłość Sebastiana, podpisuję się pod tą teorią obiema łapkami. Coś jest w tym samodzielnym tworzeniu Demonów, zdecydowanie...
ładnie, ładnie
Bardzo mi się podoba, z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, bo ciekawa jestem o co tak naprawdę chodzi.
Bardzo zgrabne opisy - podziwiam, bo sama mam z nimi problem.
No właśnie, czy to już koniec?
Bo jest świetne, naprawdę. Uwielbiam te opisy.
Całość jest co najmniej... intrygująca. I zdecydowanie ma swój klimat.
Cóż, jeżeli to już koniec to czekam na inne Twoje opowiadania :)
w takim razie czekam z niecierpliwością ;)
Łaaaa, ja chcę dalej.
Cholernie wciągające to Twoje opowiadanie. Może nawet kiedyś zostanę yoistką? (na razie nie jestem, chyba, bo związki hetro przedkładam nad homo ^^)
Szalenie mi się podoba taki styl pisania, świetnie oddaje bzika, jakiego można mieć na punkcie czegoś, szczególnie charakterystycznego dla fanów (fanek?) anime właśnie. I to jest jeden z głównych powodów dla których tak lubię Twoje opowiadanie. Wątki yaoi są mniej ważne, tak, tak...
Tak w ogóle, nawiązując do tytułu, to ja mam Swojego Pierwszego Geja od urodzenia, a teraz to nawet dwóch.. xD Dwóch mam od ładnych paru lat, ale jakoś ze dwa, trzy lata temu sobie uświadomiłam, kim są (ciekawe, czy to przypadek - mniej więcej wtedy się dowiedziałam co to jest yaoi... xD).
Ła, jak krótko. Aż się zdziwiłam.
Ciekawa jestem co będzie dalej xP
Fajny styl ci tu wyszedł ^.^
A to nieładnie dzielić tekst na dwa tylko po to, żeby pognębić czytelników... xD
I sprawdziłam sobie te piosenkę... i tego... ja się już nie odzywam tylko czekam na dalej ^.^'
Parę razy zaliczyłam glebę xD
A to za sprawą wręcz powalających tekstów jak na przykład te cytowane poniżej.
Ale i tak najlepszy był dialog na końcu ^.^
Harry Potter nie jest yaoicem, chyba że jest dojinem i nosi tytuł "Do You Wanna Fuck With Me?", Ariel! Nawet sobie nie wyobrażasz miny Agu, gdy na ten twór trafiła >.<
Magnetyzm
Przeczytałam wreszcie opowiadania, teraz przeczytałam recenzję i okazuje się na tyle inna od mojej opinii, że aż postanowiłam zamieścić komentarz.
Klucznika już prawie nie pamiętam, bo przeczytałam go dość dawno, ale robił na mnie dość przeciętne wrażenie. Był w porządku, ale i niczym się nie wybijał. Szkarłat wspominam miło, to było, tak jak napisała autorka recenzji, opowiadanie urocze. A relacje bohaterów były pokazane w naprawdę ujmujący sposób.
Moim zdaniem zdecydowanie najgorszym tekstem antologii jest System. Tekst jak dla mnie zupełnie bezsensowny, a na dodatek obrzydliwy. Nie potrafiłam podejść do niego poważnie, a chaotyczne myśli bohatera zapisywane kursywą wzbudzały tylko moje rozbawienie. Podobnie jak wiele innych rzeczy, prócz tych wzbudzających niesmak. I żeby nie było, że jestem uprzedzona - do tego typu tematyki można podejść tak, by opowiadanie było naprawdę dobre (co udowadnia na przykład Spowiedź z Opowiadania Kotori 2), tylko zwyczajnie autorka nie potrafiła tego zrobić. Zupełnie jakby gdzieś po drodze zgubiła cel, sens i wyczucie, o ile kiedykolwiek one temu tekstowi towarzyszyły. Bo zupełnie nie rozumiem, czemu opowiadanie ma służyć, nie widzę w nim żadnego przesłania albo chociażby myśli przewodniej.
Nieudane było moim zdaniem także Frigore Sanguis. Tutaj również rozpaczliwie brakuje sensu. Jak się chce wyłącznie przedstawić ewolucję związku dwojga mężczyzn, to się pisze obyczajówkę, a nie takie nie-wiadomo-co. Bo niby pozory jakiegoś większego tła fabularnego są, ale naprawdę grubymi nićmi szyte. Zero wyjaśnień. Zero, nic. Nawet tytułu nie wyjaśniono - ot, zaklęcie, która nie wiadomo co robi i jak działa. Nie znamy też sensu, celu, historii Organizacji i Zakonu. Nie wiemy, w imię czego i po co Zabójcy mordują. A potem nagle okazuje się, że nawet świat został uratowany. Tylko jakoś nie zdążyłam zauważyć, że jest zagrożony, bo była o tym mowa mimochodem, gdzieś na piątym planie. Całkowity bezsens. Nawet relacje między bohaterami, ten cały romans, leżą i bezradnie wymachują łapkami.
Seven days to the wolves jest w mojej opinii tekstem niezłym. Jakkolwiek niepozbawione wad, było lekkie i zabawne, a tego zdecydowanie w zbiorze zabrakło. Poza tym, niosło ze sobą jakieś treści, wyraźne metafory i za to ma dodatkowe punkty.
Po prostu zaparz mi herbatę było tekstem, który przeczytałam z dużą przyjemnością. Podobała mi się tematyka, podobała mi się powolna zmiana nastawienia bohatera. Bardzo mnie to wciągnęło. Nie podobało mi się za to otwarte zakończenie. Chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że źle rozegrana końcówka mogłaby wszystko zepsuć, pozostaje uczucie niedosytu.
Echa są dla mnie genialnym tekstem. Absolutnym, niezaprzeczalnym numerem jeden antologii. Było tak realistyczne, tak prawdziwie, a przy tym niezwykle wciągające. To prawda, że mamy tutaj ponury, depresyjny, wręcz dekadencki nastrój zrezygnowania, ale jednak na końcu autorka zapala małe światełko dające nadzieję. Bardzo mi się to spodobało. Trudno mi powiedzieć, co jest największym atutem tego opowiadania: chyba ten realizm, który aż boli, a może i zaskakująco trafne obserwacje rzeczywistości. Myślę, że Echa miałyby dużą szansę ukazać się w jakiejś poważniejszej publikacji. Tutaj nie najważniejsze jest boys' love, zupełnie nie o to chodzi. I trudno mi to opisać, chyba trzeba się po prostu samemu przekonać.
Oczywiście mój błąd, bardzo przepraszam, nie ukrywam że osoba ta jest mi nieznana, stąd taka pomyłka.
Jeśli chodzi o "Modlitwę robota" - źle mnie zrozumiałaś, doskonale zrozumiałam o co chodziło kliknij: ukryte z kartą pamięci a także uczłowieczającą miłość. Natomiast nie zrozumiałam kompletne, o co chodziło i co miała na celu intryga związana ze śmiercią tego nieszczęsnego robota, jakoby było to morderstwo, nie samobójstwo: jak dla mnie wątek wprowadzony na koniec i bezsensownie urwany, więc po co? Wprowadził niepotrzebny chaos i zaburzył w moim odczuciu równowagę tekstu. I tak, zrozumiałam przesłanie na temat miłości, było ono dość oczywiste, ale po prostu forma w jakiej zostało przekazane kompletnie do mnie nie trafia. I w związku z wątkiem, który uważam za bezsensowny - uważałam po prostu że może kryć się za tym coś więcej, co do mnie nie dotarło... To miałam na myśli.
W kwestii "Duchów Utopii" - oczywiście wiem, że nie należy tego rozumieć dosłownie, ale po prostu takie przemyślenie mi się nasunęło podczas lektury.
A jeśli chodzi o świadome śnienie - owszem, jestem świadoma tego że jest to zagadnienie badane naukowo, sama się interesowałam tematem, ale mimo wszystko warsztaty i ćwiczenia, kiedy studenci dzielą się na grupy i próbują ten stan osiągnąć... Po prostu wydaje mi się to głupie i prowadzone w takiej formie gryzie mi się z rzeczywistością.
Moderacja łączy. I poprawia Simone.